[ Pobierz całość w formacie PDF ]

madkę dzieci. Cóż, psy i domek już ma, róże pewnie
też. Pozostało tylko jedno marzenie do spełnienia.
Niech to licho.
Wstała, a psy momentalnie podbiegły do drzwi.
 Przykro mi, ale ja tylko szukam jedzenia  powie-
działa i zaczęła grzebać w szafkach.
Nic. To znaczy nic, z czego można by przygotować
posiłek. Zajrzała do lodówki, ale ta też była pusta.
W końcu za drzwiczkami kolejnej szafki znalazła
zamrażarkę, a w niej gotowe potrawy z supermarketu:
curry i kurczak w sosie słodko-kwaśnym, boeuf Stro-
ganow, ryż... Cóż za marnotrawstwo! Ma taką wspa-
niałą kuchnię, a używa tylko kuchenki mikrofalowej!
Jadła bez przyjemności. Czy Oliver naprawdę lubi
NIE TYLKO W ZWITA 43
takie jedzenie, czy po prostu wciąż nie umie gotować?
A może nie ma do tego serca? Aatwo to zrozumieć.
Gotowanie tylko dla siebie jest śmiertelnie nudne.
Gotowe potrawy mogły być ciekawym urozmaiceniem
jadłospisu, ale jak można je jeść codziennie.
Zawsze martwiła się, czy Oliver sobie radzi, ale
zawsze też wyobrażała go sobie z kobietą, która o nie-
go dba. Najwidoczniej jednak w jego życiu nie ma
żadnej kobiety.
Zadzwonił telefon.
 Halo?
 Kate? Tu Oliver.
Serce zabiło jej mocniej na dzwięk jego głosu.
 Co z Julią?
 W porządku. Chwilę temu zawiezli ją do sali
operacyjnej. Moja matka zajęła się dziećmi, a ja zo-
stanę przy Julii, dopóki nie będę wiedział, że wszystko
w porządku. Steve stara się znalezć jakieś połączenie,
ale na razie bez powodzenia. Podejrzewam, że będzie
tutaj najwcześniej jutro w południe.
 A co z dzieckiem?  zapytała.
 Na razie dobrze. Julia nie miała dotąd takich
problemów. A teraz ma wysokie ciśnienie, białko
w moczu, ból w nadbrzuszu i potworny ból głowy,
więc może ?owić o szczęściu, że uniknęła wylewu.
Cieszę się, że do mnie zadzwoniła i nie dostała
ataku.
 Nie miała ataku?
 Nie. To nie wygląda zle, dzięki Bogu. Mogło być
o wiele gorzej. A u ciebie wszystko dobrze?
Kupiłeś nasz domek!  chciała krzyknąć, ale ugryz-
ła się wjęzyk.
44 CAROLINE ANDERSON
 Tak. Jakoś sobie radzę. Nie gotujesz, prawda?
Roześmiał się.
 Zgadłaś. Jest trochę rzeczy w zamrażarce.
 Wiem. Znalazłam. Poznałam też psy.
Na chwilę zapadła cisza.
 Ach, tak. Ja... zapomniałem ci o nich powiedzieć.
Przepraszam. Czy Judy je przyprowadziła?
 Tak  odparła Kate, zwalczając pokusę zapytania
o nią.  Cały czas czekają na ciebie. Chociaż nie. W tej
chwili bardziej czekają na kolację.
Oliver roześmiał się.
 No tak. Nie przejmuj się nimi. Nie sprawią ci
problemu. Zpią w kuchni. Będą próbowały wejść ci do
łóżka, ale nie pozwól na to. Zadzwonię, jeśli będę
wiedział coś nowego. Nie mogę złapać Petera, pewnie
wyjechał.
 Dobrze. Dzięki za informacje. Pozdrów ode mnie
Julię.
Odłożyła słuchawkę i wróciła do kolacji. Psy zda-
wały się nią o wiele bardziej zainteresowane niż ona,
ale nie chciała, by się rozchorowały, więc wyrzuciła
resztki do kosza na śmieci. Zawiedzione usiadły przy
drzwiach, wpatrując się w nie żałośnie.
Wiedziała, co czują. Dom wydawał się pusty bez
Olivera. Zastanawiała się, kiedy wróci. Nie tej nocy, to
na pewno. Postanowiła znalezć sobie łóżko.
 Co jest na górze, pieski?  spytała.
Wbiegły na schody i zaczekały na nią na podeście.
Drzwi na wprost były otwarte i prowadziły do
łazienki. Drzwi obok  do pokoju, który musiał znaj-
dować się nad kuchnią. To był duży pokój z błysz-
czącym mahoniowym łóżkiem, które pamiętała z do-
NIE TYLKO W ZWITA 45
mu na wsi. Ona i Oliver spędzili w nim wiele szczęś-
liwych nocy. Na jego widok zaschło jej w gardle.
Stało naprzeciwko okna i musiał się zniegorozciągać
cudowny widok na ogród. Wyobraziła sobie, jak przyje-
mnie leży się tutaj rano z filiżanką herbaty w dłoni.
To była najwyrazniej jego sypialnia. Psy od razu
położyły się na łóżku, udając niewiniątka.
 Marzy wam się  powiedziała, po czym wyszła
z pokoju, postanawiając sprawdzić, co jest za pozo-
stałymi drzwiami.
Za pierwszymi znajdował się malutki pokoik, naj-
wyrazniej służący za coś w rodzaju składu. Za drugi-
mi... Cóż, to zdaje się również jakaś komórka. Pełno
tam było mebli i pudeł. Domyślała się, że to rzeczy
przywiezione po śmierci ojca z domu na wsi, bo
rozpoznała komodę i stary materac.
Nie było jednak drugiego łóżka. Odwróciła się
i spojrzała w kierunku sypialni. Wyglądało na to, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl