[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obrony. W tym czasie podwładni Wiarusa obrabowali spółdzielnię, Zarząd Miejski, oraz Urząd Pocztowy.
W czasie tej akcji jeden z członków grupy wygłosił krótkie przemówienie, wzywając ludność do walki z
rządem (Henryk Majecki, Białostocczyzna w pierwszych latach władzy ludowej 1944-1948, PWN, Warszawa,
1977, str. 181).
Po wojnie oddziały leśne NSZ, NOW i NZW dokonywały na tych terenach
wielokrotnie egzekucji na %7łydach, komunistach i innych osobach, które
uznano za niepożądane. W cytowanej już pracy Fraczka znajdziemy wiele
informacji na ten temat. Między innymi w Jedwabnem patrol NZW Sępa
zastrzelił 24 września 1945 roku właścicielkę sklepu, Julię Karolak, i jej
córkę, Helenę71. Czy była to jakaś dintojra czy zwykły rabunek trudno już
dziś powiedzieć, ale obywatel tego miasteczka wiedział doskonale, że musi
się liczyć nie tylko ze zbrojnymi organami władzy ludowej. Jak pisze
również Tomasz Strzembosz na tych terenach [...] wojna w istocie trwała
nie lat pięć czy sześć (1939-44, 1939-45), a lat dziesięć albo nawet
trzynaście (1939-1949, 1939-1952), a w niektórych miejscach i dla
niektórych ludzi nawet dłużej . I dalej: Niedaleko od brzegów Biebrzy i
miasteczka Jedwabne leży wioska Jeziorko, w której zginął w 1957 roku
epigon partyzantki biaÅ‚ostockiej: »Ryba« 72.
Ale niezależnie od tego, jaką na nią wywierano presję (jeśli w ogóle do tego
doszło), wyjaśnienie Sokołowskiej nie pozostało bez odpowiedzi. 9 sierpnia
1949 roku, z więzienia w Warszawie, Karol Bardoń wysłał do Sądu
Okręgowego w Aomży następującej treści dopełnienie do skargi
rewizyjnej, którą złożył od razu po wyroku: Wysoki Sądzie! Podczas
przewodu sądowego świadek Sokołowska Julia, była kucharka na
posterunku żandarmerii w Jedwabnym, zeznała że w dniu masowego mordu
%7łydów miało być 60 gestapowców i tyleż żandarmów, a dla gestapowców
miała jakoby gotować obiad. Powyższe jest niezgodne z prawdą, gdyż w
owym dniu pracując na podwurku żandarmerii nie widziałem żadnych
gestapów lub żandarmów. Wychodząc kilkakrotnie do warsztatu, który
znajdował się w majątku, a przechodząc przez rynek gdzie byli skupieni
%7łydzi nie zauważyłem również żadnych gestapowców ani żandarmów.
Absurdem znów jest, by na zwykłej kuchence zgotować obiad na 60 osób.
71
Op. cit, str. 150-151, 187, 194, 254, 257, 385.
72
Tomasz Strzembosz, Uroczysko Kobielno, op. cit., str. 5
Po przeprowadzonym mordzie żydów wpadło na podwurko posterunku
żandarmerii gdzie remontowałem auto kilka osób cywilnych i usiłowali
uprowadzić 3 żydów rąbających drzewo. Wówczas wyszedł do nich kom.
posterunku żandarmerii Adamy mówiąc: Czy wam mało było 8 godzin
czasu do rozprawienia się z %7łydami. Z powyższego wynika, że masowy
mord %7łydów został przeprowadzony nie przez Gestapo, których w owym
dniu nie widziałem, a przez miejscową ludność na czele z Burmistrzem
Karolakiem. 73
Bardoń wróci do tego epizodu trzy lata pózniej w obszernym życiorysie,
który przesłał na ręce Prezydenta Rzeczy Pospolitej wraz z prośbą o
darowanie wolności, ujmując tym razem zagadnienie, jeśli tak można
powiedzieć, od drugiego końca przewodu pokarmowego: Tam w
podwórzu były ustępy i o ile by było 60 przyjezdnych żandarmów i 60
gestapowców do tej akcji masowego mordu, to musiałby ktoś z nich być i na
podwórzu. I kończy swój życiorys następującym zdaniem: Chodziłem w
ten dzień masowego mordu 3 razy do warsztatu 350-400 m z domu ulicami
na obiad i zpowrotem i nie widziałem ani jednego mundurowego ani na
ulicach ani przy grupie ludzi spędzonych na rynku .74 Nie ma podstaw
przypuszczenie, że skazany zmyślał takie rzeczy pisząc z więzienia prośbę
o ułaskawienie do Prezydenta Rzeczypospolitej, po to tylko, aby mu się
przypodobać. Bo przecież temu ostatniemu przyjemniej byłoby się
dowiedzieć, że za zbrodnię jedwabieńską odpowiedzialni są Niemcy, nie
jego rodacy.
73
GK, SOA 123/309. Bardoń opisuje ten moment trochę dokładniej w swoim życiorysie z 1952 roku. Powiada,
że to było wieczorem, kiedy już wychodzili z Dąbrowskim, stodoła już się paliła i na podwórko żandarmerii
wpadli 3 mi nie znanych cywilów młody chłopy po lat do 22, jedyn zabrał jednego rębacza drzewa i
uprowadził siłą w rynek, drugich dwóch morderców usiłowali zabrać następnych dwóch rębaczy. Na pod-
niesiony krzyk na podwórzu wybiegł komendant posterunku żandarmerii hauptwachmistrz Adamy, mówiąc te
słowa do tych opryszków: co - mało wam było 8 godzin załatwić się z temi %7łydami, toście teraz eszcze tutaj [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
obrony. W tym czasie podwładni Wiarusa obrabowali spółdzielnię, Zarząd Miejski, oraz Urząd Pocztowy.
W czasie tej akcji jeden z członków grupy wygłosił krótkie przemówienie, wzywając ludność do walki z
rządem (Henryk Majecki, Białostocczyzna w pierwszych latach władzy ludowej 1944-1948, PWN, Warszawa,
1977, str. 181).
Po wojnie oddziały leśne NSZ, NOW i NZW dokonywały na tych terenach
wielokrotnie egzekucji na %7łydach, komunistach i innych osobach, które
uznano za niepożądane. W cytowanej już pracy Fraczka znajdziemy wiele
informacji na ten temat. Między innymi w Jedwabnem patrol NZW Sępa
zastrzelił 24 września 1945 roku właścicielkę sklepu, Julię Karolak, i jej
córkę, Helenę71. Czy była to jakaś dintojra czy zwykły rabunek trudno już
dziś powiedzieć, ale obywatel tego miasteczka wiedział doskonale, że musi
się liczyć nie tylko ze zbrojnymi organami władzy ludowej. Jak pisze
również Tomasz Strzembosz na tych terenach [...] wojna w istocie trwała
nie lat pięć czy sześć (1939-44, 1939-45), a lat dziesięć albo nawet
trzynaście (1939-1949, 1939-1952), a w niektórych miejscach i dla
niektórych ludzi nawet dłużej . I dalej: Niedaleko od brzegów Biebrzy i
miasteczka Jedwabne leży wioska Jeziorko, w której zginął w 1957 roku
epigon partyzantki biaÅ‚ostockiej: »Ryba« 72.
Ale niezależnie od tego, jaką na nią wywierano presję (jeśli w ogóle do tego
doszło), wyjaśnienie Sokołowskiej nie pozostało bez odpowiedzi. 9 sierpnia
1949 roku, z więzienia w Warszawie, Karol Bardoń wysłał do Sądu
Okręgowego w Aomży następującej treści dopełnienie do skargi
rewizyjnej, którą złożył od razu po wyroku: Wysoki Sądzie! Podczas
przewodu sądowego świadek Sokołowska Julia, była kucharka na
posterunku żandarmerii w Jedwabnym, zeznała że w dniu masowego mordu
%7łydów miało być 60 gestapowców i tyleż żandarmów, a dla gestapowców
miała jakoby gotować obiad. Powyższe jest niezgodne z prawdą, gdyż w
owym dniu pracując na podwurku żandarmerii nie widziałem żadnych
gestapów lub żandarmów. Wychodząc kilkakrotnie do warsztatu, który
znajdował się w majątku, a przechodząc przez rynek gdzie byli skupieni
%7łydzi nie zauważyłem również żadnych gestapowców ani żandarmów.
Absurdem znów jest, by na zwykłej kuchence zgotować obiad na 60 osób.
71
Op. cit, str. 150-151, 187, 194, 254, 257, 385.
72
Tomasz Strzembosz, Uroczysko Kobielno, op. cit., str. 5
Po przeprowadzonym mordzie żydów wpadło na podwurko posterunku
żandarmerii gdzie remontowałem auto kilka osób cywilnych i usiłowali
uprowadzić 3 żydów rąbających drzewo. Wówczas wyszedł do nich kom.
posterunku żandarmerii Adamy mówiąc: Czy wam mało było 8 godzin
czasu do rozprawienia się z %7łydami. Z powyższego wynika, że masowy
mord %7łydów został przeprowadzony nie przez Gestapo, których w owym
dniu nie widziałem, a przez miejscową ludność na czele z Burmistrzem
Karolakiem. 73
Bardoń wróci do tego epizodu trzy lata pózniej w obszernym życiorysie,
który przesłał na ręce Prezydenta Rzeczy Pospolitej wraz z prośbą o
darowanie wolności, ujmując tym razem zagadnienie, jeśli tak można
powiedzieć, od drugiego końca przewodu pokarmowego: Tam w
podwórzu były ustępy i o ile by było 60 przyjezdnych żandarmów i 60
gestapowców do tej akcji masowego mordu, to musiałby ktoś z nich być i na
podwórzu. I kończy swój życiorys następującym zdaniem: Chodziłem w
ten dzień masowego mordu 3 razy do warsztatu 350-400 m z domu ulicami
na obiad i zpowrotem i nie widziałem ani jednego mundurowego ani na
ulicach ani przy grupie ludzi spędzonych na rynku .74 Nie ma podstaw
przypuszczenie, że skazany zmyślał takie rzeczy pisząc z więzienia prośbę
o ułaskawienie do Prezydenta Rzeczypospolitej, po to tylko, aby mu się
przypodobać. Bo przecież temu ostatniemu przyjemniej byłoby się
dowiedzieć, że za zbrodnię jedwabieńską odpowiedzialni są Niemcy, nie
jego rodacy.
73
GK, SOA 123/309. Bardoń opisuje ten moment trochę dokładniej w swoim życiorysie z 1952 roku. Powiada,
że to było wieczorem, kiedy już wychodzili z Dąbrowskim, stodoła już się paliła i na podwórko żandarmerii
wpadli 3 mi nie znanych cywilów młody chłopy po lat do 22, jedyn zabrał jednego rębacza drzewa i
uprowadził siłą w rynek, drugich dwóch morderców usiłowali zabrać następnych dwóch rębaczy. Na pod-
niesiony krzyk na podwórzu wybiegł komendant posterunku żandarmerii hauptwachmistrz Adamy, mówiąc te
słowa do tych opryszków: co - mało wam było 8 godzin załatwić się z temi %7łydami, toście teraz eszcze tutaj [ Pobierz całość w formacie PDF ]