[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Inganforde. Chcę, \eby był taki, jak dawniej.
Po wyjściu szefa Melania wzruszyła ramionami. Zrobiła ju\, co mogła, w
wypadku Sloana. Następnego dnia pojawiła się u niej Mazie Duggins.
Asystentka -przez chwilę udawała, \e szuka czegoś w papierach, a następnie,
rozejrzawszy się uwa\nie dokoła, zbli\yła się do Melanii.
- Wiesz, wszyscy mówią o Sloanie... - szepnęła konfidencjonalnie. - Zachowuje
się tak, jakby zupełnie stracił chęć do \ycia. Podobno niektórzy mę\czyzni w
czasie choroby tracą tę, no... potencję.
Melania zadr\ała. Przypomniało jej się to, co widziała pod prysznicem. Nie,
Sloan nie stracił potencji.
- Wiesz, to mo\liwe... - zaczęła.
Zpiew ptaków, morze kwiatów, dotyk delikatnych palców, pieszczących jej
ciało - to wszystko czuła i widziała, kiedy myślała o Sloanie, który potrafił
zachować się jak bardzo romantyczny kochanek. Melania nie wiedziała, jak to
się dzieje, \e w pewnych momentach gawędzili jak para najlepszych przyjaciół,
a potem nagle zaczynali się kłócić.
Mazie Duggins poprawiła minispódniczkę.
- Czy...? Czy wiesz o tym coś bli\szego?
Minęło kilka dni, a Sloan wcią\ nie mógł skoncentrować się na pracy.
Popołudniami bawił się z siostrzenicą, a wieczorami oglądał melodramaty.
Często zastanawiał się, dlaczego wcześniej nie potrafił dostrzec piękna i
głębokiej wymowy filmów takich jak  Przeminęło z wiatrem" czy
 Casablanca".
Melania zjawiała się u niego coraz rzadziej. A jeśli ju\ przychodziła, to
zajmowała się domem lub Danielle. W biurze ich kontakty były częstsze, ale
wyłącznie formalne. Kiedyś jednak weszła do pokoju Sloana i zauwa\yła, \e
obrywa kolce z uschniętych ró\, które dostał po powrocie do pracy.
- Co robisz? - spytała.
- wiczę - odparł.
Poprosiła go o bli\sze wyjaśnienia.
- Widzisz, Melanio - powiedział, patrząc na nią smutno. - Problem polega na
tym, \e jesteś zupełnie pozbawiona choćby krzty romantyzmu. Jeśli zdecyduję
się dać ró\e mojej ukochanej, to zrobię wszystko, \eby nie pokłuła sobie
palców.
Dziewczyna poczuła, \e ma nogi jak z waty. A Sloan westchnął tylko i
pocałował ró\ę.
W połowie trzeciego tygodnia znowu zaczął padać deszcz. Wszyscy w pracy
zauwa\yli, \e Sloan schudł. Melania miała wyrzuty sumienia z powodu konta
Itty'ego. śeby o nich zapomnieć, rzuciła się w wir pracy.
W czwartek Melania dotarła do biura nieco pózniej. Obudziła się w kiepskim
nastroju i straciła masę czasu, chcąc dojść do jakiej takiej formy. Wło\yła te\
normalny biustonosz, pewna, \e granatowy kostium i tak ukryje jej wdzięki.
Zostawiła samochód na parkingu i otworzyła parasol. Wystarczył jednak jeden
silniejszy podmuch wiatru i została zupełnie bez osłony. Przez moment
zastanawiała się, co robić. Czy walczyć z wiatrem, czy te\ jak najszybciej udać
się do biura. W końcu wybrała drugie rozwiązanie. Potykając się i bez przerwy
wpadając w kału\e, dotarła do drzwi wejściowych. Niestety, była zupełnie
przemoczona.
Przed drzwiami do windy dostrzegła Sloana. Cofnęła się, nie wiedząc czemu,
ale on ju\ ją dostrzegł.
- Cześć, Mel - powiedział, przyglądając się jej uwa\nie. - Co się stało z twoimi
włosami?
Dziewczyna wzruszyła ramionami. Jednocześnie poczuła, jak wstrząsa nią
dreszcz. Powinna jak najszybciej wysuszyć kostium.
Weszli do windy. W tłoku stali niemal przytuleni do siebie. Sloan musiał
wyczuć jej piersi przez cienki materiał. Melania stwierdziła, \e jest podniecona.
- A... a gdzie masz okulary? - zapytał nieswoim głosem.
Dziewczyna sięgnęła do kieszeni.
- To przez ten deszcz. Zaraz je nało\ę.
Jednak Sloan powstrzymał ją. Jeszcze raz, niby przypadkiem, dotknął sprę\ystej
piersi, a potem spojrzał w błękitne oczy.
- To ty - powiedział z niedowierzaniem. - To naprawdę ty.
ROZDZIAA PITY
Melania nie miała pojęcia, jak to się stało, \e znalezli się nagle w ciasnym
schowku na materiały biurowe. Z trudem oddychali, wpatruj ąc się w siebie z
fascynacją.
- Uwa\am to za porwanie - powiedziała dziewczyna, poprawiając zmięte
ubranie. - Masz mnie stąd natychmiast wypuścić.
Sloan uśmiechnął się, odsłaniając zęby.
- Nie.
Wyglądał teraz jak szykujący się do skoku drapie\nik. Jego oczy płonęły
nieokiełznaną \ądzą. Dyszał cię\ko. Lewą ręką poluzował krawat, a prawą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl