[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zadrżała wymawiając ostatnie słowo i markiz pomyślał, że patrzy na niego w podobny
sposób, w jaki patrzyła na nagich aktorów na scenie. Nie odezwał się jednak ani słowem.
 Nie wiedziałam... o co mnie pan poprosi... żebym zrobiła... ale to niedobrze... i
grzesznie... jeśli dwoje ludzi... śpi w jednym łóżku... mimo, że nie są małżeństwem.
Markiz, który stał odkąd weszli do tego pokoju, podszedł teraz do łóżka i usiadł na nim.
Wyglądał bardzo elegancko i bardzo męsko na tle herbu Grimstonów. Ponieważ jednak siedział
na łóżku Aspazja poczuła, że drży a jej usta stały się suche i głos uwiązł jej w gardle.
Wiedziała, że markiz przygląda się jej. Przez chwilę myślała, że przypomina dzikie
zwierzę, które zaraz się na nią rzuci i nie będzie miała dokąd uciec.
R
L
T
Odezwał się znów suchym, spokojnym głosem:
 Myślę Aspazjo, że ma mi pani dużo do wyjaśnienia. Niech pani usiądzie i przestanie
się bać.
 Ale... ja obawiam się... może... nie będę potrafiła wyjaśnić tak, żeby pan zrozumiał.
 Spróbuję, obiecuję to pani. Najprościej będzie, jeśli powie mi pani całą prawdę.
 Powiedziano mi... żebym tego nie robiła.
 Domyślam się, że chodzi pani o księżnę i kobietę, którą minęliśmy na korytarzu.
 Tak... to była... pani Fielding.
 No cóż, nie może ona wiedzieć, co dzieje się w tym pokoju  uspokoił ją markiz. 
Możemy więc rozmawiać bez obawy, że ktoś nas usłyszy.
 Czy jest pan... pewien?
 Tak.
Markiz poczuł, że jego stanowczy ton przekonał Aspazję. Przypomniała sobie, że kazał
jej usiąść, więc ruszyła w kierunku fotela stojącego przy kominku.
Zdał sobie sprawę, że usiadła najdalej od niego jak mogła.
Wstał z łóżka i zajął krzesło naprzeciw niej. Spojrzała na niego z przestrachem, więc
powiedział:
 Lepiej będzie, jeśli będziemy bliżej siebie, nie musimy teraz mówić głośno.
 Tak... oczywiście.
Po chwili milczenia markiz powiedział:
 Proszę zacząć od samego początku. Kim pani jest i jak się pani naprawdę nazywa?
 Nazywam się Aspazja Stanton.
 Została pani ochrzczona jako Aspazja?  spytał.  To niezwykłe imię dla Angielki.
 Wybrał je mój wuj, który jest uczonym zajmującym się literaturą grecką. W tym ję-
zyku słowo to oznacza powitanie.
Markiz zdziwił się, że dziewczyna to wie.
 Czy mieszka pani w Londynie?  zapytał.
 Nie, mieszkam z moim wujem, który jest pastorem w Little Medlock.
 Pastorem? I pozwolił pani tu przyjechać?
 On... nie wie, że tu przyjechałam.
 Więc dlaczego? Czy powodem była ciekawość? A może potrzebuje pani pieniędzy?
Zanim odpowiedziała zauważył w jej oczach zaskoczenie.
R
L
T
 Nie chodzi o nic... takiego. To jest związane z tym, co zdarzyło się dzisiaj rano.
 A co się zdarzyło?.
 Do wuja przyszedł list, był zbyt zajęty by go otworzyć.
Powoli, zadając dziewczynie pytania markiz dowiedział się o liście przysłanym do pa-
stora. Aspazja opowiedziała mu, że kiedy wuj wyjechał z Martą, aby pochować jej siostrę zde-
cydowała się przyjechać do Grimstone błagać księżnę, by zmieniła decyzję i pozwoliła wujowi
zostać na plebanii.
Jedyną sprawą, o której starała się nie wspominać, było to, że ma brata, który odwiózł ją
tak daleko, jak tylko mógł, zanim wrócił do domu.
Dziewczyna opisała markizowi, jak błagała księżnę, która odpowiedziała jej, że zamierza
otaczać się tylko młodymi ludzmi, bo starość jest zarazliwa.
A ponieważ ktoś zachorował, Aspazja nie była pewna kto, księżna powiedziała jej, że je-
śli zajmie miejsce tej osoby, zostanie na noc i zrobi dokładnie to, co się jej powie, bez ceregieli
i narzekań, jej wuj będzie mógł zachować swoją parafię.
 Oczywiście zgodziłam się  stwierdziła  brzmiało to tak cudownie... że będę mo-
gła uratować wuja... że nie będzie musiał szukać sobie innego miejsca.
 Ale nie spodziewała się pani takiego przyjęcia na jakim byliśmy?  spytał markiz.
 Jak mogłabym nawet pomyśleć... że ludzie mogą się zachowywać tak... odrażająco 
odparła cicho oburzonym głosem  panowie wypili tak dużo... niektóre kobiety również.
 Czy spotkała pani kogoś z nich przed obiadem?
 Nie... nie wiedziałam nawet, że są tutaj zanim nie zeszłam do salonu. Widziałam je-
dynie panią Fielding i pokojówki, które pomagały mi się ubierać.
 A więc suknia, którą ma pani na sobie należy do księżnej.
 Tak. To ona powiedziała, co mam założyć i pamiętam, że jeszcze dodała:  To zawsze
działa na tych najbardziej wyrafinowanych".
Wszystko zaczynało się logicznie wyjaśniać, pomyślał markiz, nareszcie zaczynał rozu-
mieć cały misterny plan księżnej, która chciała go uzależnić tak, jak tych głupców na dole, za
pomocą wina, narkotyków, kobiet i rozpusty.
Wielu mężczyzn ze śmietanki towarzyskiej nie oparłoby się takim atrakcjom. Księżna
nie wiedziała jednak, ponieważ nie znała go, że nic w jej domu nie mogłoby go zainteresować,
z wyjątkiem Aspazji.
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl