[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Cassie. - I tak nic nie wymyślimy.
- 60 -
S
R
Beth rozejrzała się. Siedziały w kawiarni największego w Glasgow
magazynu z wyrobami artystycznymi, szkłem, lustrami, meblami i innymi
przedmiotami wchodzącymi w skład wyposażenia domowego. Spojrzała na
przepływający za szybą tłum.
Coś nagle przykuto jej wzrok, tak jakby różnobarwna plama uległa
rozproszeniu, pozostawiając w polu widzenia jedną tylko postać. Poczuła bicie
serca i żar na policzkach. Potem nagle zbladła.
Dominik stał, szukając wzrokiem wolnego stolika. Towarzyszyła mu
kobieta niezwykłej urody. Szybkim krokiem podeszli do zwolnionego właśnie
miejsca i kobieta z wdziękiem opadła na krzesło. Siedziała naprzeciw Beth i ta
mogła ją sobie dokładnie obejrzeć. Była naprawdę prześliczna; czarne krótkie
włosy aureolą otaczały twarz o nieskazitelnych rysach; drobna, zgrabna postać
odziana była w błękitny kostiumik, podkreślający szczupłość sylwetki,
porcelanowogładka cera miała w sobie ciepło dojrzewającej brzoskwini.
- Na co tak patrzysz?
Cassie od dłuższej chwili ciągnęła ją za mankiet.
- Na nic. Dlaczego pytasz?
- Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. Co się stało?
- Właśnie przyszedł Dominik. Siedzi tu obok z jakąś kobietą. Nie wiem,
kto to jest, ale jest piękna, zjawiskowo piękna. Nie odwracaj się; przyjrzysz jej
się, jak będziemy wychodzić.
Cassie o nic więcej nie pytała.
- Wolę się przyjrzeć jemu - oznajmiła szczerze. - Widziałam go raz w
życiu i pamiętam, że jest niesamowicie przystojny. Chciałabym to sprawdzić.
Beth obrzuciła ją spojrzeniem pełnym urazy.
- Teraz? Po tym wszystkim, co ci powiedziałam? Przecież on bawi się ze
mną jak kot z myszą.
Cassie zupełnie się nie przejęła.
- 61 -
S
R
- Posłuchaj, Beth. Gdybym naprawdę sądziła, że on się tobą bawi,
powiedziałabym ci to bez ogródek. Rzecz w tym, że ja nie mam takiej pewności.
- Nic nie rozumiem. - Beth nie spuszczała wzroku z Dominika. - O co mu
w takim razie chodzi?
- Myślę, że sam jeszcze nie wie. Spójrz na to z jego punktu widzenia:
facet wyjeżdża do Ameryki po ostrej wymianie zdań z tobą. Wraca i widzi, że
jego potulna doktor Anderson zmieniła się w wampa, który wymyka się spod
jego władzy. Nie wie, jak traktować tę nową osobę. Był na to nie przygotowany,
nie rozumie powodów, nie ma żadnych danych; musi po prostu nauczyć się
pracować i obcować z człowiekiem, którego przemiany nie pojmuje. To
niełatwe, powinnaś mu chyba współczuć.
Cassie mówiła to tak poważnie, że Beth uznała, że nie rozwiąże za nią tej
sprawy. Nigdy nie przypuszczała, że beztroska, wesoła Cassie wszystko
dodatkowo skomplikuje.
- To co ja mam robić? - spytała bezradnie. - Mam znowu stać się taka jak
dawniej? Po prostu z dobrego serca? %7łeby ludziom nie sprawiać kłopotu swoją
przemianą?
W jej głosie był ból i zawód osoby zdradzonej przez kogoś, do kogo miała
absolutne zaufanie.
- Wnioskujesz zbyt pochopnie i głupio. - Cassie skrzywiła się. - Próbuję ci
powiedzieć, że Dominik jest tak samo skołowany jak ty i nie wie, co myśleć. -
Nie zwracając uwagi na parsknięcie Beth, mówiła dalej: - Musi to sobie
uporządkować, ułożyć w głowie, musi znalezć nową płaszczyznę obcowania z
tobą, a to dość trudne.
Beth milczała i Cassie uśmiechnęła się do niej.
- Wiem, bo sama przez to przeszłam. Przecież ja też musiałam jakoś się
przyzwyczaić do tego, że przyjaznię się teraz z zupełnie inną osobą. To tylko ty
myślisz, że w gruncie rzeczy zostałaś taka sama.
- 62 -
S
R
- W głębi duszy nic się nie zmieniłam - odparła powoli Beth. Czuła się
całkiem zagubiona w gąszczu nowych problemów, jakie na nią sprowadziła
nieoczekiwana przenikliwość Cassie.
- Zmieniłaś się, i to bardzo. Ludzie to widzą, odnoszą się do ciebie
zupełnie inaczej niż dawniej i ty inaczej im odpowiadasz. To bardzo dobrze, nie
musisz się z niczego wycofywać, ale powinnaś mieć świadomość, że my
wszyscy musimy się przyzwyczaić do czegoś zupełnie nowego. Dominik też.
Moim zdaniem Dominik, nie wiedząc, jak się zachować, postanowił
potraktować cię jak każdą atrakcyjną kobietę, która go pociąga. Zaciekawił go
twój przypadek i postanowił się z nim zmierzyć. Ciekawiło go, jak zareagujesz.
Zepchnął na dalszy plan fakt, że razem pracujecie, i postanowił potraktować cię
jak potencjalną zdobycz. Odrzuciłaś jego zaloty i zraniłaś jego dumę. Udaje, że
nic między wami nie było, bo nie wie, jak się zachować w nie znanej sobie
sytuacji.
Brzmiało to rozsądnie i logicznie, ale niewiele wyjaśniało; brakowało [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
Cassie. - I tak nic nie wymyślimy.
- 60 -
S
R
Beth rozejrzała się. Siedziały w kawiarni największego w Glasgow
magazynu z wyrobami artystycznymi, szkłem, lustrami, meblami i innymi
przedmiotami wchodzącymi w skład wyposażenia domowego. Spojrzała na
przepływający za szybą tłum.
Coś nagle przykuto jej wzrok, tak jakby różnobarwna plama uległa
rozproszeniu, pozostawiając w polu widzenia jedną tylko postać. Poczuła bicie
serca i żar na policzkach. Potem nagle zbladła.
Dominik stał, szukając wzrokiem wolnego stolika. Towarzyszyła mu
kobieta niezwykłej urody. Szybkim krokiem podeszli do zwolnionego właśnie
miejsca i kobieta z wdziękiem opadła na krzesło. Siedziała naprzeciw Beth i ta
mogła ją sobie dokładnie obejrzeć. Była naprawdę prześliczna; czarne krótkie
włosy aureolą otaczały twarz o nieskazitelnych rysach; drobna, zgrabna postać
odziana była w błękitny kostiumik, podkreślający szczupłość sylwetki,
porcelanowogładka cera miała w sobie ciepło dojrzewającej brzoskwini.
- Na co tak patrzysz?
Cassie od dłuższej chwili ciągnęła ją za mankiet.
- Na nic. Dlaczego pytasz?
- Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha. Co się stało?
- Właśnie przyszedł Dominik. Siedzi tu obok z jakąś kobietą. Nie wiem,
kto to jest, ale jest piękna, zjawiskowo piękna. Nie odwracaj się; przyjrzysz jej
się, jak będziemy wychodzić.
Cassie o nic więcej nie pytała.
- Wolę się przyjrzeć jemu - oznajmiła szczerze. - Widziałam go raz w
życiu i pamiętam, że jest niesamowicie przystojny. Chciałabym to sprawdzić.
Beth obrzuciła ją spojrzeniem pełnym urazy.
- Teraz? Po tym wszystkim, co ci powiedziałam? Przecież on bawi się ze
mną jak kot z myszą.
Cassie zupełnie się nie przejęła.
- 61 -
S
R
- Posłuchaj, Beth. Gdybym naprawdę sądziła, że on się tobą bawi,
powiedziałabym ci to bez ogródek. Rzecz w tym, że ja nie mam takiej pewności.
- Nic nie rozumiem. - Beth nie spuszczała wzroku z Dominika. - O co mu
w takim razie chodzi?
- Myślę, że sam jeszcze nie wie. Spójrz na to z jego punktu widzenia:
facet wyjeżdża do Ameryki po ostrej wymianie zdań z tobą. Wraca i widzi, że
jego potulna doktor Anderson zmieniła się w wampa, który wymyka się spod
jego władzy. Nie wie, jak traktować tę nową osobę. Był na to nie przygotowany,
nie rozumie powodów, nie ma żadnych danych; musi po prostu nauczyć się
pracować i obcować z człowiekiem, którego przemiany nie pojmuje. To
niełatwe, powinnaś mu chyba współczuć.
Cassie mówiła to tak poważnie, że Beth uznała, że nie rozwiąże za nią tej
sprawy. Nigdy nie przypuszczała, że beztroska, wesoła Cassie wszystko
dodatkowo skomplikuje.
- To co ja mam robić? - spytała bezradnie. - Mam znowu stać się taka jak
dawniej? Po prostu z dobrego serca? %7łeby ludziom nie sprawiać kłopotu swoją
przemianą?
W jej głosie był ból i zawód osoby zdradzonej przez kogoś, do kogo miała
absolutne zaufanie.
- Wnioskujesz zbyt pochopnie i głupio. - Cassie skrzywiła się. - Próbuję ci
powiedzieć, że Dominik jest tak samo skołowany jak ty i nie wie, co myśleć. -
Nie zwracając uwagi na parsknięcie Beth, mówiła dalej: - Musi to sobie
uporządkować, ułożyć w głowie, musi znalezć nową płaszczyznę obcowania z
tobą, a to dość trudne.
Beth milczała i Cassie uśmiechnęła się do niej.
- Wiem, bo sama przez to przeszłam. Przecież ja też musiałam jakoś się
przyzwyczaić do tego, że przyjaznię się teraz z zupełnie inną osobą. To tylko ty
myślisz, że w gruncie rzeczy zostałaś taka sama.
- 62 -
S
R
- W głębi duszy nic się nie zmieniłam - odparła powoli Beth. Czuła się
całkiem zagubiona w gąszczu nowych problemów, jakie na nią sprowadziła
nieoczekiwana przenikliwość Cassie.
- Zmieniłaś się, i to bardzo. Ludzie to widzą, odnoszą się do ciebie
zupełnie inaczej niż dawniej i ty inaczej im odpowiadasz. To bardzo dobrze, nie
musisz się z niczego wycofywać, ale powinnaś mieć świadomość, że my
wszyscy musimy się przyzwyczaić do czegoś zupełnie nowego. Dominik też.
Moim zdaniem Dominik, nie wiedząc, jak się zachować, postanowił
potraktować cię jak każdą atrakcyjną kobietę, która go pociąga. Zaciekawił go
twój przypadek i postanowił się z nim zmierzyć. Ciekawiło go, jak zareagujesz.
Zepchnął na dalszy plan fakt, że razem pracujecie, i postanowił potraktować cię
jak potencjalną zdobycz. Odrzuciłaś jego zaloty i zraniłaś jego dumę. Udaje, że
nic między wami nie było, bo nie wie, jak się zachować w nie znanej sobie
sytuacji.
Brzmiało to rozsądnie i logicznie, ale niewiele wyjaśniało; brakowało [ Pobierz całość w formacie PDF ]