[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zresztą, to już niedługo. Sama mówiła, że chce się zająć swoimi sprawami. Spojrzał
na zegarek. Trzecia w nocy, a to oznacza, że w Londynie jest szósta wieczorem.
Blake na pewno siedzi jeszcze w pracy.
Odebrał po pierwszym dzwonku.
- Co tam, braciszku? - spytał serdecznie. Niełatwe wspólne dzieciństwo
sprawiło, że wspierali się na każde zawołanie.
78
S
R
- Jak tam twoja menażeria?
Blake jako jedyny wiedział o dzieciach. Pierce potrzebował jego pomocy przy
adopcji i choć Blake był zszokowany tą decyzją, to załatwił wszystko błyskawicznie
i poparł pomysł, aby nie mówić o niczym Ruby.
- Wszystko w porządku, dzięki. Jesteśmy właśnie na zamku Loganaich.
W słuchawce na moment zapadła cisza.
- Ale w ten sposób Ruby dowie się o wszystkim.
- Nie dowie się - uspokoił go. - Personel jest tu bardzo dyskretny, obiecali
dotrzymać tajemnicy.
- To dobrze, bo mimo twoich kłopotów nie wolno ci wciągnąć w to Ruby.
- Nie zamierzam!
Blake usłyszał zdecydowanie w jego głosie i powiedział szybko:
- Przepraszam. Wiem, że byś tego nie zrobił. A teraz powiedz, czemu
zawdzięczam twój telefon?
- Chciałem cię spytać o sprawę Shanni. Wysłałem ci dokumenty i chciałbym
się dowiedzieć, jak wyglądają jej szanse.
- To aż tak pilne? - zdziwił się Blake.
- Raczej tak. Jest spłukana, a ja nie chcę jej stąd odsyłać, zanim nie odzyska
pieniędzy.
Znowu zapadła cisza.
- Hm, myślałem, że potrzebujesz jej do dzieci?
- Już nie. Tutejszy personel jest wystarczająco fachowy, a nie chcę, żeby
przywiązywała się do dzieci.
- Dlaczego?
- Bo... Do diabła, Blake! - zirytował się Pierce.
- Mam zgadywać? - zachichotał starszy brat. - Jest ładna?
- Nie! - zaprotestował, ale potem przez głowę przeleciały mu różne
wspomnienia i dodał: - Troszkę.
- A może nawet śliczna?
79
S
R
- A co to ma do rzeczy?
- Nic, tak tylko sobie myślę... A więc ona jest teraz z wami, ty chcesz się jej
pozbyć, ale nie chcesz, żeby wyjeżdżała bez pieniędzy?
- Właśnie. Pracujesz nad tym?
- Oczywiście. Ale na razie jeszcze za wcześnie, aby cokolwiek stwierdzić -
powiedział Blake leniwie. - Musisz się z nią pomęczyć jeszcze kilka dni.
- Może obietnica, że odzyskamy pieniądze, wystarczy, żeby wyjechała -
zastanawiał się głośno Pierce.
- Bardzo ci zależy, żeby się od niej uwolnić - mruknął Blake na drugim końcu
linii. I nagle zawołał tonem odkrywcy: - Zakochałeś się w niej! Pierce, zakochałeś
się w kuzynce Ruby!
- Po prostu nie mogę znieść, że wtyka nos w nie swoje sprawy! - bronił się.
- Aha, czyli wkroczyła na święty teren twojej niezależności. A przynajmniej
tego, co z niej zostało.
- To też - przyznał. - Blake, nie drąż. Po prostu chcę, żeby wyjechała.
Potrzebuję prostej kobiety w średnim wieku, która zajmie się dziećmi. A Shanni
zdobędzie ich serca, a potem wyjedzie z jakimś nowym facetem.
- Taka z niej flirciara? - zdziwił się Blake.
- Daj spokój, jest załamana, bo jej życie się zawaliło. Przyjechała na farmę, nie
znając sytuacji. A teraz nagle są z Wendy najlepszymi koleżankami i chodzą razem
na zakupy. Jest po prostu nieodpowiedzialna i chcę, żeby zniknęła stąd jak
najszybciej!
- W porządku, nie unoś się. Zobaczę, co da się zrobić. A tymczasem trzymaj
się, braciszku. Coś mi się zdaje, że wkroczyłeś na grząski grunt. Cześć, muszę
wracać do pracy.
Problem z kominkami jest właśnie taki, że mają kominy. A problem z
pokojami na wieży zamkowej jest taki, że mają wspólne kominy. Które doskonale
przenoszą głos.
Jest po prostu nieodpowiedzialna i chcę, żeby zniknęła stąd jak najszybciej!
80
S
R
Te słowa uderzyły ją w samo serce. Nieodpowiedzialna... Wcale nie jestem
taka, wściekała się, leżąc w ciemnościach. Posprzątałam ci dom, wyczyściłam
lodówkę, nakarmiłam dzieci i uratowałam Donalda. Czy to jest brak odpowiedzial-
ności? On skłamał, mówiąc, że ma tylko jedno dziecko, ale to ja jestem
nieodpowiedzialna?!
Gniew nieco złagodził ból, ale i tak ledwie się powstrzymała, by nie wtargnąć
do jego sypialni i go nie walnąć. To dopiero byłoby nieodpowiedzialne!
Nie chciała zostać tu dłużej. Najpierw ją całował, a potem mówi komuś, że
wtrąca się w jego życie! Dobrze. Pójdzie sobie więc. Odłoży na bok dumę i
zadzwoni do rodziców z prośbą o pożyczkę. Te kilka dni, aż przyślą pieniądze,
przeczeka jakoś u Jules.
Jęknęła z niesmakiem. Ma prawie trzydzieści lat, a musi koczować u
przyjaciółki i prosić rodziców o pieniądze. Fatalnie się to wszystko ułożyło.
Gniew opadł i ogarnęło ją zniechęcenie. Może rzeczywiście jest
nieodpowiedzialna? Pierce tak właśnie o niej myślał. A ona była na tyle głupia, żeby
się w nim zakochać.
Nie można zakochać się w trzy dni, powtarzała sobie. Ale w takim razie skąd
to dziwne uczucie w żołądku za każdym razem, gdy go widzi? Skąd ta tęsknota,
kiedy odchodził, pragnienie, by go dotknąć, przytulić, całować? Miała ochotę
płakać, ale nie chciała, żeby Pierce to usłyszał. Cichutko pociągnęła nosem. Nawet
jeśli zakochała się w człowieku, który ma o niej takie zdanie, to niech przynajmniej
zachowa resztki dumy.
Odejdzie stąd. Jeszcze tylko pójdzie z Wendy na zakupy i zaraz potem
odejdzie.
Wytarła nos, przymknęła oczy i starała się zasnąć. Przez kominek słyszała, jak
Pierce usypia Bessy.
- Ciiicho - mruczał do niej. - Nie jest tak zle, nie płacz już. Masz dwie
wspaniałe siostry i dwóch świetnych braci. No i mnie. Jesteśmy twoją rodziną, nie
płacz.
81
S
R
Chciała krzyknąć, że jest jeszcze ona, ale siłą się powstrzymała. Widocznie
Pierce nie chciał, żeby stała się dla nich kimś ważnym.
Ale przecież ją całował. No, tak naprawdę to ona całowała jego. Ale jej nie
odepchnął. Więc też uległ temu nieodpowiedzialnemu zauroczeniu. Jęknęła żałośnie
i schowała głowę pod poduszkę.
- Shanni... Wszystko w porządku? - usłyszała zaniepokojony głos Pierce'a.
- Może... Nie wiem. Spałam - odparła wymijająco.
- Teraz brzmisz całkiem rześko - mruknął podejrzliwie.
- No to przysypiałam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
Zresztą, to już niedługo. Sama mówiła, że chce się zająć swoimi sprawami. Spojrzał
na zegarek. Trzecia w nocy, a to oznacza, że w Londynie jest szósta wieczorem.
Blake na pewno siedzi jeszcze w pracy.
Odebrał po pierwszym dzwonku.
- Co tam, braciszku? - spytał serdecznie. Niełatwe wspólne dzieciństwo
sprawiło, że wspierali się na każde zawołanie.
78
S
R
- Jak tam twoja menażeria?
Blake jako jedyny wiedział o dzieciach. Pierce potrzebował jego pomocy przy
adopcji i choć Blake był zszokowany tą decyzją, to załatwił wszystko błyskawicznie
i poparł pomysł, aby nie mówić o niczym Ruby.
- Wszystko w porządku, dzięki. Jesteśmy właśnie na zamku Loganaich.
W słuchawce na moment zapadła cisza.
- Ale w ten sposób Ruby dowie się o wszystkim.
- Nie dowie się - uspokoił go. - Personel jest tu bardzo dyskretny, obiecali
dotrzymać tajemnicy.
- To dobrze, bo mimo twoich kłopotów nie wolno ci wciągnąć w to Ruby.
- Nie zamierzam!
Blake usłyszał zdecydowanie w jego głosie i powiedział szybko:
- Przepraszam. Wiem, że byś tego nie zrobił. A teraz powiedz, czemu
zawdzięczam twój telefon?
- Chciałem cię spytać o sprawę Shanni. Wysłałem ci dokumenty i chciałbym
się dowiedzieć, jak wyglądają jej szanse.
- To aż tak pilne? - zdziwił się Blake.
- Raczej tak. Jest spłukana, a ja nie chcę jej stąd odsyłać, zanim nie odzyska
pieniędzy.
Znowu zapadła cisza.
- Hm, myślałem, że potrzebujesz jej do dzieci?
- Już nie. Tutejszy personel jest wystarczająco fachowy, a nie chcę, żeby
przywiązywała się do dzieci.
- Dlaczego?
- Bo... Do diabła, Blake! - zirytował się Pierce.
- Mam zgadywać? - zachichotał starszy brat. - Jest ładna?
- Nie! - zaprotestował, ale potem przez głowę przeleciały mu różne
wspomnienia i dodał: - Troszkę.
- A może nawet śliczna?
79
S
R
- A co to ma do rzeczy?
- Nic, tak tylko sobie myślę... A więc ona jest teraz z wami, ty chcesz się jej
pozbyć, ale nie chcesz, żeby wyjeżdżała bez pieniędzy?
- Właśnie. Pracujesz nad tym?
- Oczywiście. Ale na razie jeszcze za wcześnie, aby cokolwiek stwierdzić -
powiedział Blake leniwie. - Musisz się z nią pomęczyć jeszcze kilka dni.
- Może obietnica, że odzyskamy pieniądze, wystarczy, żeby wyjechała -
zastanawiał się głośno Pierce.
- Bardzo ci zależy, żeby się od niej uwolnić - mruknął Blake na drugim końcu
linii. I nagle zawołał tonem odkrywcy: - Zakochałeś się w niej! Pierce, zakochałeś
się w kuzynce Ruby!
- Po prostu nie mogę znieść, że wtyka nos w nie swoje sprawy! - bronił się.
- Aha, czyli wkroczyła na święty teren twojej niezależności. A przynajmniej
tego, co z niej zostało.
- To też - przyznał. - Blake, nie drąż. Po prostu chcę, żeby wyjechała.
Potrzebuję prostej kobiety w średnim wieku, która zajmie się dziećmi. A Shanni
zdobędzie ich serca, a potem wyjedzie z jakimś nowym facetem.
- Taka z niej flirciara? - zdziwił się Blake.
- Daj spokój, jest załamana, bo jej życie się zawaliło. Przyjechała na farmę, nie
znając sytuacji. A teraz nagle są z Wendy najlepszymi koleżankami i chodzą razem
na zakupy. Jest po prostu nieodpowiedzialna i chcę, żeby zniknęła stąd jak
najszybciej!
- W porządku, nie unoś się. Zobaczę, co da się zrobić. A tymczasem trzymaj
się, braciszku. Coś mi się zdaje, że wkroczyłeś na grząski grunt. Cześć, muszę
wracać do pracy.
Problem z kominkami jest właśnie taki, że mają kominy. A problem z
pokojami na wieży zamkowej jest taki, że mają wspólne kominy. Które doskonale
przenoszą głos.
Jest po prostu nieodpowiedzialna i chcę, żeby zniknęła stąd jak najszybciej!
80
S
R
Te słowa uderzyły ją w samo serce. Nieodpowiedzialna... Wcale nie jestem
taka, wściekała się, leżąc w ciemnościach. Posprzątałam ci dom, wyczyściłam
lodówkę, nakarmiłam dzieci i uratowałam Donalda. Czy to jest brak odpowiedzial-
ności? On skłamał, mówiąc, że ma tylko jedno dziecko, ale to ja jestem
nieodpowiedzialna?!
Gniew nieco złagodził ból, ale i tak ledwie się powstrzymała, by nie wtargnąć
do jego sypialni i go nie walnąć. To dopiero byłoby nieodpowiedzialne!
Nie chciała zostać tu dłużej. Najpierw ją całował, a potem mówi komuś, że
wtrąca się w jego życie! Dobrze. Pójdzie sobie więc. Odłoży na bok dumę i
zadzwoni do rodziców z prośbą o pożyczkę. Te kilka dni, aż przyślą pieniądze,
przeczeka jakoś u Jules.
Jęknęła z niesmakiem. Ma prawie trzydzieści lat, a musi koczować u
przyjaciółki i prosić rodziców o pieniądze. Fatalnie się to wszystko ułożyło.
Gniew opadł i ogarnęło ją zniechęcenie. Może rzeczywiście jest
nieodpowiedzialna? Pierce tak właśnie o niej myślał. A ona była na tyle głupia, żeby
się w nim zakochać.
Nie można zakochać się w trzy dni, powtarzała sobie. Ale w takim razie skąd
to dziwne uczucie w żołądku za każdym razem, gdy go widzi? Skąd ta tęsknota,
kiedy odchodził, pragnienie, by go dotknąć, przytulić, całować? Miała ochotę
płakać, ale nie chciała, żeby Pierce to usłyszał. Cichutko pociągnęła nosem. Nawet
jeśli zakochała się w człowieku, który ma o niej takie zdanie, to niech przynajmniej
zachowa resztki dumy.
Odejdzie stąd. Jeszcze tylko pójdzie z Wendy na zakupy i zaraz potem
odejdzie.
Wytarła nos, przymknęła oczy i starała się zasnąć. Przez kominek słyszała, jak
Pierce usypia Bessy.
- Ciiicho - mruczał do niej. - Nie jest tak zle, nie płacz już. Masz dwie
wspaniałe siostry i dwóch świetnych braci. No i mnie. Jesteśmy twoją rodziną, nie
płacz.
81
S
R
Chciała krzyknąć, że jest jeszcze ona, ale siłą się powstrzymała. Widocznie
Pierce nie chciał, żeby stała się dla nich kimś ważnym.
Ale przecież ją całował. No, tak naprawdę to ona całowała jego. Ale jej nie
odepchnął. Więc też uległ temu nieodpowiedzialnemu zauroczeniu. Jęknęła żałośnie
i schowała głowę pod poduszkę.
- Shanni... Wszystko w porządku? - usłyszała zaniepokojony głos Pierce'a.
- Może... Nie wiem. Spałam - odparła wymijająco.
- Teraz brzmisz całkiem rześko - mruknął podejrzliwie.
- No to przysypiałam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]