[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Więc musimy porozmawiać z Heleną. - Trudno było mu skupić myśli na kłopotach z
demonami. Leżał na łóżku Eve, wdychając korzenno-kwiatowy zapach jej ulubionych
perfum. Wbrew woli wyobrażał sobie ją śpiącą w aureoli tych wspaniałych loków... Otrząsnął
się i opanował myśli. - Zadzwonimy do niej od razu?
- Nie. Zdecydowanie trzeba z nią porozmawiać w cztery oczy - stwierdziła Eve i zerknęła na
zegar. -Jest prawie dziewiąta. Zaczekajmy do jutra. Jeśli poproszę mamę, żeby zawiozła mnie
teraz do Heleny, zacznie zadawać za dużo pytań. A pójść na pewno mi nie pozwoli, nawet
razem z wami.
- Na dzisiaj dość już się narobiliśmy. Ogłaszam czas wolny! - zawołała Jess. - Zamówmy
pizzę, obejrzyjmy jakieś filmy. I wezmy sobie lody. Cherry garda. Macie cherry garcia?
- Jasne - odpowiedziała Eve. - Powinnaś zostać na noc.
- Piżama party! - podskoczyła Jess. - Wchodzę w to!
Jess była cheerleaderką nie tylko na boisku. Luke bardzo lubił w niej ten entuzjazm i zapał.
Eve usiadła.
- Ty też zostań, Luke. Możemy rozłożyć śpiwory w salonie.
Luke poczuł falę gorąca. To było... coś. Eve nie zaprosiłaby go na noc, gdyby... gdyby go
trochę nie lubiła, prawda? Lubi go, to pewne. Przecież kupiła mu prezent.
Wspólna walka z demonami szybko zbliżyła całą ich trojkę. Ale to coś innego. To
zaproszenie nie miało nic wspólnego z demonami. Eve chciała spędzać z nim czas. Więc
może zechce się z nim umówić?
- Naprawdę zapraszacie mnie na piżamowe party tylko dla dziewczyn? - zażartował.
- Pewnie! - powiedziała Eve. Kolejna gorąca fala przeszła przez ciało Luke'a. - Jesteś
honorową dziewczyną.
Honorową dziewczyną? %7łar nagle zgasł.
Przestań śnić, pomyślał. Możesz sobie być zainteresowany czymś więcej niż przyjaznią, ale
Eve traktuje cię tylko jak przyjaciela. A właściwie - jak przyjaciółkę.
Podniósł się z łóżka.
- Nie, dzięki. Nie znam się na lakierach do paznokci ani na butach. Nie miałybyście ze mnie
pożytku.
Przez twarz Eve przemknął cień urazy. Owszem, zareagował za szorstko. I co z tego? Wyjął
komórkę.
- Zadzwonię do taty, żeby po mnie przyjechał.
Następnego ranka Eve schowała iPhone'a do kieszeni i obie z Jess wyszły z domu. Rodzice
zgodzili się, żeby poszły same do Heleny, o ile będą się trzymać razem i wrócą przed
zmrokiem. Wszystkie ataki zdarzyły się nocą, więc większość mieszkańców w dzień
rezygnowała częściowo ze środków bezpieczeństwa.
- Co powiedział Luke? Dołączy do nas i pogadamy z Heleną we troje? - chciała wiedzieć Jess.
- Nie. - Eve założyła włosy za uszy.
- A czemu nie?
- Czemu nie? - powtórzyła Eve. - Bo ma coś ważniejszego. Randkę z Briony.
- Powiedział, że to jest ważniejsze? - krzyknęła Jess.
- Nie musiał. Po prostu wybrał - stwierdziła Eve. Myślała, że między nią a Lukiem coś się za-
czyna dziać. Pomyłka. Trzymanie się za ręce, przytulanie - to wszystko zdarzyło się tylko
dlatego, że znalezli się wspólnie w kilku ekstremalnych sytuacjach. Chodziło o wsparcie i
bezpieczeństwo, nic poza tym.
No i tyle, pomyślała. Luke to podrywacz. To się nie zmieni. Nawet jeśli był mną
zainteresowany, minęło mu po tygodniu czy dwóch.
Westchnęła.
- Jak to załatwimy? - zwróciła się do Jess. - Nie możemy po prostu powiedzieć: Hej, Helena,
zauważyliśmy w okolicy kilka demonów. Nie zapomniałaś przypadkiem zamknąć jakiegoś
portalu?"
- Raczej nie - zgodziła się przyjaciółka. - Może nie mieć pojęcia o portalu. Mógł go otworzyć
jakiś inny potomek Medwaya.
- To okropne, że w ogóle musimy z nią o tym rozmawiać. Ostatnio tyle przeszła. W ciągu
miesiąca straciła matkę i Kyle'a.
- Zrobiła się teraz taka poważna i spokojna, aż trudno uwierzyć. W końcu nie bez powodu
została kapitanem cheerleaderek. Dawniej była stale w ruchu, wszędzie było jej pełno.
- Nie mogę uwierzyć, że nie mogli jej darować i chociaż pozwolić zostać w drużynie -
zauważyła Eve.
- Zasada jest taka, że jak masz chociaż jedną dwóję, wylatujesz ze składu. A Heleny stopnie z
matmy... - Jess pokręciła głową. - Co prawda, zanim umarła jej mama, jakoś wyrabiała się na
troję. Moim zdaniem dyrektorka i pani Taylor powinny zrobić dla niej wyjątek. Przynajmniej
dać jej trochę czasu na podciągnięcie ocen, zanim ją wywaliły z drużyny.
- Słabe. Zdarzyło jej się tyle strasznych rzeczy, a one jeszcze odebrały jej coś, dzięki czemu
lepiej się czuła.
- I to o ile lepiej! - przytaknęła Jess. - Kiedy trenerka ogłosiła, że wybiera ją na kapitana,
Helena była w siódmym niebie. Aż świeciła z radości, mówię ci. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
- Więc musimy porozmawiać z Heleną. - Trudno było mu skupić myśli na kłopotach z
demonami. Leżał na łóżku Eve, wdychając korzenno-kwiatowy zapach jej ulubionych
perfum. Wbrew woli wyobrażał sobie ją śpiącą w aureoli tych wspaniałych loków... Otrząsnął
się i opanował myśli. - Zadzwonimy do niej od razu?
- Nie. Zdecydowanie trzeba z nią porozmawiać w cztery oczy - stwierdziła Eve i zerknęła na
zegar. -Jest prawie dziewiąta. Zaczekajmy do jutra. Jeśli poproszę mamę, żeby zawiozła mnie
teraz do Heleny, zacznie zadawać za dużo pytań. A pójść na pewno mi nie pozwoli, nawet
razem z wami.
- Na dzisiaj dość już się narobiliśmy. Ogłaszam czas wolny! - zawołała Jess. - Zamówmy
pizzę, obejrzyjmy jakieś filmy. I wezmy sobie lody. Cherry garda. Macie cherry garcia?
- Jasne - odpowiedziała Eve. - Powinnaś zostać na noc.
- Piżama party! - podskoczyła Jess. - Wchodzę w to!
Jess była cheerleaderką nie tylko na boisku. Luke bardzo lubił w niej ten entuzjazm i zapał.
Eve usiadła.
- Ty też zostań, Luke. Możemy rozłożyć śpiwory w salonie.
Luke poczuł falę gorąca. To było... coś. Eve nie zaprosiłaby go na noc, gdyby... gdyby go
trochę nie lubiła, prawda? Lubi go, to pewne. Przecież kupiła mu prezent.
Wspólna walka z demonami szybko zbliżyła całą ich trojkę. Ale to coś innego. To
zaproszenie nie miało nic wspólnego z demonami. Eve chciała spędzać z nim czas. Więc
może zechce się z nim umówić?
- Naprawdę zapraszacie mnie na piżamowe party tylko dla dziewczyn? - zażartował.
- Pewnie! - powiedziała Eve. Kolejna gorąca fala przeszła przez ciało Luke'a. - Jesteś
honorową dziewczyną.
Honorową dziewczyną? %7łar nagle zgasł.
Przestań śnić, pomyślał. Możesz sobie być zainteresowany czymś więcej niż przyjaznią, ale
Eve traktuje cię tylko jak przyjaciela. A właściwie - jak przyjaciółkę.
Podniósł się z łóżka.
- Nie, dzięki. Nie znam się na lakierach do paznokci ani na butach. Nie miałybyście ze mnie
pożytku.
Przez twarz Eve przemknął cień urazy. Owszem, zareagował za szorstko. I co z tego? Wyjął
komórkę.
- Zadzwonię do taty, żeby po mnie przyjechał.
Następnego ranka Eve schowała iPhone'a do kieszeni i obie z Jess wyszły z domu. Rodzice
zgodzili się, żeby poszły same do Heleny, o ile będą się trzymać razem i wrócą przed
zmrokiem. Wszystkie ataki zdarzyły się nocą, więc większość mieszkańców w dzień
rezygnowała częściowo ze środków bezpieczeństwa.
- Co powiedział Luke? Dołączy do nas i pogadamy z Heleną we troje? - chciała wiedzieć Jess.
- Nie. - Eve założyła włosy za uszy.
- A czemu nie?
- Czemu nie? - powtórzyła Eve. - Bo ma coś ważniejszego. Randkę z Briony.
- Powiedział, że to jest ważniejsze? - krzyknęła Jess.
- Nie musiał. Po prostu wybrał - stwierdziła Eve. Myślała, że między nią a Lukiem coś się za-
czyna dziać. Pomyłka. Trzymanie się za ręce, przytulanie - to wszystko zdarzyło się tylko
dlatego, że znalezli się wspólnie w kilku ekstremalnych sytuacjach. Chodziło o wsparcie i
bezpieczeństwo, nic poza tym.
No i tyle, pomyślała. Luke to podrywacz. To się nie zmieni. Nawet jeśli był mną
zainteresowany, minęło mu po tygodniu czy dwóch.
Westchnęła.
- Jak to załatwimy? - zwróciła się do Jess. - Nie możemy po prostu powiedzieć: Hej, Helena,
zauważyliśmy w okolicy kilka demonów. Nie zapomniałaś przypadkiem zamknąć jakiegoś
portalu?"
- Raczej nie - zgodziła się przyjaciółka. - Może nie mieć pojęcia o portalu. Mógł go otworzyć
jakiś inny potomek Medwaya.
- To okropne, że w ogóle musimy z nią o tym rozmawiać. Ostatnio tyle przeszła. W ciągu
miesiąca straciła matkę i Kyle'a.
- Zrobiła się teraz taka poważna i spokojna, aż trudno uwierzyć. W końcu nie bez powodu
została kapitanem cheerleaderek. Dawniej była stale w ruchu, wszędzie było jej pełno.
- Nie mogę uwierzyć, że nie mogli jej darować i chociaż pozwolić zostać w drużynie -
zauważyła Eve.
- Zasada jest taka, że jak masz chociaż jedną dwóję, wylatujesz ze składu. A Heleny stopnie z
matmy... - Jess pokręciła głową. - Co prawda, zanim umarła jej mama, jakoś wyrabiała się na
troję. Moim zdaniem dyrektorka i pani Taylor powinny zrobić dla niej wyjątek. Przynajmniej
dać jej trochę czasu na podciągnięcie ocen, zanim ją wywaliły z drużyny.
- Słabe. Zdarzyło jej się tyle strasznych rzeczy, a one jeszcze odebrały jej coś, dzięki czemu
lepiej się czuła.
- I to o ile lepiej! - przytaknęła Jess. - Kiedy trenerka ogłosiła, że wybiera ją na kapitana,
Helena była w siódmym niebie. Aż świeciła z radości, mówię ci. [ Pobierz całość w formacie PDF ]