[ Pobierz całość w formacie PDF ]
fon jest już chyba wyłączony. Daisy, myślałam, że do-
piero jutro się wyprowadzisz.
Nie sądziłam, że tak szybko wszystko odłączą. Zwykle
trzeba poczekać, aż jakiś pracownik będzie w pobliżu.
S
R
-Myślałam, że oni to robią jakoś na odległość.
-Sasha nonszalancko rzuciła się na łóżko. - Jeśli to
towarzystwo histeryczne" chce coś sprzedać, to chcę
mieć prawo pierwokupu. Mój klient właśnie kupił rezy-
dencję na plaży i teraz chce, żeby wyglądała tak, jak
by należała do jego rodziny od kilku pokoleń. A przy
okazji, gdzie jest Kell?
Marta potrząsnęła głową i spojrzała ostrzegawczo na
Sashę. Daisy uważała jednak, że nie ma sensu unikać te-
go tematu.
Wyjechał dziś rano, zanim się obudziłam.
Ale wraca, prawda? - spytała zaskoczona Sasha.
Kto wie? Nie ma go na liście spadkobierców. Harvey
bardzo dokładnie rozporządził swoim majątkiem.
Tak, ale... - Sasha spojrzała na Martę, uniosła brwi i za-
dała pytanie, którego obie dotąd starały się unikać.
-Myślałam, że ty i Kell jesteście... no wiesz.
Daisy próbowała powstrzymać łzy.
-Muszę zabrać resztę rzeczy z mojego mieszkania.
Czy ktoś chciałby mi w tym pomóc?
Kell wpatrywał się w tablicę. Kolejne loty były odwo-
ływane z powodu nawałnicy, która przetaczała się przez
środkową część stanu Oklahoma. Jeszcze raz spojrzał na
zegarek. W brzuchu poczuł znajome pieczenie. Zastana-
wiał się, czy to pierwsze objawy wrzodu żołądka. Spie-
szył się tak bardzo, że nawet nie zjadł śniadania. To pew-
S
R
nie z głodu, pocieszał się. Z drugiej strony w ostatnich
dniach działo się tak wiele, że wcale by się nie zdziwił,
gdyby nabawił się wrzodu żołądka.
Setki razy próbował dodzwonić się do Daisy. Dzwonił
nawet do firmy telekomunikacyjnej, gdzie powiedziano
mu, że linia została odłączona.
Daisy miała telefon komórkowy, ale głupi jak osioł w
ogóle nie pomyślał o tym, żeby poprosić ją o numer.
Próbował sobie przypomnieć nazwiska jej przyjaciółek.
Owens, tak brzmiało jedno, ale nazwiska drugiej, ru-
dowłosej, nie potrafił sobie przypomnieć. W książce były
tuziny Owensów, przy żadnym nie było imienia Marta
ani Sasha. Ale kobiety często używają inicjałów. %7łeby
tacy durnie jak on nie zorientowali się, że mieszkają sa-
me.
Poszedł kupić jakiś środek na nadkwasotę. Jeśli jeszcze
nie ma dziury w żołądku, to na pewno do czasu, aż znaj-
dzie się w Norfolk, zdąży się jej dorobić. Nigdy nie ra-
dził sobie dobrze z uczuciem frustracji, zwłaszcza spo-
wodowanej własnym uporem. To między innymi z tego
powodu tak szybko zakończył karierę sportową. Choć
cierpiał z bólu, upierał się, że może zagrać jeszcze w kil-
ku rundach, a potem, za każdym razem, kiedy wycofy-
wano go z boiska, kłócił się i irytował. Niemal przez cały
sezon po operacjach chirurgicznych ramienia i łokcia był
na liście kontuzjowanych zawodników.
Dziesięć lat pózniej nadal nie radził sobie najlepiej
S
R
z uczuciem frustracji. Czynił jednak pewne postępy.
Praca z młodzieżą ze środowisk patologicznych wiele go
nauczyła. A teraz dzięki spotkaniu Daisy wciąż się uczył
nowych rzeczy o sobie.
Przynajmniej dostał bilet na bezpośredni lot. Brakowało
tylko, żeby niebo się wypogodziło. Mamo, proszę, po-
móż mi. Niech wreszcie przejdzie ta nawałnica.
Tabletki dostał w barze, w którym podawano potrawy z
chili. Czy to nie zrządzenie losu? Kiedy zjadł miskę
ostrej potrawy z chili i połknął wreszcie swoje tabletki,
zaczęło się wypogadzać.
Jeśli Daisy się wyprowadziła, to gdzie się zatrzymała?
Oby tylko nie wyjechała z Muddy Landing. W miastecz-
ku na pewno ją znajdzie, na\vet gdyby miał chodzić od
drzwi do drzwi.
Jeśli wolno spytać, ile czasu zajmuje ci przeczytanie
jednej strony? - Marta zerknęła zza gazety na Daisy, któ-
ra od pięciu minut czytała tę samą stronę książki.
Przepraszam. Mówiłaś coś do mnie?
Kochanie, on wróci. Założę się, o co tylko zechcesz, że
stara się nawiązać z tobą kontakt.
Daisy odłożyła książkę.
-Przez cały dzień nie ruszałam się z miejsca. Mój telefon [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
fon jest już chyba wyłączony. Daisy, myślałam, że do-
piero jutro się wyprowadzisz.
Nie sądziłam, że tak szybko wszystko odłączą. Zwykle
trzeba poczekać, aż jakiś pracownik będzie w pobliżu.
S
R
-Myślałam, że oni to robią jakoś na odległość.
-Sasha nonszalancko rzuciła się na łóżko. - Jeśli to
towarzystwo histeryczne" chce coś sprzedać, to chcę
mieć prawo pierwokupu. Mój klient właśnie kupił rezy-
dencję na plaży i teraz chce, żeby wyglądała tak, jak
by należała do jego rodziny od kilku pokoleń. A przy
okazji, gdzie jest Kell?
Marta potrząsnęła głową i spojrzała ostrzegawczo na
Sashę. Daisy uważała jednak, że nie ma sensu unikać te-
go tematu.
Wyjechał dziś rano, zanim się obudziłam.
Ale wraca, prawda? - spytała zaskoczona Sasha.
Kto wie? Nie ma go na liście spadkobierców. Harvey
bardzo dokładnie rozporządził swoim majątkiem.
Tak, ale... - Sasha spojrzała na Martę, uniosła brwi i za-
dała pytanie, którego obie dotąd starały się unikać.
-Myślałam, że ty i Kell jesteście... no wiesz.
Daisy próbowała powstrzymać łzy.
-Muszę zabrać resztę rzeczy z mojego mieszkania.
Czy ktoś chciałby mi w tym pomóc?
Kell wpatrywał się w tablicę. Kolejne loty były odwo-
ływane z powodu nawałnicy, która przetaczała się przez
środkową część stanu Oklahoma. Jeszcze raz spojrzał na
zegarek. W brzuchu poczuł znajome pieczenie. Zastana-
wiał się, czy to pierwsze objawy wrzodu żołądka. Spie-
szył się tak bardzo, że nawet nie zjadł śniadania. To pew-
S
R
nie z głodu, pocieszał się. Z drugiej strony w ostatnich
dniach działo się tak wiele, że wcale by się nie zdziwił,
gdyby nabawił się wrzodu żołądka.
Setki razy próbował dodzwonić się do Daisy. Dzwonił
nawet do firmy telekomunikacyjnej, gdzie powiedziano
mu, że linia została odłączona.
Daisy miała telefon komórkowy, ale głupi jak osioł w
ogóle nie pomyślał o tym, żeby poprosić ją o numer.
Próbował sobie przypomnieć nazwiska jej przyjaciółek.
Owens, tak brzmiało jedno, ale nazwiska drugiej, ru-
dowłosej, nie potrafił sobie przypomnieć. W książce były
tuziny Owensów, przy żadnym nie było imienia Marta
ani Sasha. Ale kobiety często używają inicjałów. %7łeby
tacy durnie jak on nie zorientowali się, że mieszkają sa-
me.
Poszedł kupić jakiś środek na nadkwasotę. Jeśli jeszcze
nie ma dziury w żołądku, to na pewno do czasu, aż znaj-
dzie się w Norfolk, zdąży się jej dorobić. Nigdy nie ra-
dził sobie dobrze z uczuciem frustracji, zwłaszcza spo-
wodowanej własnym uporem. To między innymi z tego
powodu tak szybko zakończył karierę sportową. Choć
cierpiał z bólu, upierał się, że może zagrać jeszcze w kil-
ku rundach, a potem, za każdym razem, kiedy wycofy-
wano go z boiska, kłócił się i irytował. Niemal przez cały
sezon po operacjach chirurgicznych ramienia i łokcia był
na liście kontuzjowanych zawodników.
Dziesięć lat pózniej nadal nie radził sobie najlepiej
S
R
z uczuciem frustracji. Czynił jednak pewne postępy.
Praca z młodzieżą ze środowisk patologicznych wiele go
nauczyła. A teraz dzięki spotkaniu Daisy wciąż się uczył
nowych rzeczy o sobie.
Przynajmniej dostał bilet na bezpośredni lot. Brakowało
tylko, żeby niebo się wypogodziło. Mamo, proszę, po-
móż mi. Niech wreszcie przejdzie ta nawałnica.
Tabletki dostał w barze, w którym podawano potrawy z
chili. Czy to nie zrządzenie losu? Kiedy zjadł miskę
ostrej potrawy z chili i połknął wreszcie swoje tabletki,
zaczęło się wypogadzać.
Jeśli Daisy się wyprowadziła, to gdzie się zatrzymała?
Oby tylko nie wyjechała z Muddy Landing. W miastecz-
ku na pewno ją znajdzie, na\vet gdyby miał chodzić od
drzwi do drzwi.
Jeśli wolno spytać, ile czasu zajmuje ci przeczytanie
jednej strony? - Marta zerknęła zza gazety na Daisy, któ-
ra od pięciu minut czytała tę samą stronę książki.
Przepraszam. Mówiłaś coś do mnie?
Kochanie, on wróci. Założę się, o co tylko zechcesz, że
stara się nawiązać z tobą kontakt.
Daisy odłożyła książkę.
-Przez cały dzień nie ruszałam się z miejsca. Mój telefon [ Pobierz całość w formacie PDF ]