[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wez się w garść i zerwij ten związek - odpowiedziała sama
sobie. - Szanse na to, że skłonisz go do zmiany zdania o małżeństwie,
a już szczególnie do małżeństwa z tobą, są równe zeru. Nauczył cię
już, co nieco, więc szukaj męża gdzie indziej.
Addy mimowolnie potrząsnęła głową. Nie potrafiła sobie nawet
wyobrazić, że kocha się z innym mężczyzną. Na samą myśl dostawała
mdłości. W końcu musiała spojrzeć prawdzie w oczy -jedynej
janessa+anula
ous
l
da
-
scan
131
prawdzie. Jeżeli nie może mieć Joego, nie chce nikogo innego. Więc
może w końcu do czegoś doszła? Może powinna szukać odpowiedzi
na pytanie, co zrobić, żeby Joe się w niej zakochał.
Parsknęła śmiechem. Jeżeli to ma być teraz jej celem, powinna
zacząć się modlić, bo tylko dzięki cudowi mogłaby dokonać
niemożliwego.
Przypomniało jej się powiedzenie:  Bóg pomaga tym, którzy
sami sobie pomagają", ale natychmiast pomyślała, że to głupie
przysłowie. Jeżeli ktoś sam potrafi sobie pomóc, nie potrzebuje
boskiej asysty,
Jedno jest pewne - Joe musi się zakochać i być blisko niej. A
żeby się do niego zbliżyć, powinna go przekonać, że nie chce go
ubezwłasnowolnić. Będzie traktowała to co się między nimi zdarzyło,
jako przyjemne doświadczenie, nic więcej, i udawała, że w dalszym
ciągu szuka na męża kogoś innego. Ale czy jest aż tak dobrą aktorką?
Musi nią być, pomyślała ponuro, jeśli nie chce stracić Joego.
Podeszła do drzwi. Im dłużej będzie czekała, tym trudniej będzie
osiągnąć cel.
Powie, że chciała sprawdzić, jak Joe się czuje po grypie,
zdecydowała w drodze do jego domu.
Joe podniósł słuchawkę telefonu po pierwszym dzwonku, mając
nadzieję, że to Addy. Mimo że nie miał najmniejszego pojęcia, co jej
powiedzieć, bardzo chciał usłyszeć jej głos. Nawet gdyby miała mu
tylko nawymyślać, i tak byłoby to lepsze, niż nie usłyszeć jej wcale.
- Tak?
janessa+anula
ous
l
da
-
scan
132
- Panie Barrington, tu Jasper Blandings. Pana asystent podał mi
pański domowy telefon. Mam nadzieję, że nie niepokoję pana nie w
porę?
Nie byłbyś w stanie mnie zaniepokoić, pomyślał rozczarowany.
- Panie Barrington, czy nie jest pan zbyt chory, żeby rozmawiać?
- Nie - warknął Joe, życząc sobie, żeby Blandings przeszedł
natychmiast do rzeczy.
- Mówił pan, że mam natychmiast dzwonić, jeśli będę mógł
wykupie dług, który zaciągnął zeszłej zimy David Edwards pod
zastaw fabryki. Możemy go wykupie po pięćdziesiąt centów za
dolara, są już trzy tygodnie po terminie spłaty, a inwestor obawia się,
że Edwards nie będzie w stanie spłacie długu w ogóle. Termin zwłoki
określony w umowie upływa szóstego.
Wieść o tym, że może wreszcie zacisnąć sieć wokół Edwardsa
tak mocno, żeby ten nie zdołał się już wywinąć, powinna sprawić
Joemu ogromną przyjemność. Nawet się nie uśmiechnął.
- Dziękuję za informację - odpowiedział chłodno. - Odezwę się,
jak tylko postanowię, w jaki sposób to wykorzystam.
- Oczywiście, mam nadzieję, że czuje się pan lepiej.
- Ja... - Dzwonek do drzwi poderwał go z miejsca. Addy! To
musi być Addy!
- Panie Barrington?
- Przepraszam porozmawiamy, pozniej. - Joe trzasnął słuchawką
o widełki. Podbiegł do drzwi, gorączkowo szukając słów, od których
zacznie rozmowę.
janessa+anula
ous
l
da
-
scan
133
Addy zmusiła się, żeby spojrzeć mu w oczy, a było to jedno z
najtrudniejszych zadań, przed którymi stanęła w całym swoim
dotychczasowym życiu.
- Ja... - Z przerażeniem usłyszała swój skrzeczący głos,
odchrząknęła i brnęła dalej. - Chciałam się upewnić, że przetrwałeś
jakoś atak grypy.
- Czuję się świetnie. To była jakaś jednodniowa infekcja.
- To dobrze...
- Tak, mam przed sobą bardzo pracowity tydzień i nie mogę
sobie pozwolić na chorobę. - Joe z niedowierzaniem słuchał swojej
czczej gadaniny. Jak można pleść o swoim zdrowiu, zamiast zapytać,
jak ona się czuje. Pożerał ją wzrokiem. Zauważył, że jest bardzo
blada. I miała zaciśnięte usta. Była wzburzona, ale przecież nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl