[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dobrze, nic nie mów. Jestem przy tobie. Nie odejdę. -
Na pewno nie wyjdzie stÄ…d po piÄ™ciu minutach. Nie obcho­
dzą jej godziny odwiedzin. Będzie tu siedzieć i nawet siłą jej
stąd nie wyciągną. Trzymając go za rękę, przemawiała do
niego, wpatrując się z napięciem w jego twarz. Po jakimś
czasie do sali wszedł lekarz w białym fartuchu. Popatrzył na
niÄ… ze zdumieniem.
R S
- Jestem doktor Alias - przedstawił się.
-Claudia Madison. Jego... narzeczona.
- Aha - rzekł lekarz. - Najbliższa rodzina.
- Tak - kłamała jak z nut. - Proszę mi powiedzieć, co się
stało. I jaki jest jego stan.
- Co siÄ™ staÅ‚o? - Lekarz zerknÄ…Å‚ w kartÄ™. - Wypadek sa­
mochodowy. Dachowanie. Samochód do kasacji.
Głośno wypuściła powietrze. Jego ukochany samochód
pójdzie na zÅ‚om. Dla Joego to pewnie gorsze niż wstrzÄ…Å›nie­
nie mózgu.
- Mogło być o wiele gorzej. Wyjść z takiego wypadku ze
wstrząśnieniem mózgu i złamaną ręką... Pani narzeczony to
prawdziwy szczęściarz. - UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do niej.  Pod wie­
loma względami.
ZarumieniÅ‚a siÄ™. MiaÅ‚a nadziejÄ™, że Joe nie sÅ‚yszaÅ‚ tej roz­
mowy. PodaÅ‚a siÄ™ za jego narzeczonÄ…. Jest gotowa na wszyst­
ko, byłe tylko tu zostać. Na każde kłamstwo.
- Kiedy jego stan poprawi siÄ™ na tyle, że bÄ™dzie mógÅ‚ wró­
cić do domu? - zapytała.
- To zależy. Czy ktoś się nim zajmie?
- Oczywiście. Ja.
Lekarz zbadaÅ‚ puls Joego, osÅ‚uchaÅ‚ go stetoskopem, za po­
mocą małego urządzenia obejrzał mu oczy i uszy. Odwrócił
siÄ™ do Claudii.
- Nie jest zle. Można zaryzykować opiniÄ™, że jutro ewentu­
alnie mógłby zostać wypisany do domu. Pod warunkiem, że
będzie miał zapewniony absolutny spokój. %7łeby wrócić do
zdrowia, musi leżeć i wypoczywać. Nie może nic robić.
Popatrzyła na Joego. Miał zamknięte oczy. Ciekawe, czy
coś ze słów lekarza do niego dotarło.
R S
-Jest pracoholikiem - wyjaÅ›niÅ‚a. - Nie bÄ™dzie tym za­
chwycony.
- Przykro mi, ale to jest konieczne - rzekÅ‚ doktor. Pożeg­
nał się. Na odchodne obiecał powiedzieć pielęgniarce, że
Claudia może zostać przy chorym.
Podziękowała mu i umościła się w fotelu. Czekała, aż Joe
się obudzi. Ma mu coś bardzo ważnego do powiedzenia. Coś,
co już dawno powinna wyznać.
R S
ROZDZIAA DZIEWITY
Miał zły sen. Jeden z tych, kiedy człowiek nie wie, co chce
powiedzieć, ani co powinien. ChciaÅ‚ mówić. ChciaÅ‚ siÄ™ cze­
goś dowiedzieć, chciał wypytać, co naprawdę się stało. Obrazy
i słowa docierały do niego jak przez mgłę. Wydawało mu się,
że w pokoju jest Claudia. Siedzi obok niego, trzyma go za rękę.
PowiedziaÅ‚a, że jest jego narzeczonÄ…, czy to byÅ‚y tylko jego ro­
jenia? Tak, to na pewno był tylko sen.
Miał wrażenie, jakby coś miarowo dudniło mu w głowie.
Bolało go całe ciało. Nie mógł wykonać najmniejszego ruchu.
Minęły godziny, a może dni, nim wreszcie powoli coÅ› zaczÄ™­
ło do niego docierać. Jakby wolno, po omacku, wyplątywał
siÄ™ ze snu. PoruszyÅ‚ gÅ‚owÄ… i od razu tego pożaÅ‚owaÅ‚. Waży­
ła ze sto kilo i pękała z bólu. Widział jak przez mgłę. Czy to
Claudia siedzi na krześle obok łóżka? Z przechyloną na bok
gÅ‚owÄ… i zamkniÄ™tymi oczami? PróbowaÅ‚ coÅ› do niej powie­
dzieć, ale wydał tylko jakiś zduszony dzwięk.
Claudia ocknęła siÄ™ w jednej chwili. OtworzyÅ‚a oczy i po­
chyliła się ku niemu.
- Joe - usłyszał jej głos. - Jak się czujesz?
-Co się stało? - wyszeptał. - Gdzie ja jestem?
- Miałeś wypadek samochodowy. Jesteś w szpitalu.
- Czy ja...? -Nie mógł dokończyć. Ale ona i tak wiedziała,
R S
o co chciaÅ‚ zapytać. Zawsze wiedziaÅ‚a, o co mu chodzi. Jesz­
cze nim to powiedział.
- Wykurujesz się - powiedziała, uśmiechając się do niego,
by dodać mu otuchy. - MiaÅ‚eÅ› wstrzÄ…Å›nienie mózgu i zÅ‚ama­
łeś rękę. Przez jakiś czas będziesz musiał dochodzić do siebie.
Leżeć spokojnie i wypoczywać.
- Chcę wrócić do domu.
Claudia skinęła głową.
-Może jutro. Zobaczymy. Ale na razie nawet nie myśl
o powrocie do pracy. Przynajmniej przez jakiÅ› czas to bÄ™­
dzie niemożliwe.
Spochmurniał. Po kolei przypominały mu się sprawy do
załatwienia, umówione spotkania, pilne rozmowy.
- Nie martw się - powiedziała Claudia. - Ja się wszystkim
zajmÄ™. Dam sobie radÄ™.
W to wierzy. Może na niej polegać. Potrafi poradzić sobie
ze wszystkimi problemami. Ale przecież chciaÅ‚a odejść z fir­
my. .. czy może to był tylko jakiś zły sen?
-A co z...
- Z samochodem? Nie: wiem. Dowiem siÄ™.
PielÄ™gniarka, która przyszÅ‚a go umyć i zmienić opatrun­
ki, wyprosiła Claudię na korytarz. Claudia obiecała, że zaraz
wróci. To go zaniepokoiło. Dlaczego siedzi przy nim? Czy
nie powinna być teraz w pracy?
Wychodząc, pielęgniarka dała mu kilka tabletek. Ogarnęła
go senność. Walczył jednak ze snem. Chciał zobaczyć Claudię,
ale powieki ciążyły, oczy same się zamykały. Wydawało mu się,
że Claudia chyba już jest, że czuje zapach jej perfum, dotyk jej
dłoni. Nie był pewny. Może to mu się tylko śni?
Musi z nią porozmawiać. Koniecznie. Jak najszybciej. Ma
R S
do powiedzenia coś bardzo ważnego, coś, co nie może
czekać. Tylko zupełnie nie umiał sobie przypomnieć, co to
to. Co jej chciał powiedzieć?
Nazajutrz obudzono go i podano mu leki. W pokoju by-
ło jasno. Rolety podniesiono, przez okno widać było most
Golden Gate.
Pielęgniarka zabawiała go rozmową. Komentowała naj-
piew pogodę, potem zaczęła mówić o koszykarzach i ich
szansach w tegorocznych rozgrywkach.
- Pana narzeczona przyjedzie po pana koło południa.
Narzeczona. Gdyby to była prawda! Dlaczego dopiero ko-
ło południa? Dlaczego nie teraz? Chce jak najszybciej stąd
wyjść. Chce do domu. Chce zobaczyć Claudię,
- Wygląda na miłą dziewczynę - paplała pielęgniarka. -
Kiedy ślub? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl