[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kogoś, z kim mogłaby o tym wszystkim porozmawiać.
- Jerry, czy uważasz, że jestem atrakcyjna?
- Pewnie - odparł z uśmiechem. - Idziemy do ciebie, czy do
mnie?
- Ale serio, przecież wiem, że nie jestem w twoim typie, że
wolisz swoje rudzielce o bujnych kształtach, ale... - wzruszyła
ramionami. - Wiesz przecież, o co mi chodzi.
- Nie rozumiem - stwierdził Jerry, przyglądając się jej
uważnie. - Odkąd zdecydowałaś się dołożyć nieco starań, by o
siebie zadbać, stałaś się, moim zdaniem, oszałamiającą
pięknością. - Uśmiechnął się do niej znacząco i uniósł brwi w
górę. - Prawdę mówiąc, być może jednak jesteś w moim typie.
- Jerry, przestań. Pytałam serio.
- Mówię serio! Do diabła, myślałem, że nie będziesz mogła
się opędzić od tego faceta.
RS
68
- Przez jakiś czas nawet tak było. Ale teraz traktuje mnie,
jakbym była jego małą siostrzyczką. Tak bardzo go pociągam.
- Czy on ci się podoba? To znaczy, czy naprawdę chciałabyś
przejść z nim na dalszy stopień znajomości, nawiązać głębszy
romans?
- Myślę, że tak - Nora skinęła głową. - Sama nie wiem. Na
początku okropnie się bałam zaangażować w ten związek, bałam
się, że cała sytuacja wymyka mi się spod kontroli. Ale teraz
stoimy w miejscu. Wygląda na to, że jeśli chcę, żeby coś się
zmieniło, będę musiała sama zrobić pierwszy krok.
- Czemu nie?
- Przestań, Jerry, nie mów głupot.
- Przecież nie każę ci go uwodzić. Znając ciebie, wątpię, czy
posunęłabyś się aż tak daleko, przynajmniej nie od razu. Ale
kobieta może zasugerować mężczyznie, że jest gotowa przeżyć
z nim jakiegoś rodzaju romans. Sama wiesz, sposób, w jaki się
ubierasz, jak na niego patrzysz, nawet ton twojego głosu. Może
ten biedaczyna tylko czeka na jakiś znak z twojej strony,
szczególnie po ciężkich przeżyciach na samym początku waszej
znajomości. - Jerry zeskoczył z biurka. - A teraz, jeśli chodzi o
tę reklamę...
Kiedy omówili wszystkie szczegóły pracy i Jerry wyszedł,
Nora zastanowiła się nad tym, co powiedział. Być może
zachowuje się nieco zbyt sztywno, przybierając pozę obronną.
Może to dlatego, że wciąż zastanawia się, jak się zachowa, jeśli
Morgan zrobi jakiś odważniejszy krok.
Obiecała sobie, że dziś wieczorem będzie całkiem inaczej.
Ubierze się w seksowną, zieloną sukienkę, tę samą, którą kupiła
na przyjęcie u Latimerów. No i spróbuje pomyśleć o tych
sygnałach, o których mówił Jerry.
Tego wieczoru siedzieli przy stoliku, przy którym kiedyś już
jedli kolację, tuż przy parkiecie. Tyle tylko, że tym razem Nora
też piła z Morganem martini, starając się dodać sobie odwagi.
Po obiedzie nie tylko zamówiła brandy, ale nawet je wypiła.
RS
69
- Zatańczymy? - spytał Morgan gasząc papierosa.
- Tak - wymruczała. - Bardzo chętnie.
Kiedy znalezli się na pogrążonym w półmroku parkiecie i
Morgan wziął ją w ramiona, Nora instynktownie poczuła, że
dziś nie będą potrzebne żadne szczególne sygnały. A może
wysłała ich już wystarczająco wiele? W każdym razie czuła
delikatną, ale wyrazną różnicę w sposobie, w jaki ją obejmował
w tańcu. Gdy poczuła dotyk jego prężnego, smukłego ciała,
które poruszało się powoli w rytm muzyki, zrozumiała, jak
bardzo się myliła, sądząc, że go nie pociąga.
Przytuliła się do Morgana, a on przyciągnął ją bliżej siebie.
Czuła delikatną szorstkość policzka, który dotykał jej twarzy,
wyrazisty zapach, ciepło oddechu, bezpieczny dotyk jego dłoni
na nagich ramionach.
Tańczyli tak, prawie nie poruszając stopami, jak gdyby
zawieszeni w czasie i przestrzeni, a napięcie, które narastało
pomiędzy nimi, stawało się niemal nie do zniesienia. Wreszcie
jej dłoń powędrowała w górę, dotknęła jego szyi, granicy
pomiędzy ciemną czupryną a gładką skórą. Morgan mocno
wciągnął powietrze. Jego usta dotykały teraz policzka Nory i
wędrowały powolutku w stronę jej ucha.
- Idziemy? - wymruczał cicho.
Nora odchyliła głowę do tyłu i spojrzała prosto w szare oczy,
w których płonął teraz ogień pożądania. Poczuła, że ma nogi jak
z waty. Zastanawiała się przez chwilę, czy uda jej się wyjść z
restauracji o własnych siłach. W końcu skinęła głową w
milczeniu.
Zabrali swoje rzeczy od stolika i wyszli na ulicę. Listopadowe
powietrze było orzezwiająco chłodne. Nora drżała lekko,
pomimo że miała na sobie ciepły wełniany płaszcz. Morgan
objął ją mocno ramieniem i przyciągnął blisko do siebie.
Gestem zatrzymał przejeżdżającą taksówkę.
Z lekka się potykając, wsiadła do taksówki w stanie
przyjemnego oszołomienia. Samochód ruszył, a Nora wciąż nie
RS
70
mogła pozbierać myśli. Oto podążają razem drogą, która nie
wiadomo dokąd ich może zaprowadzić. Morgan wciąż
obejmował ją mocno, więc oparła mu głowę na ramieniu. Nie
była nawet pewna, czy bez jego pomocy udałoby się jej
samodzielnie utrzymać podniesioną głowę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl