[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do opuszczenia domu. Margaret, ma siÄ™ rozumieć, podnio­
sÅ‚a wielki krzyk, gdy powiedziaÅ‚em jej, że musimy schro­
nić siÄ™ pod waszym dachem, lecz w koÅ„cu daÅ‚a siÄ™ prze­
konać. Bo ostatecznie do kogo mamy zwracać się o pomoc
w nagłej potrzebie, jak nie do członków rodziny? Pobyt
w hotelu z góry musiałem wykluczyć z uwagi na charakter
mojej pracy oraz migreny Margaret. Zresztą, czyż w hotelu
możliwe jest normalne rodzinne życie lub chociażby zbli­
żone do normalności? Słowem, licząc na waszą życzliwość
i zrozumienie, postawiliśmy was wobec faktu niejako już
dokonanego. Margaret doglÄ…da jeszcze pakowania rzeczy,
ale niebawem tu siÄ™ zjawi. WydaÅ‚em pani Frinton polece­
nie, żeby przygotowaÅ‚a nam apartament dziadka. Oczywi­
ście zdajemy sobie sprawę, że jesteście świeżo upieczonym
małżeństwem, i będziemy zachowywać się jak myszki pod
O%7Å‚EC SI ZE MN 103
miotłą, byleby wam tylko nie zakłócać najszczęśliwszych
chwil. Poza tym Margaret, jako rasowa i doświadczona
gospodyni, zna siÄ™ na wielu domowych rzeczach i na pew­
no jej pomoc nie ograniczy się tylko do słownych rad.
W Rosy jakby uderzył grom. Stała oniemiała, zdrętwiała,
półprzytomna. Nie wierzyÅ‚a wÅ‚asnym uszom. ChciaÅ‚a uszczy­
pnąć siÄ™, żeby sprawdzić, czy czasami nie Å›ni. W koÅ„cu nie­
pewnie spojrzaÅ‚a na Guarda. DziÄ™ki Bogu byÅ‚ przy niej i sÅ‚y­
szał całą tę ociekającą blagierstwem mowę. Guard mógł ją
uratować, chociażby tylko pokazując Edwardowi drzwi.
Ale on, ku jej bezmiernemu zdumieniu, uczynił coś
wręcz przeciwnego.
- Apartament, o którym wspomniałeś, Edwardzie,
przysługuje na mocy tradycji właścicielowi tego domu,
czyż nie tak? - zapytał niemal koleżeńskim tonem.
- Chyba masz rację - skwapliwie zgodził się Edward.
- Po prostu pani Frinton zauważyła, że nie korzystaliście
jeszcze z tych pokoi. W ogóle trudno jej było określić,
którÄ…, by tak rzec, przestrzeÅ„ mieszkalnÄ… zarezerwowali­
ście dla siebie.
- Jak dobrze wiesz, na podjęcie konkretnych decyzji
w tej kwestii nie mieliśmy jeszcze czasu. Do tej pory,
z oczywistych względów, byliśmy zajęci wyłącznie sobą,
no, pomijajÄ…c pewne moje handlowe zobowiÄ…zania zwiÄ…­
zane z BrukselÄ…. Wiem jednak przynajmniej tyle, że bÄ™­
dziesz musiał dla siebie i swoich najbliższych poszukać
jakichś innych pomieszczeń w tym domu.
Rosy szeroko otworzyÅ‚a oczy. Co ten Guard wygady­
wał? Zamiast najzwyczajniej przepędzić intruza, namawiał
go do pozostania. I jakby jeszcze tego było mało, objął ją
w pasie i przyciÄ…gnÄ…Å‚ ku sobie.
104 O%7Å‚EC SI ZE MN
- Ja ze swej strony - kontynuował - sugerowałbym ci
pokoje na górnym piÄ™trze. SÄ… bez wÄ…tpienia najmniej krÄ™­
pujące i chociaż niewielkie rozmiarami, tak iż na pewno
nie można jezdzić po nich na rowerze, to jednak widne,
suche i ciepłe.
- Czy mówiÄ…c o górnym piÄ™trze masz na myÅ›li pod­
dasze i dawne służbówki? - zapytał Edward, mierząc Gu-
arda takim spojrzeniem, jakby chciał go uśmiercić samą
siłą woli.
- Mniejsza o nazwy. Dawna służbówka może wydawać
się prawdziwym salonem w porównaniu z klitką w jakimś
nowoczesnym hotelu, za którÄ… w dodatku trzeba sÅ‚ono pÅ‚a­
cić - powiedział Guard z miną niewiniątka. - I skoro już
mamy mieszkać przez pewien czas pod wspólnym dachem,
dobrze byłoby, Edwardzie, gdybyśmy umówili się co do
kilku spraw. Przede wszystkim ty i twoja rodzina będziecie
mieli status raczej domowników niż goÅ›ci, wiÄ™c nie ocze­
kujcie względów należnych tym ostatnim. Przeciwnie,
spadnÄ… na was wszystkie obowiÄ…zki zwiÄ…zane z zamieszki­
waniem w tak starym i dużym domu. Z kolei zajmijmy się
gabinetem i biblioteką. Na pewno liczyłeś, że będziesz
mógł z nich korzystać, muszę jednak rozczarować cię w tej
kwestii. Oba te pomieszczenia będą poza twoim zasięgiem.
Jako Å›wieżo upieczony żonkoÅ›, pragnÄ™ spÄ™dzać u boku mo­
jej małżonki nie tylko noce, ale i dnie, co po prostu ozna­
cza, że zamierzam sprowadzić siÄ™ ze swojÄ… pracÄ… do gabi­
netu, gdziejuz niebawem zainstalowany zostanie komputer
i faks. Mam nadziejÄ™, iż jako czÅ‚owiek rozumny nie bÄ™­
dziesz miał mi za złe tych wszystkich ograniczeń ani też
tego, że idąc teraz z Rosy coś przekąsić, nie zapraszam cię,
byś nam towarzyszył, wiem bowiem, jaki musisz być za-
O%7Å‚EC SI ZE MN
105
jęty. Cóż, współczuję wam w związku z waszym domem
i że jesteÅ›cie chwilowo bezdomni - dokoÅ„czyÅ‚ Guard swo­
jÄ… perorÄ™, która formalnie bez zarzutu, byÅ‚a aż przeÅ‚adowa­
na upokarzajÄ…cymi aluzjami i stwierdzeniami.
Kiedy drzwi przytulnego saloniku, dokÄ…d pani Frinton
miała im przynieść lunch, zamknęły się za nimi, Rosy
wybuchnęła: [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl