[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wprowadził się tutaj zaledwie przed kilkoma miesiącami,
więc nie czepiaj się go, dobrze?
Belle obdarzyła córkę swoim słynnym spojrzeniem.
W jej oczach widniała jednocześnie mieszanina dezap-
robaty i zdziwienia, nagany i rozczarowania.
 Szkoda, że nie widziałaś domu, który twój brat
kupił w Ridgewood. Opowiadałam ci o nim?
Tylko około stu razy w ciągu ostatnich pięciu lat,
pomyślała Nancy z rezygnacją, i poszła do kuchni, pewna,
że matka natychmiast za nią podąży, co też się stało.
 Sześć sypialni na cztery osoby, wyobrażasz sobie?
Mówiłam ci, że Marka znowu awansowali? Shelby nie
musi pracować, siedzi w domu, urządza pokoje i zajmuje
się dziećmi. Wiesz, że jest przewodniczącą komitetu
rodzicielskiego? A co to jest, granit? Nigdy tego nie
lubiłam. Za zimne. Boże, jak mnie głowa boli. Mogłabyś
mi zrobić herbatę? Czy mi się tylko wydaje, czy tu jest
trochę zimno?
Zimno? Nancy spływała potem. Nalała wody do
kubka i wstawiła go do mikrofalówki, modląc się do Boga
o łaskę cierpliwości na następne dwa dni. Samolot Belle
wylądował godzinę i trzy kwadranse temu i od tej pory
Nancy musiała przepraszać za to, że: a) samolot był
opózniony, b) jedzenie na pokładzie było obrzydliwe, c)
pogoda też była obrzydliwa. A poza tym, to co ona ma na
sobie? Dżinsy i adidasy? Czyżby sobie wyobrażała, że
nadal jest nastolatką? I co to za perfumy, i dlaczego musi
jezdzić samochodem, w którym Belle czuje się jak
sardynka w puszce?
A na dodatek jeszcze nie wyjaśniła matce, dlaczego
ślub odbywał się tak pośpiesznie. Prawdę mówiąc,
106 Karen Templeton
Nancy uważała, że trzydziestosekundowa ceremonia
w urzędzie miejskim najzupełniej by wystarczyła, Eliza-
beth jednak uparła się zorganizować uroczystość u siebie
w salonie, a Rod uparł się, by zaprosić swoje dzieci oraz
jej rodziców. Czyżby robił to dla zachowania pozorów?
A potem przyniósł jej sukienkę, choć Nancy zamie-
rzała założyć coś z już posiadanych rzeczy. Właściwie
była to nie sukienka, a suknia, taka, o jakiej marzą młode
dziewczęta: w stylu lat dwudziestych, haftowana jed-
wabiem w róże i ozdobiona starą koronką. Nancy zanie-
mówiła z wrażenia i zaskoczenia. Rod powiedział uprzej-
mie, że nie musi jej zakładać, jeśli chce, to może ją oddać
do sklepu. Oczywiście nie zrobiła tego.
 Nadal nie rozumiem, po co ten pośpiech  powie-
działa Belle. Nancy podniosła głowę i spojrzała na matkę,
która właśnie usiłowała usiąść na barowym stołku, ale
spodnie z poliestru, w absolutnie niezwykłym odcieniu
zielonego, wciąż ześlizgiwały się ze skórzanej tapicerki.
 Ojciec już wcześniej obiecał Mo wolny weekend, więc
co miał teraz zrobić? A Mark ma akurat bardzo ważne
seminarium. Dlatego ja musiałam tłuc się tu sama przez
pół kraju...
 Mamo, to tylko dwie godziny lotu bez przesiadki...
 Skoro znasz tego człowieka od... właściwie, jak
dawno go znasz?
Nancy postawiła przed matką kubek z herbatą. Belle
skrzywiła się, ale podniosła go do ust.
 Mamo?
 Co takiego?
 Jestem w ciąży  wykrztusiła Nancy i w ostatniej
chwili udało jej się podtrzymać matkę, która omal nie
spadła ze stołka.
 Wychodzisz za mąż  wyjąkała pobladła Belle,
mrugając powiekami  dlatego, że musisz?
Trzecie małżeństwo 107
 Nie, mamo. Bierzemy ślub dlatego, że skoro dziec-
ko i tak jest w drodze, wydaje się, że to najrozsądniejsze
wyjście. Mamo!  podniosła głos i uderzyła matkę
w plecy.  Na litość boską, zacznij wreszcie oddychać!
Belle posłusznie zaczęła oddychać i utkwiła oburzone
spojrzenie brązowych oczu w twarzy córki.
 Wszystko, czego cię uczyłam, wszystko, co dla
ciebie zrobiłam, poszło na marne!  wybuchnęła.  Naj-
pierw wyszłaś za tego... tego artystę, który nawet godziny
nie mógł wytrzymać w zapiętych spodniach, a teraz...
Nancy wsunęła jej kubek do ręki.
 Napij się, a gdy już skończysz wyliczać wszystkie
rozczarowania, jakich ci dostarczyłam od czasu, gdy
nauczyłam się korzystać z nocnika o miesiąc pózniej niż
Naomi Gould, to może znajdziesz pół minuty, żeby
posłuchać, co ja mam do powiedzenia.
Belle wydęła usta, ale piła herbatę w milczeniu.
Nancy odgarnęła włosy z twarzy i spróbowała zebrać
myśli.
 No dobrze, może to dziecko nie było tak do końca
zaplanowane. Ale ja też nie byłam planowana... Owszem,
wiem o tym, więc nie patrz tak na mnie... Czy naprawdę
myślisz, że śpiąc przez osiemnaście lat przez ścianę
z tobą i tatą, nigdy nie słyszałam waszych rozmów? Więc
skoro ja też nie byłam planowana, to sama wiesz, że takie
rzeczy się zdarzają. I wierz mi również, że cały świat ma
ciekawsze rzeczy do roboty niż plotkować na mój temat.
Po drugie, Rod jest przyzwoitym facetem i nie odwrócił
się do mnie plecami. Mógł to zrobić, ale nie zrobił. Po
trzecie, gdybym ci podała stan jego konta, to pewnie byś
zemdlała z wrażenia, więc tego nie zrobię. Powiem tylko,
że finansowo jest to dobry interes. Nawet bardzo dobry.
A po ostatnie, to był mój wybór. Mogłam wyjść za Roda
albo wychowywać to dziecko samotnie. Co byś wolała?
108 Karen Templeton
Belle zacisnęła usta w cienką kreskę i niezgrabnie
zsunęła się ze stołka.
 W domu twojego brata w Ridgewood  oświadczyła,
myjąc po sobie kubek  zlewozmywaki są ze sztucznego
marmuru. O wiele ładniejsze niż ten.
Nancy pohamowała się, by nie zacząć walić głową
w granitowy blat. W tej chwili jednak w holu rozległy się
jakieś głosy. Belle uniosła pytająco brwi.
 To na pewno Rod i jego dzieci.
 Dzieci? To on już ma jakieś dzieci? Do tego
wszystkiego jeszcze masz zostać macochą jakichś obcych
dzieciaków?
Nancy uciszyła ją gestem. Głosy były coraz bliżej.
Pierwszy wszedł John. Wyglądał jak kloszard, który
nałożył na siebie wszystko, co miał, dokładając na
wierzch obszarpane, workowate dżinsy i wielką czarną
bluzę z kapturem, pod którą bez trudu zmieściłby się
jeszcze jeden chłopak podobnego wzrostu i tuszy. Oku-
lary opadły mu na czubek nosa. Poprawiając wiszący na
ramieniu wypchany plecak, spojrzał niepewnie najpierw
na Nancy, a potem na jej matkę. Za nim do kuchni
weszła Hannah, ubrana podobnie jak brat, tylko że
zamiast bluzy z kapturem miała długi fioletowy bez-
rękawnik. Naelektryzowane włosy otaczały aureolą jej
twarz. Zebrała je ręką i przerzuciła przez ramię. Na
pierwszy rzut oka widać było, że śluby nie są jej ulubioną
formą spędzania wolnego czasu.
Nancy rzuciła w ich stronę nieśmiały uśmiech, ale nie
doczekała się odzewu.
Niewielką procesję kończył Rod. Z uśmiechem zdjął
zamszowe rękawiczki i wytarł buty o wycieraczkę.
 Ach, jesteście już!  zawołał, wyciągając rękę do
Belle.  Mam nadzieję, pani Shapiro, że lot był udany?
Odpowiedziało mu milczenie. Nancy obejrzała się
Trzecie małżeństwo 109 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl