[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wątpliwości wobec zaproponowanego przez niego małżeństwa, naprawdę
chciała, by im się udało. To było ich wspólne dziecko, więc musiała być
wyrozumiała. Akceptowała jego nadopiekuńczość, ale należało ustalić granicę.
Bardzo się ucieszyła, kiedy wreszcie zrozumiał, że Paige, mając siedemnaście
lat, ma prawo umawiać się na randki. Przymknęła więc oko na to, że zwleka z
zaproszeniem Hallama do domu. Na szczęście Paige wysłuchała jej wyjaśnień i
przyjęła przeprosiny. Ku jej ogromnej radości nic się nie zmieniło w ich
przyjacielskich stosunkach, choć może Paige nie była już aż tak wylewna, jak
kiedyś.
S
R
Znowu pogrzebała widelcem w sałatce. Cooper wyraznie czekał na to, co
powie. W końcu więc odłożyła widelec i zaczęła:
- Jeśli nie chcesz, żebym leciała, musisz mi podać naprawdę jakiś
sensowny powód.
To, czego nie wypowiedziała, zawisło między nimi w powietrzu. Jeśli
nie, z całą pewnością nie uda ci się mnie zatrzymać". Nie zamierzała zgrywać
tym razem potulnej i podporządkowanej kury domowej. Nie chciała się z nim
kłócić, ale nie miała ochoty ciągle ulegać.
- Mam swoje powody - odparł, soląc ziemniaki.
- W takim razie, słucham. - Nadal miał bardzo niezadowoloną minę i
napięcie rosło z każdą sekundą, ale nie mogła ulec.
Cooper odsunął od siebie talerz.
- Gdy miałem osiem lat, moja mama zaszła w ciążę. W piątym miesiącu
poleciała z ojcem na jakąś międzynarodową konferencję i w drodze powrotnej
złapały ją straszne bóle. Zaledwie w kilka godzin po wylądowaniu w Australii
straciła dziecko i z trudem uratowała własne życie.
Sophie oszołomiona, wstała. Oparła się o stół, żeby nie upaść. Oczami
wyobrazni zobaczyła swoje dziecko i swoje życie. Za kilka tygodni, kiedy
planowała polecieć do Perth, również będzie w piątym miesiącu. Cooper ujął
jej dłoń.
- Potem miesiącami leżała w łóżku i cierpiała katusze. Nie pozwolę,
żebyś sprowadziła na siebie takie cierpienie.
Dopiero teraz, widząc jego wyraz twarzy, zrozumiała, jak ogromna
byłaby to dla niego strata.
- Ale może wcale nie poroniła z powodu lotu? - wydusiła z trudem.
- Może i były jakieś przeciwwskazania, o których nie wiedzieli lekarz ani
rodzice, ale stanęło na tym, że to właśnie lot był przyczyną... - Nie dokończył
S
R
zdania, bo coś przykuło jego uwagę. Odsunął głośno krzesło od stołu i wstał. -
Czy Paige nie miała dzisiaj przypadkiem nocować u Marlo?
Przytaknęła, domyślając się, kogo Cooper zobaczył. Odwróciła się, żeby
potwierdzić swoje obawy. Paige stała przy głównej fontannie na Darling
Harbour i całowała się z Hallamem.
- O Boże! - Chwyciła torebkę i pobiegła za Cooperem. Nie trzeba było
ich rozdzielać, Hallam sam się zreflektował, gdy tylko ujrzał grozną minę
Coopera. Nadal jednak trzymał Paige w objęciach, która wciąż jeszcze bujała
w obłokach.
- Chyba nadeszła odpowiednia pora, żebym poznał twojego brata -
szepnął jej do ucha.
Paige natychmiast otworzyła oczy i aż podskoczyła, gdy ujrzała Coopera.
- To ty?
- Jesteś uziemiona na miesiąc - powiedział z rękami wspartymi na
biodrach. A potem na kolejny, i na kolejny...
Sophie pogładziła go po plecach. Widziała, że się zagotował.
Paige uniosła ręce w obronnym geście.
- Zaraz ci to wyjaśnię.
- Możesz to zrobić jutro, a teraz wracasz z nami do domu. - Chwycił ją za
rękę, ale mu się wyrwała.
- Zostaję z Hallamem - powiedziała z pełną determinacją - i nic mi nie
możesz zrobić.
- Panie Smith, może usiądziemy gdzieś, a ja... - zaczął Hallam.
- Nie rozmawiam z tobą, synu, ale z Paige. Jest ciemno, a tu wieczorami
potrafi być naprawdę niebezpiecznie. Byłem przekonany, że jesteś u Marlo -
zwrócił się do siostry. - A co gdyby coś ci się stało, gdzie miałbym cię szukać?
- Przecież jestem z Hallamem. - Objęła swojego chłopaka, a on
S
R
odpowiedział jej uśmiechem.
- Nie pozwoli, żeby mi się coś stało.
Cooper jęknął.
- Czy naprawdę niczego nie udało mi się ciebie nauczyć? - Sama musisz
na siebie uważać i myśleć! O swojej przyszłości, o tym, co robisz, i to na
forum publicznym... Na miłość boską, Paige!
- Panie Smith, ale ja kocham pana siostrę - odezwał się Hallam.
Cooper spojrzał na niego z niesmakiem.
- Też kiedyś byłem w twoim wieku. Wiem, że może ci się tak wydawać.
Sophie położyła rękę na ramieniu Paige, jakby chciała ją chronić przed
słowami, które padły z ust jej brata.
- Już wystarczy, Cooper - powiedziała cicho.
- Też tak uważam - poparła ją Paige bliska płaczu. - Zawsze możemy
uciec - wykrztusiła.
- Nie musimy przestrzegać tych twoich głupich zasad, Cooper, zwłaszcza
że mam ich już powyżej dziurek w nosie.
Mijający ich ludzie zaczęli zwalniać i szeptać coś między sobą, ale
Cooper nie zwracał na to uwagi.
- Zasady są potrzebne, bo zapewniają ład i bezpieczeństwo.
- Ale to twoje zasady, nie moje. Nie chcę się dłużej czuć jak w więzieniu,
rozumiesz? - Szlochając, pobiegła w kierunku nabrzeża, a jej Romeo" ruszył
za nią.
Cooper złapał się za głowę.
- Ucieknie mi i potajemnie wyjdzie za mąż - powiedział z rezygnacją. -
Rok po roku będzie rodzić dzieci i nim skończę trzydzieści pięć lat, zostanę
dziadkiem.
S
R
Sophie uśmiechnęła się, mimo że sytuacja nie była zbyt komfortowa.
- Dziadkiem? - zapytała. - Chyba masz na myśli wujkiem. Poza tym nie
sądzę, żeby mieli uciec, ale trzeba ich wysłuchać i zaakceptować ich uczucie.
Powinniśmy zaufać Paige i wierzyć, że podejmie właściwe decyzje.
- A może jesteś z nimi w zmowie i sama im podsunęłaś pomysł z
ucieczką?
- Co takiego? Nie żartuj, oczywiście, że nie.
Cooper wsunął ręce do kieszeni.
- Nie chcę, abyście wy dwie na ten temat rozmawiały. Już dość się
nasłuchała i dość widziała... Zaraz i ona zajdzie w ciążę.
Sophie wzdrygnęła się. Czy on naprawdę tak myślał, że planowała zajść z
nim w ciążę? %7łe chciała zagrać Evangeline na nosie i zabrać jej faceta? Wciąż [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
wątpliwości wobec zaproponowanego przez niego małżeństwa, naprawdę
chciała, by im się udało. To było ich wspólne dziecko, więc musiała być
wyrozumiała. Akceptowała jego nadopiekuńczość, ale należało ustalić granicę.
Bardzo się ucieszyła, kiedy wreszcie zrozumiał, że Paige, mając siedemnaście
lat, ma prawo umawiać się na randki. Przymknęła więc oko na to, że zwleka z
zaproszeniem Hallama do domu. Na szczęście Paige wysłuchała jej wyjaśnień i
przyjęła przeprosiny. Ku jej ogromnej radości nic się nie zmieniło w ich
przyjacielskich stosunkach, choć może Paige nie była już aż tak wylewna, jak
kiedyś.
S
R
Znowu pogrzebała widelcem w sałatce. Cooper wyraznie czekał na to, co
powie. W końcu więc odłożyła widelec i zaczęła:
- Jeśli nie chcesz, żebym leciała, musisz mi podać naprawdę jakiś
sensowny powód.
To, czego nie wypowiedziała, zawisło między nimi w powietrzu. Jeśli
nie, z całą pewnością nie uda ci się mnie zatrzymać". Nie zamierzała zgrywać
tym razem potulnej i podporządkowanej kury domowej. Nie chciała się z nim
kłócić, ale nie miała ochoty ciągle ulegać.
- Mam swoje powody - odparł, soląc ziemniaki.
- W takim razie, słucham. - Nadal miał bardzo niezadowoloną minę i
napięcie rosło z każdą sekundą, ale nie mogła ulec.
Cooper odsunął od siebie talerz.
- Gdy miałem osiem lat, moja mama zaszła w ciążę. W piątym miesiącu
poleciała z ojcem na jakąś międzynarodową konferencję i w drodze powrotnej
złapały ją straszne bóle. Zaledwie w kilka godzin po wylądowaniu w Australii
straciła dziecko i z trudem uratowała własne życie.
Sophie oszołomiona, wstała. Oparła się o stół, żeby nie upaść. Oczami
wyobrazni zobaczyła swoje dziecko i swoje życie. Za kilka tygodni, kiedy
planowała polecieć do Perth, również będzie w piątym miesiącu. Cooper ujął
jej dłoń.
- Potem miesiącami leżała w łóżku i cierpiała katusze. Nie pozwolę,
żebyś sprowadziła na siebie takie cierpienie.
Dopiero teraz, widząc jego wyraz twarzy, zrozumiała, jak ogromna
byłaby to dla niego strata.
- Ale może wcale nie poroniła z powodu lotu? - wydusiła z trudem.
- Może i były jakieś przeciwwskazania, o których nie wiedzieli lekarz ani
rodzice, ale stanęło na tym, że to właśnie lot był przyczyną... - Nie dokończył
S
R
zdania, bo coś przykuło jego uwagę. Odsunął głośno krzesło od stołu i wstał. -
Czy Paige nie miała dzisiaj przypadkiem nocować u Marlo?
Przytaknęła, domyślając się, kogo Cooper zobaczył. Odwróciła się, żeby
potwierdzić swoje obawy. Paige stała przy głównej fontannie na Darling
Harbour i całowała się z Hallamem.
- O Boże! - Chwyciła torebkę i pobiegła za Cooperem. Nie trzeba było
ich rozdzielać, Hallam sam się zreflektował, gdy tylko ujrzał grozną minę
Coopera. Nadal jednak trzymał Paige w objęciach, która wciąż jeszcze bujała
w obłokach.
- Chyba nadeszła odpowiednia pora, żebym poznał twojego brata -
szepnął jej do ucha.
Paige natychmiast otworzyła oczy i aż podskoczyła, gdy ujrzała Coopera.
- To ty?
- Jesteś uziemiona na miesiąc - powiedział z rękami wspartymi na
biodrach. A potem na kolejny, i na kolejny...
Sophie pogładziła go po plecach. Widziała, że się zagotował.
Paige uniosła ręce w obronnym geście.
- Zaraz ci to wyjaśnię.
- Możesz to zrobić jutro, a teraz wracasz z nami do domu. - Chwycił ją za
rękę, ale mu się wyrwała.
- Zostaję z Hallamem - powiedziała z pełną determinacją - i nic mi nie
możesz zrobić.
- Panie Smith, może usiądziemy gdzieś, a ja... - zaczął Hallam.
- Nie rozmawiam z tobą, synu, ale z Paige. Jest ciemno, a tu wieczorami
potrafi być naprawdę niebezpiecznie. Byłem przekonany, że jesteś u Marlo -
zwrócił się do siostry. - A co gdyby coś ci się stało, gdzie miałbym cię szukać?
- Przecież jestem z Hallamem. - Objęła swojego chłopaka, a on
S
R
odpowiedział jej uśmiechem.
- Nie pozwoli, żeby mi się coś stało.
Cooper jęknął.
- Czy naprawdę niczego nie udało mi się ciebie nauczyć? - Sama musisz
na siebie uważać i myśleć! O swojej przyszłości, o tym, co robisz, i to na
forum publicznym... Na miłość boską, Paige!
- Panie Smith, ale ja kocham pana siostrę - odezwał się Hallam.
Cooper spojrzał na niego z niesmakiem.
- Też kiedyś byłem w twoim wieku. Wiem, że może ci się tak wydawać.
Sophie położyła rękę na ramieniu Paige, jakby chciała ją chronić przed
słowami, które padły z ust jej brata.
- Już wystarczy, Cooper - powiedziała cicho.
- Też tak uważam - poparła ją Paige bliska płaczu. - Zawsze możemy
uciec - wykrztusiła.
- Nie musimy przestrzegać tych twoich głupich zasad, Cooper, zwłaszcza
że mam ich już powyżej dziurek w nosie.
Mijający ich ludzie zaczęli zwalniać i szeptać coś między sobą, ale
Cooper nie zwracał na to uwagi.
- Zasady są potrzebne, bo zapewniają ład i bezpieczeństwo.
- Ale to twoje zasady, nie moje. Nie chcę się dłużej czuć jak w więzieniu,
rozumiesz? - Szlochając, pobiegła w kierunku nabrzeża, a jej Romeo" ruszył
za nią.
Cooper złapał się za głowę.
- Ucieknie mi i potajemnie wyjdzie za mąż - powiedział z rezygnacją. -
Rok po roku będzie rodzić dzieci i nim skończę trzydzieści pięć lat, zostanę
dziadkiem.
S
R
Sophie uśmiechnęła się, mimo że sytuacja nie była zbyt komfortowa.
- Dziadkiem? - zapytała. - Chyba masz na myśli wujkiem. Poza tym nie
sądzę, żeby mieli uciec, ale trzeba ich wysłuchać i zaakceptować ich uczucie.
Powinniśmy zaufać Paige i wierzyć, że podejmie właściwe decyzje.
- A może jesteś z nimi w zmowie i sama im podsunęłaś pomysł z
ucieczką?
- Co takiego? Nie żartuj, oczywiście, że nie.
Cooper wsunął ręce do kieszeni.
- Nie chcę, abyście wy dwie na ten temat rozmawiały. Już dość się
nasłuchała i dość widziała... Zaraz i ona zajdzie w ciążę.
Sophie wzdrygnęła się. Czy on naprawdę tak myślał, że planowała zajść z
nim w ciążę? %7łe chciała zagrać Evangeline na nosie i zabrać jej faceta? Wciąż [ Pobierz całość w formacie PDF ]