[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wychylił się przez okno.
 To do zobaczenia.
78/234
 Nie licz na to.  Elle przeszła przez ulicę i pchnię-
ciem otworzyła sobie drzwi, przez cały czas czując na sobie
jego świdrujący wzrok. Nie przejęła się tym. To był koniec i
zamierzała dołożyć wszelkich starań, by już nigdy więcej
nie zobaczyć Gabe a Schulza.
Rozdział 8
Minęło pięć dni, podczas których Gabe bił się z myślami.
Pięć dni narzekania na Elle. Miała go za nic, uważała, że
nie jest nawet godny całować jej paskudnie doskonałych
stóp. Gabe okazałby się idiotą, uganiając się za taką kobi-
etą, zwłaszcza że w mieście było mnóstwo innych, które
chętnie wskoczyłyby mu do łóżka, nie mówiąc już o tym, że
miałyby ochotę zostać tam na dłużej.
 Nie rozumiem kobiet  stwierdził. Przesuwał igłą
po ramieniu Paula. Wypełniał szkic dwóch wilków.
 Ja też nie, bracie.  Paul należał do stałych kli-
entów i, ilekroć zawitał do miasta, Gabe znajdował dla
niego chwilę. Bez względu na liczbę osób na liście
oczekujących Paul miał zawsze pierwszeństwo.
 Zdawało mi się, że kręcisz z tą rudą  zdziwił się
Gabe.  Jak jej na imię? Laney?
 Lee. No, kręciłem przez jakiś czas, ale to już
skończone.
A niech to. Gabe nie podnosił głowy, pracował,
cieniował krawędzie, żeby zlewały się z obrysem. Ciekawe,
kiedy Paul w końcu zdecyduje, czego naprawdę chce.
 Przykro mi.
 Niepotrzebnie. A tobie która tak zalazła za skórę?
Nie chciał rozmawiać o Elle, choć w wolnym czasie
myślał tylko o niej.
 Taka jedna.
80/234
 Ejże.
 To porządna dziewczyna, nie jedna z tych, którym
odpowiadałoby to wszystko.  Zatoczył łuk ręką, obe-
jmując tym gestem salon tatuażu. Właściwie to tu był jego
dom, a nie w budynku, w którym mieszkał. Tu z każdego
kąta przebijała jego osobowość, poczynając od plakatów
filmowych na ścianach po czerwono-czarny wystrój. Ten
salon był jego, w jeszcze większym stopniu niż kluby nocne.
Skrzywił się, wyobrażając sobie przerażenie na twar-
zy Elle, gdyby kiedyś przypadkiem tu weszła. Z drugiej
strony, może nie, może nie wpadłaby w histerię. Chyba
umie docenić dobry tatuaż, w przeciwieństwie do innych
kobiet, które zachwycały się samym faktem, że ma dziary, a
nie starały się poznać związanych z nimi historii. Ale to i
tak bez znaczenia.
 Ona nie jest dla mnie.
 Jakby to cię kiedykolwiek powstrzymywało.
Gabe się żachnął.
 To samo powiedział Nathan. Chyba pomyliliście
mnie z kimś innym. Nie mam czasu na takie bzdury. 
Zamyślił się. Kiedy ostatnio zależało mu na kobiecie na
tyle, by się o nią starać? Pół roku temu? Rok? Zbyt dawno
temu. Pewnie dlatego niemal obsesyjnie zainteresował się
Elle. Może wystarczy inna, żeby zmyć wspomnienie Elle w
jego ramionach.
 Nie mówię o wszystkich kobietach. Może nigdy się
za żadną nie uganiałeś, bo nie poznałeś kobiety tego
wartej.
 Wielkie dzięki, mistrzu Yodo.  Gabe mocniej niż
trzeba wbił igły w ramię Paula, ale olbrzym nawet nie
mrugnął.  Ta jest inna. Kukurydziana królewna,
81/234
wyobrażasz sobie? Nie wiem, jak ją podejść. Zresztą to i
tak bez znaczenia, bo nie jest mną zainteresowana.
 Najwyrazniej za mało się starałeś.
Rzecz w tym, że Gabe nie wiedział, jak się do tego za-
brać. Choć niechętnie się do tego przyznawał, potrzebował
pomocy.
 Nie mam pojęcia, od czego zacząć.
 Od kwiatów, stary. Laski uwielbiają kwiaty.
Kwiaty? Odsunął się, żeby z odległości zobaczyć tatu-
aż. Całkiem niezle, jeśli o niego chodzi.
 Skończone. Sam zobacz.
Paul mruknął z aprobatą i dopiero wtedy Gabe założył
opatrunek. Machnął ręką, gdy Paul sięgał do portfela.
 Na koszt firmy. Pomogłeś mi.
Paul przecząco pokręcił głową.
 Powiedziałem ci to samo, co powiedziałby ci każdy
dupek. Obejrzyj Pamiętnik, stary. Najwyrazniej ten film
wyznacza dzisiaj standardy w oczach kobiet. Prawdziwy fa-
cet nie ma szans.
 I kto tu gada bez sensu?
 Wiem, wiem.  Paul zarzucił skórzaną kurtkę na
ramiona i podszedł do drzwi.
 Na razie.
Gabe zajął się chowaniem igieł i porządkowaniem
miejsca pracy, ale myślami był gdzie indziej. Czy naprawdę
chce się w to bawić? Elle nie dość, że jest wspaniała, jest
też damą. Owszem, zarozumiałą, ale jednak damą. A takie
kobiety oczekują rzeczy, o których on nie ma zielonego
82/234
pojęcia. Może Paul ma rację i powinien po prostu kupić jej
kwiaty.
Sięgnął po telefon i zadzwonił do Nathana.
 Słuchaj, spotkajmy się przed sklepem niedaleko
twojego domu.
 O, cześć.
 Dobra, dobra, cześć. Za dwadzieścia minut. 
Rozłączył się, żeby Nathan nie zdążył odmówić.
Zamknął salon i pojechał na północ. Brat mieszkał w
domu na przedmieściu Spokane, na tyle blisko, że szybko
mógł bez problemu dotrzeć do miasta, ale też na tyle
daleko, by korzystać z upragnionej prywatności. Gabe
uważał, że jeśli chce się mieszkać na wsi, trzeba iść na
całość  i dlatego jego dom stał daleko za miastem. Jedyny
problem to długi dojazd.
Dlatego dość często zatrzymywał się u brata  czego
Nathan nie omieszkał mu wypominać. Ba, odgrażał się, że
zażąda czynszu za pokój.
Gabe odwiedzał brata tak często z jeszcze jednego po-
wodu. Za żadne skarby świata nie przyznałby się do tego
przed Nathanem, choć był przekonany, że ten czuje to
samo. Okropnie jest wracać do pustego domu. Nie mógł
nawet wziąć sobie psa, bo za często wyjeżdżał. Kiedy otwi-
erał drzwi, witała go zimna, nieprzenikniona cisza.
Odkręcił głośniej radio i pozwolił, by muzyka wypełni-
ała samochód. Nie ma sensu się roztkliwiać. Nie chce być
sam, co w tym złego? Nic a nic. Ale nie wiadomo dlaczego,
towarzystwo Elle i wyzwanie, które stanowiła, sprawiały, że
samotność dokuczała mu jeszcze bardziej. Uważała, że do
siebie nie pasują.
83/234
No cóż, Gabe udowodni jej, że nie ma racji.
Mimo ruchu ulicznego zjawił się na miejscu w tym
samym czasie co brat. Zaparkował koło jego czarnego
forda F-150. Jednocześnie wysiedli z samochodów.
 Powiesz mi w końcu, o co chodzi?
 Idziemy po kwiaty.  Kiedy to oznajmił, zabrzmiało
to bardzo głupio. Starał się nie zwracać uwagi na
uśmieszek brata.  A po drodze powiesz mi wszystko, co
wiesz o Elle.
 Elle? Wydawało mi się, że sobie odpuściłeś.
Jemu też.
 Jeszcze nie.
 Przez cały tydzień nerwowo kręciła się po galerii,
para niemal buchała jej z uszu.  Nathan skrzyżował ręce
na piersi.  A to pewnie tylko pogorszy sytuację.
 Pewnie tak.
 No to świetnie.
Weszli do supermarketu i od razu skręcili w lewo, do
działu z kwiatami. Gabe obszedł wszystkie regały, podzi-
wiając feerię barw.
 O cholera! I niby jak człowiek ma tu coś wybrać?
 Mógłbyś po prostu kupić jej róże.
 Róże są przereklamowane. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl