[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozmawiać przez telefon?
Zastanawiał się, co robić dalej, jak poradzić sobie w tej sytuacji.
Spojrzał na zegarek. Dochodziła dwunasta. Pomyślał, że najlepiej
będzie przespać się z tym problemem. Posłał łóżko i wziął prysznic,
ale wcale nie czuł się senny. Wróciły wspomnienia wspólnej nocy.
Położył się o wpół do pierwszej. Przez następny kwadrans
przewracał się w pościeli. W końcu jednak zdecydował, co powinien
zrobić, i zasnął spokojnie.
Następnego dnia rano, nieco przed dziesiątą, wdarł się do
kancelarii Faith. Przeszedł obok Loni z marsową miną i otworzył
drzwi do gabinetu szefowej.
Faith rozmawiała właśnie przez telefon, ale na widok Sawyera
natychmiast odłożyła słuchawkę. Oparł się rękami o biurko i spojrzał
na nią z góry.
- Nie rób tego nigdy więcej, Faith! - zaczął podniesionym tonem.
- Musisz wysłuchać również tego, co ja mam do powiedzenia. Nie
powinnaś najpierw oskarżać, a potem uciekać!
- Przecież nie uciekałam - usiłowała się bronić.
91
RS
- Nie dosłownie - powiedział, patrząc na nią z wyrzutem. -
Odłożyłaś słuchawkę. Nie pozwoliłaś mi niczego wyjaśnić. To było
okropne. Czy bałaś się tego, co mogłaś usłyszeć?
- Skądże.
- A ja myślę, że tak. Wcale mnie nie zaskoczyłaś. Już wcześniej
myślałem o dziecku.
W drzwiach pojawiła się Loni. Musiała usłyszeć odgłosy kłótni i
zdecydowała się na interwencję.
- Kawa czy herbata?
- Kawa - powiedział za nich dwoje.
- Dziękuję, Loni - rzuciła Faith. Była wdzięczna bardziej za
moralne wsparcie niż za kawę.
- Jednak przede wszystkim chodzi mi o ciebie. -Sawyer wrócił
do tematu, gdy tylko sekretarka zniknęła za drzwiami. - Przecież
nawet nie wiemy, czy jesteś w ciąży. Otóż uważam, że jestem za
ciebie odpowiedzialny jako przyjaciel i... - zawiesił głos - kochanek.
- Ależ, Sawyer!
- Zależy mi na tobie, ale ty nie chcesz przyjąć tego do
wiadomości. - Celował oskarżycielsko palcem w jej pierś. - Wolisz się
na mnie gniewać.
- Wcale się na ciebie nie gniewam - zaprzeczyła słabym głosem.
- To dlaczego nie chciałaś ze mną rozmawiać? Czy naprawdę tak
bardzo zależy ci na samodzielności? Co naprawdę myślisz o tym, co
wydarzyło się w piątek?
92
RS
Spojrzała na niego, zaskoczona tym pytaniem. Sawyer stał w
dziwnej pozycji, z jedną ręką na wysokości jej głowy, a drugą wspartą
na biurku.
- Przecież sam mówiłeś, że byliśmy pijani.
- Nie, to ty tak twierdziłaś - zaprotestował. - Ja mówiłem, że nie
byliśmy trzezwi.
- Wszystko jedno. Oboje mówiliśmy różne rzeczy, byle tylko
siebie pocieszyć - uznała. - Jedno jest pewne: gdyby nie alkohol,
nigdy by do tego nie doszło.
Sawyer pokręcił głową.
- Byliśmy podnieceni.
Faith nie chciała tego słuchać. Krew uderzyła jej do głowy i
poczuła pulsowanie w skroniach. Zdarzenia piątkowej nocy znowu
stanęły jej przed oczami.
- Nie, nie - szepnęła.
- Zaraz ci to udowodnię - powiedział, prostując się wolno.
Obszedł biurko i zbliżył się do niej. Faith oddychała z trudem.
Przesunęła się z fotelem w kąt pokoju i czekała. Sawyer był o krok.
- Co chcesz zrobić? - spytała pobladła ze strachu.
Poczuła zapach. Ten sam, który niepokoił ją w niedzielę, kiedy
obudziła się o czwartej nad ranem. Dłonie Sawyera spoczęły na
poręczach fotela.
- Udowodnić, że cię pociągam.
Faith zastanawiała się gorączkowo, co robić. Mogła zacząć
krzyczeć, a wtedy Loni z pewnością by jej pomogła. Najgorsze jednak
było to, że Sawyer miał rację - była podniecona.
93
RS
- Daj spokój, Sawyer. Wcale mnie nie pociągasz. Przecież jesteś
przyjacielem - użyła ostatecznego argumentu.
- Kimś więcej niż przyjacielem - szepnął. Poczuła jego ciepły
oddech na twarzy.
- To będzie czynna napaść. Zacznę krzyczeć - zagroziła, kuląc
się w fotelu.
- Dlaczego miałabyś krzyczeć? Przecież wiesz, że cię nie
skrzywdzę.
- Nie, Sawyer. Proszę cię. Przecież nigdy się tak nie
zachowywałeś. To bardzo skomplikuje naszą sytuację.
Od razu pocałował ją w same usta. Tym razem obyło się bez
delikatnej gry wstępnej. Pragnął jej i ona też go pragnęła. Całowali się
jak szaleni. Ile to mogło trwać? Minutę? Dwie?
Wreszcie Faith opamiętała się i próbowała cofnąć głowę. Jednak
Sawyer trzymał ją mocno. Chciała nawet zamknąć usta, ale się nie
udało. Chwyciła jego marynarkę, by go odepchnąć, ale po chwili
uświadomiła sobie, że sama zaczyna się do niego tulić.
Napełniło ją to niewypowiedzianym lękiem. Nagle wszystko
zaczęło się jej wymykać z rąk. Nie mogła nawet powiedzieć, że
odpowiada za wszystkie swoje gesty. W końcu Sawyer oderwał się od
jej warg. Oboje oddychali ciężko.
- I co? - spytał nieswoim głosem. Wzruszyła ramionami.
- Dobrze, podniecasz mnie - odparła. - Jesteś zadowolony? -
spytała, czując, że zbiera jej się na płacz.
Odsunął się trochę, aby mogła poczuć się bezpieczna.
94
RS
- Zadowolony? Jestem równie zmieszany i niepewny jak ty -
odparł. - Sam nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Nie możemy o tym
nawet porozmawiać, bo - spojrzał na zegarek - za pół godziny mam
być w sądzie, a pózniej jestem umówiony z klientami w swoim biurze.
Będę musiał jeszcze zadzwonić do Leindeckera.
Faith patrzyła na niego ze zdziwieniem. Sawyer rzeczywiście
wyglądał dziwnie. W niczym nie przypominał mężczyzny, który
rzucił się na nią przed chwilą. Był wyraznie zagubiony. Tylko
dlaczego? Przecież dopiął swego. Udowodnił, że ją pociąga. Może
jednak wcale się tego nie spodziewał? Może uważał, że Faith
skutecznie mu się przeciwstawi? Gubiła się w domysłach.
- Wobec tego powinieneś już iść - zauważyła, ponieważ Sawyer
nie widzącym wzrokiem wpatrywał się w tarczę zegarka.
- Tak, powinienem.
- To idz.
Odwrócił się na pięcie niczym karny żołnierz i wyszedł z
pokoju. Trudno było uwierzyć, że ten sam człowiek wpadł tu
wcześniej jak burza.
Taki początek dnia nie wróżył niczego dobrego. Sawyer [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl