[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Weszli wszyscy na pokład, a Max od razu zauważył, że w wyśmienitym humorze właściwie był tylko Roy. Daisy
miała skwaszoną minę, kapitan wyglądał, jakby niechcący połknął żabę. Ria robiła wrażenie osoby, w obecności
której doszło do wyjątkowo gorszącej sceny, zaś Christa i Robert byli niezwykle bladzi. Tylko Roy tryskał
34
promiennymi uśmiechami. Bez słowa wyjaśnień wszyscy szybko rozeszli się do swoich kabin. Pozostał Roy.
Co im się stało? Wrócili jak z pogrzebu. Zdarzyło się coś?
Ach, właściwie to nic Roy najwyrazniej nie miał ochoty na rozmowę. Podszedł do barierki i zapatrzył się w
fale.
Trudno uwierzyć, Roy. Niechże mi pan powie.
Mówiłem już, że błahostka. To Daisy. Szła z Rią i Ristą przez park i nagle w gąszczu liści palmowych dostrzegła
Kurta, który akurat namiętnie całował rączkę ślicznej markizy. No i zaczęło się.
Ależ to bardzo niezręczna sytuacja!
Niewątpliwie dla Kurta. Miał biedak pecha, bo ten niewinny pocałunek niczego przecież nie oznaczał, a po
piekielnej awanturze musi wybić sobie z głowy apetyt na piękną markizę, zaś poza służbą będzie miał Daisy cały
czas na karku.
Czy doszło do scysji między markizą a pańską siostrą?
Na szczęście nie! Ria zorientowała się w porę i wciągnęła markizę do rozmowy na temat Włoch. Arystokratka
była zachwycona, że wreszcie znalazł się ktoś, z kim mogła porozmawiać po włosku, i na nikogo już nie zwracała
uwagi, włącznie z Kurtem.
Ria jest niesamowita. Jak na dziewczynę z bogatego domu jest wyjątkowo bezpośrednia i uczynna Max patrzył
rozmarzonym wzrokiem w morze.
Roy spojrzał ukradkiem i pomyślał: Wzięło następnego! Tym pierwszym w jego mniemaniu był oczywiście
Robert.
Jak w takim razie wytłumaczyć zmieszanie Risty i mojego przyjaciela spytał Max, z trudem odpędziwszy
myśli od Marii.
To także błahostka!
Pan z tą swoją błahostką. Im co się przydarzyło?
Zwykła sprzeczka, której ja nieszczęsny musiałem być świadkiem.
Człowieku, niechże nie trzyma mnie pan w napięciu. Nie pytam z ciekawości. Po prostu zależy mi na przyjacielu.
Otóż w tym samym gaju palmowym, tylko kilka krzaków dalej, pan Rex i Rista siedzieli na ławeczce i nic się nie
działo, dopóki on całował ją w rękę...
A pan gdzie wtedy był? przerwał mu Max.
36
W pobliżu. Spacerowałem sobie. Ale jeżeli będzie mi pan przerywał z byle powodu, to nigdy nie skończę.
No dobrze. Zamieniam się w słuch.
Hm, pan Rex całował tę rękę równie namiętnie jak Kurt markizę pod. sąsiednią palmą, a potem nagle zaczął się
dopytywać, kto to jest maharadża, o którym ja często wspominam. Oczywiście Rista nie chciała mu powiedzieć i
pytała, dlaczego jemu tak bardzo zależy na poznaniu prawdy. Pan Rex ni stąd ni zowąd oświadczył, że kocha Ristę i
chce wiedzieć, kto stoi mu na drodze. Zerwała się, wyszarpnęła swoją rękę i krzyknęła, że nie może nic powiedzieć.
Pan Rex wstał i w milczeniu szedł za Ristą. Akurat trafili na scenę z włoską markizą.
Max poczuł się nieswojo. Zrobiło mu się żal przyjaciela i potrafił sobie wyobrazić, co on teraz czuje.
Dlaczego panna Rista nie może mu powiedzieć, kim jest maharadża? Mnie też to interesuje, więc jeżeli ma pan do
mnie zaufanie...
Chłopie, czy wy obaj tak ciężko myślicie, czy tylko udajecie? Po zachowaniu Risty każde dziecko by się
domyśliło, że maharadżą może być tylko Rex! A przezwisko to daliśmy mu gdy niczym hinduski dostojnik wkraczał
na pokład Oceany".
Ach tak! odetchnął z ulgą Max i dodał z uśmiechem: W tej sytuacji Rista rzeczywiście nie mogła zdradzić,
kto jest maharadżą.
Zwłaszcza, że w obecności Rexa spytałem ją, czy wyobraża sobie maharadżę w roli ojca zmieniającego pieluszki.
Pan to ma pomysły! Mam wrażenie, że dokuczanie innym sprawia panu przyjemność.
Cóż, żeby się pośmiać, każda okazja jest dobra. Wie pan, co myślałem podczas tych mniej lub bardziej
tragicznych wydarzeń dzisiejszego popołudnia?
Ze zdziwieniem słyszę, że pan potrafi myśleć! Aż jestem ciekaw rezultatu tego niezwykłego wysiłku, na który pan
się zdobył zaśmiał się Max i poklepał Roya po plecach.
Mocno powiedziane! A ja, przed którym drży cały świat, muszę tego słuchać z ust jakiegoś tam króla stali! Aleja
taki już jestem i robię wszystko, o co mnie ludzie poproszą. Otóż dziś po południu cały czas chodził mi po głowie
cytat, właściwie ostrzeżenie, które gdzieś przeczy-
36
tałem: Włóczenie się po gaju palmowym będzie surowo karane". I co nie sprawdziła się grozba?
Max wybuchnął gromkim śmiechem i w doskonałym humorze poszedł do kabiny Roberta.
Cześć, stary! Co nowego? usiadł w fotelu i poczęstował się papierosem.
A co ma być? Dobrze zrobiłeś, że nie poszedłeś. %7ładnego nastroju, cholerny upał, a do tego chmary dokuczliwych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
Weszli wszyscy na pokład, a Max od razu zauważył, że w wyśmienitym humorze właściwie był tylko Roy. Daisy
miała skwaszoną minę, kapitan wyglądał, jakby niechcący połknął żabę. Ria robiła wrażenie osoby, w obecności
której doszło do wyjątkowo gorszącej sceny, zaś Christa i Robert byli niezwykle bladzi. Tylko Roy tryskał
34
promiennymi uśmiechami. Bez słowa wyjaśnień wszyscy szybko rozeszli się do swoich kabin. Pozostał Roy.
Co im się stało? Wrócili jak z pogrzebu. Zdarzyło się coś?
Ach, właściwie to nic Roy najwyrazniej nie miał ochoty na rozmowę. Podszedł do barierki i zapatrzył się w
fale.
Trudno uwierzyć, Roy. Niechże mi pan powie.
Mówiłem już, że błahostka. To Daisy. Szła z Rią i Ristą przez park i nagle w gąszczu liści palmowych dostrzegła
Kurta, który akurat namiętnie całował rączkę ślicznej markizy. No i zaczęło się.
Ależ to bardzo niezręczna sytuacja!
Niewątpliwie dla Kurta. Miał biedak pecha, bo ten niewinny pocałunek niczego przecież nie oznaczał, a po
piekielnej awanturze musi wybić sobie z głowy apetyt na piękną markizę, zaś poza służbą będzie miał Daisy cały
czas na karku.
Czy doszło do scysji między markizą a pańską siostrą?
Na szczęście nie! Ria zorientowała się w porę i wciągnęła markizę do rozmowy na temat Włoch. Arystokratka
była zachwycona, że wreszcie znalazł się ktoś, z kim mogła porozmawiać po włosku, i na nikogo już nie zwracała
uwagi, włącznie z Kurtem.
Ria jest niesamowita. Jak na dziewczynę z bogatego domu jest wyjątkowo bezpośrednia i uczynna Max patrzył
rozmarzonym wzrokiem w morze.
Roy spojrzał ukradkiem i pomyślał: Wzięło następnego! Tym pierwszym w jego mniemaniu był oczywiście
Robert.
Jak w takim razie wytłumaczyć zmieszanie Risty i mojego przyjaciela spytał Max, z trudem odpędziwszy
myśli od Marii.
To także błahostka!
Pan z tą swoją błahostką. Im co się przydarzyło?
Zwykła sprzeczka, której ja nieszczęsny musiałem być świadkiem.
Człowieku, niechże nie trzyma mnie pan w napięciu. Nie pytam z ciekawości. Po prostu zależy mi na przyjacielu.
Otóż w tym samym gaju palmowym, tylko kilka krzaków dalej, pan Rex i Rista siedzieli na ławeczce i nic się nie
działo, dopóki on całował ją w rękę...
A pan gdzie wtedy był? przerwał mu Max.
36
W pobliżu. Spacerowałem sobie. Ale jeżeli będzie mi pan przerywał z byle powodu, to nigdy nie skończę.
No dobrze. Zamieniam się w słuch.
Hm, pan Rex całował tę rękę równie namiętnie jak Kurt markizę pod. sąsiednią palmą, a potem nagle zaczął się
dopytywać, kto to jest maharadża, o którym ja często wspominam. Oczywiście Rista nie chciała mu powiedzieć i
pytała, dlaczego jemu tak bardzo zależy na poznaniu prawdy. Pan Rex ni stąd ni zowąd oświadczył, że kocha Ristę i
chce wiedzieć, kto stoi mu na drodze. Zerwała się, wyszarpnęła swoją rękę i krzyknęła, że nie może nic powiedzieć.
Pan Rex wstał i w milczeniu szedł za Ristą. Akurat trafili na scenę z włoską markizą.
Max poczuł się nieswojo. Zrobiło mu się żal przyjaciela i potrafił sobie wyobrazić, co on teraz czuje.
Dlaczego panna Rista nie może mu powiedzieć, kim jest maharadża? Mnie też to interesuje, więc jeżeli ma pan do
mnie zaufanie...
Chłopie, czy wy obaj tak ciężko myślicie, czy tylko udajecie? Po zachowaniu Risty każde dziecko by się
domyśliło, że maharadżą może być tylko Rex! A przezwisko to daliśmy mu gdy niczym hinduski dostojnik wkraczał
na pokład Oceany".
Ach tak! odetchnął z ulgą Max i dodał z uśmiechem: W tej sytuacji Rista rzeczywiście nie mogła zdradzić,
kto jest maharadżą.
Zwłaszcza, że w obecności Rexa spytałem ją, czy wyobraża sobie maharadżę w roli ojca zmieniającego pieluszki.
Pan to ma pomysły! Mam wrażenie, że dokuczanie innym sprawia panu przyjemność.
Cóż, żeby się pośmiać, każda okazja jest dobra. Wie pan, co myślałem podczas tych mniej lub bardziej
tragicznych wydarzeń dzisiejszego popołudnia?
Ze zdziwieniem słyszę, że pan potrafi myśleć! Aż jestem ciekaw rezultatu tego niezwykłego wysiłku, na który pan
się zdobył zaśmiał się Max i poklepał Roya po plecach.
Mocno powiedziane! A ja, przed którym drży cały świat, muszę tego słuchać z ust jakiegoś tam króla stali! Aleja
taki już jestem i robię wszystko, o co mnie ludzie poproszą. Otóż dziś po południu cały czas chodził mi po głowie
cytat, właściwie ostrzeżenie, które gdzieś przeczy-
36
tałem: Włóczenie się po gaju palmowym będzie surowo karane". I co nie sprawdziła się grozba?
Max wybuchnął gromkim śmiechem i w doskonałym humorze poszedł do kabiny Roberta.
Cześć, stary! Co nowego? usiadł w fotelu i poczęstował się papierosem.
A co ma być? Dobrze zrobiłeś, że nie poszedłeś. %7ładnego nastroju, cholerny upał, a do tego chmary dokuczliwych [ Pobierz całość w formacie PDF ]