[ Pobierz całość w formacie PDF ]
już dobrze, mam wrażenie, że znalazłem się na wakacjach.
Frankie milczała. Marzyła o spacerze z ukochanym, ale przecież on jej nie
kocha, ani nawet nie jest świadom jej uczucia. Po rozstaniu z Damianem deklarowa-
ła zdecydowanie, że nie chce się z nikim wiązać, a Jack prawdopodobnie dobrze to
zapamiętał. I pewnie jest mu to na rękę. Nie miała wątpliwości, że jeśli znajdą się
sam na sam, zaczną się całować, a może nawet więcej. Będzie musiała
zmobilizować całą siłę woli, żeby trzymać go na odległość.
- Pensa za twoje myśli. Wygląda, że masz jakieś wątpliwości - powiedział
Jack, który obserwował ją uważnie.
Stali w holu hotelu, a wokół nich kłębił się barwny tłum ludzi, którzy
wymieniali wrażenia, śmiali się i rozmawiali przez telefony komórkowe.
- Boję się iść z tobą - wyszeptała Frankie.
- Nie rozumiem. - Nachylił się ku niej, żeby ją lepiej słyszeć.
- Boję się, że jak na dwoje ludzi, którzy nie chcą żadnych stałych więzi,
popadamy w niebezpieczne uzależnienie.
Hałas wokół nich na chwilę przycichł i jej głos rozległ się niespodziewanie
głośno. Kilka głów obróciło się w ich stronę.
- Powinniśmy o tym porozmawiać na osobności - rzekł poważnie Jack. Wziął
ją pod rękę i wyprowadził na dwór.
Poszli naokoło jeziora ścieżką prowadzącą w kierunku zagajnika w pewnej
odległości od hotelu. Szli blisko siebie, ale nie dotykali się, gdyż Jack uwolnił jej
ramię. Napięcie między nimi było nie do zniesienia. Dziwiła się, że powietrze nie
S
R
iskrzyło przy każdym ruchu. Miała świadomość, że wystarczy jeden gest ze strony
Jacka, jedno jego dotknięcie, by pokonać jej opór. Cudownie byłoby leżeć na
rozgrzanej trawie, patrząc, jak słońce igra z gałęziami drzew i posyła na murawę
strumienie światła. Wciągnęła w płuca zapach liści i wilgotnej ziemi.
- Co za powietrze. Zapomniałam już, jak intensywne są zapachy natury. -
Nagle zdecydowała, że nie chce teraz rozmawiać na temat relacji między nimi.
Wystarczy długi spokojny spacer.
Jednak Jack zdawał się myśleć intensywnie i w pewnej chwili zapytał wprost:
- Co miałaś na myśli, Frankie, mówiąc o niebezpiecznym uzależnieniu?
Poczuła, że jest w sytuacji bez wyjścia.
- Daj spokój, Jack. Cieszmy się tym spacerem. Nie wiem, co naprawdę
chciałam powiedzieć.
Przytrzymał ją za ramię i zmusił do stanięcia twarzą w twarz.
- Oczywiście, że wiesz. Na miłość boską, porozmawiajmy jak dorośli ludzie. -
Nie miał zamiaru jej odpuścić. - Pozwól, że zgadnę. Nie chcesz, żebyśmy się znowu
kochali?
Nie wiedziała, czy śmiać się, czy płakać. Ona nie chce kochać się z Jackiem?
Niczego nie pragnęła bardziej niż mocnego uścisku jego ramion, bliskości ciał
splecionych w cudownym zmysłowym zmaganiu. Przez chwilę wpatrywała się w
ziemię, a jej policzki pokrył rumieniec. Potem podniosła głowę, spojrzała na niego z
wyzwaniem, jakby podjęła ważną decyzję.
- Chcę się z tobą kochać, Jack, ale nie kosztem mojego serca. Znaczysz dla
mnie więcej, niż byłam skłonna przyznać. Myślę, że jestem w tobie trochę
zakochana. Nie mogę na pstryknięcie palców wyłączać uczuć. Nie mogę chwilami
być pełna namiętnej pasji, a chwilami zachowywać przyjazny dystans.
Na widok niedowierzania na jego twarzy dodała niecierpliwie:
S
R
- Do licha, Jack. Musisz to zrozumieć. Rzucił mnie mężczyzna, którego
uwielbiałam. Nie chcę oszaleć na punkcie kogoś innego. Zakochany człowiek jest
tak wrażliwy i bezbronny.
- Oczywiście, że rozumiem - odparł z wymuszonym uśmiechem. - Nie jestem
zupełnym idiotą. Wyraznie powiedziałaś, że chcesz być wolna i nie planujesz
stałego związku. Masz do tego prawo, Frankie. Tyle czasu kochałaś Damiana i
pewnie potrzebujesz czasu, żeby zapomnieć o tej miłości. Nie chcesz mieć nowych
zobowiązań.
- Nie kocham już Damiana.
- Ale rana ciągle jest głęboka. Tak długo byliście zaręczeni...
- Dobrze o tym pamiętam - powiedziała gniewnie. - Ale to już przeszłość. Nie
chcę jej rozpamiętywać. Jestem gotowa żyć dalej.
- Chciałbym jaśniej widzieć przyszłość. - Westchnął i położył jej ręce na
ramionach. - Widzisz, mam świadomość, że taszczę swój życiowy bagaż. Mam
córeczkę, która straciła ukochaną mamę. Byłoby bardzo nie w porządku, gdybym
cię tym obarczał.
I była w twoim życiu żona, której nikt nie może zastąpić, pomyślała Frankie
smutno. Poczuła się upokorzona i niemądra. Powiedziała mu przed chwilą, że go
kocha, a on nie ujawnił własnych uczuć. Najwyrazniej chodzi mu tylko o
niezobowiązujący romans.
Objął ją, przyciągnął do siebie czule i wyszeptał, jakby czytał w jej myślach:
- Kochanie moje, powiedziałem ci kiedyś, że myślę o tobie jako o mojej
najlepszej przyjaciółce, ale teraz jesteś dla mnie kimś więcej. Kiedy się kochamy, o-
twiera się niebo, ale za żadne jego skarby nie chciałbym cię skrzywdzić. Jeśli chcesz
platonicznego związku, dostosuję się, choć będzie to wyjątkowo trudne...
Co powinna zrobić? Skończyć wszystko i traktować Jacka jak każdego innego
kolegę? Nie była w stanie rozważać tej możliwości, gdy był tak blisko. Ich stosunki
stały się zbyt intymne, żeby móc się nagle wycofać i uznać całą sprawę za niebyłą.
S
R
Przyciągnęła do siebie jego głowę, a on muskał jej wargi w delikatnym długim
pocałunku.
- Miałem nadzieję, że dasz taką odpowiedz - wyszeptał. - Nie chcę, abyś
myślała, że za każdym razem, kiedy się kochaliśmy, potrzebowałem seksu jako
swoistej terapii.
Frankie poczuła, że się czerwieni. Tak właśnie czasami uważała.
- Oboje wiele przeszliśmy. Jesteśmy emocjonalnie poobijani i
przewrażliwieni. To naturalne, że szukamy w sobie wsparcia i zapomnienia, także w
swoich ramionach... - wyjąkała.
Podniósł dłonią jej głowę i spojrzał prosto na nią.
- To nie był najważniejszy powód, skarbie. Pragnąłem tego, bo cię kocham, i
to od dawna.
Patrzyła na niego, jakby nie dotarł do niej sens jego słów.
- Kochasz mnie? - powtórzyła niemądrze.
- Oczywiście - potwierdził miękko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
już dobrze, mam wrażenie, że znalazłem się na wakacjach.
Frankie milczała. Marzyła o spacerze z ukochanym, ale przecież on jej nie
kocha, ani nawet nie jest świadom jej uczucia. Po rozstaniu z Damianem deklarowa-
ła zdecydowanie, że nie chce się z nikim wiązać, a Jack prawdopodobnie dobrze to
zapamiętał. I pewnie jest mu to na rękę. Nie miała wątpliwości, że jeśli znajdą się
sam na sam, zaczną się całować, a może nawet więcej. Będzie musiała
zmobilizować całą siłę woli, żeby trzymać go na odległość.
- Pensa za twoje myśli. Wygląda, że masz jakieś wątpliwości - powiedział
Jack, który obserwował ją uważnie.
Stali w holu hotelu, a wokół nich kłębił się barwny tłum ludzi, którzy
wymieniali wrażenia, śmiali się i rozmawiali przez telefony komórkowe.
- Boję się iść z tobą - wyszeptała Frankie.
- Nie rozumiem. - Nachylił się ku niej, żeby ją lepiej słyszeć.
- Boję się, że jak na dwoje ludzi, którzy nie chcą żadnych stałych więzi,
popadamy w niebezpieczne uzależnienie.
Hałas wokół nich na chwilę przycichł i jej głos rozległ się niespodziewanie
głośno. Kilka głów obróciło się w ich stronę.
- Powinniśmy o tym porozmawiać na osobności - rzekł poważnie Jack. Wziął
ją pod rękę i wyprowadził na dwór.
Poszli naokoło jeziora ścieżką prowadzącą w kierunku zagajnika w pewnej
odległości od hotelu. Szli blisko siebie, ale nie dotykali się, gdyż Jack uwolnił jej
ramię. Napięcie między nimi było nie do zniesienia. Dziwiła się, że powietrze nie
S
R
iskrzyło przy każdym ruchu. Miała świadomość, że wystarczy jeden gest ze strony
Jacka, jedno jego dotknięcie, by pokonać jej opór. Cudownie byłoby leżeć na
rozgrzanej trawie, patrząc, jak słońce igra z gałęziami drzew i posyła na murawę
strumienie światła. Wciągnęła w płuca zapach liści i wilgotnej ziemi.
- Co za powietrze. Zapomniałam już, jak intensywne są zapachy natury. -
Nagle zdecydowała, że nie chce teraz rozmawiać na temat relacji między nimi.
Wystarczy długi spokojny spacer.
Jednak Jack zdawał się myśleć intensywnie i w pewnej chwili zapytał wprost:
- Co miałaś na myśli, Frankie, mówiąc o niebezpiecznym uzależnieniu?
Poczuła, że jest w sytuacji bez wyjścia.
- Daj spokój, Jack. Cieszmy się tym spacerem. Nie wiem, co naprawdę
chciałam powiedzieć.
Przytrzymał ją za ramię i zmusił do stanięcia twarzą w twarz.
- Oczywiście, że wiesz. Na miłość boską, porozmawiajmy jak dorośli ludzie. -
Nie miał zamiaru jej odpuścić. - Pozwól, że zgadnę. Nie chcesz, żebyśmy się znowu
kochali?
Nie wiedziała, czy śmiać się, czy płakać. Ona nie chce kochać się z Jackiem?
Niczego nie pragnęła bardziej niż mocnego uścisku jego ramion, bliskości ciał
splecionych w cudownym zmysłowym zmaganiu. Przez chwilę wpatrywała się w
ziemię, a jej policzki pokrył rumieniec. Potem podniosła głowę, spojrzała na niego z
wyzwaniem, jakby podjęła ważną decyzję.
- Chcę się z tobą kochać, Jack, ale nie kosztem mojego serca. Znaczysz dla
mnie więcej, niż byłam skłonna przyznać. Myślę, że jestem w tobie trochę
zakochana. Nie mogę na pstryknięcie palców wyłączać uczuć. Nie mogę chwilami
być pełna namiętnej pasji, a chwilami zachowywać przyjazny dystans.
Na widok niedowierzania na jego twarzy dodała niecierpliwie:
S
R
- Do licha, Jack. Musisz to zrozumieć. Rzucił mnie mężczyzna, którego
uwielbiałam. Nie chcę oszaleć na punkcie kogoś innego. Zakochany człowiek jest
tak wrażliwy i bezbronny.
- Oczywiście, że rozumiem - odparł z wymuszonym uśmiechem. - Nie jestem
zupełnym idiotą. Wyraznie powiedziałaś, że chcesz być wolna i nie planujesz
stałego związku. Masz do tego prawo, Frankie. Tyle czasu kochałaś Damiana i
pewnie potrzebujesz czasu, żeby zapomnieć o tej miłości. Nie chcesz mieć nowych
zobowiązań.
- Nie kocham już Damiana.
- Ale rana ciągle jest głęboka. Tak długo byliście zaręczeni...
- Dobrze o tym pamiętam - powiedziała gniewnie. - Ale to już przeszłość. Nie
chcę jej rozpamiętywać. Jestem gotowa żyć dalej.
- Chciałbym jaśniej widzieć przyszłość. - Westchnął i położył jej ręce na
ramionach. - Widzisz, mam świadomość, że taszczę swój życiowy bagaż. Mam
córeczkę, która straciła ukochaną mamę. Byłoby bardzo nie w porządku, gdybym
cię tym obarczał.
I była w twoim życiu żona, której nikt nie może zastąpić, pomyślała Frankie
smutno. Poczuła się upokorzona i niemądra. Powiedziała mu przed chwilą, że go
kocha, a on nie ujawnił własnych uczuć. Najwyrazniej chodzi mu tylko o
niezobowiązujący romans.
Objął ją, przyciągnął do siebie czule i wyszeptał, jakby czytał w jej myślach:
- Kochanie moje, powiedziałem ci kiedyś, że myślę o tobie jako o mojej
najlepszej przyjaciółce, ale teraz jesteś dla mnie kimś więcej. Kiedy się kochamy, o-
twiera się niebo, ale za żadne jego skarby nie chciałbym cię skrzywdzić. Jeśli chcesz
platonicznego związku, dostosuję się, choć będzie to wyjątkowo trudne...
Co powinna zrobić? Skończyć wszystko i traktować Jacka jak każdego innego
kolegę? Nie była w stanie rozważać tej możliwości, gdy był tak blisko. Ich stosunki
stały się zbyt intymne, żeby móc się nagle wycofać i uznać całą sprawę za niebyłą.
S
R
Przyciągnęła do siebie jego głowę, a on muskał jej wargi w delikatnym długim
pocałunku.
- Miałem nadzieję, że dasz taką odpowiedz - wyszeptał. - Nie chcę, abyś
myślała, że za każdym razem, kiedy się kochaliśmy, potrzebowałem seksu jako
swoistej terapii.
Frankie poczuła, że się czerwieni. Tak właśnie czasami uważała.
- Oboje wiele przeszliśmy. Jesteśmy emocjonalnie poobijani i
przewrażliwieni. To naturalne, że szukamy w sobie wsparcia i zapomnienia, także w
swoich ramionach... - wyjąkała.
Podniósł dłonią jej głowę i spojrzał prosto na nią.
- To nie był najważniejszy powód, skarbie. Pragnąłem tego, bo cię kocham, i
to od dawna.
Patrzyła na niego, jakby nie dotarł do niej sens jego słów.
- Kochasz mnie? - powtórzyła niemądrze.
- Oczywiście - potwierdził miękko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]