[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aatwiej było uciec od księdza, niż od matki. Przekonałam się
o tem tegoż dnia.
Chciała mię poznać. Ostatecznie, było to całkiem naturalne i
nie mogłam się od
tego usuwać, chociaż od pierwszej chwili poczułam, że
stosunek nasz zupełnie
szczerym nigdy być nie może. Należałyśmy do dwóch
przeciwnych obozów, a walka
między nami była niedobieństwem. Więc zostawało tylko
parlamentowanie i
dyplomacya, do której miałam wstręt.
Zaraz po owym pierwszym obiedzie, gdy wszyscy inni poszli
grać w tennisa, ona
mnie za rękę zatrzymała i rzekła:
Radabym z tobą, droga Haniu, bliżej się zapoznać. Czy
zechcesz pozostać tu ze
mnÄ…?
Usiadłyśmy na werendzie. I zaraz matka powiedziała mi, że
się bardzo ucieszyła z
ożenienia Mika, że ma nadzieję, iż zawsze najlepszy wpływ na
niego mieć będę i
że mi już z góry jest za to wdzięczną.
A ja czułam, że to niezupełnie prawdziwe, bo matka nie była
rada z wyboru Mika,
mając zawsze nadzieję, iż on podreperuje fundusz swój i
pozycyę świetnem
ożenieniem, a przytem i moja osoba była jej niepożądana,
więc nie mogłam
wytrzymać i powiedziałam:
O, ja wiem bardzo dobrze, że cała rodzina pragnęła dla
Mika innego ożenienia,
więcej odpowiedniego do otoczenia, w którem żyje. Bo ja... to
nie bardzo pasujÄ™ do tego wszystkiego i wÄ…tpiÄ™, abym siÄ™
kiedy dopasowała. No,
ale stało się. Może będzie dobrze...
Da Bóg, że będzie dobrze, moja droga Haniu. Wszak oboje
dążyć będziecie do
wspólnego szczęścia, opartego na pobłażaniu, na
wyrozumiałości... Ach, bo to
bardzo w życiu potrzebne! Szczególniej względem Mika
przygotowaną być musisz...
O! ja o Mika jestem spokojna! przerwałam, niechcąc
poruszać z matką tej
kwestyi.
Zrozumiała to, lecz nie dała za wygraną. Pojmuję rzekła
chłodno że to jest
sprawa trochę dla ciebie drażliwa, droga Haniu. Jednak ja,
jako matka, czujÄ™ siÄ™
w prawie i w obowiązku nawet powiedzieć ci słówko prawdy.
Tu nastąpiła cała
serya spostrzeżeń nad charakterem mojego męża a nie mogę
powiedzieć, aby były
one trafne lub głębokie.
«Szablon! Szablon!» myÅ›laÅ‚am. «Jak ci ludzie, nawet
względem własnych dzieci, na
samodzielny sÄ…d zdobyć siÄ™ nie umiejÄ…!»
Musiałam też przyjąć całą seryę rad zbawiennych,
odnoszÄ…cych siÄ™ do naszego
małżeńskiego pożycia, a bardziej jeszcze do stopy, na której
miałam dom postawić
i do pozycyi, którą powinnam była utrzymać w świecie.
Dowiedziałam się o
stosunkach, które mi koniecznie zawierać przyjdzie, o
wizytach, które co
najprędzej oddać muszę, o osobach, które specyalnej mojej
uwagi i względów są
godne, o tonie, jaki mam nadać swemu domowi. «Ton» ten
miał być poważno-
prawowierno-dystyn-
gowany, mocno oparty o «nasze najÅ›wiÄ™tsze zasady». Tu
matka się zapaliła, żywo
zwróciła się do mnie:
Bo, jeśli mam być zupełnie szczerą, droga Haniu, a zdaje
mi się, że jako matka
taką być powinnam, to powiem ci, że towarzystwo młodych
kobiet w X., do którego
wejść musisz, nie jest takiem, niestety! jakiem pragnęłabym je
widzieć. Tak!
Nawet i nasza Stefa, najlepsza zresztÄ…, najzacniejsza kobieta,
nabrała jakiegoś
szyku, jakichś upodobań wcale, ale to wcale niepotrzebnych...
Nie wiem, skÄ…d siÄ™
to wzięło, bo dawniej, pod moją opieką, była całkiem inna.
Miała, tak samo jak
MarysieÅ„ka, Å›liczny ukÅ‚ad, te «retenne», tak kobiecie
potrzebną. Zamyśliła się
trochę i znowu mówiła: Otóż, twojem zadaniem, kochana
Haniu, będzie zaświecić
w X. dobrym przykładem i nadać ton odpowiedni swemu
domowi.
Ależ zaczęłam zdaje siÄ™, że ja żadnego «tonu»
nigdzie nadawać nie będę, bo
i Mik i ja zamierzamy żyć jak najciszej.
O! dlaczego? spytała matka w waszej pozycyi...
Ach, pozycya! Pozycyę można mieć, albo nie mieć. A ja
nie cierpiÄ™ tego, co siÄ™
nazywa światem.
Słyszysz, co mówi twoja żona? zwróciła matka do
nadchodzącego Mika cóż ty
na to? Ty światowcze?
Mik usiadł przy mnie i objął mnie ramieniem.
Mik dobrze wie, że wziął dzikusa rzekłam.
I że poprzysiągł jej posłuszeństwo małżeńskie zaśmiał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
Aatwiej było uciec od księdza, niż od matki. Przekonałam się
o tem tegoż dnia.
Chciała mię poznać. Ostatecznie, było to całkiem naturalne i
nie mogłam się od
tego usuwać, chociaż od pierwszej chwili poczułam, że
stosunek nasz zupełnie
szczerym nigdy być nie może. Należałyśmy do dwóch
przeciwnych obozów, a walka
między nami była niedobieństwem. Więc zostawało tylko
parlamentowanie i
dyplomacya, do której miałam wstręt.
Zaraz po owym pierwszym obiedzie, gdy wszyscy inni poszli
grać w tennisa, ona
mnie za rękę zatrzymała i rzekła:
Radabym z tobą, droga Haniu, bliżej się zapoznać. Czy
zechcesz pozostać tu ze
mnÄ…?
Usiadłyśmy na werendzie. I zaraz matka powiedziała mi, że
się bardzo ucieszyła z
ożenienia Mika, że ma nadzieję, iż zawsze najlepszy wpływ na
niego mieć będę i
że mi już z góry jest za to wdzięczną.
A ja czułam, że to niezupełnie prawdziwe, bo matka nie była
rada z wyboru Mika,
mając zawsze nadzieję, iż on podreperuje fundusz swój i
pozycyę świetnem
ożenieniem, a przytem i moja osoba była jej niepożądana,
więc nie mogłam
wytrzymać i powiedziałam:
O, ja wiem bardzo dobrze, że cała rodzina pragnęła dla
Mika innego ożenienia,
więcej odpowiedniego do otoczenia, w którem żyje. Bo ja... to
nie bardzo pasujÄ™ do tego wszystkiego i wÄ…tpiÄ™, abym siÄ™
kiedy dopasowała. No,
ale stało się. Może będzie dobrze...
Da Bóg, że będzie dobrze, moja droga Haniu. Wszak oboje
dążyć będziecie do
wspólnego szczęścia, opartego na pobłażaniu, na
wyrozumiałości... Ach, bo to
bardzo w życiu potrzebne! Szczególniej względem Mika
przygotowaną być musisz...
O! ja o Mika jestem spokojna! przerwałam, niechcąc
poruszać z matką tej
kwestyi.
Zrozumiała to, lecz nie dała za wygraną. Pojmuję rzekła
chłodno że to jest
sprawa trochę dla ciebie drażliwa, droga Haniu. Jednak ja,
jako matka, czujÄ™ siÄ™
w prawie i w obowiązku nawet powiedzieć ci słówko prawdy.
Tu nastąpiła cała
serya spostrzeżeń nad charakterem mojego męża a nie mogę
powiedzieć, aby były
one trafne lub głębokie.
«Szablon! Szablon!» myÅ›laÅ‚am. «Jak ci ludzie, nawet
względem własnych dzieci, na
samodzielny sÄ…d zdobyć siÄ™ nie umiejÄ…!»
Musiałam też przyjąć całą seryę rad zbawiennych,
odnoszÄ…cych siÄ™ do naszego
małżeńskiego pożycia, a bardziej jeszcze do stopy, na której
miałam dom postawić
i do pozycyi, którą powinnam była utrzymać w świecie.
Dowiedziałam się o
stosunkach, które mi koniecznie zawierać przyjdzie, o
wizytach, które co
najprędzej oddać muszę, o osobach, które specyalnej mojej
uwagi i względów są
godne, o tonie, jaki mam nadać swemu domowi. «Ton» ten
miał być poważno-
prawowierno-dystyn-
gowany, mocno oparty o «nasze najÅ›wiÄ™tsze zasady». Tu
matka się zapaliła, żywo
zwróciła się do mnie:
Bo, jeśli mam być zupełnie szczerą, droga Haniu, a zdaje
mi się, że jako matka
taką być powinnam, to powiem ci, że towarzystwo młodych
kobiet w X., do którego
wejść musisz, nie jest takiem, niestety! jakiem pragnęłabym je
widzieć. Tak!
Nawet i nasza Stefa, najlepsza zresztÄ…, najzacniejsza kobieta,
nabrała jakiegoś
szyku, jakichś upodobań wcale, ale to wcale niepotrzebnych...
Nie wiem, skÄ…d siÄ™
to wzięło, bo dawniej, pod moją opieką, była całkiem inna.
Miała, tak samo jak
MarysieÅ„ka, Å›liczny ukÅ‚ad, te «retenne», tak kobiecie
potrzebną. Zamyśliła się
trochę i znowu mówiła: Otóż, twojem zadaniem, kochana
Haniu, będzie zaświecić
w X. dobrym przykładem i nadać ton odpowiedni swemu
domowi.
Ależ zaczęłam zdaje siÄ™, że ja żadnego «tonu»
nigdzie nadawać nie będę, bo
i Mik i ja zamierzamy żyć jak najciszej.
O! dlaczego? spytała matka w waszej pozycyi...
Ach, pozycya! Pozycyę można mieć, albo nie mieć. A ja
nie cierpiÄ™ tego, co siÄ™
nazywa światem.
Słyszysz, co mówi twoja żona? zwróciła matka do
nadchodzącego Mika cóż ty
na to? Ty światowcze?
Mik usiadł przy mnie i objął mnie ramieniem.
Mik dobrze wie, że wziął dzikusa rzekłam.
I że poprzysiągł jej posłuszeństwo małżeńskie zaśmiał [ Pobierz całość w formacie PDF ]