[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaręczyny były dla mnie ciężkim przeżyciem.
- Były też ciężkim przeżyciem dla mnie, mamo.
- On naprawdę zachował się haniebnie. Ale nie przejmuj
się tym za bardzo. W morzu jest jeszcze mnóstwo innych ryb.
- Tylko że ja chyba nie jestem najlepszym rybakiem -
powiedziała cicho Leonora i poszła do kuchni.
Obierała właśnie kartofle, kiedy niespodziewanie w progu
stanÄ…Å‚ doktor Galbraith.
- A więc w końcu panią znalazłem. Rozmawiałem z lady
Crosby, która twierdzi, że nie czuje się najlepiej. Zapisałem jej
lekarstwo. Czy mogę zostawić tu receptę? - Spojrzał na nią
uważnie. - Ojciec miewa się doskonale. A pani?
- Ja nie potrzebuję lekarza - odparła chłodno.
- Niech pani nie kusi losu - powiedział, uśmiechając się
do niej życzliwie, a potem wyszedł równie cicho jak wszedł.
ROZDZIAA SZÓSTY
- Doktor Galbraith zaprosił nas na kolację - oznajmiła z
zadowoleniem matka, kiedy zasiedli do lunchu. - Chce nam
przedstawić swoich przyjaciół z Londynu. W sobotę.
Leonora przypomniała sobie potoki łez wylane w
obecności Jamesa. Była przekonana, że zachowała się
kompromitujÄ…co.
- Przykro mi mamo, ale będę musiała odmówić - rzekła
niepewnym tonem. - Obiecałam Maggie, że zaopiekuję się ich
dzieckiem. Oboje z Gordonem jadą do miasta, żeby uczcić
rocznicę swojego ślubu. Mam u nich spędzić całą noc.
- Na miłość boską, przecież oni mają opiekunkę do
dziecka! - zawołała z irytacją matka.
- Tak, ale ona jest młoda i niedoświadczona. Czy
przyjęłaś to zaproszenie w moim imieniu?
- Oczywiście, że tak. To niezwykle miły człowiek, a jak
słyszałam, w dodatku bardzo zamożny.
- Napiszę do niego - zapowiedziała Leonora.
Wysłała do niego krótki, uprzejmie sformułowany list,
który wydał mu się dość zabawny.
- Dlaczego wybrała taki sposób? - spytał swego wiernego,
lecz milczącego Toda. - Nawet jeśli postanowiła odmówić,
mogła zadzwonić albo odwiedzić mnie w przychodni.
Obawiam się, że nasze stosunki ponownie uległy ochłodzeniu!
Co za dziwna dziewczyna...
Potem zapomniał o całej sprawie. Natomiast Leonora
odkryła, że zamiast opłakiwać niegodziwość Tony'ego, coraz
częściej myśli o doktorze. Uważała go za znakomitego
przyjaciela. Polubiła jego towarzystwo i bezpretensjonalny
sposób bycia. Ale on najwyrazniej był przywiązany do tej
tajemniczej młodej kobiety, która nadała imię jego psu.
Postanowiła więc go unikać, choć matka nie kryła bynajmniej,
że byłaby zadowolona, gdyby widywali się częściej.
Na szczęście była bardzo zajęta organizacją festynu, który
jak co roku miał odbyć się w parku. Wszyscy mieszkańcy
miasteczka brali udział w jego przygotowaniu. Ci, którzy byli
obdarzeni zmysłem praktycznym, smażyli marmoladę, piekli
ciastka, wyrabiali słodycze i przygotowywali fanty na loterię.
Inni zajmowali siÄ™ dekoracjami.
Leonora, która umiała niezle rysować i malować,
zamknęła się na strychu i przystąpiła do pracy. Przez kilka dni
wychodziła z domu tylko po to, by udać się do państwa
Dowlings i pomóc im w przygotowywaniu karteczek z
cenami. Gdy nadeszła sobota, zjawiła się w uroczym domku
Gordona i Maggie, przejęła od nich obowiązki opiekunki
małego Toma, pomachała im na pożegnanie i przez całe
popołudnie zajmowała się dzieckiem. Chłopiec zasnął
smacznie już o dziesiątej wieczorem, więc ona również
położyła się wcześnie do łóżka.
Nazajutrz obudziła się pogodna i wypoczęta. Karmiąc
Toma, myślała o tym, jak bardzo chciałaby mieć własne
dziecko. Gdybym wyszła za Tony'ego, pomyślała, on z
pewnością nie miałby wiele czasu na zajmowanie się
potomstwem...
Kiedy Maggie i Gordon wrócili, wypiła z nimi herbatę, a
potem pojechała do domu. Rodziców zastała w salonie. Sir
William jak zwykle czytał niedzielne gazety, a matka siedziała
przy stole, pochylona nad krzyżówką.
- Kochanie, jaka szkoda, że nie mogłaś pójść z nami na tę
kolację - zawołała na jej widok. - Doktor Galbraith ma uroczy
dom i cudowne stare meble. Myślę, że odziedziczył je po
krewnych. W jego salonie stoi sekretarzyk, który wzbudził
mój zachwyt. A ten jego służący... Cricket, to prawdziwy
skarb! Kolacja była doskonała, a ci przyjaciele, państwo
Ackroyd, okazali siÄ™ czarujÄ…cy. Przedziwnym zbiegiem
okoliczności pan Ackroyd znał szwagra twojego ojca, męża
ciotki Marion. Ona też jest bardzo sympatyczna, choć dosyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
zaręczyny były dla mnie ciężkim przeżyciem.
- Były też ciężkim przeżyciem dla mnie, mamo.
- On naprawdę zachował się haniebnie. Ale nie przejmuj
się tym za bardzo. W morzu jest jeszcze mnóstwo innych ryb.
- Tylko że ja chyba nie jestem najlepszym rybakiem -
powiedziała cicho Leonora i poszła do kuchni.
Obierała właśnie kartofle, kiedy niespodziewanie w progu
stanÄ…Å‚ doktor Galbraith.
- A więc w końcu panią znalazłem. Rozmawiałem z lady
Crosby, która twierdzi, że nie czuje się najlepiej. Zapisałem jej
lekarstwo. Czy mogę zostawić tu receptę? - Spojrzał na nią
uważnie. - Ojciec miewa się doskonale. A pani?
- Ja nie potrzebuję lekarza - odparła chłodno.
- Niech pani nie kusi losu - powiedział, uśmiechając się
do niej życzliwie, a potem wyszedł równie cicho jak wszedł.
ROZDZIAA SZÓSTY
- Doktor Galbraith zaprosił nas na kolację - oznajmiła z
zadowoleniem matka, kiedy zasiedli do lunchu. - Chce nam
przedstawić swoich przyjaciół z Londynu. W sobotę.
Leonora przypomniała sobie potoki łez wylane w
obecności Jamesa. Była przekonana, że zachowała się
kompromitujÄ…co.
- Przykro mi mamo, ale będę musiała odmówić - rzekła
niepewnym tonem. - Obiecałam Maggie, że zaopiekuję się ich
dzieckiem. Oboje z Gordonem jadą do miasta, żeby uczcić
rocznicę swojego ślubu. Mam u nich spędzić całą noc.
- Na miłość boską, przecież oni mają opiekunkę do
dziecka! - zawołała z irytacją matka.
- Tak, ale ona jest młoda i niedoświadczona. Czy
przyjęłaś to zaproszenie w moim imieniu?
- Oczywiście, że tak. To niezwykle miły człowiek, a jak
słyszałam, w dodatku bardzo zamożny.
- Napiszę do niego - zapowiedziała Leonora.
Wysłała do niego krótki, uprzejmie sformułowany list,
który wydał mu się dość zabawny.
- Dlaczego wybrała taki sposób? - spytał swego wiernego,
lecz milczącego Toda. - Nawet jeśli postanowiła odmówić,
mogła zadzwonić albo odwiedzić mnie w przychodni.
Obawiam się, że nasze stosunki ponownie uległy ochłodzeniu!
Co za dziwna dziewczyna...
Potem zapomniał o całej sprawie. Natomiast Leonora
odkryła, że zamiast opłakiwać niegodziwość Tony'ego, coraz
częściej myśli o doktorze. Uważała go za znakomitego
przyjaciela. Polubiła jego towarzystwo i bezpretensjonalny
sposób bycia. Ale on najwyrazniej był przywiązany do tej
tajemniczej młodej kobiety, która nadała imię jego psu.
Postanowiła więc go unikać, choć matka nie kryła bynajmniej,
że byłaby zadowolona, gdyby widywali się częściej.
Na szczęście była bardzo zajęta organizacją festynu, który
jak co roku miał odbyć się w parku. Wszyscy mieszkańcy
miasteczka brali udział w jego przygotowaniu. Ci, którzy byli
obdarzeni zmysłem praktycznym, smażyli marmoladę, piekli
ciastka, wyrabiali słodycze i przygotowywali fanty na loterię.
Inni zajmowali siÄ™ dekoracjami.
Leonora, która umiała niezle rysować i malować,
zamknęła się na strychu i przystąpiła do pracy. Przez kilka dni
wychodziła z domu tylko po to, by udać się do państwa
Dowlings i pomóc im w przygotowywaniu karteczek z
cenami. Gdy nadeszła sobota, zjawiła się w uroczym domku
Gordona i Maggie, przejęła od nich obowiązki opiekunki
małego Toma, pomachała im na pożegnanie i przez całe
popołudnie zajmowała się dzieckiem. Chłopiec zasnął
smacznie już o dziesiątej wieczorem, więc ona również
położyła się wcześnie do łóżka.
Nazajutrz obudziła się pogodna i wypoczęta. Karmiąc
Toma, myślała o tym, jak bardzo chciałaby mieć własne
dziecko. Gdybym wyszła za Tony'ego, pomyślała, on z
pewnością nie miałby wiele czasu na zajmowanie się
potomstwem...
Kiedy Maggie i Gordon wrócili, wypiła z nimi herbatę, a
potem pojechała do domu. Rodziców zastała w salonie. Sir
William jak zwykle czytał niedzielne gazety, a matka siedziała
przy stole, pochylona nad krzyżówką.
- Kochanie, jaka szkoda, że nie mogłaś pójść z nami na tę
kolację - zawołała na jej widok. - Doktor Galbraith ma uroczy
dom i cudowne stare meble. Myślę, że odziedziczył je po
krewnych. W jego salonie stoi sekretarzyk, który wzbudził
mój zachwyt. A ten jego służący... Cricket, to prawdziwy
skarb! Kolacja była doskonała, a ci przyjaciele, państwo
Ackroyd, okazali siÄ™ czarujÄ…cy. Przedziwnym zbiegiem
okoliczności pan Ackroyd znał szwagra twojego ojca, męża
ciotki Marion. Ona też jest bardzo sympatyczna, choć dosyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]