[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ku. Ani innym nie czyni przy jego pomocy dobra, ani sam nie czerpie zeń nijakich korzyści.
Nie znajduje nawet pociechy w myśli przyjemnej... cha, cha, cha... że nas kiedyś swym bo-
gactwem obdarzy.
Brak mi dla niego wyrozumiałości oznajmiła żona siostrzeńca Scrooge a. Siostry żony
siostrzeńca Scrooge a podzieliły jej zdanie, podobnie jak wszystkie inne obecne damy.
A mnie nie brak odparł siostrzeniec Scrooge a. %7łal mi go. Choćbym nawet chciał, nie
mógłbym się na niego gniewać. Kto cierpi przez jego niedorzeczne chimery? On sam, tylko
on. Na przykład wmówił w siebie, że nas nie lubi i z tej przyczyny nie przyjął naszego zapro-
szenia na obiad. A jaki tego skutek? Jeśli idzie o obiad, to prawdę powiedziawszy, niewiele
stracił.
A ja uważam, że stracił bardzo wiele zawołała żona siostrzeńca Scrooge a. Wszyscy
obecni ją poparli, ja zaś myślę, że mieli prawo wyrokować, jako że dopiero co wstali od stołu
i teraz czekając na herbatę usiedli w świetle lampy przy kominku.
36
Hm, rad jestem, że tak mówicie rzekł siostrzeniec Scrooge a ponieważ ja osobiście
niewielkie mam zaufanie do takich świeżo upieczonych gospodyń. A co ty o tym sądzisz,
Topper?
Otóż Topperowi wpadła najwyrazniej w oko jedna z sióstr żony siostrzeńca Scrooge a, od-
parł bowiem, że mężczyzna nieżonaty jest nieszczęśliwym wyrzutkiem w społeczeństwie,
który to wyrzutek nie ma prawa wydawać sądów w tej materii. Co usłyszawszy owa siostra
żony Freda ta pulchniutka w koronkowym szalu, nie ta z różami przypiętymi do sukni ob-
lała się rumieńcem.
Mówże dalej, Fred prosiła go żona klaszcząc w dłonie. On zawsze zaczyna mówić i
nigdy nie kończy. Co za głuptas z niego.
Siostrzeniec Scrooge a znowu wybuchnął śmiechem, a ponieważ była to zaraza, której
żadną miarą nie dało się uniknąć (choć trzeba przyznać, że pulchna siostra broniła się przed
nią za pomocą aromatycznego octu), wszyscy poszli zgodnie za jego przykładem.
Otóż chciałem powiedzieć ciągnął siostrzeniec Scrooge a że powziąwszy do nas ową
niechęć, co mu wzbroniła uczestniczyć w naszej zabawie, wujaszek pozbawił się rozrywki,
która by mu z pewnością nie zaszkodziła. Sądzę, że znalazłby w naszym domu towarzystwo
milsze nizli własne jego myśli, które są mu jedynymi towarzyszkami, czy to w zatęchłym,
starym kantorze, czy w zakurzonym mieszkaniu. %7łal mi go, więc postanowiłem dawać mu co
roku tę samą szanse czy mu to jest miłe, czy nie. Może sobie szydzić z świąt Bożego Naro-
dzenia aż do samej śmierci. Nie może jednak choćby nie wiem jak się przeciwko temu bro-
nił nie powziąć w końcu lepszego o nich mniemania, jeżeli co roku będę go odwiedzał py-
tając życzliwie: Jakże się miewasz, wujaszku? Uważałbym, że to już wiele, gdyby te moje
odwiedziny tak na niego podziałały, iżby zapisał kilkadziesiąt franków swemu kanceliście.
Zresztą myślę, żem go wczoraj trochę wzruszył.
Teraz z kolei oni wybuchnęli śmiechem, tak zabawną wydała im się sama myśl o tym, że
Fred mógłby wzruszyć starego Scrooge a. %7łe jednak Fred był człowiekiem dobrodusznym i
niewiele go obchodziło, z czego się goście śmieją, byleby się tylko śmieli, zachęcał ich do
tych nowych objawów wesołości puszczając jednocześnie w krąg butelkę wina.
Czas po podwieczorku przeznaczyli na muzykę. A byli to wszystko ludzie muzykalni i za-
pewniam was, że umieli wziąć się do rzeczy, gdy rozpoczynali pieśń na jeden lub na kilka
głosów. Zwłaszcza Topper wprost przepięknie ryczał basem, przy czym ani nie nabrzmiewały
mu żyły na czole, ani twarz nie robiła się czerwona. %7łona siostrzeńca Scrooge a dobrze grała
na harfie, między zaś innymi utworami odegrała prostą, naiwną melodię istny drobiazg, w
dwie minuty można by się go nauczyć gwizdać. Była to piosenka dobrze znana dziewczynce,
która ongiś przyjechała po Scrooge a do szkoły, o czym przypomniał mu Duch Wigilijnej
Przeszłości. A gdy rozbrzmiały tony tej melodii, stanęły znów Scrooge owi przed oczyma
wszystkie obrazy, które mu ów duch pokazywał. Uczucia coraz tkliwsze wypełniały mu ser-
ce; pomyślał, że gdyby przed laty danym mu było częściej słuchać tej piosenki, umocniłby się
może w cnotach serca ku własnej szczęśliwości. A przy tym osiągnąłby to sam, bez pomocy
łopaty grabarza, która pochowała Jakuba Marleya.
Ale nie myślcie, że siostrzeniec Scrooge a i jego goście cały wieczór poświęcili muzyce.
Po niejakim czasie zaczęli grać w fanty, bo dobrze jest czasem stać się dzieckiem, a już
zwłaszcza w dniu Bożego Narodzenia, kiedy ów, któremu dzień ten jest poświęcony, sam był
dziecięciem. Ach, omyliłem się! Przecież najpierw bawili się w ślepą babkę. No, naturalnie.
Ale nie wierzę, że Topper nic nie widział, podobnie jak nie wierzę, że miał dodatkowe oczy
powiedzmy w trzewikach. Moim zdaniem Topper i siostrzeniec Scrooge a z góry wszystko
między sobą ułożyli, Duch zaś Tegorocznego Bożego Narodzenia świetnie o tym wiedział.
Sposób, w jaki Topper ścigał pulchną siostrę żony siostrzeńca Scrooge a, tę w koronkowym
szalu, był po prostu obrazą dla ludzkiej łatwowierności. Przewrócił stojak z pogrzebaczem,
szufelką i szczypcami do węgla, potykał się o krzesła, wpadał na fortepian, plątał się między
37
zasłonami u okien, lecz szedł wszędzie tam, gdzie szła ona. Zawsze wiedział, gdzie znajduje
się ta pulchna siostra. %7ładną miarą nie chciał chwytać innych osób. A jeżeli ktoś wpadł na
niego umyślnie (jak to niektórzy robili), udawał, że łapie tego kogoś, ale udawał tak niezdar-
nie, że było to wręcz zniewagą dla ludzkiej inteligencji, i natychmiast podejmował gonitwę za
pulchną siostrą. Ta zaś wielekroć wołała, że jest to gra nieuczciwa; i miała słuszność. Ale gdy
ją wreszcie złapał, gdy mimo że mu wciąż umykała wśród szelestu jedwabnych spódniczek,
zapędził niebogę w róg pokoju, skąd nie było już nijakiej ucieczki wtedy zachowanie jego
stało się po prostu ohydne. Udawał, że jej nie poznaje. Udawał, że musi koniecznie dotknąć
jej głowy, że chcąc się upewnić co do jej tożsamości, musi wsunąć na dziewczęcy palec pe-
wien pierścionek i zapiąć na szyi pewien łańcuszek ach, wszystko to było potworne, odra-
żające. Niezawodnie powiedziała mu, co o tym myśli, gdy z kolei komuś innemu zawiązano
oczy, oni zaś prowadzili za firankami bardzo poufną rozmowę.
Nie myślcie, że żona siostrzeńca Scrooge a bawiła się w ślepą babkę. O, nie! Usadowiono
ją wygodnie w dużym fotelu w zacisznym kąciku (tuż obok miejsca, gdzie stał Scrooge z du-
chem) i podsunięto stołeczek pod nogi. Ale przyłączyła się do gry w fanty i zachwyciła
wszystkich podczas gry w abecadło. No i przeszła samą siebie w grze Jak, Gdzie i Kiedy ,
ku tajemnemu ukontentowaniu siostrzeńca Scrooge a, bijąc na głowę własne swoje siostry,
chociaż im także nie brakowało sprytu, co mógłby zapewne Topper poświadczyć.
Było tam ze dwadzieścia osób młodych i starych, ale wszystkie uczestniczyły w zabawie, a
wraz z nimi Scrooge. Albowiem pochłonięty tym, co się wokół niego działo, zgoła zapomniał,
że głos jego jest dla nich niedosłyszalny, i co rusz wykrzykiwał odpowiedzi na zadawane za-
gadki. Trzeba zaś powiedzieć, że najczęściej odgadywał trafnie, żadne bowiem wody górskiego
potoku nie były bystrzejsze od Scrooge a choć on się całe życie upierał, aby być tępym.
Ducha cieszyła bardzo ta zmiana w jego usposobieniu, spoglądał też na niego tak łaskawie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
ku. Ani innym nie czyni przy jego pomocy dobra, ani sam nie czerpie zeń nijakich korzyści.
Nie znajduje nawet pociechy w myśli przyjemnej... cha, cha, cha... że nas kiedyś swym bo-
gactwem obdarzy.
Brak mi dla niego wyrozumiałości oznajmiła żona siostrzeńca Scrooge a. Siostry żony
siostrzeńca Scrooge a podzieliły jej zdanie, podobnie jak wszystkie inne obecne damy.
A mnie nie brak odparł siostrzeniec Scrooge a. %7łal mi go. Choćbym nawet chciał, nie
mógłbym się na niego gniewać. Kto cierpi przez jego niedorzeczne chimery? On sam, tylko
on. Na przykład wmówił w siebie, że nas nie lubi i z tej przyczyny nie przyjął naszego zapro-
szenia na obiad. A jaki tego skutek? Jeśli idzie o obiad, to prawdę powiedziawszy, niewiele
stracił.
A ja uważam, że stracił bardzo wiele zawołała żona siostrzeńca Scrooge a. Wszyscy
obecni ją poparli, ja zaś myślę, że mieli prawo wyrokować, jako że dopiero co wstali od stołu
i teraz czekając na herbatę usiedli w świetle lampy przy kominku.
36
Hm, rad jestem, że tak mówicie rzekł siostrzeniec Scrooge a ponieważ ja osobiście
niewielkie mam zaufanie do takich świeżo upieczonych gospodyń. A co ty o tym sądzisz,
Topper?
Otóż Topperowi wpadła najwyrazniej w oko jedna z sióstr żony siostrzeńca Scrooge a, od-
parł bowiem, że mężczyzna nieżonaty jest nieszczęśliwym wyrzutkiem w społeczeństwie,
który to wyrzutek nie ma prawa wydawać sądów w tej materii. Co usłyszawszy owa siostra
żony Freda ta pulchniutka w koronkowym szalu, nie ta z różami przypiętymi do sukni ob-
lała się rumieńcem.
Mówże dalej, Fred prosiła go żona klaszcząc w dłonie. On zawsze zaczyna mówić i
nigdy nie kończy. Co za głuptas z niego.
Siostrzeniec Scrooge a znowu wybuchnął śmiechem, a ponieważ była to zaraza, której
żadną miarą nie dało się uniknąć (choć trzeba przyznać, że pulchna siostra broniła się przed
nią za pomocą aromatycznego octu), wszyscy poszli zgodnie za jego przykładem.
Otóż chciałem powiedzieć ciągnął siostrzeniec Scrooge a że powziąwszy do nas ową
niechęć, co mu wzbroniła uczestniczyć w naszej zabawie, wujaszek pozbawił się rozrywki,
która by mu z pewnością nie zaszkodziła. Sądzę, że znalazłby w naszym domu towarzystwo
milsze nizli własne jego myśli, które są mu jedynymi towarzyszkami, czy to w zatęchłym,
starym kantorze, czy w zakurzonym mieszkaniu. %7łal mi go, więc postanowiłem dawać mu co
roku tę samą szanse czy mu to jest miłe, czy nie. Może sobie szydzić z świąt Bożego Naro-
dzenia aż do samej śmierci. Nie może jednak choćby nie wiem jak się przeciwko temu bro-
nił nie powziąć w końcu lepszego o nich mniemania, jeżeli co roku będę go odwiedzał py-
tając życzliwie: Jakże się miewasz, wujaszku? Uważałbym, że to już wiele, gdyby te moje
odwiedziny tak na niego podziałały, iżby zapisał kilkadziesiąt franków swemu kanceliście.
Zresztą myślę, żem go wczoraj trochę wzruszył.
Teraz z kolei oni wybuchnęli śmiechem, tak zabawną wydała im się sama myśl o tym, że
Fred mógłby wzruszyć starego Scrooge a. %7łe jednak Fred był człowiekiem dobrodusznym i
niewiele go obchodziło, z czego się goście śmieją, byleby się tylko śmieli, zachęcał ich do
tych nowych objawów wesołości puszczając jednocześnie w krąg butelkę wina.
Czas po podwieczorku przeznaczyli na muzykę. A byli to wszystko ludzie muzykalni i za-
pewniam was, że umieli wziąć się do rzeczy, gdy rozpoczynali pieśń na jeden lub na kilka
głosów. Zwłaszcza Topper wprost przepięknie ryczał basem, przy czym ani nie nabrzmiewały
mu żyły na czole, ani twarz nie robiła się czerwona. %7łona siostrzeńca Scrooge a dobrze grała
na harfie, między zaś innymi utworami odegrała prostą, naiwną melodię istny drobiazg, w
dwie minuty można by się go nauczyć gwizdać. Była to piosenka dobrze znana dziewczynce,
która ongiś przyjechała po Scrooge a do szkoły, o czym przypomniał mu Duch Wigilijnej
Przeszłości. A gdy rozbrzmiały tony tej melodii, stanęły znów Scrooge owi przed oczyma
wszystkie obrazy, które mu ów duch pokazywał. Uczucia coraz tkliwsze wypełniały mu ser-
ce; pomyślał, że gdyby przed laty danym mu było częściej słuchać tej piosenki, umocniłby się
może w cnotach serca ku własnej szczęśliwości. A przy tym osiągnąłby to sam, bez pomocy
łopaty grabarza, która pochowała Jakuba Marleya.
Ale nie myślcie, że siostrzeniec Scrooge a i jego goście cały wieczór poświęcili muzyce.
Po niejakim czasie zaczęli grać w fanty, bo dobrze jest czasem stać się dzieckiem, a już
zwłaszcza w dniu Bożego Narodzenia, kiedy ów, któremu dzień ten jest poświęcony, sam był
dziecięciem. Ach, omyliłem się! Przecież najpierw bawili się w ślepą babkę. No, naturalnie.
Ale nie wierzę, że Topper nic nie widział, podobnie jak nie wierzę, że miał dodatkowe oczy
powiedzmy w trzewikach. Moim zdaniem Topper i siostrzeniec Scrooge a z góry wszystko
między sobą ułożyli, Duch zaś Tegorocznego Bożego Narodzenia świetnie o tym wiedział.
Sposób, w jaki Topper ścigał pulchną siostrę żony siostrzeńca Scrooge a, tę w koronkowym
szalu, był po prostu obrazą dla ludzkiej łatwowierności. Przewrócił stojak z pogrzebaczem,
szufelką i szczypcami do węgla, potykał się o krzesła, wpadał na fortepian, plątał się między
37
zasłonami u okien, lecz szedł wszędzie tam, gdzie szła ona. Zawsze wiedział, gdzie znajduje
się ta pulchna siostra. %7ładną miarą nie chciał chwytać innych osób. A jeżeli ktoś wpadł na
niego umyślnie (jak to niektórzy robili), udawał, że łapie tego kogoś, ale udawał tak niezdar-
nie, że było to wręcz zniewagą dla ludzkiej inteligencji, i natychmiast podejmował gonitwę za
pulchną siostrą. Ta zaś wielekroć wołała, że jest to gra nieuczciwa; i miała słuszność. Ale gdy
ją wreszcie złapał, gdy mimo że mu wciąż umykała wśród szelestu jedwabnych spódniczek,
zapędził niebogę w róg pokoju, skąd nie było już nijakiej ucieczki wtedy zachowanie jego
stało się po prostu ohydne. Udawał, że jej nie poznaje. Udawał, że musi koniecznie dotknąć
jej głowy, że chcąc się upewnić co do jej tożsamości, musi wsunąć na dziewczęcy palec pe-
wien pierścionek i zapiąć na szyi pewien łańcuszek ach, wszystko to było potworne, odra-
żające. Niezawodnie powiedziała mu, co o tym myśli, gdy z kolei komuś innemu zawiązano
oczy, oni zaś prowadzili za firankami bardzo poufną rozmowę.
Nie myślcie, że żona siostrzeńca Scrooge a bawiła się w ślepą babkę. O, nie! Usadowiono
ją wygodnie w dużym fotelu w zacisznym kąciku (tuż obok miejsca, gdzie stał Scrooge z du-
chem) i podsunięto stołeczek pod nogi. Ale przyłączyła się do gry w fanty i zachwyciła
wszystkich podczas gry w abecadło. No i przeszła samą siebie w grze Jak, Gdzie i Kiedy ,
ku tajemnemu ukontentowaniu siostrzeńca Scrooge a, bijąc na głowę własne swoje siostry,
chociaż im także nie brakowało sprytu, co mógłby zapewne Topper poświadczyć.
Było tam ze dwadzieścia osób młodych i starych, ale wszystkie uczestniczyły w zabawie, a
wraz z nimi Scrooge. Albowiem pochłonięty tym, co się wokół niego działo, zgoła zapomniał,
że głos jego jest dla nich niedosłyszalny, i co rusz wykrzykiwał odpowiedzi na zadawane za-
gadki. Trzeba zaś powiedzieć, że najczęściej odgadywał trafnie, żadne bowiem wody górskiego
potoku nie były bystrzejsze od Scrooge a choć on się całe życie upierał, aby być tępym.
Ducha cieszyła bardzo ta zmiana w jego usposobieniu, spoglądał też na niego tak łaskawie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]