[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czyżby to była prośba o opuszczenie kuchni? Raczej tak. Bardzo grzeczna, ale mimo to
stanowcza.
Leksi wróciła zatem do pokoju śniadaniowego, a chwilę pózniej weszła tam ta kobieta.
Przyniosła tacę.
Przez ten deszcz nie widać jeziora powiedziała, stawiając tacę na stole z wiśniowego
drewna. Stół był tak duży, że jednocześnie mogłoby przy nim usiąść aż dziesięć osób. Na
pewno jest wzburzone.
Czy zwykle widać stąd jezioro? zapytała Leksi.
Oczywiście odparła kobieta, przyglądając się jej z zaciekawieniem.
Leksi przypomniała sobie, jak w samolocie pytała Richarda, czy ich dom stoi nad
jeziorem. Odpowiedział, że niezupełnie. Nie rozumiała, dlaczego.
Pokręciła głową i podeszła do stołu, gdzie czekał na nią srebrny dzbanek z kawą i
porcelanowa filiżanka. Nie było ani śmietanki, ani cukru do kawy. Leksi nie używała ani
śmietanki, ani cukru. A więc ta kobieta znała jej upodobania.
Nazywam się Ewa Handly przedstawiła się. Mój mąż, Jack, od lat pracuje u pana
Jordana. I u pani. To on wczoraj wyjechał po panią na lotnisko.
Dziękuję. Leksi skinęła głową. Westchnęła. Naprawdę niezręcznie mi o wszystko
pytać. v Nastawienie kobiety do Leksi na moment zrobiło się trochę życzliwsze. Ale trwało to
tylko krótką chwilę.
Zaraz podam pani śniadanie powiedziała.
Nie, dziękuję zaprotestowała Leksi. To mi wystarczy.
Młoda pani Knapp wydała szczegółowe dyspozycje oświadczyła stanowczo pani
Handly. Wróciła do kuchni.
Niestety, zalecone przez Melissę śniadanie wyglądało apetycznie, ale było stanowczo
zbyt obfite.
Czy Melissa zawsze o wszystkim decyduje? Chyba tak. Pewnie dopiero teraz przestało mi
się to podobać, pomyślała Leksi. W każdym razie od dzisiaj sama będę decydować o tym, co
chcę jeść.
Odsunęła od siebie talerz i zaczęła się zastanawiać, co zrobi z resztą przedpołudnia, gdy
do pokoju wszedł Richard.
Bardzo się ucieszyła. Najpierw pomyślała, że powinna zwalczyć w sobie tę radość, a
potem uznała, że nie warto.
Wyglądał prawie na wypoczętego. Miał na sobie zwykłe dżinsy i jeden ze swoich
swetrów z golfem. Te swetry podkreślały siłę jego ramion i nadawały jego ostrym rysom
odrobinę miękkości. Widać było, że jest tu u siebie.
Ewa mnie zawiadomiła, że tu jesteś powiedział tym swoim miłym głosem. Usiadł na
krześle obok Leksi. Wyspałaś się?
Tak. Odważyła się do niego uśmiechnąć. A ty?
To dziwne, ale tak. On także się uśmiechnął. Spojrzał na stojące przed nią nietknięte
jedzenie. Nie chciałem ci przeszkodzić.
Nie przeszkodziłeś. Wykrzywiła się. Masz ochotę na filiżankę kawy?
Dziękuję. Wypiłem dziś więcej, niż powinienem. Wobec tego nalała sobie do filiżanki
jeszcze jedną porcję gorącej czarnej kawy. Piła powoli, maleńkimi łyczkami. Bała się zepsuć
nastrój, choć właściwie nie bardzo wiedziała, jaki to nastrój. Wiedziała tylko, że jest jej
przyjemnie. Przyjemniej niż wtedy, gdy nie było przy niej Richarda.
I co teraz? zapytała.
Wyciągnął do niej rękę. Lewą. Tę, na której nie było blizny. Dotknął jej policzka.
Policzek Leksi zaczął pulsować. Jakby umarł, zbyt długo pozbawiony życiodajnego ciepła
emanującego z dłoni Richarda i dopiero w tej chwili ożył. Przygryzła wargę. Patrzyła na jego
oczy. Najpierw wodziły za ręką, a potem pytająco spojrzały na Leksi.
Zamierzałem oprowadzić cię po domu. %7łebyś nie czuła się taka zagubiona dodał.
Oczywiście jeśli chcesz.
Bardzo! Nie chciała siedzieć sama w sypialni. Nie chciała, żeby od niej odszedł.
Bardzo bym chciała.
Zwiedzanie domu rozpoczęli od przyległego pokoju, w którym znajdowała się jadalnia.
Była tak wielka, że w porównaniu z nią pokój śniadaniowy wydawał się maleńki. Leksi
przysiadła na poręczy jednego z fotelowych krzeseł i rozglądała się wokoło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
Czyżby to była prośba o opuszczenie kuchni? Raczej tak. Bardzo grzeczna, ale mimo to
stanowcza.
Leksi wróciła zatem do pokoju śniadaniowego, a chwilę pózniej weszła tam ta kobieta.
Przyniosła tacę.
Przez ten deszcz nie widać jeziora powiedziała, stawiając tacę na stole z wiśniowego
drewna. Stół był tak duży, że jednocześnie mogłoby przy nim usiąść aż dziesięć osób. Na
pewno jest wzburzone.
Czy zwykle widać stąd jezioro? zapytała Leksi.
Oczywiście odparła kobieta, przyglądając się jej z zaciekawieniem.
Leksi przypomniała sobie, jak w samolocie pytała Richarda, czy ich dom stoi nad
jeziorem. Odpowiedział, że niezupełnie. Nie rozumiała, dlaczego.
Pokręciła głową i podeszła do stołu, gdzie czekał na nią srebrny dzbanek z kawą i
porcelanowa filiżanka. Nie było ani śmietanki, ani cukru do kawy. Leksi nie używała ani
śmietanki, ani cukru. A więc ta kobieta znała jej upodobania.
Nazywam się Ewa Handly przedstawiła się. Mój mąż, Jack, od lat pracuje u pana
Jordana. I u pani. To on wczoraj wyjechał po panią na lotnisko.
Dziękuję. Leksi skinęła głową. Westchnęła. Naprawdę niezręcznie mi o wszystko
pytać. v Nastawienie kobiety do Leksi na moment zrobiło się trochę życzliwsze. Ale trwało to
tylko krótką chwilę.
Zaraz podam pani śniadanie powiedziała.
Nie, dziękuję zaprotestowała Leksi. To mi wystarczy.
Młoda pani Knapp wydała szczegółowe dyspozycje oświadczyła stanowczo pani
Handly. Wróciła do kuchni.
Niestety, zalecone przez Melissę śniadanie wyglądało apetycznie, ale było stanowczo
zbyt obfite.
Czy Melissa zawsze o wszystkim decyduje? Chyba tak. Pewnie dopiero teraz przestało mi
się to podobać, pomyślała Leksi. W każdym razie od dzisiaj sama będę decydować o tym, co
chcę jeść.
Odsunęła od siebie talerz i zaczęła się zastanawiać, co zrobi z resztą przedpołudnia, gdy
do pokoju wszedł Richard.
Bardzo się ucieszyła. Najpierw pomyślała, że powinna zwalczyć w sobie tę radość, a
potem uznała, że nie warto.
Wyglądał prawie na wypoczętego. Miał na sobie zwykłe dżinsy i jeden ze swoich
swetrów z golfem. Te swetry podkreślały siłę jego ramion i nadawały jego ostrym rysom
odrobinę miękkości. Widać było, że jest tu u siebie.
Ewa mnie zawiadomiła, że tu jesteś powiedział tym swoim miłym głosem. Usiadł na
krześle obok Leksi. Wyspałaś się?
Tak. Odważyła się do niego uśmiechnąć. A ty?
To dziwne, ale tak. On także się uśmiechnął. Spojrzał na stojące przed nią nietknięte
jedzenie. Nie chciałem ci przeszkodzić.
Nie przeszkodziłeś. Wykrzywiła się. Masz ochotę na filiżankę kawy?
Dziękuję. Wypiłem dziś więcej, niż powinienem. Wobec tego nalała sobie do filiżanki
jeszcze jedną porcję gorącej czarnej kawy. Piła powoli, maleńkimi łyczkami. Bała się zepsuć
nastrój, choć właściwie nie bardzo wiedziała, jaki to nastrój. Wiedziała tylko, że jest jej
przyjemnie. Przyjemniej niż wtedy, gdy nie było przy niej Richarda.
I co teraz? zapytała.
Wyciągnął do niej rękę. Lewą. Tę, na której nie było blizny. Dotknął jej policzka.
Policzek Leksi zaczął pulsować. Jakby umarł, zbyt długo pozbawiony życiodajnego ciepła
emanującego z dłoni Richarda i dopiero w tej chwili ożył. Przygryzła wargę. Patrzyła na jego
oczy. Najpierw wodziły za ręką, a potem pytająco spojrzały na Leksi.
Zamierzałem oprowadzić cię po domu. %7łebyś nie czuła się taka zagubiona dodał.
Oczywiście jeśli chcesz.
Bardzo! Nie chciała siedzieć sama w sypialni. Nie chciała, żeby od niej odszedł.
Bardzo bym chciała.
Zwiedzanie domu rozpoczęli od przyległego pokoju, w którym znajdowała się jadalnia.
Była tak wielka, że w porównaniu z nią pokój śniadaniowy wydawał się maleńki. Leksi
przysiadła na poręczy jednego z fotelowych krzeseł i rozglądała się wokoło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]