[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dookoła było zupełnie cicho. %7ładnych wrzasków, płaczów, przepychanek. Nikt
nie biegał po schodach ani nie skakał ze stołków. I nikt się nie śmiał.
Bufet, który oddzielał kuchnię od jadalni, zastawiony był brudnymi
naczyniami. Jeden rzut oka na kuchenkę wystarczył, żeby się przekonać, że i
tego dnia Claire przygotowała śniadanie. Dzisiaj jej tajną bronią były nie płatki
owsiane, ale jajecznica.
Jo z trudem znalazła na blacie trochę miejsca na swoją nową teczkę z
krokodylej skóry. Wewnątrz, bezpiecznie zamknięta, spoczywała bezcenna
dyskietka z projektem wnętrz przedszkoli, przygotowana na popołudniowy
pokaz dla Pattersonów.
Teraz czekała Jo żmudna robota polegająca na zebraniu wymiarów
wszystkich pomieszczeń. Hattie nazywała ten wstępny etap prac  wypełnianiem
rubryczek" i niewiele się myliła. Jo miała nadzieję, że automatyczne czynności
odciągną jej uwagę od prezentacji oraz ponurej wizji bankructwa, które groziło
Studiu Projektowemu Montgomery w razie nieotrzymania kontraktu.
99
RS
Na razie jednak Jo, oparta łokciami o kuchenny blat, wpatrywała się
ponuro w laptopa, którego wyjęła z małej walizeczki. Nie ewentualne
bankructwo martwiło ją w tej chwili. Zdała sobie sprawę, że jest o krok od
zakochania się w Johnie Sterlingu - mężczyznie, którego z wielu powodów
powinna unikać jak ognia.
Sytuacja była niewesoła. Alan zakładał, że Jo poślubi go pewnego
pięknego dnia. Pattersonowie myśleli, że jest żoną Johna, zaś John twierdził, że
stanowi świetny materiał na matkę. Zaśmiała się histerycznie.
Chyba naprawdę pomóc jej może tylko praca. Wyjęła taśmę mierniczą i
przeskakując zabawki, zaczęła mierzyć wszelkie płaskie powierzchnie - podłogi,
ściany, okna, a nawet blaty kuchenne. Powoli na ekranie komputera pojawiał się
przestrzenny obraz całego mieszkania.
Po dwóch godzinach była niemal gotowa. Została jej tylko sypialnia
Johna. Nerwowo przystanęła przed drzwiami i drżącą ręką nacisnęła klamkę. W
każdym kącie pokoju widziała ślady jego obecności - ubrania, papiery,
drobiazgi. W powietrzu unosił się zapach jego wody kolońskiej.
Poczuła ciepło w okolicach brzucha. Przymknęła oczy, zaskoczona
pożądaniem, które ogarnęło ją z niespodziewaną intensywnością. Niemal
widziała leżącego na łóżku Johna, przywołującego ją gestem dłoni. Jak w transie
zrobiła krok do przodu, gdy nagle wyobraznia spłatała jej figla. Z zakamarków
pamięci wyskoczyło troje dzieci, które, przepychając się, podbiegły do ojca.
John posiłował się z nimi przez chwilę, a potem cała czwórka umościła się
wygodnie i zaczęła oglądać telewizję. Dopiero po jakimś czasie John
przypomniał sobie o niej i zrobił jej maleńkie miejsce na zatłoczonym łóżku.
Jo ochłonęła w jednej chwili. John Sterling poszukiwał przede wszystkim
matki dla swoich dzieci. I trudno było mu się dziwić. A ona miała Alana, który
przecież ją kochał. Ze zmarszczonymi brwiami wzięła się do roboty.
Balansowała właśnie na jednej nodze, stojąc na krześle i próbując wymierzyć
100
RS
sufit, gdy zadzwonił telefon. Omal nie spadła na podłogę. Nie była pewna, czy
podnieść słuchawkę, ale w końcu mogła to być Hattie albo sam John.
- Dom Sterlingów, dzień dobry - powiedziała.
- Czy mówię z panią Sterling? - odezwał się zdenerwowany kobiecy głos.
Jo zdrętwiała ze strachu.
- Mówi Jo Montgomery.
- Zwietnie, że panią zastałam. Tu Carolyn Hook z przedszkola. Mamy
niewielki problem.
- Czy coś się stało dzieciom? - wykrzyknęła Jo, zaniepokojona nie na
żarty.
- Nie, nie. Ale Jamie spowodował mały pożar...
- Pożar!? - Jo omal nie zemdlała.
- Nikt nie jest ranny. - Carolyn Hook robiła wszystko, żeby ją uspokoić. -
Było trochę dymu i automatycznie zadziałał cały system przeciwpożarowy.
Przedszkole jest zalane i musimy je zamknąć, żeby zrobić porządek. Chciałam
prosić, żeby przyjechała pani po dzieci. Dzwoniłam do pana Sterlinga, ale nie
ma go w biurze. Zostawiłam wiadomość automatycznej sekretarce, że będę
szukać jego żony.
- Co?!
- Chyba nie zrobiłam nic złego? - Carolyn była speszona histeryczną
reakcją Jo.
- Nie. - Jo zmusiła się do spokoju. - Zaraz odbiorę dzieci. Trzęsącymi się
rękami porwała fotelik Billy'ego i pobiegła do
samochodu. Jadąc, połączyła się z biurem Johna.
- Susan, mówi Jo Montgomery.
- Pana Sterlinga nie ma.
- Niech przyjedzie jak najszybciej. Musisz nadać mu wiadomość na pager.
- Czy to naprawdę coś ważnego?
101
RS
- Nie sprawdzałaś automatycznej sekretarki?! Zresztą nieważne. - Jo
machnęła ręką z rezygnacją. - Zawiadom go, że odbieram dzieci z przedszkola.
Po południu mam bardzo ważne spotkanie, więc zależy mi, żeby jak
najwcześniej wrócił do domu.
- Czy my przypadkiem nie prowadziłyśmy już podobnej rozmowy? -
zapytała Susan oschłym tonem.
- Dziękuję, Susan. - Jo bała się, że wybuchnie.
Z pewną obawą nakręciła numer Melissy Patterson.
- Jo! Jak się pani ma?
Jo otworzyła usta ze zdziwienia. Po kolejnym wybryku Jamiego
spodziewała się dużo chłodniejszej reakcji.
- Dziękuję, dobrze. Czy rozmawiała pani z Carolyn Hook?
- Oczywiście. Carolyn natychmiast dała nam znać. Jest mi bardzo
przykro, że nasi pracownicy nie dopilnowali Jamiego. Chłopcy w tym wieku
są... trochę niepoczytalni, prawda? - Melissa Patterson zaśmiała się,
bagatelizując całe zajście. - Mam nadzieję, że pani mąż zrozumie, iż wszystko
stało się przypadkiem.
Nagle Jo zrozumiała. Pattersonowie obawiali się, że John Sterling może
pozwać ich do sądu za niedopilnowanie syna.
- John i ja jesteśmy rozsądnymi ludzmi - powiedziała powoli.
- Jadę właśnie po dzieci. Czy pani wie, co dokładnie się stało? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl