[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Raejean, Annie, to jest wasza babcia Becca. - Jewel nazwała tak
Rebeccę w dzieciństwie, a pózniej Zach zaczął ją tak nazywać w
żartach. To zdrobnienie natychmiast przyszło Cherry do głowy, gdy
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
zastanawiała się, jak blizniaczki mogłyby się zwracać do Rebeki.
Dziewczynki spojrzały na nią z ożywieniem.
- Naprawdę jesteś naszą babcią? - zapytała Raejean.
- Tak - uśmiechnęła się Rebecca.
- Będziesz nam dawać ciastka i mleko, tak jak Nana?
- Jeśli zechcecie, mogę nawet pomóc wam piec ciastka. Tylko
najpierw musicie mi powiedzieć, która z was jest która.
- Ja jestem Annie - powiedziała Raejean. - A to jest Raejean -
wskazała na siostrę.
- Raejean - wtrąciła Cherry ostrzegawczo.
- Oj, Cherry. - Raejean zawahała się i przyznała: - No dobrze, to
ja jestem Raejean, a to jest Annie.
- Miło mi was poznać - powiedziała Rebecca. - Bardzo się cieszę,
że mam wnuczki, które będą mogły mnie odwiedzać.
- A pozwolisz nam też pojezdzić na kucykach? - zapytała
Raejean, patrząc z zazdrością na dzieci siedzące w siodłach.
- Chciałybyście teraz spróbować? Obie dziewczynki
rozpromieniły się.
- Och, tak! - zawołały jednocześnie.
Osiodłano dla nich dwa kucyki. Gdy Cherry została sama z
matką, Rebecca powiedziała:
- No dobrze, Cherry, wyrzuć to z siebie. Coś jest nie w porządku?
- Wszystko - przyznała Cherry i naraz poczuła, że zbiera jej się
na płacz. Wreszcie mogła podzielić się z kimś ciężarem, który przez
ostatnie siedem tygodni dzwigała na własnych barkach.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Opowiedz mi o tym - zachęciła ją Rebecca. Cherry zaczęła
mówić. Opowiedziała, jak doszło do jej ślubu z Billym, o okropnej
ceremonii, o niechęci dziewczynek, a także o tym, jak pani Trask
manipulowała ich uczuciami i jak ona sama się bała, że Billy straci
swoje dzieci.
- A ty? Cierpiałabyś, gdybyś miała je stracić? Cherry dotychczas
nawet nie dopuszczała do siebie tej myśli. Poczuła przenikliwy ból.-
Tak. Och, tak. Bardzo by mi ich brakowało. Mam z nimi mnóstwo
kłopotów, ale naprawdę je kocham.
- Więc jak mogę ci pomóc? - uśmiechnęła się Rebecca.
Cherry przesunęła dłonią po włosach i westchnęła głęboko.
- Sama nie wiem. Czy ty i Zach moglibyście przyjść jutro do
sądu?
- Och, kochanie, oczywiście, że przyjdziemy. Czy to wszystko?
Może mogłabym zrobić coś jeszcze?
- Chyba już to zrobiłaś - przyznała Cherry.
- Co takiego?
- Nauczyłaś mnie znowu wierzyć w miłość.
- Och, kochanie...
Cherry zobaczyła łzy w oczach matki. Poczuła ucisk w gardle.
- Tak wiele ci zawdzięczam... mamo. - Z westchnieniem
przypominającym szloch dodała: - Wreszcie to powiedziałam: mamo.
Och, Boże, dlaczego tak długo z tym zwlekałam?
Musiała sama zostać matką, by zrozumieć, jak niezwykły był dar,
którym obdarzyli ją Zach i Rebecca. Prawie nic nie widziała przez
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
napływające do oczu łzy. Zamrugała powiekami i zauważyła, że
Rebecca wyciąga do niej ramiona. Przytuliła się do niej mocno.
Nie chciała jednak zostać na kolacji.
- Billy i Zach... tato... jeszcze się ze sobą nie oswoili. Chciałabym
dać im trochę czasu, żeby się lepiej poznali, zanim wszyscy
przyjedziemy do was na kolację.
- Dobrze. Skoro uważasz, że tak będzie lepiej... Możesz liczyć na
to, że jutro pojawimy się w sądzie, żeby was wspierać.
- Dziękuję, mamo. To dla mnie bardzo ważne.
- Nie byłam wcześniej pewna, czy dojrzałaś do małżeństwa i
całej związanej z nim odpowiedzialności - przyznała Rebecca. - Ale to
spotkanie mnie o tym upewniło.
- %7łe dojrzałam do małżeństwa?
- %7łe poradzisz sobie ze wszystkim, co może przynieść życie.
Bądz szczęśliwa, Cherry. Tylko tego pragnę.
- Spróbuję, mamo - uśmiechnęła się Cherry.
Przez całe popołudnie Cherry była w euforii. Nigdy jeszcze nie
czuła się tak pewna siebie i nie wierzyła tak mocno, że wszystko musi
się dobrze ułożyć. Jej młodzieńczy optymizm przygasł dopiero
wieczorem, gdy Billy spóznił się na kolację. Czekała na niego przez [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
- Raejean, Annie, to jest wasza babcia Becca. - Jewel nazwała tak
Rebeccę w dzieciństwie, a pózniej Zach zaczął ją tak nazywać w
żartach. To zdrobnienie natychmiast przyszło Cherry do głowy, gdy
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
zastanawiała się, jak blizniaczki mogłyby się zwracać do Rebeki.
Dziewczynki spojrzały na nią z ożywieniem.
- Naprawdę jesteś naszą babcią? - zapytała Raejean.
- Tak - uśmiechnęła się Rebecca.
- Będziesz nam dawać ciastka i mleko, tak jak Nana?
- Jeśli zechcecie, mogę nawet pomóc wam piec ciastka. Tylko
najpierw musicie mi powiedzieć, która z was jest która.
- Ja jestem Annie - powiedziała Raejean. - A to jest Raejean -
wskazała na siostrę.
- Raejean - wtrąciła Cherry ostrzegawczo.
- Oj, Cherry. - Raejean zawahała się i przyznała: - No dobrze, to
ja jestem Raejean, a to jest Annie.
- Miło mi was poznać - powiedziała Rebecca. - Bardzo się cieszę,
że mam wnuczki, które będą mogły mnie odwiedzać.
- A pozwolisz nam też pojezdzić na kucykach? - zapytała
Raejean, patrząc z zazdrością na dzieci siedzące w siodłach.
- Chciałybyście teraz spróbować? Obie dziewczynki
rozpromieniły się.
- Och, tak! - zawołały jednocześnie.
Osiodłano dla nich dwa kucyki. Gdy Cherry została sama z
matką, Rebecca powiedziała:
- No dobrze, Cherry, wyrzuć to z siebie. Coś jest nie w porządku?
- Wszystko - przyznała Cherry i naraz poczuła, że zbiera jej się
na płacz. Wreszcie mogła podzielić się z kimś ciężarem, który przez
ostatnie siedem tygodni dzwigała na własnych barkach.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Opowiedz mi o tym - zachęciła ją Rebecca. Cherry zaczęła
mówić. Opowiedziała, jak doszło do jej ślubu z Billym, o okropnej
ceremonii, o niechęci dziewczynek, a także o tym, jak pani Trask
manipulowała ich uczuciami i jak ona sama się bała, że Billy straci
swoje dzieci.
- A ty? Cierpiałabyś, gdybyś miała je stracić? Cherry dotychczas
nawet nie dopuszczała do siebie tej myśli. Poczuła przenikliwy ból.-
Tak. Och, tak. Bardzo by mi ich brakowało. Mam z nimi mnóstwo
kłopotów, ale naprawdę je kocham.
- Więc jak mogę ci pomóc? - uśmiechnęła się Rebecca.
Cherry przesunęła dłonią po włosach i westchnęła głęboko.
- Sama nie wiem. Czy ty i Zach moglibyście przyjść jutro do
sądu?
- Och, kochanie, oczywiście, że przyjdziemy. Czy to wszystko?
Może mogłabym zrobić coś jeszcze?
- Chyba już to zrobiłaś - przyznała Cherry.
- Co takiego?
- Nauczyłaś mnie znowu wierzyć w miłość.
- Och, kochanie...
Cherry zobaczyła łzy w oczach matki. Poczuła ucisk w gardle.
- Tak wiele ci zawdzięczam... mamo. - Z westchnieniem
przypominającym szloch dodała: - Wreszcie to powiedziałam: mamo.
Och, Boże, dlaczego tak długo z tym zwlekałam?
Musiała sama zostać matką, by zrozumieć, jak niezwykły był dar,
którym obdarzyli ją Zach i Rebecca. Prawie nic nie widziała przez
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
napływające do oczu łzy. Zamrugała powiekami i zauważyła, że
Rebecca wyciąga do niej ramiona. Przytuliła się do niej mocno.
Nie chciała jednak zostać na kolacji.
- Billy i Zach... tato... jeszcze się ze sobą nie oswoili. Chciałabym
dać im trochę czasu, żeby się lepiej poznali, zanim wszyscy
przyjedziemy do was na kolację.
- Dobrze. Skoro uważasz, że tak będzie lepiej... Możesz liczyć na
to, że jutro pojawimy się w sądzie, żeby was wspierać.
- Dziękuję, mamo. To dla mnie bardzo ważne.
- Nie byłam wcześniej pewna, czy dojrzałaś do małżeństwa i
całej związanej z nim odpowiedzialności - przyznała Rebecca. - Ale to
spotkanie mnie o tym upewniło.
- %7łe dojrzałam do małżeństwa?
- %7łe poradzisz sobie ze wszystkim, co może przynieść życie.
Bądz szczęśliwa, Cherry. Tylko tego pragnę.
- Spróbuję, mamo - uśmiechnęła się Cherry.
Przez całe popołudnie Cherry była w euforii. Nigdy jeszcze nie
czuła się tak pewna siebie i nie wierzyła tak mocno, że wszystko musi
się dobrze ułożyć. Jej młodzieńczy optymizm przygasł dopiero
wieczorem, gdy Billy spóznił się na kolację. Czekała na niego przez [ Pobierz całość w formacie PDF ]