[ Pobierz całość w formacie PDF ]

daleko. Najważniejsze, że jest sama.
Oświadczyny na morzu, w rytm kołyszących
ich fal, w promieniach tropikalnego słońca są tak
samo romantyczne jak przy wodospadzie. Do diabła
z romantyzmem! Przecież jemu chodzi tylko o to, by
ją znalezć i usłyszeć zapewnienie, że resztę swoich
dni chce przeżyć razem z nim!
Powoli okrążył wyspę. Nigdzie ani śladu drew-
nianej łódki. Zatoczył szerszy łuk. Zaczynał się de-
nerwować. Dlaczego odpłynęła aż tak daleko? Czyż-
by zdecydowała się wyjechać na zawsze? Za pózno,
by zawrócić i wypytać Marę, aby zaś zatelefonować,
musiałby oderwać dłonie od koła sterowego, a na to
też szkoda mu było czasu.
Zaraz ją znajdę, na pewno ją znajdę, uspokajał się.
Czy ten mały czarny punkt na bezmiernym oceanie to
nie jest właśnie ta łódka?
Nie mylił się. Kiedy z maksymalną szybkością
podpłynął bliżej, zobaczył na dnie skuloną postać. To
oznacza, że Sara jest w niebezpieczeństwie!
W takim razie jego życie też jest zagrożone!
Nagle dostrzegł wystającą z wody czarną płetwę.
Zawrócił. Miał nadzieję, że kilwater z tyłu mknącej
motorówki nie przewróci łupiny, w której znajdowała
się Sara.
Zwolnił, ostrożnie podpłynął bliżej, ustawił moto-
rówkę równolegle do burty łódki. Wyciągnął ręce.
 Ben!  wykrzyknęła Sara.  Bogu dzięki!
 Wstań powoli, ostrożnie, kochanie. Nie chcę,
żebyś wpadła do wody.
 Motorówka chyba odstraszyła rekina?
 Nie myśl teraz o nim. Chcę, żebyś była bez-
pieczna tu przy mnie. Gotowa?
Sara kiwnęła głową i odwinęła sarong, a wtedy
Ben zobaczył, kogo osłaniała własnym ciałem.
 Phoebe!  wykrzyknął.
Dopiero po chwili odzyskał na tyle przytomność
umysłu, by wyciągnąć ramiona. Sara podała mu
córkę.
 Przepraszam  szepnęła zdławionym głosem.
Azy ciekły jej po policzkach.  Nie chciałam jej
narażać...
Najważniejsze, że mała jest bezpieczna. Ben podał
rękę Sarze i pomógł jej przesiąść się do motorówki.
 Wiem  zapewnił ją.  Wracajmy do domu.
Nie wiedział, że Phoebe jest w łódce. Lękał się
tylko o nią. Wyczytała to z jego twarzy. Zaryzyko-
wałby wszystko, by ją uratować. Tej nocy, leżąc
w ramionach Bena, Sara wiedziała, że już nigdy nie
zwątpi w jego miłość.
Oświadczyny były zupełnie inne niż te, o jakich
marzyła. Nie towarzyszył im delikatny szum wodo-
spadu, lecz ryk silnika. I nie byli sami. Między nimi
siedziała Phoebe.
 Kocham cię, Saro!  Ben usiłował przekrzyczeć
silnik.
 Ja ciebie też!
 Wyjdziesz za mnie?
 Tak!!!
 A za mnie?  przyłączyła się Phoebe.  Za mnie
też!
 Oczywiście, kochanie  obiecała Sara.  Bę-
dziesz najśliczniejszą druhną na świecie.
I Phoebe rzeczywiście była najśliczniejszą druhną
na świecie. Niemal rok pózniej, po ostatniej operacji
wżyciu, stała obok ojca na maleńkiej plaży u stóp
wodospadu.
Zauroczona przyglądała się, jak jej ojciec i kobie-
ta, którą od pierwszej chwili pokochała, a która teraz
oficjalnie została jej mamą, wymieniają ceremonial-
ny pocałunek kończący skromną uroczystość.
Mama wygląda naprawdę prześlicznie, myślała.
Nie szkodzi, że trochę przytyła, bo ten zaokrąglony
brzuszek pod fałdami sukni już niedługo zniknie
i zamieni się albo w siostrzyczkę, albo w braciszka.
Zamieszkają w nowym domu blisko cioci Tori,
a ona zacznie chodzić do szkoły. Ale na wakacje będą
nadal przyjeżdżać tu, na wyspę.
Wszystko to było tak ekscytujące, że Phoebe
zaczęła się niecierpliwić. Dlaczego tata tak długo
całuje mamusię? Może wreszcie by przestali! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl