[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Twój kochanek bowiem, ów piękny, olimpijski zwycięzca, ten, którego świat
nazywa cezarem, a dworzanie czczą jak boga - gdy nadchodzi noc, opuszcza
swój pałac w przebraniu niewolnika i z głową przykrytą czapką wyzwoleńca
podąża bądz na Mulvius pons, bądz do jakiegoś szynku w dzielnicy Subura.
Tam otoczony gawiedzią, przy dzwiękach cymbałów kapłana Kybele albo
aulusa ladacznicy, znieważa kobiety, bije przechodniów na ulicach, rabuje domy
i dopiero o świcie wraca do Złotego Pałacu, często ze śladami od kijów lub
pięści.
- To niemożliwe - zawołała Akte - spotwarzasz go...
- Mylisz się, dziewczyno, mówię zaledwie część prawdy.
- Nie lękasz się kary za wyjawienie podobnych tajemnic?
- Być może narażam się na zemstę, ale jestem na to przygotowana.
- Jak to... narażasz się świadomie, dobrowolnie?
- Bo tylko ja jedna nie mogę jej uniknąć...
- Kim więc jesteś?
- Jego matką!...
- Agrypina! - wykrzyknęła Akte, zrywając się z łoża i padając na kolana -
Agrypina! Córka Germanika!... Siostra i matka cezarów!... Czego chcesz ode
mnie? Mów, rozkazuj, będę ci posłuszna, jeżeli tylko nie zamierzasz żądać, bym
go przestała kochać... Niezależnie od tego, co mi powiedziałaś, kocham go i
będę kochać zawsze. Jeżeli jednak nie będę mogła posłuchać cię, przynajmniej
umrę.
- Przeciwnie, moje dziecko - kochaj nadal cezara tą miłością szczerą bez
miary, jaką czułaś dla Lucjusza. W tym bowiem cała moja nadzieja, że czystość
twego uczucia zdoła może zwyciężyć zepsucie tej drugiej.
- Drugiej! - powtórzyła dziewczyna z lękiem. - Cezar kocha drugą?
- Nie wiesz o tym?
- Jakże mogę wiedzieć! Gdy szłam za Lucjuszem, nie obchodził mnie cezar.
Pokochałam prostego artystę i powierzyłam mu swoje życie, sądząc, że odpłaci
mi równie szczerym uczuciem. Kim jest ta kobieta?...
- Córka, która zaparła się ojca, żona zdradzająca męża!... Niestety, piękna
kobieta, której bogowie nie odmówili niczego prócz serca. To Sabina Poppea.
- Teraz przypominam sobie to imię. Słyszałam tę wstrętną historię, nie
wiedziałam tylko, że będzie niejako i mnie dotyczyła. Podsłuchałam jak mój
ojciec opowiadał ją drugiemu starcowi i obaj rumienili się ze wstydu!... Ta
kobieta opuściła Krispinusa, swego małżonka, dla Otona?... Prawda? A ten
sprzedał ją podczas uczty, w zamian za rządy w Luzytanii?
- Nie mylisz się - potwierdziła Agrypina.
- I on ją kocha!... Wciąż kocha!
- Tak - odpowiedziała Agrypina z nienawiścią - kocha ją, kocha wciąż. Tkwi
w tym jakaś tajemnica, jakiś napój miłosny, czary. Coś takiego, jak to, czym
Cezonia raczyła Kaligulę!...
- Sprawiedliwi bogowie - zawołała Akte - czy nie dość jestem już ukarana,
nie dość nieszczęśliwa?...
- Mniejsze jest twoje nieszczęście i mniejsza kara niż moja - rzekła Agrypina
- bo ty mogłaś odrzucić jego miłość, ja zaś z woli bogów jestem jego matką.
Czy wiesz już, co wypada ci czynić?
- Oddalić się od niego, nie oglądać go więcej...
- Strzeż się tego, moje dziecko. Mówią, że on cię kocha.
- Mówią tak? Czy to prawda? Wierzysz temu?
- Wierzę.
- O! Bądz błogosławiona!
- Zastanów się, trzeba nadać cel twojej miłości. Należy oddalić od niego tego
wysłańca piekieł, który prowadził go do zguby. Może w ten sposób ocalisz
Rzym, cezara i mnie.
- Ciebie! Sądzisz więc, że śmiałby...
- Neron odważy się na wszystko...
- Lecz czy zdołam temu podołać!...
- Może właśnie ty, jedyna z kobiet, tak czysta i szczera, sprostasz temu.
- Nie, nie! Lepiej będzie, gdy odjadę!... gdy go już nigdy nie zobaczę!
- Boski cezar pragnie widzieć Akte - usłyszały łagodny głos młodego
niewolnika, który właśnie otworzył drzwi.
- Sporus! - zdziwiła się Akte.
- Sporus! - powtórzyła Agrypina, okrywając głowę stolą8.
8
Stola - wierzchnie okrycie matron rzymskich, narzucane zazwyczaj na tunikę.
- Cezar czeka - powtórzył niewolnik po chwili milczenia.
- Spiesz się! - odezwała się Agrypina.
- Idę... szepnęła Akte.
VIII
Akte, okryta zasłoną i płaszczem, udała się za Sporusem.
Po przejściu licznych części pałacu, których młoda Greczynka jeszcze nie
znała, jej przewodnik otworzył jedne z drzwi złotym kluczem, który następnie
oddał dziewczynie, by mogła sama wrócić.
Znalezli się w ogrodach Złotego Domu . Akte wydało się, że jest gdzieś za
miastem, tak były rozległe i wspaniałe. Przez gęstwinę przeświecała wielka tafla
wody, podobna do jeziora, a za nią, w niebieskawo-srebrnym świetle księżyca
rysowały się wyraznie kolumnady pałacu. Powietrze było czyste, żaden obłok
nie plamił wieczornego nieba. Jezioro wyglądało jak wielkie zwierciadło, a
ostatnie odgłosy Rzymu, bliskiego uśpienia, cichły w oddali. Sporus i
dziewczyna, oboje w białych szatach, przypominali dwa cienie błąkające się po
Elizejskich Polach.
Na brzegu jeziora, na przestronnych łąkach opasujących lasy, pasły się stada
dzikich gazeli, a na sztucznych ruinach, przypominających dziewczynie jej
starożytną ojczyznę, duże białe ptaki o czerwonych skrzydłach stały nieruchomo
i poważnie, jakby na czatach, od czasu do czasu wydając chrapliwy i monotonny
krzyk.
Gdy doszli do brzegu Sporus wszedł do przycumowanej tam łódki i dał znak
Akte, by usiadła obok. Rozwinął mały, purpurowy żagiel i zaczęli płynąć gnani
lekkim wiatrem po powierzchni wody, w której gdzieniegdzie iskrzyły się złote
łuski najrzadszych ryb. Ta nocna żegluga przypominała Akte jej podróż po
Morzu Jońskim. Wtedy, przyglądając się niewolnicy, dziwiła się niezwykłemu
podobieństwu między bratem i siostrą, teraz myślała o tym samym patrząc na
Sporusa. Chłopiec wyraznie unikał jej spojrzenia i w milczeniu sterował łódką.
Kiedy Akte odezwała się do niego, wyraznie drgnął na dzwięk jej głosu.
- Sabina powiedziała mi, że zostałeś w Koryncie. Dlaczego skłamała?
- Mówiła prawdę - odparł Sporus. - Nie mogłem być długo z dala od
Lucjusza. Udałem się w drogę na okręcie odpływającym do Kalabrii, a kiedy
zamiast płynąć przez Cieśninę Mesyńską zawinęliśmy do Brundizjum9,
podążyłem drogą Appijską. W ten sposób znalazłem się w Rzymie razem z
cezarem, mimo że wyjechałem dwa dni pózniej.
- Z pewnością wielka była radość Sabiny, bo chyba kochacie się bardzo? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
Twój kochanek bowiem, ów piękny, olimpijski zwycięzca, ten, którego świat
nazywa cezarem, a dworzanie czczą jak boga - gdy nadchodzi noc, opuszcza
swój pałac w przebraniu niewolnika i z głową przykrytą czapką wyzwoleńca
podąża bądz na Mulvius pons, bądz do jakiegoś szynku w dzielnicy Subura.
Tam otoczony gawiedzią, przy dzwiękach cymbałów kapłana Kybele albo
aulusa ladacznicy, znieważa kobiety, bije przechodniów na ulicach, rabuje domy
i dopiero o świcie wraca do Złotego Pałacu, często ze śladami od kijów lub
pięści.
- To niemożliwe - zawołała Akte - spotwarzasz go...
- Mylisz się, dziewczyno, mówię zaledwie część prawdy.
- Nie lękasz się kary za wyjawienie podobnych tajemnic?
- Być może narażam się na zemstę, ale jestem na to przygotowana.
- Jak to... narażasz się świadomie, dobrowolnie?
- Bo tylko ja jedna nie mogę jej uniknąć...
- Kim więc jesteś?
- Jego matką!...
- Agrypina! - wykrzyknęła Akte, zrywając się z łoża i padając na kolana -
Agrypina! Córka Germanika!... Siostra i matka cezarów!... Czego chcesz ode
mnie? Mów, rozkazuj, będę ci posłuszna, jeżeli tylko nie zamierzasz żądać, bym
go przestała kochać... Niezależnie od tego, co mi powiedziałaś, kocham go i
będę kochać zawsze. Jeżeli jednak nie będę mogła posłuchać cię, przynajmniej
umrę.
- Przeciwnie, moje dziecko - kochaj nadal cezara tą miłością szczerą bez
miary, jaką czułaś dla Lucjusza. W tym bowiem cała moja nadzieja, że czystość
twego uczucia zdoła może zwyciężyć zepsucie tej drugiej.
- Drugiej! - powtórzyła dziewczyna z lękiem. - Cezar kocha drugą?
- Nie wiesz o tym?
- Jakże mogę wiedzieć! Gdy szłam za Lucjuszem, nie obchodził mnie cezar.
Pokochałam prostego artystę i powierzyłam mu swoje życie, sądząc, że odpłaci
mi równie szczerym uczuciem. Kim jest ta kobieta?...
- Córka, która zaparła się ojca, żona zdradzająca męża!... Niestety, piękna
kobieta, której bogowie nie odmówili niczego prócz serca. To Sabina Poppea.
- Teraz przypominam sobie to imię. Słyszałam tę wstrętną historię, nie
wiedziałam tylko, że będzie niejako i mnie dotyczyła. Podsłuchałam jak mój
ojciec opowiadał ją drugiemu starcowi i obaj rumienili się ze wstydu!... Ta
kobieta opuściła Krispinusa, swego małżonka, dla Otona?... Prawda? A ten
sprzedał ją podczas uczty, w zamian za rządy w Luzytanii?
- Nie mylisz się - potwierdziła Agrypina.
- I on ją kocha!... Wciąż kocha!
- Tak - odpowiedziała Agrypina z nienawiścią - kocha ją, kocha wciąż. Tkwi
w tym jakaś tajemnica, jakiś napój miłosny, czary. Coś takiego, jak to, czym
Cezonia raczyła Kaligulę!...
- Sprawiedliwi bogowie - zawołała Akte - czy nie dość jestem już ukarana,
nie dość nieszczęśliwa?...
- Mniejsze jest twoje nieszczęście i mniejsza kara niż moja - rzekła Agrypina
- bo ty mogłaś odrzucić jego miłość, ja zaś z woli bogów jestem jego matką.
Czy wiesz już, co wypada ci czynić?
- Oddalić się od niego, nie oglądać go więcej...
- Strzeż się tego, moje dziecko. Mówią, że on cię kocha.
- Mówią tak? Czy to prawda? Wierzysz temu?
- Wierzę.
- O! Bądz błogosławiona!
- Zastanów się, trzeba nadać cel twojej miłości. Należy oddalić od niego tego
wysłańca piekieł, który prowadził go do zguby. Może w ten sposób ocalisz
Rzym, cezara i mnie.
- Ciebie! Sądzisz więc, że śmiałby...
- Neron odważy się na wszystko...
- Lecz czy zdołam temu podołać!...
- Może właśnie ty, jedyna z kobiet, tak czysta i szczera, sprostasz temu.
- Nie, nie! Lepiej będzie, gdy odjadę!... gdy go już nigdy nie zobaczę!
- Boski cezar pragnie widzieć Akte - usłyszały łagodny głos młodego
niewolnika, który właśnie otworzył drzwi.
- Sporus! - zdziwiła się Akte.
- Sporus! - powtórzyła Agrypina, okrywając głowę stolą8.
8
Stola - wierzchnie okrycie matron rzymskich, narzucane zazwyczaj na tunikę.
- Cezar czeka - powtórzył niewolnik po chwili milczenia.
- Spiesz się! - odezwała się Agrypina.
- Idę... szepnęła Akte.
VIII
Akte, okryta zasłoną i płaszczem, udała się za Sporusem.
Po przejściu licznych części pałacu, których młoda Greczynka jeszcze nie
znała, jej przewodnik otworzył jedne z drzwi złotym kluczem, który następnie
oddał dziewczynie, by mogła sama wrócić.
Znalezli się w ogrodach Złotego Domu . Akte wydało się, że jest gdzieś za
miastem, tak były rozległe i wspaniałe. Przez gęstwinę przeświecała wielka tafla
wody, podobna do jeziora, a za nią, w niebieskawo-srebrnym świetle księżyca
rysowały się wyraznie kolumnady pałacu. Powietrze było czyste, żaden obłok
nie plamił wieczornego nieba. Jezioro wyglądało jak wielkie zwierciadło, a
ostatnie odgłosy Rzymu, bliskiego uśpienia, cichły w oddali. Sporus i
dziewczyna, oboje w białych szatach, przypominali dwa cienie błąkające się po
Elizejskich Polach.
Na brzegu jeziora, na przestronnych łąkach opasujących lasy, pasły się stada
dzikich gazeli, a na sztucznych ruinach, przypominających dziewczynie jej
starożytną ojczyznę, duże białe ptaki o czerwonych skrzydłach stały nieruchomo
i poważnie, jakby na czatach, od czasu do czasu wydając chrapliwy i monotonny
krzyk.
Gdy doszli do brzegu Sporus wszedł do przycumowanej tam łódki i dał znak
Akte, by usiadła obok. Rozwinął mały, purpurowy żagiel i zaczęli płynąć gnani
lekkim wiatrem po powierzchni wody, w której gdzieniegdzie iskrzyły się złote
łuski najrzadszych ryb. Ta nocna żegluga przypominała Akte jej podróż po
Morzu Jońskim. Wtedy, przyglądając się niewolnicy, dziwiła się niezwykłemu
podobieństwu między bratem i siostrą, teraz myślała o tym samym patrząc na
Sporusa. Chłopiec wyraznie unikał jej spojrzenia i w milczeniu sterował łódką.
Kiedy Akte odezwała się do niego, wyraznie drgnął na dzwięk jej głosu.
- Sabina powiedziała mi, że zostałeś w Koryncie. Dlaczego skłamała?
- Mówiła prawdę - odparł Sporus. - Nie mogłem być długo z dala od
Lucjusza. Udałem się w drogę na okręcie odpływającym do Kalabrii, a kiedy
zamiast płynąć przez Cieśninę Mesyńską zawinęliśmy do Brundizjum9,
podążyłem drogą Appijską. W ten sposób znalazłem się w Rzymie razem z
cezarem, mimo że wyjechałem dwa dni pózniej.
- Z pewnością wielka była radość Sabiny, bo chyba kochacie się bardzo? [ Pobierz całość w formacie PDF ]