[ Pobierz całość w formacie PDF ]

okolicy. Wojtek
zaniósł się śmiechem.
 Wybacz&  mówił w przerwach między jednym atakiem
śmiechu a drugim. 
Nie wiem, co mi jest& Chyba zaraziłem się twoimi głupimi
pomysłami. Musimy
znalezć dobrą drogę, bo jeszcze parę godzin z tobą i zwariuję.
 Ha, ha, ha& Bardzo śmieszne. Idz, rozpal ognisko, będziesz
miał zajęcie&
 Jak? Przecież padało. Drewno jest mokre, a ja mam tylko
zapalniczkę. Jeśli
masz kanister benzyny, to chętnie rozpalę ognisko.
 Daj mi swoją zapalniczkę.
 Po co?
 No daj!
Wojtek wyjął z kieszeni mały przedmiot, który kupił na stacji
benzynowej
w drodze do Szczyrku. Sam nie wiedział, dlaczego dokonał tego
zakupu, ponieważ
nie palił. W sklepie spodobał mu się napis na zapalniczce:  Nigdy
nie wiesz, kiedy ci
się przydam! . Fakt, nie spodziewał się tego, że okaże się tak
przydatna.
Anka wzięła od niego zapalniczkę, wstała i kuśtykając, zniknęła
w mroku. Stec
usiadł na ziemi i patrzył w ciemność, obserwując, jak cień
dziewczyny miota się to
w jedną, to w drugą stronę. W końcu Piotrowska znieruchomiała
na środku polany.
Wojtek wstał, otrzepał się z trawy i ziemi, która oblepiła mu
spodnie, i ruszył
w stronę starego dębu. Po kilku krokach zobaczył niewielkie
błyski i nagle
w miejscu, gdzie rozpalili poprzednie ognisko, buchnął mały
ogień.
 Jak ona to&  zdumiał się. Podszedł powoli do dziewczyny,
która siedziała na
jednym z dużych kamieni i jadła chipsy. Usiadł bez słowa na
sąsiednim głazie
i spojrzał na nią zdziwiony. Anka wyciągnęła do niego rękę, by go
poczęstować
chrupkami. Mężczyzna zanurzył dłoń w torebce i wyciągnął
garstkę laysów. 
Powiesz mi, jak to zrobiłaś?
 Nie wiesz, że rude dziewczyny to czarownice?  zapytała,
uśmiechając się
zalotnie.
 Obiło mi się o uszy&
 Nastraszyłeś mnie leśnymi potworami i nie zasnęłabym,
gdybym nie rozpaliła
ognia.
 Ale drewno było mokre&
 Jeśli czegoś nie da się zrobić, znajdz kogoś, kto o tym nie wie,
przyjdzie i to
zrobi.  Jak mawiali w Poranku kojota. Oglądałeś? Fajny film& 
Ponownie
poczęstowała go chipsami.  Dołożyłam trochę trawy, ona się
pali, nawet jak jest
mokra.
 Nie wpadłbym na to&  Mężczyzna wstał, by wyciągnąć picie
ze swojego
plecaka. Gdy zrobił krok, wszedł na coś twardego. W pierwszej
chwili myślał, że to
kamień, jednak ten przedmiot miał zbyt gładką powierzchnię.
Pochylił się, podniósł
to coś do światła i zobaczył małą buteleczkę po Starogardzkiej.
Spojrzał na Ankę
z ironią.  Mokra trawa, co?
Dziewczyna roześmiała się.
 Każdy ma swoje sposoby& Ważne, że mamy ogień. Mnie też
było zimno! 
krzyknęła za nim, gdy oddalił się w kierunku plecaka.
 Ty powinnaś się zgłosić do AA.  Wojtek wrócił po chwili. Anka
leżała na
rozłożonej na ziemi kurtce. Miała zamknięte oczy i oddychała
równo. Stec przykrył
ją swoim swetrem, a sam położył się z drugiej strony ogniska.
Przewrócił się kilka
razy z boku na bok i po chwili zasnął. Niebo nad nimi migotało
milionami białych
punkcików.
***
Ratownicy wyruszyli w drogę przed pierwszą. Burza oddaliła się
i księżyc rozbłysł
tuż nad horyzontem, oświetlając wąską ścieżkę. Podążali drogą,
którą
poprzedniego dnia szli studenci. Wiedzieli mniej więcej, gdzie
zgubiła się Anka, i od
tego miejsca planowali rozpocząć poszukiwania. Adam znał te
góry jak własną
kieszeń, dlatego szedł pewnie szlakiem, zupełnie jak za dnia.
Paweł z Darkiem
trzymali się blisko niego. W grupie, która wyruszyła tej nocy,
było oprócz nich
jeszcze trzech innych ratowników: Marek, jego młodszy brat
Dawid i Marta
Kuklińska, którą wcześniej spotkali w siedzibie GOPR.
Zwiatło latarek przebijało się między drzewami i po chwili
niknęło gdzieś
w oddali. Wiatr poruszał gałęziami drzew, przez co Darek co
chwilę miał wrażenie,
że widzi kogoś pośród pni.
Dochodziło wpół do trzeciej, gdy dotarli do rozwidlenia dróg.
Księżyc powoli
zachodził, niebo ponownie zaczęły pokrywać gęste chmury.
Ratownicy bez słowa
podążyli ścieżką prowadzącą do lasu.
Po kolejnej godzinie dotarli do kresu piaskowej drogi. Przed nimi
wyrosła ściana
drzew: wysokich topoli i smukłych sosen, rozłożystych dębów
oraz wątłych brzóz.
Na jednej z gałęzi Adam dostrzegł coś nietypowego, coś, czego
nie powinno tam
być. W lecie na pewno pomyliłby ten przedmiot z liściem
(szczególnie w nocy), ale
teraz, w połowie marca liście na drzewach byłyby dość
niezwykłym zjawiskiem.
Skierował promień latarki w miejsce, które przykuło jego uwagę,
po czym ruszył do
przodu. Do gałęzi była przyczepiona kartka, która powiewała
bezwładnie na
wietrze. Ratownik zerwał ją z drzewa i przyjrzał się jej w
sztucznym świetle. Był to
fragment mapy. Na odwrocie znajdował się jakiś napis, ale Adam
bez okularów nie
mógł go przeczytać. Marek podszedł do niego i Lenartowicz
podał mu kartkę do
ręki.
Jeleń skierował promień latarki przed siebie, jednak również
miał problem
z odczytaniem napisu. Deszcz sprawił, że litery rozmazały się i
na odwrocie były
widoczne tylko niektóre znaki, reszta zmieniła się w niebieską
plamę. Marta
zobaczyła kolejną kartkę powieszoną kilka drzew dalej. Podeszła
w jej stronę. Tym
razem papier nie był tak zmoczony jak poprzednio i napis
wydawał się wyrazniejszy.
 Idę&  Kuklińska zaczęła czytać.  Idę na& polanę z op&
opustoszałym&
opuszczony. Wiem!  krzyknęła, gdy zrozumiała wiadomość.  Idę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl