[ Pobierz całość w formacie PDF ]
policja. Dręczyli mnie za moje zaloty do niej. Wyzywali mnie. Do licha, nawet
grozili mi, że wsadzą mnie do więzienia za to, że chciałem się z nią umówić. Co
dopiero będzie teraz? Nigdy nie zdołają pojąć tego, co nas łączyło. Wzajemnego
pociągu.
- Tak więc uciekłeś - dopowiedział Myron.
- Właśnie. Wróciłem do mieszkania i spakowałem się. Potem pobrałem maksymalną
dozwoloną kwotę z bankomatu. Kiedyś widziałem w telewizji, jak policja schwytała
faceta, ustaliwszy, gdzie korzystał z karty kredytowej, więc zamierzałem płacić
wyłącznie gotówką. Sprytnie, co?
- Pomysłowo - przytaknął Myron. Był przygnębiony. Valerie Simpson nie miała
nikogo bliskiego. Była sama. Kiedy groziło jej niebezpieczeństwo, szukała pomocy
człowieka, którego nie znała. A wtedy ktoś ją zamordował. Myron miał wyrzuty
sumienia.
- Nocowałem w nędznych motelach, w których meldowałem się pod fałszywymi
nazwiskami - trajkotał Quincy. - Mimo to chyba ktoś mnie rozpoznał. No cóż,
znasz resztę. Kiedy mnie złapali, poprosiłem o widzenie z tobą. Pomyślałem, że
ty zdołasz im wyjaśnić, co naprawdę się stało. - Nachylił się jeszcze bardziej i
powiedział konspiracyjnymi szeptem: - Ten detektyw Dimonte potrafi być naprawdę
nieprzyjemny.
- Uhm.
- Uśmiechnął się tylko raz, kiedy wymieniłem twoje nazwisko.
- Ach tak?
- Powiedziałem mu, że jesteśmy przyjaciółmi. Mam nadzieję, że nie masz nic
przeciwko temu?
- Ależ skąd - odparł Myron.
24
Strona 76
Krotka pilka
Myron stawił czoło Dimonte'owi i jego pomagierowi Krinsky'emu w pomieszczeniu
sąsiadującym z pokojem przesłuchań. Oba pomieszczenia niczym się od siebie nie
różniły. Dimonte wciąż promieniał.
- Chcesz wezwać adwokata? - spytał słodko.
Myron spojrzał na niego.
- Twoja twarz dziś po prostu jaśnieje, Rolly. Nowy krem nawilżający?
Detektyw nie przestał się uśmiechać.
- Rozumiem, że nie.
- Czy jestem aresztowany?
- Oczywiście, że nie. Rozgość się. Masz ochotę na drinka?
- Jasne.
- Czego się napijesz? - Dobry gospodarz z tego Rolly'ego. - Coli? Kawy? Soku
pomarańczowego?
- Macie Yoo-Hoo?
Dimonte spojrzał na Krinsky'ego. Ten wzruszył ramionami i poszedł sprawdzić.
Dimonte splótł dłonie i położył je na stole.
- Myronie, dlaczego Roger Quincy zażądał widzenia z tobą?
- Chciał ze mną porozmawiać.
Dimonte uśmiechnął się. Pan Cierpliwy.
- Tak, ale dlaczego akurat z tobą?
- Obawiam się, że nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.
- Nie możesz - nalegał Dimonte - czy nie chcesz?
- Nie mogę.
- Dlaczego nie możesz?
- Sądzę, że nie pozwala mi na to tajemnica zawodowa. Będę musiał sprawdzić.
- Kogo?
- Raczej co. Nie kogo, a co. Wyrażenie przyimkowe.
Dimonte kiwnął głową.
- Więc tak chcesz to rozegrać, hm?
- Jak?
Policjant rzucił nieco ostrzejszym tonem:
- Jesteś jednym z podejrzanych, Bolitar. Nie, cofam to. Jesteś głównym
podejrzanym.
- A co z Rogerem?
- To on pociągnął za spust. Jestem tego pewien. Jednak jest za bardzo
ześwirowany, żeby mógł wszystko wymyślić sam. Tak jak to widzimy, ty za tym
stoisz. On tylko wykonał brudną robotę.
- Aha. A jaki miałem motyw?
- Valerie Simpson romansowała z Duane'em Richwoodem. Dlatego miała w notesie
jego numer telefonu. Biała dziewczyna z czarnym facetem. Jak zareagowaliby na to
sponsorzy?
- Mamy lata dziewięćdziesiąte, Rolly. Nawet wśród członków Sądu Najwyższego
trafiają się mieszane małżeństwa.
Dimonte postawił nogę na krześle i oparł dłonie na kolanie.
- Może czasy się zmieniły, Bolitar, ale sponsorzy nadal nie lubią, jak czarni
chłopcy rżną białe dziewczynki.
Podrapał się dwoma palcami po brodzie.
- Pozwól, że opowiem ci, jak było, i zobaczymy, jak to wygląda. Duane to
niepoprawny podrywacz. I lubi białe mięsko. Przespał się z Valerie Simpson, ale
ona nie chciała być tylko dziewczyną na jedną noc. Wiemy, że miała zle w głowie
i przez jakiś czas siedziała u czubków. Pewnie była napalona jak z wanny.
- Z wanny?
- Widziałeś Fatalne zauroczenie?
Myron skinął głową.
- Ach. Ta z wanny. Racja. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
policja. Dręczyli mnie za moje zaloty do niej. Wyzywali mnie. Do licha, nawet
grozili mi, że wsadzą mnie do więzienia za to, że chciałem się z nią umówić. Co
dopiero będzie teraz? Nigdy nie zdołają pojąć tego, co nas łączyło. Wzajemnego
pociągu.
- Tak więc uciekłeś - dopowiedział Myron.
- Właśnie. Wróciłem do mieszkania i spakowałem się. Potem pobrałem maksymalną
dozwoloną kwotę z bankomatu. Kiedyś widziałem w telewizji, jak policja schwytała
faceta, ustaliwszy, gdzie korzystał z karty kredytowej, więc zamierzałem płacić
wyłącznie gotówką. Sprytnie, co?
- Pomysłowo - przytaknął Myron. Był przygnębiony. Valerie Simpson nie miała
nikogo bliskiego. Była sama. Kiedy groziło jej niebezpieczeństwo, szukała pomocy
człowieka, którego nie znała. A wtedy ktoś ją zamordował. Myron miał wyrzuty
sumienia.
- Nocowałem w nędznych motelach, w których meldowałem się pod fałszywymi
nazwiskami - trajkotał Quincy. - Mimo to chyba ktoś mnie rozpoznał. No cóż,
znasz resztę. Kiedy mnie złapali, poprosiłem o widzenie z tobą. Pomyślałem, że
ty zdołasz im wyjaśnić, co naprawdę się stało. - Nachylił się jeszcze bardziej i
powiedział konspiracyjnymi szeptem: - Ten detektyw Dimonte potrafi być naprawdę
nieprzyjemny.
- Uhm.
- Uśmiechnął się tylko raz, kiedy wymieniłem twoje nazwisko.
- Ach tak?
- Powiedziałem mu, że jesteśmy przyjaciółmi. Mam nadzieję, że nie masz nic
przeciwko temu?
- Ależ skąd - odparł Myron.
24
Strona 76
Krotka pilka
Myron stawił czoło Dimonte'owi i jego pomagierowi Krinsky'emu w pomieszczeniu
sąsiadującym z pokojem przesłuchań. Oba pomieszczenia niczym się od siebie nie
różniły. Dimonte wciąż promieniał.
- Chcesz wezwać adwokata? - spytał słodko.
Myron spojrzał na niego.
- Twoja twarz dziś po prostu jaśnieje, Rolly. Nowy krem nawilżający?
Detektyw nie przestał się uśmiechać.
- Rozumiem, że nie.
- Czy jestem aresztowany?
- Oczywiście, że nie. Rozgość się. Masz ochotę na drinka?
- Jasne.
- Czego się napijesz? - Dobry gospodarz z tego Rolly'ego. - Coli? Kawy? Soku
pomarańczowego?
- Macie Yoo-Hoo?
Dimonte spojrzał na Krinsky'ego. Ten wzruszył ramionami i poszedł sprawdzić.
Dimonte splótł dłonie i położył je na stole.
- Myronie, dlaczego Roger Quincy zażądał widzenia z tobą?
- Chciał ze mną porozmawiać.
Dimonte uśmiechnął się. Pan Cierpliwy.
- Tak, ale dlaczego akurat z tobą?
- Obawiam się, że nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.
- Nie możesz - nalegał Dimonte - czy nie chcesz?
- Nie mogę.
- Dlaczego nie możesz?
- Sądzę, że nie pozwala mi na to tajemnica zawodowa. Będę musiał sprawdzić.
- Kogo?
- Raczej co. Nie kogo, a co. Wyrażenie przyimkowe.
Dimonte kiwnął głową.
- Więc tak chcesz to rozegrać, hm?
- Jak?
Policjant rzucił nieco ostrzejszym tonem:
- Jesteś jednym z podejrzanych, Bolitar. Nie, cofam to. Jesteś głównym
podejrzanym.
- A co z Rogerem?
- To on pociągnął za spust. Jestem tego pewien. Jednak jest za bardzo
ześwirowany, żeby mógł wszystko wymyślić sam. Tak jak to widzimy, ty za tym
stoisz. On tylko wykonał brudną robotę.
- Aha. A jaki miałem motyw?
- Valerie Simpson romansowała z Duane'em Richwoodem. Dlatego miała w notesie
jego numer telefonu. Biała dziewczyna z czarnym facetem. Jak zareagowaliby na to
sponsorzy?
- Mamy lata dziewięćdziesiąte, Rolly. Nawet wśród członków Sądu Najwyższego
trafiają się mieszane małżeństwa.
Dimonte postawił nogę na krześle i oparł dłonie na kolanie.
- Może czasy się zmieniły, Bolitar, ale sponsorzy nadal nie lubią, jak czarni
chłopcy rżną białe dziewczynki.
Podrapał się dwoma palcami po brodzie.
- Pozwól, że opowiem ci, jak było, i zobaczymy, jak to wygląda. Duane to
niepoprawny podrywacz. I lubi białe mięsko. Przespał się z Valerie Simpson, ale
ona nie chciała być tylko dziewczyną na jedną noc. Wiemy, że miała zle w głowie
i przez jakiś czas siedziała u czubków. Pewnie była napalona jak z wanny.
- Z wanny?
- Widziałeś Fatalne zauroczenie?
Myron skinął głową.
- Ach. Ta z wanny. Racja. [ Pobierz całość w formacie PDF ]