[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieustannie dręczyły dramatyczne myśli o stopniowym staczaniu się na dno nę-
dzy.
Kószónom długo dyskutował o literaturze, kulturze i sztuce, a gdy tokaj cał-
kowicie znieczulił mu wszystkie zmysły, wręczył Adeli swoją wizytówkę, naka-
zując koniecznie wysłanie mu szkicu mejlem. W alkoholowym śnie widział już
zapewne nowy rodzaj przyjazni polsko*węgierskiej, zbudowany na wspólnocie
wydawniczej, w myśl zmodernizowanego porzekadła Polak, Węgier dwaj
kuzyni, czy przy książce, czy przy winie".
Mareczek miał jednak dosyć tego braterstwa narodów i postanowił wrócić
do pokoju. Tam, zamiast od razu pogrążyć się w snach czarodziejskich, zaczął
sprawdzać pocztę elektroniczną. Zwiadczyło to o jego wielkim zaangażowaniu w
interesy Lady Zgagi. Praktycznie odpowiadał teraz za administracyjną stronę
przedsięwzięcia i z zawodowego nawyku interesował się, czy nie spłynęły jakieś
wieści o wynikach konkursów, odpowiadał na mejle z ofertami pracy niestety
nie było ich zbyt wiele, oraz opędzał się od psychofanów (to także nie był jesz-
cze ten etap, ale każdemu wolno przecież marzyć).
Tym razem poczta sprawiła mu miłą niespodziankę. Grupa Lady Zgagi wy-
grała jednogłośnym werdyktem jury konkurs na zbiór opowiadań erotycznych.
W ten sposób nie tylko stali się właścicielami atrakcyjnej zagranicznej wycieczki
oraz jeszcze bardziej atrakcyjnych gadżetów z sex-shopu, ale przede wszystkim
przedstawiono im ofertę wydania opowiadań drukiem.
Mareczek zapomniał natychmiast o spaniu i krążących w ciele promilach i
czym prędzej ruszył na poszukiwanie reszty grupy, która zdecydowała się w tym
czasie odwiedzić słynne cieplice, gdzie, w bardzo atrakcyjnej cenie, mógł się
wypluskać każdy. Zachęcano do tego szczególnie emerytów.
Chcąc nie chcąc, Mareczek musiał do nich dołączyć. W wielkim basenie, z
którego coś podejrzanie parowało i śmierdziało siarkowodorem, siedziała Adela i
kłóciła się z Mizerą. Ich spór jak się okazało miał charakter czysto akade-
micki, bo żarli się na temat Kusibaba. Każde z nich miało niezachwianą pewność
względem tego, co mogło się przydarzyć autorowi Klanów księżyców Marsa.
Ja uważam dowodził Mizera że on należy do jakiegoś gangu i ten
gang go wykończył.
Do jakiego gangu? zaperzała się Adela. Co my, na Sycylii miesz-
kamy, czy co? Wątpię, by jakikolwiek gang przyjął do siebie Kusibaba. Gangster
musi wyglądać poważnie i budzić strach... A ten? On może budzić jedynie poli-
towanie. %7ładen szanujący się ojciec chrzestny nie wziąłby tego niedojdy. Moim
zdaniem on się wyspecjalizował w oszukiwaniu wdów i niewinnych sierot.
Obawiam się też, czy po drodze kogoś nie zaciukał przez pomyłkę...
Ja też uważam, że Kusibab mógłby zrobić karierę wyłącznie w gangu Ol-
sena wtrącił się Mareczek. Z drugiej strony, nie dałbym głowy, czy Kusi-
baba nie sprzątnął z zemsty ten Cebula.
Niemożliwe zgasił go Mizera. Cebula nie wyglądał wcale na takie-
go, który może kogoś załatwić. Nawet mu powieka nie drgnęła, gdy go pytałem
o tego koleżkę od siedmiu boleści.
Wcale mu nic nie musiało drgać sprzeciwił się Mareczek. To była
zbrodnia doskonała, i to dokonana w afekcie. Kusibab ukradł jego arcydzieło i
podał je za swoje, zdesperowany Cebula obmyśla szatański plan zemsty. Zwabia
Kusibaba do siebie, do Mielca, i zabija go. Zwłoki rozpuszcza w wannie albo
ćwiartuje na drobne cząstki, być może zakopuje je w lesie...
Bez sensu stwierdziła Adela. Już prędzej ktoś go porwał. Może ten
Turek jest jednak powiązany z siatką handlarzy żywym towarem i podstawił im
Kusibaba, aby się go pozbyć. Oni dali się nabrać i uprowadzili przebranego w
damskie ciuchy Kusibaba, myśląc, że to przecudnej urody słowiańska branka...
No, tak może być pokiwał głową Mareczek. Tylko wszyscy ko-
niecznie powinni być w przebraniach. Cebula mógłby się na przykład przebrać
za tego Turka od proszków i tak zwabić Kusibaba, przebranego za Violettę Vil-
las...
Beznadziejny jesteś stwierdził Mizera. My tu poważnie rozmawia-
my. Turek powiedział, że Kusibab wyjechał z miasta, i na tym Turku ślad się
urywa. Moim zdaniem, jeśli ktoś miał go zabić, to właśnie ten Turek...
Ale dlaczego? nie rozumiała Adela. Mizera wzruszył ramionami.
A kto to może wiedzieć. Możliwe, że interes proszkowy jest tylko przy-
krywką dla sprzedaży narkotyków, sama mówiłaś, że te płyny beznadziejnie
śmierdzą. Kusibab odkrył to, pomieszkując u Turka, i ten go musiał sprzątnąć...
No potwierdził Mareczek. Trzyma jego zwłoki w tapczanie, a woń
zabija tymi proszkami...
A nie pomyśleliście wtrąciła się Adela że mogła go zabić ta zazdro-
sna kochanka? Zaprasza go do siebie, daje mu łomem w głowę i już po Kusiba-
bie.
A zwłoki gdzie? dopytywał Mizera. Adela skrzywiła się.
No, mogła go na przykład zwabić do jakiegoś domku letniego i zakopać
potem w lesie.
Albo na kemping pod Mławą wtrącił się Mareczek, a wszyscy spojrze-
li na niego z urazą.
A w ogóle, to co ciebie tu przyniosło? spytał go Mizera. Miałeś
chyba spać?
No miałem, miałem pogodnie wyjaśnił kolega. Ale mam jedną me-
gabombę. I opowiedział im o nagrodzie.
Oczywiście wpadli w zachwyt. Nie tylko wygraną w tym niezwykle presti-
żowym konkursie, ale też i perspektywą nagród. Od razu powrócił pomysł wy-
słania gadżetów prezesowi.
Moglibyśmy je stąd wysłać. Na przykład poprosić tego Kószónoma. On
by nam to nadał dla niepoznaki w Budapeszcie czy gdzie tam entuzjazmował
się Mizera. Adela popatrzyła na niego z politowaniem.
Do reszty zgłupiałeś? Jakbyś mu to z Węgier wysłał, to już by na pewno
zaczął nas podejrzewać...
Niekoniecznie, niekoniecznie kręcił głową Mizera. Myślę, że mo-
głoby to zrodzić refleksję, iż węgierski wydawca, ukontentowany współpracą,
posyła mu mały upominek, gest przyjazni, być może charakterystyczny dla tego
kraju...
Tak, zwłaszcza grę planszową po polsku, wibrator i kajdanki. Jak my-
ślisz, co ten węgierski wydawca chciałby mu zasugerować?
%7łe spędzi wiele lat w ciupie za przekręty finansowe, choćby na naszych
pensjach, ale rozrywki mu tam nie zabraknie? zaryzykował Mareczek, a Ade-
la uniosła oczy do góry w niemym geście poddania.
W międzyczasie do towarzystwa dołączyła Marta, która jako jedyna przed-
kładała pływanie nad bezproduktywne moczenie odnóży w ciepłej wodzie.
Co tam? zapytała, a już po chwili wyraziła swoją opinię na temat wy-
syłania gadżetów z Węgier.
To w sumie jest jakiś trop. Kószónom mógłby to podać dalej", na przy-
kład dostarczyć jakiemuś znajomemu lecącemu na Alaskę...
Lub na Spitsbergen wtrącił Mizera. Wyobrazcie sobie to zaskocze-
nie: przychodzi paczka ze Spitsbergenu, prezes otwiera, a tam zamiast tranu i
konserwy z halibuta gra Sekrety nocy". Czad...
Zejdzmy na ziemię poradził Mareczek. Wyślemy mu to z Polski,
ale pomysł z innym miastem nie jest zły. Tylko jako nadawcę trzeba wpisać ja-
kiegoś wroga.
Od razu rozpętała się dyskusja, czyj ma to być wróg. Ich wróg personalny
(ale wtedy musieliby wpisać nazwisko prezesa, co byłoby może i finezyjne, ale
trochę mijało się z celem) czy też jakiś wróg ogólnoludzki: Osama bin Laden lub
choćby Lord Voldemort. To ostatnie przykuło ich uwagę na dłużej Voldemort
był rzeczywiście okropnym wrogiem. Mizera zaproponował niecny plan wpisa-
nia jako wroga Kusibaba. Ostatecznie dowodził świetnie opłacany autor [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
nieustannie dręczyły dramatyczne myśli o stopniowym staczaniu się na dno nę-
dzy.
Kószónom długo dyskutował o literaturze, kulturze i sztuce, a gdy tokaj cał-
kowicie znieczulił mu wszystkie zmysły, wręczył Adeli swoją wizytówkę, naka-
zując koniecznie wysłanie mu szkicu mejlem. W alkoholowym śnie widział już
zapewne nowy rodzaj przyjazni polsko*węgierskiej, zbudowany na wspólnocie
wydawniczej, w myśl zmodernizowanego porzekadła Polak, Węgier dwaj
kuzyni, czy przy książce, czy przy winie".
Mareczek miał jednak dosyć tego braterstwa narodów i postanowił wrócić
do pokoju. Tam, zamiast od razu pogrążyć się w snach czarodziejskich, zaczął
sprawdzać pocztę elektroniczną. Zwiadczyło to o jego wielkim zaangażowaniu w
interesy Lady Zgagi. Praktycznie odpowiadał teraz za administracyjną stronę
przedsięwzięcia i z zawodowego nawyku interesował się, czy nie spłynęły jakieś
wieści o wynikach konkursów, odpowiadał na mejle z ofertami pracy niestety
nie było ich zbyt wiele, oraz opędzał się od psychofanów (to także nie był jesz-
cze ten etap, ale każdemu wolno przecież marzyć).
Tym razem poczta sprawiła mu miłą niespodziankę. Grupa Lady Zgagi wy-
grała jednogłośnym werdyktem jury konkurs na zbiór opowiadań erotycznych.
W ten sposób nie tylko stali się właścicielami atrakcyjnej zagranicznej wycieczki
oraz jeszcze bardziej atrakcyjnych gadżetów z sex-shopu, ale przede wszystkim
przedstawiono im ofertę wydania opowiadań drukiem.
Mareczek zapomniał natychmiast o spaniu i krążących w ciele promilach i
czym prędzej ruszył na poszukiwanie reszty grupy, która zdecydowała się w tym
czasie odwiedzić słynne cieplice, gdzie, w bardzo atrakcyjnej cenie, mógł się
wypluskać każdy. Zachęcano do tego szczególnie emerytów.
Chcąc nie chcąc, Mareczek musiał do nich dołączyć. W wielkim basenie, z
którego coś podejrzanie parowało i śmierdziało siarkowodorem, siedziała Adela i
kłóciła się z Mizerą. Ich spór jak się okazało miał charakter czysto akade-
micki, bo żarli się na temat Kusibaba. Każde z nich miało niezachwianą pewność
względem tego, co mogło się przydarzyć autorowi Klanów księżyców Marsa.
Ja uważam dowodził Mizera że on należy do jakiegoś gangu i ten
gang go wykończył.
Do jakiego gangu? zaperzała się Adela. Co my, na Sycylii miesz-
kamy, czy co? Wątpię, by jakikolwiek gang przyjął do siebie Kusibaba. Gangster
musi wyglądać poważnie i budzić strach... A ten? On może budzić jedynie poli-
towanie. %7ładen szanujący się ojciec chrzestny nie wziąłby tego niedojdy. Moim
zdaniem on się wyspecjalizował w oszukiwaniu wdów i niewinnych sierot.
Obawiam się też, czy po drodze kogoś nie zaciukał przez pomyłkę...
Ja też uważam, że Kusibab mógłby zrobić karierę wyłącznie w gangu Ol-
sena wtrącił się Mareczek. Z drugiej strony, nie dałbym głowy, czy Kusi-
baba nie sprzątnął z zemsty ten Cebula.
Niemożliwe zgasił go Mizera. Cebula nie wyglądał wcale na takie-
go, który może kogoś załatwić. Nawet mu powieka nie drgnęła, gdy go pytałem
o tego koleżkę od siedmiu boleści.
Wcale mu nic nie musiało drgać sprzeciwił się Mareczek. To była
zbrodnia doskonała, i to dokonana w afekcie. Kusibab ukradł jego arcydzieło i
podał je za swoje, zdesperowany Cebula obmyśla szatański plan zemsty. Zwabia
Kusibaba do siebie, do Mielca, i zabija go. Zwłoki rozpuszcza w wannie albo
ćwiartuje na drobne cząstki, być może zakopuje je w lesie...
Bez sensu stwierdziła Adela. Już prędzej ktoś go porwał. Może ten
Turek jest jednak powiązany z siatką handlarzy żywym towarem i podstawił im
Kusibaba, aby się go pozbyć. Oni dali się nabrać i uprowadzili przebranego w
damskie ciuchy Kusibaba, myśląc, że to przecudnej urody słowiańska branka...
No, tak może być pokiwał głową Mareczek. Tylko wszyscy ko-
niecznie powinni być w przebraniach. Cebula mógłby się na przykład przebrać
za tego Turka od proszków i tak zwabić Kusibaba, przebranego za Violettę Vil-
las...
Beznadziejny jesteś stwierdził Mizera. My tu poważnie rozmawia-
my. Turek powiedział, że Kusibab wyjechał z miasta, i na tym Turku ślad się
urywa. Moim zdaniem, jeśli ktoś miał go zabić, to właśnie ten Turek...
Ale dlaczego? nie rozumiała Adela. Mizera wzruszył ramionami.
A kto to może wiedzieć. Możliwe, że interes proszkowy jest tylko przy-
krywką dla sprzedaży narkotyków, sama mówiłaś, że te płyny beznadziejnie
śmierdzą. Kusibab odkrył to, pomieszkując u Turka, i ten go musiał sprzątnąć...
No potwierdził Mareczek. Trzyma jego zwłoki w tapczanie, a woń
zabija tymi proszkami...
A nie pomyśleliście wtrąciła się Adela że mogła go zabić ta zazdro-
sna kochanka? Zaprasza go do siebie, daje mu łomem w głowę i już po Kusiba-
bie.
A zwłoki gdzie? dopytywał Mizera. Adela skrzywiła się.
No, mogła go na przykład zwabić do jakiegoś domku letniego i zakopać
potem w lesie.
Albo na kemping pod Mławą wtrącił się Mareczek, a wszyscy spojrze-
li na niego z urazą.
A w ogóle, to co ciebie tu przyniosło? spytał go Mizera. Miałeś
chyba spać?
No miałem, miałem pogodnie wyjaśnił kolega. Ale mam jedną me-
gabombę. I opowiedział im o nagrodzie.
Oczywiście wpadli w zachwyt. Nie tylko wygraną w tym niezwykle presti-
żowym konkursie, ale też i perspektywą nagród. Od razu powrócił pomysł wy-
słania gadżetów prezesowi.
Moglibyśmy je stąd wysłać. Na przykład poprosić tego Kószónoma. On
by nam to nadał dla niepoznaki w Budapeszcie czy gdzie tam entuzjazmował
się Mizera. Adela popatrzyła na niego z politowaniem.
Do reszty zgłupiałeś? Jakbyś mu to z Węgier wysłał, to już by na pewno
zaczął nas podejrzewać...
Niekoniecznie, niekoniecznie kręcił głową Mizera. Myślę, że mo-
głoby to zrodzić refleksję, iż węgierski wydawca, ukontentowany współpracą,
posyła mu mały upominek, gest przyjazni, być może charakterystyczny dla tego
kraju...
Tak, zwłaszcza grę planszową po polsku, wibrator i kajdanki. Jak my-
ślisz, co ten węgierski wydawca chciałby mu zasugerować?
%7łe spędzi wiele lat w ciupie za przekręty finansowe, choćby na naszych
pensjach, ale rozrywki mu tam nie zabraknie? zaryzykował Mareczek, a Ade-
la uniosła oczy do góry w niemym geście poddania.
W międzyczasie do towarzystwa dołączyła Marta, która jako jedyna przed-
kładała pływanie nad bezproduktywne moczenie odnóży w ciepłej wodzie.
Co tam? zapytała, a już po chwili wyraziła swoją opinię na temat wy-
syłania gadżetów z Węgier.
To w sumie jest jakiś trop. Kószónom mógłby to podać dalej", na przy-
kład dostarczyć jakiemuś znajomemu lecącemu na Alaskę...
Lub na Spitsbergen wtrącił Mizera. Wyobrazcie sobie to zaskocze-
nie: przychodzi paczka ze Spitsbergenu, prezes otwiera, a tam zamiast tranu i
konserwy z halibuta gra Sekrety nocy". Czad...
Zejdzmy na ziemię poradził Mareczek. Wyślemy mu to z Polski,
ale pomysł z innym miastem nie jest zły. Tylko jako nadawcę trzeba wpisać ja-
kiegoś wroga.
Od razu rozpętała się dyskusja, czyj ma to być wróg. Ich wróg personalny
(ale wtedy musieliby wpisać nazwisko prezesa, co byłoby może i finezyjne, ale
trochę mijało się z celem) czy też jakiś wróg ogólnoludzki: Osama bin Laden lub
choćby Lord Voldemort. To ostatnie przykuło ich uwagę na dłużej Voldemort
był rzeczywiście okropnym wrogiem. Mizera zaproponował niecny plan wpisa-
nia jako wroga Kusibaba. Ostatecznie dowodził świetnie opłacany autor [ Pobierz całość w formacie PDF ]