[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czym zdecydowanie zmroził tak pogodną atmosferę obiadu. Wszyscy bowiem pomyśleliśmy:
 Czyżby profesor wróżył nową kradzież? I przypomnienie, że wśród nas jest złodziej spadło
na nas jak brzemię...
 Proszę państwa, zgodnie z tradycją czwartkowych obiadów  a dziś mamy czwartek 
zapraszam wszystkich do biblioteki, gdzie przy rozpalonym kominku zostanie za chwilę
podana czarna kawa i będziemy mogli mówić o sztuce... Myślę, że stanę się wyrazicielem
życzeń ogółu państwa, jeśli zaproszę mistrza Nataniela, aby podzielił się z nami swymi
uwagami na temat pięknej sztuki pisania...  odezwał się kustosz, próbując ratować nastrój.
Zaklaskaliśmy  bo tak wypadało.
 Ach!  oświadczyła Eleonora z Kraszewskich. Po czym rzekła do męża:
 W następny czwartek ty zaaranżujesz spotkanie!
Pani z Wydawnictwa zajęła fotel przy kominku, na drugim fotelu umieścił się mistrz
Nataniel. Redaktor Krupa odpędził od szacownych globusów Joannę Dark, która stukała w
nie ostrym i długim paznokciem. Był na tyle dbały o nieborowskie zabytki, że wyrwał z
notesu kartkę i napisał na niej:  Nie dotykać eksponatów. Karteczkę tę umieścił na jednym z
globusów. Zdziwiła mnie nieco owa troska. Na krzesłach przy ogromnym stole usiedli:
prozaik Niemek i jego żona, Eleonora z Kraszewskich, kustosz, Kostia i malarz Borówko.
Komisarz Kolec obserwował nas z ławki pod oknami, gdzie również usadowili się profesor i
Stokrotka.
Mistrz Nataniel splótł palce i powiódł po nas wzrokiem:
 Chciałbym opowiedzieć państwu dziś przypowieść o sztuce niestawiania kropki nad  i .
 Prosimy, prosimy!  gorąco i szczerze zachęcał Nataniela Grzegorczyk, w czym mu
dzielnie sekundowałem.
Mistrz powoli dopił swej kawy.
 W pewnym wielkim mieście żył Poważny Prozaik, który za wszelką cenę starał się
pozostać w pamięci potomności. W tym celu wybrał największą i najwyższą kamienicę,
wokół niej zbudował rusztowanie, po czym wdrapał się na nie z kubełkiem farby i pędzlem, i
na ścianie wysokiej kamienicy napisał Wiekopomne Słowo, które miało mu przynieść sławę
także u przyszłych pokoleń. Gdy rusztowanie było już rozebrane, a Wiekopomne Słowo
widniało z daleka. Poważny Prozaik przystanął skromnie na ulicy obserwując, jakie wrażenie
czyni ono na współczesnych. I oto przechodziło ulicą dwóch modrych ludzi; obydwaj
popatrzyli na ścianę kamienicy, odczytali Wiekopomne Słowo, rozrzewnili się i popłakawszy
odeszli smutni. Potem u podnóża kamienicy przeszło sto tysięcy głupców, a co który z nich
spojrzał na Wiekopomne Słowo, to wzruszał ramionami... Zmartwiło to Poważnego Prozaika,
albowiem dobrze jest być cenionym przez mądrych, ale jeszcze lepiej jest być również
cenionym przez głupców, ci zazwyczaj bowiem najwięcej mają do gadania. Po pewnym więc
namyśle Poważny Prozaik doszedł do wniosku, iż Wiekopomne Słowo ma zasadniczy brak
decydujący o tym, że głupcy nie są w stanie go właściwie odczytać, a mianowicie  brakuje
kropki nad  i , co czyni Wiekopomne Słowo niezrozumiałym. Niestety Poważny Prozaik nie
miał pieniędzy, ani dosyć energii, aby ponownie zbudować rusztowanie wokół wysokiej
kamienicy. Wypożyczył tylko długą drabinę, oparł ją o kamienicę i począł wdrapywać się
wysoko z kubełkiem farby i pędzlem. Lecz spadł i zabił się... Taka jest przypowieść o sztuce
niestawiania kropki nad  i.
Milczeliśmy zaskoczeni przypowieścią mistrza. Tylko Joanna Dark wyrwała się
nieopatrznie:
 Mistrzu, czy można wiedzieć, jak brzmiało Wiekopomne Słowo?
 Sztuka  odparł Nataniel.
 Sztuka? Ależ słowo  sztuka nie ma nic wspólnego z  i , a tym bardziej z kropką nad
 i !  zawołała zrozpaczona Joanna.
 Oczywiście. Prawdziwa sztuka nie ma nic wspólnego nie tylko z  i , ale nawet z kropką
nad  i , co jest morałem niniejszej przypowieści  wyjaśnił dobrotliwie Nataniel.  Zresztą,
morał przypowieści jest wieloraki: jeśli chcesz przekazać potomności Wiekopomne Słowo,
nie maluj go aż tak wysoko; licz się z opinią mądrych, a nie głupich...
Zabrał głos oficer policji:
 Przypowieść ta jest wzięta z prawdziwego życia. Sam byłem w ubiegłym roku
świadkiem, że kiedy na gmachu naszej komendy zakładano okolicznościowe dekoracje,
pewien malarz także popełnił błąd w jednym z Ważnych Słów, a rusztowania były już
rozebrane. Wszedł więc po drabinie, spadł, a choć się nie zabił, to jednak złamał sobie nogę i
podstawę czaszki.
 O, to prawda! W literaturze ostatnio dużo mamy złamanych rąk, nóg, kręgosłupów i
podstaw czaszki  uzupełnił komisarza Nataniel.
Wtem odezwał się stojący na kominku szafkowy zegar francuski z XVIII wieku. Był
prześlicznej roboty, przystrojony wdzięczną złotą dekoracją. Pod tarczą widniał ozdobny
napis  J. Godde a Paris . Wydzwaniał godziny muzykalnie i delikatnie, jakby w swym
wnętrzu ukrywał malutkie złote dzwoneczki lub jakby ktoś dotykał strun klawesynu.
 Dwanaście  zliczył uderzenia mistrz Nataniel i zdziwiony zerknął na przegub ręki.
Jego wodoszczelna, antymagnetyczna i nieczuła na wstrząsy omega wskazywała dopiero
czwartą.
Kustosz próbował wytłumaczyć omyłkę zegara:
 Godziny i minuty wskazuje poprawnie, tylko dzwoni kiedy chce. Starowina zdziwaczał.
Jest jedynym zegarem tego typu w całym pałacu, więc go co dzień nakręcam. Trzeba być
wyrozumiałym dla jego słabostek.
 Ale też i należy o niego bardzo dbać  rzekł dobrotliwie Nataniel.  Za granicą antyki
znacznie podrożały. Marzyłem, aby takim zegarem przyozdobić swój salon Ale za chudą
mam kiesę.
 Stare zegary były bohaterami niejednej dobrej powieści  powiedział w zamyśleniu
Niemek.
 I niejednej kradzieży, która bardzo się opłaciła temu, co wpadł na jej pomysł!  dodał
zamyślony filozof.
I tak prysnął nastrój czwartkowego wieczoru...
Rozeszliśmy się do swych pokoi czy też może po całym pałacu, jakby uciekając jedni
przed drugimi.
Ale przecież znów musieliśmy się spotkać. Na kolacji...
Póki co szukałem ratunku w pracy, choćby miało nią być jedynie porządkowanie notatek.
 %7łycie jest hazardem!  przypomniałem sobie opinię naszego nieborowskiego filozofa.
Jakże wiele potwierdzeń tego hasła znajdowałem w opisie działalności opatów sulejowskich.
Jednocześnie coraz wyrazniej widziałem cel, ku któremu zdążając podejmowali to ryzyko. I
nieco smutno mi się zrobiło, że rozmawiając z Krupą o hazardzie nie zapytałem go o cel
ryzyka wyżej stojący niż pieniądze. Toteż z ulgą usłyszałem gong wzywający na kolację.
Zajęliśmy miejsca za stołem z tak poważnymi minami, że wydawało się, iż zbiera się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl