[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kiedy niedawno rozmawiał na ten temat z Ga-be'em, obaj postanowili poradzić się
Maryi, a ta bez chwili wahania oświadczyła, że Marco musi się z Jacobą ożenić.
-
Czy to pomoże? - zapytał wtedy.
-
To jest jedyna rzecz, która może pomóc - odpowiedziała.
Miał nadzieję, że tak będzie. Nie tylko ze względu na przyszłe dobro Illyryjczyków,
ale i na bezpieczeństwo Lexie, które Jacobie tak bardzo leżało na sercu.
Anula & Polgara
Tymczasem byli już prawie na miejscu.
-
No, dojechaliśmy do Kamienia - oznajmił Marco. - Zsiądźmy, przywiążemy tu
konie.
Zrobiła, jak jej polecił, i z ulgą rozprostowała nogi. Poszła z nim w stronę
prześwitującego przez drzewa wielkiego głazu. W cichości ducha, niemal
podświadomie miała nadzieję, że w tych udawanych zaręczynach kryje się ze
strony Marca coś więcej niż tylko poczucie obowiązku. I pożądanie.
No tak, przede wszystkim pożądanie, pomyślała z gorzką ironią. Ona już wiedziała,
że go kocha, ale Marco czuł do niej wyłącznie pociąg fizyczny, który też zdawał się
zanikać. Pewnie dlatego, że sytuacja wymusiła na nim te fałszywe zaręczyny, na
które nie miał ochoty.
Kiedy wyszli z lasu na otwartą przestrzeń i stanęli w małej, trawiastej dolince, ich
oczom ukazał się niezwykły widok.
-
Jaki olbrzymi! - wykrzyknęła Jacoba ze zdumieniem.
Przed nimi wznosił się gigantyczny, stojący pionowo monolit.
-
Ilu trzeba było ludzi, żeby go podnieść?
-
Setki - odpowiedział książę krótko. Kamień umiejscowiony był przepięknie; jego
podstawę opływał strumyk, który żłobił dno dolinki i ginął gdzieś w jałowcach.
Ciszę zakłócał tylko plusk leśnego wodospadu.
Jacoba wzdrygnęła się przejęta nagłą trwogą.
-
Może jestem szalona - wymamrotała - ale mam wrażenie, że on nas widzi i
obserwuje.
-
Mówi się, że w tym miejscu straszy duch naszych przodków. - Książę raczej jej
nie pocieszył. - Duch kobiety, którą tu zamordowano, żeby odebrać jej skarb: Krew
Królowej.
-
Czy w ten sposób skarb przeszedł w ręce twojej rodziny?
Jacoba miała już gęsią skórkę ze strachu i z przejęcia.
-
Niezupełnie. To stara historia. Ta kobieta była królową i kiedy ją zabili,
zamieniła się w ducha i strzegła skarbu, dopóki nie przybył tu pierwszy Considine,
Anula & Polgara
najprawdopodobniej z Grecji. Wtedy ukazała mu się w ludzkiej postaci i wkrótce
wzięli ślub. Zgodnie z legendą ta para dała początek naszej rodzinie. Od nich
wywodzą się wszyscy Considine'owie.
Anula & Polgara
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Przez dłuższą chwilę książę wpatrywał się w nią z wyraźnym napięciem, aż się
poczuła nieswojo.
-
Nie patrz na mnie w ten sposób - odezwał się w końcu ochrypłym, niemal
zrozpaczonym głosem.
-
Nie wiem, o co ci chodzi - odparła, podczas gdy serce waliło jej jak młotem.
Książę podszedł do niej bliżej.
-
Wyglądasz jak jedna wielka pokusa - powiedział i wziął ją w ramiona.
Poddała się od razu, jakby na to czekała. Bo przecież wbrew rozsądkowi i
wszystkim niezwykłym okolicznościom, pragnęła go nieustannie.
A Marco całował ją teraz z namiętnością, która dotąd tłumiona, musiała wreszcie
znaleźć ujście.
Jacoba wtuliła się w niego i przylgnęła do jego mocnego ciała o stalowych
mięśniach. Jej pocałunki mówiły to, czego nie śmiała wyrazić w słowach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
Kiedy niedawno rozmawiał na ten temat z Ga-be'em, obaj postanowili poradzić się
Maryi, a ta bez chwili wahania oświadczyła, że Marco musi się z Jacobą ożenić.
-
Czy to pomoże? - zapytał wtedy.
-
To jest jedyna rzecz, która może pomóc - odpowiedziała.
Miał nadzieję, że tak będzie. Nie tylko ze względu na przyszłe dobro Illyryjczyków,
ale i na bezpieczeństwo Lexie, które Jacobie tak bardzo leżało na sercu.
Anula & Polgara
Tymczasem byli już prawie na miejscu.
-
No, dojechaliśmy do Kamienia - oznajmił Marco. - Zsiądźmy, przywiążemy tu
konie.
Zrobiła, jak jej polecił, i z ulgą rozprostowała nogi. Poszła z nim w stronę
prześwitującego przez drzewa wielkiego głazu. W cichości ducha, niemal
podświadomie miała nadzieję, że w tych udawanych zaręczynach kryje się ze
strony Marca coś więcej niż tylko poczucie obowiązku. I pożądanie.
No tak, przede wszystkim pożądanie, pomyślała z gorzką ironią. Ona już wiedziała,
że go kocha, ale Marco czuł do niej wyłącznie pociąg fizyczny, który też zdawał się
zanikać. Pewnie dlatego, że sytuacja wymusiła na nim te fałszywe zaręczyny, na
które nie miał ochoty.
Kiedy wyszli z lasu na otwartą przestrzeń i stanęli w małej, trawiastej dolince, ich
oczom ukazał się niezwykły widok.
-
Jaki olbrzymi! - wykrzyknęła Jacoba ze zdumieniem.
Przed nimi wznosił się gigantyczny, stojący pionowo monolit.
-
Ilu trzeba było ludzi, żeby go podnieść?
-
Setki - odpowiedział książę krótko. Kamień umiejscowiony był przepięknie; jego
podstawę opływał strumyk, który żłobił dno dolinki i ginął gdzieś w jałowcach.
Ciszę zakłócał tylko plusk leśnego wodospadu.
Jacoba wzdrygnęła się przejęta nagłą trwogą.
-
Może jestem szalona - wymamrotała - ale mam wrażenie, że on nas widzi i
obserwuje.
-
Mówi się, że w tym miejscu straszy duch naszych przodków. - Książę raczej jej
nie pocieszył. - Duch kobiety, którą tu zamordowano, żeby odebrać jej skarb: Krew
Królowej.
-
Czy w ten sposób skarb przeszedł w ręce twojej rodziny?
Jacoba miała już gęsią skórkę ze strachu i z przejęcia.
-
Niezupełnie. To stara historia. Ta kobieta była królową i kiedy ją zabili,
zamieniła się w ducha i strzegła skarbu, dopóki nie przybył tu pierwszy Considine,
Anula & Polgara
najprawdopodobniej z Grecji. Wtedy ukazała mu się w ludzkiej postaci i wkrótce
wzięli ślub. Zgodnie z legendą ta para dała początek naszej rodzinie. Od nich
wywodzą się wszyscy Considine'owie.
Anula & Polgara
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Przez dłuższą chwilę książę wpatrywał się w nią z wyraźnym napięciem, aż się
poczuła nieswojo.
-
Nie patrz na mnie w ten sposób - odezwał się w końcu ochrypłym, niemal
zrozpaczonym głosem.
-
Nie wiem, o co ci chodzi - odparła, podczas gdy serce waliło jej jak młotem.
Książę podszedł do niej bliżej.
-
Wyglądasz jak jedna wielka pokusa - powiedział i wziął ją w ramiona.
Poddała się od razu, jakby na to czekała. Bo przecież wbrew rozsądkowi i
wszystkim niezwykłym okolicznościom, pragnęła go nieustannie.
A Marco całował ją teraz z namiętnością, która dotąd tłumiona, musiała wreszcie
znaleźć ujście.
Jacoba wtuliła się w niego i przylgnęła do jego mocnego ciała o stalowych
mięśniach. Jej pocałunki mówiły to, czego nie śmiała wyrazić w słowach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]