[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- W ciąży?
- To twoje dziecko.
- JesteÅ› w ciąży. Nasze dziecko. - PowtórzyÅ‚ gÅ‚oÅ›no. - Dla­
tego tak się zle czułaś. - Podszedł do niej. - Nie rozumiem.
Tej nocy, kiedy kochaliÅ›my siÄ™ po raz pierwszy, powiedzia­
Å‚aÅ›, że jesteÅ› zabezpieczona. - CzuÅ‚, że musi jej dotknąć, wy­
ciągnął rękę, ale Jennifer się odsunęła.
- Wiem, że tak myślałeś. - Nie mogła już powstrzymać
łez. - Och, Alex, nie chciałam cię oszukać.
- Co ty mówisz? Nie byÅ‚aÅ›? - SpojrzaÅ‚ na jej zrozpaczo­
nÄ… twarz.
Dziewczyna zasłoniła się dłońmi, a potem otarła oczy.
Dlaczego on nie mógÅ‚ po prostu przyjąć jej rezygnacji i zo­
stawić ją w spokoju?
- Tamtej nocy, kiedy byliśmy uwięzieni w pensjonacie
narciarskim... kiedy siÄ™ po raz pierwszy kochaliÅ›my, po­
szłam z tobą do łóżka z nadzieją, że zajdę w ciążę.
ROZDZIAA DWUNASTY
Alex patrzył na nią, nieco zagubiony.
- O czym ty w ogóle mówisz? Przecież cię pytałem.
- Wiem, przepraszam. - Jennifer mówiÅ‚a bÅ‚agalnym to­
nem, marzÄ…c, żeby zrozumiaÅ‚. OpowiedziaÅ‚a o swoich pla­
nach ze sztucznym zapÅ‚odnieniem, a pózniej o charyta­
tywnej aukcji kawalerów. - Casey mnie namówiła i tak się
dałam ponieść, że postawiłam pieniądze. Przekonywała, że
o wiele lepiej bÄ™dzie począć dziecko naturalnie, niż w pro­
bówce. Na chwilę zgłupiałam i chciałam jej posłuchać.
- Chwileczkę. Wyjaśnijmy to. Miałaś zamiar przespać się
z nieznajomym facetem?
Zbladła.
- Przecież mnie znasz. Nigdy nie zrobiłabym czegoś tak
nieodpowiedzialnego.
- Myślałem, że cię znam.
Po raz pierwszy w życiu znalazł kobietę, którą pokochał
i której zaufaÅ‚. ChciaÅ‚, żeby zostaÅ‚a jego żonÄ…. Po tym wy­
znaniu nie był już tego zupełnie pewien.
- Alex, kiedy wygraÅ‚am, baÅ‚am siÄ™ panicznie. ZdaÅ‚am so­
bie sprawę z tego, jakim idiotyzmem było planowanie, że
w ten sposób kogoś poznam. Błagałam Casey, żeby mnie
Wygrana randka
145
zastÄ…piÅ‚a. A potem dowiedziaÅ‚am siÄ™, że ta randka jest z to­
bą. Z tobą. - Jej oczy przepełniły się łzami. - Kochałam cię
od tak dawna. Zaczęłam myśleć, jak cudownie byłoby mieć
z tobÄ… dziecko. Nasze dziecko.
Alex zagryzł zęby.
- Nie chcę tego dłużej słuchać.
Przyszedł jej powiedzieć, że ją kocha, a ona mu rozrywa
serce. Użyła go, nie przejmując się, jak on się poczuje.
- ByÅ‚am zdesperowana. Za kilka dni skoÅ„czÄ™ trzydzie­
ści lat. Mój zegar biologiczny zaczął tykać. Myślałam tylko
o tym. Chciałam dziecka. Kochałam ciebie.
Podszedł do niej z kamienną twarzą.
- I dlatego tak siÄ™ zachowaÅ‚aÅ›? Tak byÅ‚aÅ› we mnie zako­
chana, że postanowiłaś mnie wykorzystać, żeby mieć ze
mnÄ… dziecko?
- Nawet nie zauważałeś, że istnieję. Pracowaliśmy razem
przez kilka lat i ani razu nie dałeś mi do zrozumienia, że coś
do mnie czujesz.
- Bo cię ceniłem. Bo cię za bardzo szanowałem, żeby cię
zranić.
Alex nie mógł uwierzyć, jak bardzo się mylił. Nie była tą
osobÄ… godnÄ… zaufania, za jakÄ… jÄ… miaÅ‚. Gdyby byÅ‚a, nie zro­
biłaby mu czegoś takiego.
- Wiem, że to było nie w porządku...
- Nie w porzÄ…dku? - zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ gorzko. - To chyba nie­
wystarczajÄ…ce sÅ‚owa, żeby opisać twoje oszustwo. Zaplano­
wałaś to wszystko? I nigdy nie miałaś wątpliwości?
- OczywiÅ›cie, że miaÅ‚am. - Alex odwróciÅ‚ siÄ™, ale schwy­
ciła go za rękę i zatrzymała. - Czy możesz mnie posłuchać?
146 Shirley Rogers
- Puściła rękę. - Wiedziałam, że nie mogę cię wykorzystać
jako ojca mojego dziecka. WiedziaÅ‚am, że byÅ‚oby to nie­
uczciwe. PamiÄ™tasz ten wieczór aukcji? PróbowaÅ‚am siÄ™ wy­
kręcić od wyjazdu z tobą.
- Niezbyt stanowczo. - WsadziÅ‚ rÄ™ce w kieszenie. - Tam­
tej nocy w Vermont kochaliÅ›my siÄ™ wiÄ™cej niż raz. Nie po­
wiedziałaś nic o zabezpieczeniu. Ani razu.
- Kiedy kochaliÅ›my siÄ™ po raz pierwszy, próbowaÅ‚am ci po­
wiedzieć. Ale ty mnie pocaÅ‚owaÅ‚eÅ› i już zupeÅ‚nie siÄ™ zatraci­
łam w tym, co ze mną robiłeś. - Szukała zrozumienia w jego
twarzy, jakiegokolwiek potwierdzenia, że coÅ› do niego docie­
ra. - Powiedziałam ci już, że nie potrzebujemy zabezpieczenia
i chociaż było to złe, chciałam być z tobą jeszcze.
- Więc dalej mnie wykorzystywałaś - zarzucił, patrząc na
nią ponuro. - Dlatego wymusiłaś na mnie obietnicę, żeby
nasz romans ograniczył się tylko do tego weekendu. - Alex
nie mógÅ‚ uwierzyć we wÅ‚asnÄ… gÅ‚upotÄ™. PrzysiÄ™gaÅ‚ sobie ni­
gdy nie ufać kobiecie, a jednak to zrobił i teraz za to płaci. -
Nie próbuj się usprawiedliwiać. Przyznaj, że nigdy mnie nie
chciałaś, Jennifer. Chciałaś dziecka, a ja byłem wygodnym
narzędziem do spełnienia twoich planów.
- Nie, ja...
- Czy pomyślałaś kiedykolwiek, co robisz temu dziecku?
Chcesz je wychowywać bez ojca?
Uderzyła ją pogarda w jego tonie.
- ChciaÅ‚am, żeby miaÅ‚o ojca, ale wiem, co sÄ…dzisz na te­
mat posiadania dzieci. Nie chciaÅ‚am, żebyÅ› czuÅ‚ siÄ™ zobo­
wiÄ…zany.
- Zobowiązany? Do diabła, ja dobrze wiem, jak się czuje
Wygrana randka 147
odrzucone dziecko. Wychowywałem się z ojcem, którego nic
nie obchodziłem. Zobowiązany nie oddaje w najmniejszym
stopniu tego, co czuję do tego dziecka. - Wściekłość w jego
twarzy nie wróżyła nic dobrego. - Moje dziecko nie będzie się
chowało tak jak ja, bez ojca obecnego w jego życiu.
Jennifer nie była pewna, co to oznaczało. Czy chciał być
ojcem tego dziecka, czy jej groził, że je zabierze? Jej dziecko.
Boże, tylko nie to.
- Alex, proszę, posłuchaj...
- Czego, kolejnych kłamstw? - ruszył w kierunku drzwi
i otworzył je gwałtownie.
Pobiegła za nim i schwyciła go za ramię.
- Kochałam cię. Nie chciałam cię skrzywdzić. Chciałam
tylko, żebyś mnie kochał.
Alex spojrzał na nią. Serce mu pękało.
- Masz, czego zawsze chciałaś.
UwolniÅ‚ siÄ™ od jej rÄ™ki i wyszedÅ‚, a drzwi za nim gÅ‚oÅ›­
no trzasnęły.
Wszystko popsuÅ‚a. Jennifer z trudem dotarÅ‚a do swo­
jej sypialni i skuliła się na łóżku. Leżała na boku i płakała
w poduszkÄ™.
Alex jÄ… kocha.
Kochał ją. Przez moment słyszała słowa, które od tak
dawna chciaÅ‚a usÅ‚yszeć:  Kocham ciÄ™, Jen. ChcÄ™ siÄ™ z to­
bą ożenić".
Jakby chciaÅ‚a cofnąć czas i móc na nowo dokonać wy­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl