[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Oczywiście zbyt długo czekał. Inni przyszli dziesięć lat temu i wciąż się nimi
opiekujemy.
- A jak wygląda koniec, to znaczy... fizycznie.
- Niezbyt ładny widok. Nie życzyłby pan tego nikomu. Ludzkie ciało może znieść
temperaturę do 104 stopni. Powyżej tej temperatury białka w organizmie zaczynają się
ścinać i rozpadać. W temperaturze 105 stopni rozpoczyna się delirium i konwulsje,
chwilowa utrata świadomości oraz utrata kontroli nad pracą wszystkich organów ciała -
na chwilę przestał mówić. - Widział pan kiedyś w telewizji ludzi z gorączką krwotoczną?
- Aż tak żle?
- Jeszcze gorzej. To się nazywa rozsiane wykrzepianie wewnątrznaczyniowe.
- Proszę to powtórzyć.
- W skrócie RWW. System krwionośny pacjenta zaczyna tworzyć zakrzepy, i to
nie tylko w jednym miejscu, ciało ma pod tym względem wiele możliwości. Gdy już raz
posiadło się taką zdolność, wyniszczone antygeny pozwalają, by proces się toczył. Toczy
się jak śnieżna kula.
Krew leje się z każdego otworu ciała, z każdego pora. Jeśli ktoś ma szczęście,
zakrzep robi się w sercu albo w płucach, co kończy cierpienia.
- Byłem przekonany, że w tych kwestiach prowadzone są badania.
- Są prowadzone i my także je prowadzimy, ale choroba zawsze wyprzedza nas o
krok. W momencie gdy jesteśmy przekonani, że coś odkryliśmy, choroba maskuje się i
zmienia - zamilkł. - Efekty uboczne to jeszcze inna sprawa.
- Wygląda na to, że pan to choróbsko podziwia.
- Szanuję je, próbuję wejść w położenie tych, którzy z nim muszą żyć.
Współczuję kochającym osoby, które na nie zapadły, i chciałbym je
wyeliminować z tej planety. To największe zło, jakie spotkałem w moich badaniach. Ale
nie ma magicznego sposobu. W ciągu dwudziestu lat zajmowania się tą chorobą byłem
świadkiem wielu dramatów ludzkich.
Ona okrutnie obchodzi się z ciałem, lecz być może jeszcze większe zniszczenia
dotyczą duszy.
- Co ma pan na myśli?
- Kiedy po raz ostatni myślał pan o umieraniu? - Odchrząknął. Przez chwilę nic
nie mówiłem.
- Teraz rozumie pan, co miałem na myśli? Dla większości pacjentów z HIV to
chleb powszedni. Może nie rozwodzą się nad tym, nawet ich to nie przygnębia, ale
większości z nich, za każdym razem, gdy łykają lekarstwa, ta myśl przychodzi do głowy.
To jest ta skaza na duszy.
- Jak to się leczy? Znowu odchrząknął.
-Jestem lekarzem medycyny, nie psychologiem.
Podobał mi się, był takim typem, któremu z chęcią postawiłbym piwo i zapytał,
którą uczelnię ukończył i jak zaczął swoją karierę.
Zdecydowałem się więc zapytać:
- Jak to się stało, że zaczął pan leczyć chorych na HIV? Przez chwilę trwała cisza.
- Po prostym zabiegu moja żona dostała krew. Stało się to w czasach, zanim
poznaliśmy ten typ wirusa. Gdy zobaczy lem, co jej zrobiłem... Cóż, pan pewnie potrafi
lepiej napisać dalszy ciąg tej historii.
- Dziękuję, panie doktorze.
- Jestem do usług.
Znalazłem Tommye siedzącą pod drzewkiem pomarańczowym na tyłach domu.
Przez cztery tygodnie, które tu spędziła, bardzo schudła - była bardzo mizerna, oczy jej
się zapadły. Urwałem zdzbło trawy i wetknąłem między zęby.
- Odbyłem dziś rano bardzo ciekawą rozmowę. Położyła się i oparła mi głowę na
kolanach. -Tak?
- Aha, z lekarzem z Kalifornii o nazwisku Myers.
- A co to ma wspólnego ze mną?
- To specjalista od HIV.
Zamknęła oczy, a ja przesunąłem palce po jej włosach. -1 co powiedział?
- Wiele rzeczy.
- Nie drocz się ze mną, wciąż jestem o tydzień starsza od ciebie. - Spojrzała na
mnie.
- Aha, i tak też wyglądasz.
- Jak pójdę do nieba, pogadam z Bogiem na twój temat. Naskarżę, że nie
szanujesz starszych. Poza tym mam na liczniku więcej mil niż ty. - Uśmiechnęła się.
- Nie wiem, jak mam to rozumieć.
- N.o przestań. Ty i wujek Willee zawsze mieliście umiejętność śmiania się z
samych siebie. Próbuję sobie przypomnieć, jak to jest. - Zaśmiała się.
Pozwoliliśmy wiatrowi przebić się przez trawy, a słońcu rozświetlić wokół nas.
- No więc?
- Chcesz dłuższą wersję czy krótszą?
- Tę dłuższą wersję chyba znam. - Tommye wzruszyła ramionami.
- Powiedział, że ma lek, który pod kilkoma warunkami mógłby przedłużyć życie
o kilka dziesiątków lat... - Rzuciłem okiem na dom, gdzie wujek Willee uczył chłopca, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl