[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Trzecim od góry czy trzecim od dołu? Bo jeżeli liczy od góry, to być może z jego
punktu widzenia jest to stopień osiemnasty - zauważyła, a w jej zielonych oczach pojawiły się
figlarne błyski.
Potem Qwilleran opowiedział jej o metrowych lichtarzach w srebrnym skarbcu.
- Jeśli postanowię wydać proszoną kolację, czy zechcesz pełnić funkcję gospodyni?
- Zrobię, co zechcesz, kochanie - odparła, czemu towarzyszyło przeciągłe spojrzenie
zielonych oczu.
- Mój dawny redaktor z Fluxion" przylatuje tu na kilka dni. Pomyślałem też sobie, że
mógłbym zaprosić Penelope i Alexandra oraz kilka innych osób z Pickax oraz Mooseville.
Pani Cobb zaoferowała swe usługi w charakterze kucharki.
- Jest dobra?
- No cóż, robi najlepsze na świecie mięso duszone z warzywami, tort kokosowy i
makaron z roztopionym serem.
- Mój drogi, nie możesz podawać makaronu do metrowych lichtarzy stojących na
stole. Trzeba postarać się, żeby wypadło to elegancko. Sześć dań, na początek koniecznie
ślimaki... kamerdyner podający drinki w oranżerii. Do stołu powinni podawać dwaj lokaje,
oczywiście w sali jadalnej. Do tego trio smyczkowe szalejące w cieniu doniczkowych palm.
- Mam nadzieję, że nie mówisz poważnie - zaniepokoił się Qwilleran.
- Oczywiście, że mówię to całkiem serio. Nie zdążymy rozesłać drukowanych
zaproszeń, więc będziesz musiał do nich wszystkich zadzwonić, choć nie jest to
najwłaściwsza forma, kiedy się planuje naprawdę wytworne przyjęcie.
- Kto by się przejmował takimi rzeczami?
- Kto jak kto, ale Penelope z pewnością zwróci na to uwagę. Penelope jest osobą, która
po dziś dzień je lody widelcem - stwierdziła Melinda z kpiącym uśmieszkiem. - Pod
względem towarzyskim stanowi relikt epoki edwardiańskiej. Moja prababcia miała szesnaście
książek dotyczących etykiety. W tamtych czasach ludzie nie przejmowali się, że mogą
przybrać na wadze, i nie starali się wejść w kontakt ze swoją podświadomością. Ich główną
troską było to, czy można jeść puree ziemniaczane przy użyciu noża.
Nie chciała deseru, zadowalając się resztką szampana, natomiast Qwilleran skusił się
na lody w cieście francuskim. Otrzymał talerz, na którym po kałuży sosu czekoladowego
pływała kula ciasta skrywająca w swym wnętrzu upragniony przysmak. Wszelkie wysiłki
zmierzające do przebicia nieprzeniknionej skorupy kończyły się jedynie tym, że owa kula
ślizgała się i przesuwała na wszystkie strony, grożąc upadkiem na podłogę.
Z każdym łykiem szampana Melinda coraz bardziej zapalała się do pomysłu
wyprawienia przyjęcia.
- Na cześć twojego redaktora powinniśmy postarać się o potrawy charakterystyczne
dla naszego regionu, przede wszystkim pasztet z bażanta i rukiew wodną w galaretce. Jest
taka sekretna zatoczka na Ittibittiwassee, gdzie można dopłynąć tylko kajakiem, i tam właśnie
rośnie rukiew. Lubisz wiosłować?
- Wręcz przeciwnie - stwierdził Qwilleran.
- Potem przychodzi kolej na rybę, może podamy krokiety z łososiem czawycza? -
kolejny łyczek szampana. - Jako danie główne proponuję jagnięcinę bucheronne z młodymi
ziemniakami z Moose County i grzybami, choć w tym roku może trochę na nie za sucho -
znów łyk. - Potem sałatka z domowych szparagów w sosie winegret. Jak się na to
zapatrujesz?
- Nie zapominaj o deserze. Wolałbym coś innego niż lody zapiekane w cieście
francuskim.
- Co powiesz na tort biszkoptowy z dzikimi malinami? Będziemy też potrzebowali
dwóch czy trzech gatunków wina. Mogę gwizdnąć parę flaszek z piwniczki taty.
- Mam nadzieję, że w Moose County aż roi się od kamerdynerów i lokai - powiedział
Qwilleran.
- Owszem, to jest pewien kłopot - przyznała Melinda - ale... przecież możemy
zaangażować w to aktorów z Pickax Thespians. Larry Lanspeak grał tytułową rolę w sztuce
Jeeves, będzie z niego idealny kamerdyner.
- Nie mówisz przypadkiem o właścicielu domu towarowego?
- No jasne, że o nim! Będzie zachwycony! Bracia Fitch przyjechali na wakacje z Yale.
Mogliby ubrać się w kostiumy z The Student Prince i odegrać lokajów. Oczywiście najpierw
zrobimy próbę, będą musieli odegrać swoje role z kamiennymi twarzami... Penelope dostanie
zawału!
Qwilleran żadną miarą nie mógł uwierzyć, że którykolwiek z tych pomysłów może
wypalić, miło jednak było słuchać, jak Melinda fantazjuje pod wpływem szampana.
- A skąd wytrzaśniemy tercet smyczkowy?
Zamknęła oczy w zamyśleniu.
- Tata opowiadał coś o trzech muzykach, którzy przed drugą wojną światową grywali
walce Straussa za palmami w hotelu Pickax".
- Obawiam się, że ci ludzie już dawno pomarli, Melindo.
- Niekoniecznie. Mieszkańcy Moose County są długowieczni.
Gdy wychodzili z restauracji, pochwalił ją:
- Wymyśliłaś bardzo zabawny scenariusz przyjęcia. Szkoda tylko, że nierealny.
- Jak to nierealny? - oburzyła się. - Mam wszystkie przepisy kulinarne mojej mamy, a
szczegóły dopracuję z panią Cobb. Ty musisz tylko za to wszystko zapłacić.
Zajrzeli do mieszkania Melindy, by rzucić okiem na podręczniki dobrych manier
odziedziczone po prababci, toteż Qwilleran wrócił do domu bardzo pózno, a za to w
świetnym humorze, nucąc melodyjkę z The Student Prince. Gdy przekręcał klucz w nowym
zamku kuchennych drzwi, dosłyszał zrzędzenie Koko.
- Nie wtykaj nosa w nieswoje sprawy - pouczył go Qwilleran. - Zajmij się lepiej Yum
Yum.
Nim udał się na spoczynek, dokonał jak zwykle inspekcji domostwa, gasząc wszędzie
światła, sprawdzając, czy okna są pozamykane, i sprawdzając pobieżnie, czy nie znikło nic z
francuskich brązów, chińskiej porcelany, weneckiego szkła i georgiańskich sreber. Wszystko
było na swoim miejscu, tylko w kuchni nie wiedzieć czemu stołek znalazł się na samym
środku pomieszczenia.
Kiedy Qwille;an opowiedział o tym zjawisku pani Cobb następnego ranka, zawołała:
- Mówiłam panu, że tu dzieje się coś niezwykłego! Teraz musi mi pan uwierzyć! Mało
tego, wczoraj po zgaszeniu świateł słyszałam, jak ktoś próbuje grać na fortepianie.
W planie dnia Qwilleran miał lunch o dwunastej z członkami Klubu Entuzjastów
Pickax, a następnie wyprawę na lotnisko, by odebrać stamtąd Archa Rikera. Najpierw jednak
zatelefonował do wszystkich swoich gości, zapraszając ich na uroczystą kolację. Wszyscy
przyjęli zaproszenie z chęcią pomimo rychłego terminu.
Penelope oznajmiła:
- Mój brat wraca z Waszyngtonu dziś wieczorem. Z przyjemnością się zjawimy. Stroje
wieczorowe?
- Mile widziane, ale nie konieczne - odpowiedział Qwilleran. - Jednak Melinda
prosiła, żebym pani przekazał, iż włoży długą suknię.
- Doskonale.
Amanda była wprost zachwycona.
- Nikt nie zapraszał mnie na żaden koktajl ani kolację już od niepamiętnych czasów!
Otrzepię moją suknię wieczorową z naftaliny.
Juniorowi Goodwinterowi polecił:
- Tylko nie przynoś swojego notesu. Jesteś zaproszony jako gość, nie jako reporter. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
- Trzecim od góry czy trzecim od dołu? Bo jeżeli liczy od góry, to być może z jego
punktu widzenia jest to stopień osiemnasty - zauważyła, a w jej zielonych oczach pojawiły się
figlarne błyski.
Potem Qwilleran opowiedział jej o metrowych lichtarzach w srebrnym skarbcu.
- Jeśli postanowię wydać proszoną kolację, czy zechcesz pełnić funkcję gospodyni?
- Zrobię, co zechcesz, kochanie - odparła, czemu towarzyszyło przeciągłe spojrzenie
zielonych oczu.
- Mój dawny redaktor z Fluxion" przylatuje tu na kilka dni. Pomyślałem też sobie, że
mógłbym zaprosić Penelope i Alexandra oraz kilka innych osób z Pickax oraz Mooseville.
Pani Cobb zaoferowała swe usługi w charakterze kucharki.
- Jest dobra?
- No cóż, robi najlepsze na świecie mięso duszone z warzywami, tort kokosowy i
makaron z roztopionym serem.
- Mój drogi, nie możesz podawać makaronu do metrowych lichtarzy stojących na
stole. Trzeba postarać się, żeby wypadło to elegancko. Sześć dań, na początek koniecznie
ślimaki... kamerdyner podający drinki w oranżerii. Do stołu powinni podawać dwaj lokaje,
oczywiście w sali jadalnej. Do tego trio smyczkowe szalejące w cieniu doniczkowych palm.
- Mam nadzieję, że nie mówisz poważnie - zaniepokoił się Qwilleran.
- Oczywiście, że mówię to całkiem serio. Nie zdążymy rozesłać drukowanych
zaproszeń, więc będziesz musiał do nich wszystkich zadzwonić, choć nie jest to
najwłaściwsza forma, kiedy się planuje naprawdę wytworne przyjęcie.
- Kto by się przejmował takimi rzeczami?
- Kto jak kto, ale Penelope z pewnością zwróci na to uwagę. Penelope jest osobą, która
po dziś dzień je lody widelcem - stwierdziła Melinda z kpiącym uśmieszkiem. - Pod
względem towarzyskim stanowi relikt epoki edwardiańskiej. Moja prababcia miała szesnaście
książek dotyczących etykiety. W tamtych czasach ludzie nie przejmowali się, że mogą
przybrać na wadze, i nie starali się wejść w kontakt ze swoją podświadomością. Ich główną
troską było to, czy można jeść puree ziemniaczane przy użyciu noża.
Nie chciała deseru, zadowalając się resztką szampana, natomiast Qwilleran skusił się
na lody w cieście francuskim. Otrzymał talerz, na którym po kałuży sosu czekoladowego
pływała kula ciasta skrywająca w swym wnętrzu upragniony przysmak. Wszelkie wysiłki
zmierzające do przebicia nieprzeniknionej skorupy kończyły się jedynie tym, że owa kula
ślizgała się i przesuwała na wszystkie strony, grożąc upadkiem na podłogę.
Z każdym łykiem szampana Melinda coraz bardziej zapalała się do pomysłu
wyprawienia przyjęcia.
- Na cześć twojego redaktora powinniśmy postarać się o potrawy charakterystyczne
dla naszego regionu, przede wszystkim pasztet z bażanta i rukiew wodną w galaretce. Jest
taka sekretna zatoczka na Ittibittiwassee, gdzie można dopłynąć tylko kajakiem, i tam właśnie
rośnie rukiew. Lubisz wiosłować?
- Wręcz przeciwnie - stwierdził Qwilleran.
- Potem przychodzi kolej na rybę, może podamy krokiety z łososiem czawycza? -
kolejny łyczek szampana. - Jako danie główne proponuję jagnięcinę bucheronne z młodymi
ziemniakami z Moose County i grzybami, choć w tym roku może trochę na nie za sucho -
znów łyk. - Potem sałatka z domowych szparagów w sosie winegret. Jak się na to
zapatrujesz?
- Nie zapominaj o deserze. Wolałbym coś innego niż lody zapiekane w cieście
francuskim.
- Co powiesz na tort biszkoptowy z dzikimi malinami? Będziemy też potrzebowali
dwóch czy trzech gatunków wina. Mogę gwizdnąć parę flaszek z piwniczki taty.
- Mam nadzieję, że w Moose County aż roi się od kamerdynerów i lokai - powiedział
Qwilleran.
- Owszem, to jest pewien kłopot - przyznała Melinda - ale... przecież możemy
zaangażować w to aktorów z Pickax Thespians. Larry Lanspeak grał tytułową rolę w sztuce
Jeeves, będzie z niego idealny kamerdyner.
- Nie mówisz przypadkiem o właścicielu domu towarowego?
- No jasne, że o nim! Będzie zachwycony! Bracia Fitch przyjechali na wakacje z Yale.
Mogliby ubrać się w kostiumy z The Student Prince i odegrać lokajów. Oczywiście najpierw
zrobimy próbę, będą musieli odegrać swoje role z kamiennymi twarzami... Penelope dostanie
zawału!
Qwilleran żadną miarą nie mógł uwierzyć, że którykolwiek z tych pomysłów może
wypalić, miło jednak było słuchać, jak Melinda fantazjuje pod wpływem szampana.
- A skąd wytrzaśniemy tercet smyczkowy?
Zamknęła oczy w zamyśleniu.
- Tata opowiadał coś o trzech muzykach, którzy przed drugą wojną światową grywali
walce Straussa za palmami w hotelu Pickax".
- Obawiam się, że ci ludzie już dawno pomarli, Melindo.
- Niekoniecznie. Mieszkańcy Moose County są długowieczni.
Gdy wychodzili z restauracji, pochwalił ją:
- Wymyśliłaś bardzo zabawny scenariusz przyjęcia. Szkoda tylko, że nierealny.
- Jak to nierealny? - oburzyła się. - Mam wszystkie przepisy kulinarne mojej mamy, a
szczegóły dopracuję z panią Cobb. Ty musisz tylko za to wszystko zapłacić.
Zajrzeli do mieszkania Melindy, by rzucić okiem na podręczniki dobrych manier
odziedziczone po prababci, toteż Qwilleran wrócił do domu bardzo pózno, a za to w
świetnym humorze, nucąc melodyjkę z The Student Prince. Gdy przekręcał klucz w nowym
zamku kuchennych drzwi, dosłyszał zrzędzenie Koko.
- Nie wtykaj nosa w nieswoje sprawy - pouczył go Qwilleran. - Zajmij się lepiej Yum
Yum.
Nim udał się na spoczynek, dokonał jak zwykle inspekcji domostwa, gasząc wszędzie
światła, sprawdzając, czy okna są pozamykane, i sprawdzając pobieżnie, czy nie znikło nic z
francuskich brązów, chińskiej porcelany, weneckiego szkła i georgiańskich sreber. Wszystko
było na swoim miejscu, tylko w kuchni nie wiedzieć czemu stołek znalazł się na samym
środku pomieszczenia.
Kiedy Qwille;an opowiedział o tym zjawisku pani Cobb następnego ranka, zawołała:
- Mówiłam panu, że tu dzieje się coś niezwykłego! Teraz musi mi pan uwierzyć! Mało
tego, wczoraj po zgaszeniu świateł słyszałam, jak ktoś próbuje grać na fortepianie.
W planie dnia Qwilleran miał lunch o dwunastej z członkami Klubu Entuzjastów
Pickax, a następnie wyprawę na lotnisko, by odebrać stamtąd Archa Rikera. Najpierw jednak
zatelefonował do wszystkich swoich gości, zapraszając ich na uroczystą kolację. Wszyscy
przyjęli zaproszenie z chęcią pomimo rychłego terminu.
Penelope oznajmiła:
- Mój brat wraca z Waszyngtonu dziś wieczorem. Z przyjemnością się zjawimy. Stroje
wieczorowe?
- Mile widziane, ale nie konieczne - odpowiedział Qwilleran. - Jednak Melinda
prosiła, żebym pani przekazał, iż włoży długą suknię.
- Doskonale.
Amanda była wprost zachwycona.
- Nikt nie zapraszał mnie na żaden koktajl ani kolację już od niepamiętnych czasów!
Otrzepię moją suknię wieczorową z naftaliny.
Juniorowi Goodwinterowi polecił:
- Tylko nie przynoś swojego notesu. Jesteś zaproszony jako gość, nie jako reporter. [ Pobierz całość w formacie PDF ]