[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w chwili, gdy Reba zmieniała pozycję. Chance krzyknął ze zdziwienia.
- Mógłbym przysiąc, że nic większego od kota nic obróci się w tym
tunelu.
Reba bez słowa przetoczyła się na brzuch i zaczęła czołgać w kie
runku otworu. Poczuła silne dłonie Chance'a na kostkach, potem na
łydkach i udach. Gdy połową ciała zawisła w otworze, Chance pod
niósł ją ostrożnie i postawił na ziemi w odkrytym przez siebie tunelu.
Przez chwilę nic wypuszczał jej z objęć. Reba odwróciła się wolno
i przyjrzała otoczeniu.
Nowy tunel był zaskakująco duży, miał wysokość około dwóch
metrów i prawie taką samą szerokość. Robił wrażenie opuszczonego
od bardzo długiego czasu. ICażdy ruch wzbijał pod stopami tuman kurzu.
- Spodziewałam się czegoś mniejszego - odezwała się w końcu
Reba.
- Ja też powiedział obojętnie.
Reba odwróciła się, poruszona tonem jego głosu, w którym czaiło
się coś, nad czym nie potrafił zapanować.
- Powiedz mi - wyszeptała.
- To opuszczony tunel.
Nie rozumiała.
-Tunel jest zablokowany po obu stronach- powiedział Chance
spokojnie. - Prowadzi donikÄ…d.
9
eba zajrzała w oczy Chancc'a, które na ciemnym tle jego
twarzy wyglądały jak wąskie iskierki srebra.
- Gdzie kopiemy? - spytała z prostotą
Chance zamknął na chwilę oczy. Reba poczuła dotyk jego
palców na swoich ustach, policzkach i powiekach, jakby
był ślepcem i posługiwał się dotykiem, aby ją zobaczyć.
- Jesteś niezwykle dzielna... powiedział i pocałował jąz taką de
likatnością, że poczuła palące łzy pod powiekami.
-140-
Nachylił się, podniósł pas z narzędziami i zapiął go na jej biodrach.
Sam miał już na sobie koszulę i pas. Przewiesił przez ramię strzelbg
i plecak, do lewej ręki wziął kilof i łopatę, a prawą ujął dłoń Reby. E3ez
słowa poprowadził ją w głąb tunelu.
- Co jest za nami? - zapytała Reba.
- Dwa metry tunelu i granitowa ściana.
A przed nami?
- Rumowisko.
Kroki Reby stały się niepewne.
- To samo?
-Dawniejsze.
- SkÄ…d wiesz?
- W powietrzu unosi się jedynie kurz, który wzbiliśmy naszymi sto
pami.
Tunel stawał się coraz mniej uporządkowany. Ił i skały leżały w nie
ładzie, jakby górnicy po prostu poprzewracali swoje taczki i odeszli.
Szerokość tunelu wahała się od metra do dwóch. Zciany były ciemne,
bez śladów kwarcu czy miki. %7łyła pcgmatytu zwabiła przodków Reby
do tego tunelu, a wiele lat pózniej odkryto ją znowu kilka metrów bar
dziej na prawo.
- Chyba jest podobny do tunelu, którym dostaliśmy się do tej dużej
komory - zauważyła Reba.
- Ma te same warstwy geologiczne - zgodził się Chance. - Masz
dobre oko. Jeszcze zrobię z ciebie górnika. - Delikatnie ścisnął jej dłoń.
- Dlaczego wykopali tunel, który w jednym miejscu jest taki sze
roki, a w drugim taki wÄ…ski?
- Kopały go dwie różne osoby - odparł Chance zwięzle. - Ten, kto
wykopał ten tunel, był optymistą. %7ływił głębokie przekonanie, że coś
tu znajdzie, dlatego wykopał tunel tak szeroki, aby można było przeje
chać tędy wagonikiem. Jednak nie znał się zbytnio na wydobyciu.
- Dlaczego?
- Im większa dziura, tym większa szansa na osypisko. Rozejrzyj
się. Tunel zaczął się zapadać, gdy tylko został wykopany.
Reba zdała sobie sprawę, że hałdy iłu i kamieni na dnie tunelu,
stanowiły rezultat pomniejszych osypisk. Tunel był powoli wchłania
ny przez ziemiÄ™.
- Tutaj nastąpiło zawalenie - powiedział Chance.
Reba rozejrzała się dookoła, ale zobaczyła tylko większą ilość iłu.
-141 -
- SkÄ…d wiesz?
- Spójrz w górę.
Reba odchyliła głowę do góry i zobaczyła wielką nieregularną
wyrwę w sklepieniu o kształcie zbliżonym do piramidy. Zadrżała i przy
spieszyła kroku.
- Nie spiesz się - powiedział Chance. - To najbezpieczniejsze miej
sce w całej Cesarzowej Chin. To, co miało odpaść, już odpadło.
Tunel zakręcał w prawo i kończył się poszarpaną ścianą gruzu.
Chance wypuścił dłoń Reby i podszedł do rumowiska. Badał je przez
kilka minut, po czym wspiął sięjak najwyżej i zaczął uderzać w ścianę
trzonkiem łopaty. Trzonek wszedł w ścianęnajedną trzecią długości.
Chance wyszarpnął go, odwrócił łopatę i zaczął kopać.
Reba obserwowała nagły potok iłu, spływający po brzegach hałdy
i zastanawiała się, co robi Chance. Po kilku minutach zobaczyła, że
Chance stopniowo znika w wykopanym przez siebie tunelu na wierz
chołku hałdy. Nagle wysunął się z przejścia, które wykopał i skiero
wał światło na Rebę.
- Odsuń się.
Reba cofnęła się kilka kroków. Wzdłuż brzegu osuwiska ześliznę
ły się kilof, plecak, strzelba i pas na narzędzia. Chance wrócił do kopa
nia. Po kilku minutach jedynym znakiem jego obecności był odbłysk
światła i dzwięk iłu osypującego się na dno tunelu. Reba odmierzała
minuty, zebrała narzędzia i pas Chance'a i ponownie się wycofała. Wy
starczyło, że podniosła kilof, a już poczuła igiełki bólu w ramionach
i barkach. Nie potrafiła sobie wyobrazić, skąd Chance brał siłę i zapał
do dalszego kopania.
- Reba, słyszysz mnie?
Głos Chance'a był zniekształcony i słaby, jakby dobiegał z bardzo
daleka.
- Tak.
- Przeszedłem na drugą stronę osypiska. Pójdę w górę tunelu. Zo
stań tam, gdzie jesteś.
Reba stłumiła narastające w gardle uczucie protestu i strachu i po
wiedziała sztywno:
- Zaczekam. - A potem, wbrew sobie, dodała: - Trzy minuty.
Wydawało jej się, że słyszy jego śmiech, ale nie była pewna. Podwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
w chwili, gdy Reba zmieniała pozycję. Chance krzyknął ze zdziwienia.
- Mógłbym przysiąc, że nic większego od kota nic obróci się w tym
tunelu.
Reba bez słowa przetoczyła się na brzuch i zaczęła czołgać w kie
runku otworu. Poczuła silne dłonie Chance'a na kostkach, potem na
łydkach i udach. Gdy połową ciała zawisła w otworze, Chance pod
niósł ją ostrożnie i postawił na ziemi w odkrytym przez siebie tunelu.
Przez chwilę nic wypuszczał jej z objęć. Reba odwróciła się wolno
i przyjrzała otoczeniu.
Nowy tunel był zaskakująco duży, miał wysokość około dwóch
metrów i prawie taką samą szerokość. Robił wrażenie opuszczonego
od bardzo długiego czasu. ICażdy ruch wzbijał pod stopami tuman kurzu.
- Spodziewałam się czegoś mniejszego - odezwała się w końcu
Reba.
- Ja też powiedział obojętnie.
Reba odwróciła się, poruszona tonem jego głosu, w którym czaiło
się coś, nad czym nie potrafił zapanować.
- Powiedz mi - wyszeptała.
- To opuszczony tunel.
Nie rozumiała.
-Tunel jest zablokowany po obu stronach- powiedział Chance
spokojnie. - Prowadzi donikÄ…d.
9
eba zajrzała w oczy Chancc'a, które na ciemnym tle jego
twarzy wyglądały jak wąskie iskierki srebra.
- Gdzie kopiemy? - spytała z prostotą
Chance zamknął na chwilę oczy. Reba poczuła dotyk jego
palców na swoich ustach, policzkach i powiekach, jakby
był ślepcem i posługiwał się dotykiem, aby ją zobaczyć.
- Jesteś niezwykle dzielna... powiedział i pocałował jąz taką de
likatnością, że poczuła palące łzy pod powiekami.
-140-
Nachylił się, podniósł pas z narzędziami i zapiął go na jej biodrach.
Sam miał już na sobie koszulę i pas. Przewiesił przez ramię strzelbg
i plecak, do lewej ręki wziął kilof i łopatę, a prawą ujął dłoń Reby. E3ez
słowa poprowadził ją w głąb tunelu.
- Co jest za nami? - zapytała Reba.
- Dwa metry tunelu i granitowa ściana.
A przed nami?
- Rumowisko.
Kroki Reby stały się niepewne.
- To samo?
-Dawniejsze.
- SkÄ…d wiesz?
- W powietrzu unosi się jedynie kurz, który wzbiliśmy naszymi sto
pami.
Tunel stawał się coraz mniej uporządkowany. Ił i skały leżały w nie
ładzie, jakby górnicy po prostu poprzewracali swoje taczki i odeszli.
Szerokość tunelu wahała się od metra do dwóch. Zciany były ciemne,
bez śladów kwarcu czy miki. %7łyła pcgmatytu zwabiła przodków Reby
do tego tunelu, a wiele lat pózniej odkryto ją znowu kilka metrów bar
dziej na prawo.
- Chyba jest podobny do tunelu, którym dostaliśmy się do tej dużej
komory - zauważyła Reba.
- Ma te same warstwy geologiczne - zgodził się Chance. - Masz
dobre oko. Jeszcze zrobię z ciebie górnika. - Delikatnie ścisnął jej dłoń.
- Dlaczego wykopali tunel, który w jednym miejscu jest taki sze
roki, a w drugim taki wÄ…ski?
- Kopały go dwie różne osoby - odparł Chance zwięzle. - Ten, kto
wykopał ten tunel, był optymistą. %7ływił głębokie przekonanie, że coś
tu znajdzie, dlatego wykopał tunel tak szeroki, aby można było przeje
chać tędy wagonikiem. Jednak nie znał się zbytnio na wydobyciu.
- Dlaczego?
- Im większa dziura, tym większa szansa na osypisko. Rozejrzyj
się. Tunel zaczął się zapadać, gdy tylko został wykopany.
Reba zdała sobie sprawę, że hałdy iłu i kamieni na dnie tunelu,
stanowiły rezultat pomniejszych osypisk. Tunel był powoli wchłania
ny przez ziemiÄ™.
- Tutaj nastąpiło zawalenie - powiedział Chance.
Reba rozejrzała się dookoła, ale zobaczyła tylko większą ilość iłu.
-141 -
- SkÄ…d wiesz?
- Spójrz w górę.
Reba odchyliła głowę do góry i zobaczyła wielką nieregularną
wyrwę w sklepieniu o kształcie zbliżonym do piramidy. Zadrżała i przy
spieszyła kroku.
- Nie spiesz się - powiedział Chance. - To najbezpieczniejsze miej
sce w całej Cesarzowej Chin. To, co miało odpaść, już odpadło.
Tunel zakręcał w prawo i kończył się poszarpaną ścianą gruzu.
Chance wypuścił dłoń Reby i podszedł do rumowiska. Badał je przez
kilka minut, po czym wspiął sięjak najwyżej i zaczął uderzać w ścianę
trzonkiem łopaty. Trzonek wszedł w ścianęnajedną trzecią długości.
Chance wyszarpnął go, odwrócił łopatę i zaczął kopać.
Reba obserwowała nagły potok iłu, spływający po brzegach hałdy
i zastanawiała się, co robi Chance. Po kilku minutach zobaczyła, że
Chance stopniowo znika w wykopanym przez siebie tunelu na wierz
chołku hałdy. Nagle wysunął się z przejścia, które wykopał i skiero
wał światło na Rebę.
- Odsuń się.
Reba cofnęła się kilka kroków. Wzdłuż brzegu osuwiska ześliznę
ły się kilof, plecak, strzelba i pas na narzędzia. Chance wrócił do kopa
nia. Po kilku minutach jedynym znakiem jego obecności był odbłysk
światła i dzwięk iłu osypującego się na dno tunelu. Reba odmierzała
minuty, zebrała narzędzia i pas Chance'a i ponownie się wycofała. Wy
starczyło, że podniosła kilof, a już poczuła igiełki bólu w ramionach
i barkach. Nie potrafiła sobie wyobrazić, skąd Chance brał siłę i zapał
do dalszego kopania.
- Reba, słyszysz mnie?
Głos Chance'a był zniekształcony i słaby, jakby dobiegał z bardzo
daleka.
- Tak.
- Przeszedłem na drugą stronę osypiska. Pójdę w górę tunelu. Zo
stań tam, gdzie jesteś.
Reba stłumiła narastające w gardle uczucie protestu i strachu i po
wiedziała sztywno:
- Zaczekam. - A potem, wbrew sobie, dodała: - Trzy minuty.
Wydawało jej się, że słyszy jego śmiech, ale nie była pewna. Podwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]