[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przestała myśleć, tak bez reszty pochłonęły ją nowe, niezwykłe doznania erotyczne.
Posuwał się coraz dalej, a ona wiedziona nieomylnym instynktem,
odpowiadała na zew ciała i zdawało jej się, że nie zniosłaby, gdyby teraz przerwał.
Chciała wiedzieć wszystko, nawet jeśli następnego dnia nie będzie mogła sobie
wybaczyć, że się poddała.
Fale rozkoszy unosiły ją coraz wyżej, aż wreszcie potężny spazm wybuchł w
niej jak eksplozja i wtulona w Roana łkała cicho, powoli wracając do
rzeczywistości.
Tylko że rzeczywistość wcale nie uległa zmianie, mimo tej szalonej podróży,
którą właśnie odbyła. Ten mężczyzna wciąż był dla niej kimś obcym...
drapieżnikiem... oszustem... Był wrogiem, któremu nigdy nie wybaczy tego, że
odebrał jej seksualną niezależność. Nie chciała nazywać tego niewinnością. Była mu
tylko wdzięczna, że z niej nie szydził ani nie chełpił się łatwym zwycięstwem.
- Gniewasz się, matia mou! - zapytał cicho. - Jesteś zła, że teraz znasz siebie
lepiej niż przedtem?
Milczała, a on jakby zamknął się w sobie.
Ale to nie był jeszcze koniec. Kochał się z nią znowu, jeszcze gwałtowniej. A
Harriet czuła, jak pożądanie wzrasta w niej i rozwija się niczym kwiat w wiosennym
słońcu.
Teraz razem osiągnęli szczyt i leżeli wtuleni w siebie, wyczerpani i syci.
57
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Teraz, kiedy już dostał to, co chciał, powinnam go stąd wyprawić, pomyślała
Harriet leniwie. Zanim jednak zdążyła zrobić czy powiedzieć cokolwiek, Roan sam
wstał z łóżka i poszedł do łazienki.
Za moment usłyszała szum wody, najwyrazniej brał prysznic i w ogóle
zachowywał się, jakby był u siebie. Jakby naprawdę był jej mężem.
Przemknęło jej przez myśl, że teraz mogła szybko się ubrać i wymknąć się z
mieszkania, zanim Roan się zorientuje. Tylko dokąd miała pójść? W środku nocy,
bez bagażu, do hotelu? Wyobrażała sobie, jak by tam na nią popatrzyli.
Mogła przenocować u swojej przyjaciółki Tessy, ale nie miała ochoty na
wyjaśnienia.
Zresztą, czy nie było już za pózno na ucieczkę? Co się stało, to się stało.
Uznała też, że nie pokaże Roanowi, że się go boi. Przeciwnie, musiała go
przekonać, że to, co między nimi zaszło, nie zrobiło na niej najmniejszego wrażenia.
Tylko że o tym musiała też przekonać samą siebie.
Boże, jakie to wszystko było skomplikowane!
Kiedy Roan wynurzył się z łazienki, tylko na biodrach owinięty był
ręcznikiem i pachniał jej ulubionym mydłem o gozdzikowym zapachu.
- No cóż, czuj się jak u siebie w domu - powiedziała lodowato.
- Dzięki, agapi mou - odrzekł z pewnym rozbawieniem - ale nie wydaje mi
się, żeby to kiedykolwiek miał być mój dom. Przygotowałem ci kąpiel - dodał po
chwili. - Pomyślałem, że to ci dobrze zrobi.
Była zaskoczona, może nawet trochę oburzona, ale nie widziała żadnego
rozsądnego powodu, żeby z tego nie skorzystać.
58
S
R
Rzeczywiście, w łazience czekała na nią ciepła kąpiel z pachnącą pianą.
Zupełnie nie była przyzwyczajona, żeby ktoś tak się o nią troszczył. Musiała szybko
zaplanować, co ma robić dalej.
Kiedy zanurzyła się w pachnącej wodzie i przymknęła oczy, już po chwili
usłyszała nad sobą głos Roana, proponującego jej kieliszek szampana.
Znowu ją zaskoczył, obronnym gestem zasłoniła piersi.
- Skąd masz szampana? - zapytała.
- Przyniosłem ze sobą - rzekł cicho. - Niestety nie jest odpowiednio
schłodzony, ale może wystarczy twój lodowaty wzrok.
- Uważasz, że mamy jakiś powód do świętowania?
- Tak, oczywiście - odparł. - Ja mam. Proszę, wez kieliszek.
Obserwował, jak z ociąganiem robiła to, co mówił.
- To za co wypijemy? Może za przyszłość? - zaproponował.
- Za to, że każdy pójdzie swoją drogą - odpowiedziała bez ogródek. - Tylko
tak widzę przyszłość.
- Pomimo tego wszystkiego, co się między nami zdarzyło? Przykro mi, ale
niech będzie, jak sobie życzysz.
Wznieśli toast i Harriet oddała mu kieliszek. Wino było rzeczywiście dobre,
zasługiwało na lepszą okazję. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
przestała myśleć, tak bez reszty pochłonęły ją nowe, niezwykłe doznania erotyczne.
Posuwał się coraz dalej, a ona wiedziona nieomylnym instynktem,
odpowiadała na zew ciała i zdawało jej się, że nie zniosłaby, gdyby teraz przerwał.
Chciała wiedzieć wszystko, nawet jeśli następnego dnia nie będzie mogła sobie
wybaczyć, że się poddała.
Fale rozkoszy unosiły ją coraz wyżej, aż wreszcie potężny spazm wybuchł w
niej jak eksplozja i wtulona w Roana łkała cicho, powoli wracając do
rzeczywistości.
Tylko że rzeczywistość wcale nie uległa zmianie, mimo tej szalonej podróży,
którą właśnie odbyła. Ten mężczyzna wciąż był dla niej kimś obcym...
drapieżnikiem... oszustem... Był wrogiem, któremu nigdy nie wybaczy tego, że
odebrał jej seksualną niezależność. Nie chciała nazywać tego niewinnością. Była mu
tylko wdzięczna, że z niej nie szydził ani nie chełpił się łatwym zwycięstwem.
- Gniewasz się, matia mou! - zapytał cicho. - Jesteś zła, że teraz znasz siebie
lepiej niż przedtem?
Milczała, a on jakby zamknął się w sobie.
Ale to nie był jeszcze koniec. Kochał się z nią znowu, jeszcze gwałtowniej. A
Harriet czuła, jak pożądanie wzrasta w niej i rozwija się niczym kwiat w wiosennym
słońcu.
Teraz razem osiągnęli szczyt i leżeli wtuleni w siebie, wyczerpani i syci.
57
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Teraz, kiedy już dostał to, co chciał, powinnam go stąd wyprawić, pomyślała
Harriet leniwie. Zanim jednak zdążyła zrobić czy powiedzieć cokolwiek, Roan sam
wstał z łóżka i poszedł do łazienki.
Za moment usłyszała szum wody, najwyrazniej brał prysznic i w ogóle
zachowywał się, jakby był u siebie. Jakby naprawdę był jej mężem.
Przemknęło jej przez myśl, że teraz mogła szybko się ubrać i wymknąć się z
mieszkania, zanim Roan się zorientuje. Tylko dokąd miała pójść? W środku nocy,
bez bagażu, do hotelu? Wyobrażała sobie, jak by tam na nią popatrzyli.
Mogła przenocować u swojej przyjaciółki Tessy, ale nie miała ochoty na
wyjaśnienia.
Zresztą, czy nie było już za pózno na ucieczkę? Co się stało, to się stało.
Uznała też, że nie pokaże Roanowi, że się go boi. Przeciwnie, musiała go
przekonać, że to, co między nimi zaszło, nie zrobiło na niej najmniejszego wrażenia.
Tylko że o tym musiała też przekonać samą siebie.
Boże, jakie to wszystko było skomplikowane!
Kiedy Roan wynurzył się z łazienki, tylko na biodrach owinięty był
ręcznikiem i pachniał jej ulubionym mydłem o gozdzikowym zapachu.
- No cóż, czuj się jak u siebie w domu - powiedziała lodowato.
- Dzięki, agapi mou - odrzekł z pewnym rozbawieniem - ale nie wydaje mi
się, żeby to kiedykolwiek miał być mój dom. Przygotowałem ci kąpiel - dodał po
chwili. - Pomyślałem, że to ci dobrze zrobi.
Była zaskoczona, może nawet trochę oburzona, ale nie widziała żadnego
rozsądnego powodu, żeby z tego nie skorzystać.
58
S
R
Rzeczywiście, w łazience czekała na nią ciepła kąpiel z pachnącą pianą.
Zupełnie nie była przyzwyczajona, żeby ktoś tak się o nią troszczył. Musiała szybko
zaplanować, co ma robić dalej.
Kiedy zanurzyła się w pachnącej wodzie i przymknęła oczy, już po chwili
usłyszała nad sobą głos Roana, proponującego jej kieliszek szampana.
Znowu ją zaskoczył, obronnym gestem zasłoniła piersi.
- Skąd masz szampana? - zapytała.
- Przyniosłem ze sobą - rzekł cicho. - Niestety nie jest odpowiednio
schłodzony, ale może wystarczy twój lodowaty wzrok.
- Uważasz, że mamy jakiś powód do świętowania?
- Tak, oczywiście - odparł. - Ja mam. Proszę, wez kieliszek.
Obserwował, jak z ociąganiem robiła to, co mówił.
- To za co wypijemy? Może za przyszłość? - zaproponował.
- Za to, że każdy pójdzie swoją drogą - odpowiedziała bez ogródek. - Tylko
tak widzę przyszłość.
- Pomimo tego wszystkiego, co się między nami zdarzyło? Przykro mi, ale
niech będzie, jak sobie życzysz.
Wznieśli toast i Harriet oddała mu kieliszek. Wino było rzeczywiście dobre,
zasługiwało na lepszą okazję. [ Pobierz całość w formacie PDF ]