[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Na Wołoszczyznie wyznawano prawosławie. Z tego też powodu jej władcą nie
mógł zostać człowiek innego wyznania. Może o tym wszystkim świadczyć choćby fakt,
że po pogrzebie Władysława II, tego, który został obalony, gdy Wład po raz drugi
zasiadł na tronie, Palownik rozkazał wznieść cerkiew dla uczczenia jego pamięci.
- Zwariować można...
- Mógłbyś z tym trochę poczekać? - Wowka spojrzał na mnie jak na idiotę.
Najwyrazniej nie załapał żartu. - Tak się składa, że nie mam przy sobie kaftana
bezpieczeństwa.
- Dobra, przekonałeś mnie. A wracając do tematu - mówiłeś, że Drakulę nazywali
Palownikiem, bo nabijał ludzi na pal. Naprawdę był z niego aż taki skurczybyk?
- Jeszcze jaki! W przekazach aż się roi od przykładów okrucieństwa.
- To znaczy?
- No... - Zacząłem przeszukiwać pliki. - Na przykład kiedy tureccy wysłannicy
odmówili zdjęcia krymek, rozkazał przybić im je do głów gwozdziami. Albo gdy jeden
z wielmożów, spacerując z Drakulą wokół miejsca straceń, odwrócił się, nie mogąc
znieść smrodu, kazał go nasadzić na pal, twierdząc, że na górze nic nie będzie czuł. A
gdy pewna kochanka Drakuli postanowiła uszczęśliwić go kłamstwem, że spodziewa
się dziecka, posłał do niej akuszerkę. Gdy prawda wyszła na jaw, powiedział, że chce
osobiście obejrzeć potomka i rozpruł nieszczęsnej kobiecie brzuch. Dużo jest takich
opowieści.
- Niezle.
- Chociaż z drugiej strony wobec jego prawa wszyscy byli równi. Wbijał na pal tak
biednych, jak i bogatych. W czasach jego panowania na Wołoszczyznie nie istniała
przestÄ™pczość. Na ulicy Târgovi_te mogÅ‚eÅ› zostawić zÅ‚otÄ… monetÄ™, a po tygodniu jÄ…
stamtąd zabrać. Jedna z legend głosi, że w centrum miasta stała studnia, a obok niej
czara ze złota. Pił z niej każdy, kto miał na to ochotę. I nikt jej nie ukradł.
- Dobre - powiedział powoli Wowka. - Słuchaj, wczoraj mówiłeś też coś o rodzie
Danów, z którymi Drakula miał ponoć jakieś zatargi, a teraz nawet o tym nie
wspomniałeś.
- Serio? - zdziwiłem się. - Znaczy, jeśli czytać między wierszami, autorzy piszą, że
ród Danów sprawował rządy na Wołoszczyznie, zanim pojawił się Wład. To po
pierwsze. Po drugie ten Władysław, który zajął miejsce na tronie po ucieczce
Palownika, nazywał się Władysław II Dan.
- Nie gadaj! Super, teraz dopiero jestem z siebie dumny.
- %7łebyś przypadkiem nie pękł - mruknąłem.
Do pokoju zajrzała Aśka.
- Chłopaki, zostawcie na chwilę to, czym się zajmujecie i chodzcie na obiad.
- Aśka, co tobie? - zaprotestowałem. - Jaki obiad? Muszę już lecieć, w domu na
mnie czekajÄ….
- Boisz się, że cię otruję? - z wyrzutem zapytała dziewczyna. - A może Wowka
naopowiadał ci o moich ostatnich eksperymentach kulinarnych? Nie zwracaj na niego
uwagi, łże jak pies. Od mojego jedzenia jeszcze nikt nie umarł. A że Wowka przez
kilka dni miał rozstrój żołądka? Jak się tak będzie wymądrzał, znowu mu czegoś na
sraczkÄ™ podsypiÄ™.
Skamieniałem z przerażoną miną. Aśka z marnym skutkiem próbowała
powstrzymać wybuch śmiechu.
- No już dobrze, żartowałam. Niczego mu nie dosypywałam. Idziemy? Chociaż
herbaty siÄ™ napijesz!
- Zgoda - westchnąłem. Siostra Wowki uśmiechnęła się i wyszła z pokoju.
Kiedy kliknąłem myszką, żeby zamknąć dokument z biografią Włada, Wowa ni z
tego, ni z owego zapytał:
- Słuchaj, a jak myślisz, który z naszych znajomych jest prawdziwym Drakulą?
- Nie mam pojęcia. - Wzruszyłem ramionami.
- Przecież gdzieś musiał się zachować jego portret.
- Tak - westchnąłem, na nowo otwierając edytor tekstu. - Tylko że jest mały
problem - jedyny znany wizerunek Włada to rycina, a na niej trudno doszukać się
jakichkolwiek podobieństw. Pamiętasz rycinę Iwana Groznego z podręcznika historii?
Porównaj te jego wyłupiaste oczy i ogromne usta do portretu namalowanego przez
tego, zdaje się, Wasniecowa, gdzie car stoi w pełnej krasie z berłem w ręku. Jeden z
drugim ma niewiele wspólnego. A poza tym to portret pośmiertny, stworzony na
podstawie relacji ludzi żyjących w jego czasach.
Kiedy wreszcie znalazłem właściwą ilustrację, pokazałem ją Wowce.
- Widzisz?
Obraz przedstawiał mniej więcej czterdziestoletniego mężczyznę z ogromnymi
uszami, wyłupiastymi, podkrążonymi oczami, wąskimi ustami i fryzurą, której mógłby
mu pozazdrościć niejeden wokalista kapeli metalowej.
- Hmm... - mruknął Wowka w zamyśleniu. - Rzeczywiście nie widać podobieństw.
Wydaje mi się jednak, że jeśli któryś z nich dwóch jest zamienionym w wampira
Drakulą, to z pewnością Czarny Płaszcz.
- Skąd takie przypuszczenia? - zapytałem zaskoczony.
Wowka postukał paznokciem w monitor.
- Nie ma szramy.
- To żaden argument. Malarze często upiększali portrety wielmożów, więc szramę
mogli po prostu pominąć. A przecież podczas tego nocnego napadu w 1461 roku
Drakulę raniono w głowę.
- Wydaje ci się, że po lekkim zranieniu głowy zostaje szrama na całą gębę?
- Jeżeli przeżył, dlaczego by nie?
- Ej, idziecie? - przerwał nam krzyk Aśki.
Wyłączyłem komputer i poszedłem za Wowką do salonu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
- Na Wołoszczyznie wyznawano prawosławie. Z tego też powodu jej władcą nie
mógł zostać człowiek innego wyznania. Może o tym wszystkim świadczyć choćby fakt,
że po pogrzebie Władysława II, tego, który został obalony, gdy Wład po raz drugi
zasiadł na tronie, Palownik rozkazał wznieść cerkiew dla uczczenia jego pamięci.
- Zwariować można...
- Mógłbyś z tym trochę poczekać? - Wowka spojrzał na mnie jak na idiotę.
Najwyrazniej nie załapał żartu. - Tak się składa, że nie mam przy sobie kaftana
bezpieczeństwa.
- Dobra, przekonałeś mnie. A wracając do tematu - mówiłeś, że Drakulę nazywali
Palownikiem, bo nabijał ludzi na pal. Naprawdę był z niego aż taki skurczybyk?
- Jeszcze jaki! W przekazach aż się roi od przykładów okrucieństwa.
- To znaczy?
- No... - Zacząłem przeszukiwać pliki. - Na przykład kiedy tureccy wysłannicy
odmówili zdjęcia krymek, rozkazał przybić im je do głów gwozdziami. Albo gdy jeden
z wielmożów, spacerując z Drakulą wokół miejsca straceń, odwrócił się, nie mogąc
znieść smrodu, kazał go nasadzić na pal, twierdząc, że na górze nic nie będzie czuł. A
gdy pewna kochanka Drakuli postanowiła uszczęśliwić go kłamstwem, że spodziewa
się dziecka, posłał do niej akuszerkę. Gdy prawda wyszła na jaw, powiedział, że chce
osobiście obejrzeć potomka i rozpruł nieszczęsnej kobiecie brzuch. Dużo jest takich
opowieści.
- Niezle.
- Chociaż z drugiej strony wobec jego prawa wszyscy byli równi. Wbijał na pal tak
biednych, jak i bogatych. W czasach jego panowania na Wołoszczyznie nie istniała
przestÄ™pczość. Na ulicy Târgovi_te mogÅ‚eÅ› zostawić zÅ‚otÄ… monetÄ™, a po tygodniu jÄ…
stamtąd zabrać. Jedna z legend głosi, że w centrum miasta stała studnia, a obok niej
czara ze złota. Pił z niej każdy, kto miał na to ochotę. I nikt jej nie ukradł.
- Dobre - powiedział powoli Wowka. - Słuchaj, wczoraj mówiłeś też coś o rodzie
Danów, z którymi Drakula miał ponoć jakieś zatargi, a teraz nawet o tym nie
wspomniałeś.
- Serio? - zdziwiłem się. - Znaczy, jeśli czytać między wierszami, autorzy piszą, że
ród Danów sprawował rządy na Wołoszczyznie, zanim pojawił się Wład. To po
pierwsze. Po drugie ten Władysław, który zajął miejsce na tronie po ucieczce
Palownika, nazywał się Władysław II Dan.
- Nie gadaj! Super, teraz dopiero jestem z siebie dumny.
- %7łebyś przypadkiem nie pękł - mruknąłem.
Do pokoju zajrzała Aśka.
- Chłopaki, zostawcie na chwilę to, czym się zajmujecie i chodzcie na obiad.
- Aśka, co tobie? - zaprotestowałem. - Jaki obiad? Muszę już lecieć, w domu na
mnie czekajÄ….
- Boisz się, że cię otruję? - z wyrzutem zapytała dziewczyna. - A może Wowka
naopowiadał ci o moich ostatnich eksperymentach kulinarnych? Nie zwracaj na niego
uwagi, łże jak pies. Od mojego jedzenia jeszcze nikt nie umarł. A że Wowka przez
kilka dni miał rozstrój żołądka? Jak się tak będzie wymądrzał, znowu mu czegoś na
sraczkÄ™ podsypiÄ™.
Skamieniałem z przerażoną miną. Aśka z marnym skutkiem próbowała
powstrzymać wybuch śmiechu.
- No już dobrze, żartowałam. Niczego mu nie dosypywałam. Idziemy? Chociaż
herbaty siÄ™ napijesz!
- Zgoda - westchnąłem. Siostra Wowki uśmiechnęła się i wyszła z pokoju.
Kiedy kliknąłem myszką, żeby zamknąć dokument z biografią Włada, Wowa ni z
tego, ni z owego zapytał:
- Słuchaj, a jak myślisz, który z naszych znajomych jest prawdziwym Drakulą?
- Nie mam pojęcia. - Wzruszyłem ramionami.
- Przecież gdzieś musiał się zachować jego portret.
- Tak - westchnąłem, na nowo otwierając edytor tekstu. - Tylko że jest mały
problem - jedyny znany wizerunek Włada to rycina, a na niej trudno doszukać się
jakichkolwiek podobieństw. Pamiętasz rycinę Iwana Groznego z podręcznika historii?
Porównaj te jego wyłupiaste oczy i ogromne usta do portretu namalowanego przez
tego, zdaje się, Wasniecowa, gdzie car stoi w pełnej krasie z berłem w ręku. Jeden z
drugim ma niewiele wspólnego. A poza tym to portret pośmiertny, stworzony na
podstawie relacji ludzi żyjących w jego czasach.
Kiedy wreszcie znalazłem właściwą ilustrację, pokazałem ją Wowce.
- Widzisz?
Obraz przedstawiał mniej więcej czterdziestoletniego mężczyznę z ogromnymi
uszami, wyłupiastymi, podkrążonymi oczami, wąskimi ustami i fryzurą, której mógłby
mu pozazdrościć niejeden wokalista kapeli metalowej.
- Hmm... - mruknął Wowka w zamyśleniu. - Rzeczywiście nie widać podobieństw.
Wydaje mi się jednak, że jeśli któryś z nich dwóch jest zamienionym w wampira
Drakulą, to z pewnością Czarny Płaszcz.
- Skąd takie przypuszczenia? - zapytałem zaskoczony.
Wowka postukał paznokciem w monitor.
- Nie ma szramy.
- To żaden argument. Malarze często upiększali portrety wielmożów, więc szramę
mogli po prostu pominąć. A przecież podczas tego nocnego napadu w 1461 roku
Drakulę raniono w głowę.
- Wydaje ci się, że po lekkim zranieniu głowy zostaje szrama na całą gębę?
- Jeżeli przeżył, dlaczego by nie?
- Ej, idziecie? - przerwał nam krzyk Aśki.
Wyłączyłem komputer i poszedłem za Wowką do salonu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]