[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanim zdążyłeś pomyśleć, co to może znaczyć dla małej dziewczynki,
która jest na tyle naiwna, by ci uwierzyć.
- Nie dam jej powodu, żeby we mnie zwątpiła.
- Och! Rzeczywiście! Tatuś będzie do dyspozycji, ilekroć Zoe
zapragnie, a nie wtedy, kiedy tatuÅ› uzna to za dogodne.
Zignorował jej zjadliwą ironię i przeszedł do sedna.
81
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Chce mnie mieć do dyspozycji jutro. Zgodzisz się, czy nie
odpowiada ci to?
Wyzwanie, bijące z jego oczu, nie pozwoliło jej zaprotestować.
Jeśli nie ustąpi, to ona będzie tą, która trzyma tatusia z dala od córki.
- Więc to musi być rano - oznajmiła wojowniczo, wiedząc, że
musiałby poświęcić na to spotkanie swój bezcenny czas,
przeznaczony na zarabianie pieniędzy. - Po południu Zoe chodzi ze
mną do szkoły tańca i zostajemy tam do pózna.
- Oczekuj mnie o siódmej. Przypuszczam, że nasza córka o tej
porze już nie śpi. - Pochylił głowę w ukłonie i ruszył w kierunku
korytarza.
- Nie zostaniesz, żeby odebrać swoją należność? - warknęła,
oszołomiona, że postanowił zostawić ją teraz i wrócić rankiem, by
odwiedzić Zoe.
Zatrzymał się w drzwiach kuchni i rzucił jej przeciągłe,
przenikliwe spojrzenie.
- Zawsze brałem tylko to, co mi dawałaś, Nicole
- powiedział spokojnie. - Może zaczęłabyś o tym pamiętać.
Wpatrywała się w pustą przestrzeń, słuchając, jak idzie
korytarzem, wychodzi z domu i zamyka za sobą drzwi. Czuła w sobie
bolesnÄ… pustkÄ™.
Quin nie pragnął jej dzisiejszej nocy. Ale ona wciąż go pragnęła.
To bolało - naprawdę bolało - że odrzucał układ, który zawarli. Nad
niczym już nie panowała.
82
Anula
ous
l
a
and
c
s
Teraz, kiedy poznał ich córkę... Czy wszystko miało się
zmienić?
Nicole zmusiła się do przejścia przez korytarz i zamknięcia
drzwi wejściowych na klucz. Jutro rano będzie musiała je znowu
otworzyć i pozwolić, by Quin wkroczył w życie Zoe.
Lepiej, żeby nie złamał serca jej córce.
Nigdy by mu tego nie wybaczyła. Nigdy!
83
Anula
ous
l
a
and
c
s
ROZDZIAA ÓSMY
Quin zjawił się w Burwood przed czasem. Poranny ruch uliczny
nie był tak duży, jak przewidywał, i miał szczęście do zielonego
światła przez większość drogi z centrum. Zaparkował swoje audi przy
krawężniku podmiejskiej ulicy i siedział przy kierownicy, odliczając
minuty do godziny siódmej.
Wcześniejsze pojawienie się nie zyskałoby mu sympatii Nicole.
Zaważywszy, z jaką goryczą oceniała jego postępowanie wobec niej
w przeszłości, Quin nie był pewien, czy w jakikolwiek sposób mógłby
zdobyć jej sympatię. Mimo to nie zamierzał zrezygnować z walki o
miejsce w jej życiu, zwłaszcza teraz, gdy wiedział o istnieniu córki.
Zoe...
Stracił cztery lata. I okres ciąży. Wszystko przez to, że w
tamtym okresie jego związek z Nicole mógł opierać się tylko na
zaspokajaniu najpilniejszych potrzeb. Nie zamierzał umniejszać jej
znaczenia w swoim życiu i rozumiał, dlaczego nie wyczuwała w nim
głębszego zaangażowania, ale żeby urodzić jego dziecko bez
powiadomienia go... To był silny cios dla takiego mężczyzny, jak on.
Quin nadal próbował się z tym pogodzić.
Przede wszystkim był człowiekiem honoru. Wspierałby Nicole.
Ale najwyrazniej tego nie chciała, wolała radzić sobie sama,
wychowywać dziecko bez niego.
To musi się zmienić. Sprawi, że to się zmieni. Najważniejsze
pytanie brzmiało: jak tego dokonać?
84
Anula
ous
l
a
and
c
s
Spojrzał na zegarek. Dochodziła siódma. Z siedzenia pasażera
wziął torbę z błękitnym motylem, wysiadł z samochodu, zamknął go i
skierował się ku domowi z postanowieniem, że odtąd będzie odgrywał
ważną rolę w życiu córki. O ile szczęście mu dopisze, może dzięki
temu Nicole spojrzy na niego z mniejszą wrogością.
Drzwi wejściowe otworzyły się, jak tylko dotarł do ganku.
Nicole szybko wyszła na zewnątrz i zamknęła drzwi za sobą.
Wyraznie dała znać, że nie ma ochoty wpuścić go do środka. Quin
przystanął i przyglądał się jej uważnie, czekając, aż wyjaśni mu, co
znaczy jej zachowanie.
Jej piękne, zielone oczy straciły blask ze zmęczenia. Pewnie
spała niewiele, albo i wcale, pomyślał.
Patrzyła zbyt długo, nie mówiąc ani słowa, i zrozumiał, że z
powodu jego eleganckiego garnituru widzi w nim przybysza z innego
świata.
- Już nie należę do tamtego świata, Nicole - powiedział
porywczo, w nadziei, że ją uspokoi. -Muszę być dziś w pracy.
Prowadzę firmę, tak jak ty i matka prowadzicie swoją szkołę. Ale nie
ciąży na mnie już konieczność zarobienia możliwie największej ilości
pieniędzy w jak najkrótszym czasie. Teraz z innej perspektywy patrzę
na to, czego chcę od życia.
Potrząsnęła głową, w jej oczach malowały się zmęczenie i
niedowierzanie.
- Wiem, że wiadomość o istnieniu Zoe była dla ciebie szokiem.
Zareagowałeś, nie pomyślawszy, jakim obowiązkiem jest ojcostwo. -
85
Anula
ous
l
a
and
c
s [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
zanim zdążyłeś pomyśleć, co to może znaczyć dla małej dziewczynki,
która jest na tyle naiwna, by ci uwierzyć.
- Nie dam jej powodu, żeby we mnie zwątpiła.
- Och! Rzeczywiście! Tatuś będzie do dyspozycji, ilekroć Zoe
zapragnie, a nie wtedy, kiedy tatuÅ› uzna to za dogodne.
Zignorował jej zjadliwą ironię i przeszedł do sedna.
81
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Chce mnie mieć do dyspozycji jutro. Zgodzisz się, czy nie
odpowiada ci to?
Wyzwanie, bijące z jego oczu, nie pozwoliło jej zaprotestować.
Jeśli nie ustąpi, to ona będzie tą, która trzyma tatusia z dala od córki.
- Więc to musi być rano - oznajmiła wojowniczo, wiedząc, że
musiałby poświęcić na to spotkanie swój bezcenny czas,
przeznaczony na zarabianie pieniędzy. - Po południu Zoe chodzi ze
mną do szkoły tańca i zostajemy tam do pózna.
- Oczekuj mnie o siódmej. Przypuszczam, że nasza córka o tej
porze już nie śpi. - Pochylił głowę w ukłonie i ruszył w kierunku
korytarza.
- Nie zostaniesz, żeby odebrać swoją należność? - warknęła,
oszołomiona, że postanowił zostawić ją teraz i wrócić rankiem, by
odwiedzić Zoe.
Zatrzymał się w drzwiach kuchni i rzucił jej przeciągłe,
przenikliwe spojrzenie.
- Zawsze brałem tylko to, co mi dawałaś, Nicole
- powiedział spokojnie. - Może zaczęłabyś o tym pamiętać.
Wpatrywała się w pustą przestrzeń, słuchając, jak idzie
korytarzem, wychodzi z domu i zamyka za sobą drzwi. Czuła w sobie
bolesnÄ… pustkÄ™.
Quin nie pragnął jej dzisiejszej nocy. Ale ona wciąż go pragnęła.
To bolało - naprawdę bolało - że odrzucał układ, który zawarli. Nad
niczym już nie panowała.
82
Anula
ous
l
a
and
c
s
Teraz, kiedy poznał ich córkę... Czy wszystko miało się
zmienić?
Nicole zmusiła się do przejścia przez korytarz i zamknięcia
drzwi wejściowych na klucz. Jutro rano będzie musiała je znowu
otworzyć i pozwolić, by Quin wkroczył w życie Zoe.
Lepiej, żeby nie złamał serca jej córce.
Nigdy by mu tego nie wybaczyła. Nigdy!
83
Anula
ous
l
a
and
c
s
ROZDZIAA ÓSMY
Quin zjawił się w Burwood przed czasem. Poranny ruch uliczny
nie był tak duży, jak przewidywał, i miał szczęście do zielonego
światła przez większość drogi z centrum. Zaparkował swoje audi przy
krawężniku podmiejskiej ulicy i siedział przy kierownicy, odliczając
minuty do godziny siódmej.
Wcześniejsze pojawienie się nie zyskałoby mu sympatii Nicole.
Zaważywszy, z jaką goryczą oceniała jego postępowanie wobec niej
w przeszłości, Quin nie był pewien, czy w jakikolwiek sposób mógłby
zdobyć jej sympatię. Mimo to nie zamierzał zrezygnować z walki o
miejsce w jej życiu, zwłaszcza teraz, gdy wiedział o istnieniu córki.
Zoe...
Stracił cztery lata. I okres ciąży. Wszystko przez to, że w
tamtym okresie jego związek z Nicole mógł opierać się tylko na
zaspokajaniu najpilniejszych potrzeb. Nie zamierzał umniejszać jej
znaczenia w swoim życiu i rozumiał, dlaczego nie wyczuwała w nim
głębszego zaangażowania, ale żeby urodzić jego dziecko bez
powiadomienia go... To był silny cios dla takiego mężczyzny, jak on.
Quin nadal próbował się z tym pogodzić.
Przede wszystkim był człowiekiem honoru. Wspierałby Nicole.
Ale najwyrazniej tego nie chciała, wolała radzić sobie sama,
wychowywać dziecko bez niego.
To musi się zmienić. Sprawi, że to się zmieni. Najważniejsze
pytanie brzmiało: jak tego dokonać?
84
Anula
ous
l
a
and
c
s
Spojrzał na zegarek. Dochodziła siódma. Z siedzenia pasażera
wziął torbę z błękitnym motylem, wysiadł z samochodu, zamknął go i
skierował się ku domowi z postanowieniem, że odtąd będzie odgrywał
ważną rolę w życiu córki. O ile szczęście mu dopisze, może dzięki
temu Nicole spojrzy na niego z mniejszą wrogością.
Drzwi wejściowe otworzyły się, jak tylko dotarł do ganku.
Nicole szybko wyszła na zewnątrz i zamknęła drzwi za sobą.
Wyraznie dała znać, że nie ma ochoty wpuścić go do środka. Quin
przystanął i przyglądał się jej uważnie, czekając, aż wyjaśni mu, co
znaczy jej zachowanie.
Jej piękne, zielone oczy straciły blask ze zmęczenia. Pewnie
spała niewiele, albo i wcale, pomyślał.
Patrzyła zbyt długo, nie mówiąc ani słowa, i zrozumiał, że z
powodu jego eleganckiego garnituru widzi w nim przybysza z innego
świata.
- Już nie należę do tamtego świata, Nicole - powiedział
porywczo, w nadziei, że ją uspokoi. -Muszę być dziś w pracy.
Prowadzę firmę, tak jak ty i matka prowadzicie swoją szkołę. Ale nie
ciąży na mnie już konieczność zarobienia możliwie największej ilości
pieniędzy w jak najkrótszym czasie. Teraz z innej perspektywy patrzę
na to, czego chcę od życia.
Potrząsnęła głową, w jej oczach malowały się zmęczenie i
niedowierzanie.
- Wiem, że wiadomość o istnieniu Zoe była dla ciebie szokiem.
Zareagowałeś, nie pomyślawszy, jakim obowiązkiem jest ojcostwo. -
85
Anula
ous
l
a
and
c
s [ Pobierz całość w formacie PDF ]