[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chodz. Niestety, trzeba wracać do prozy życia.
Cisza panująca w górach współgrała teraz z ogarnia-
jącym go wewnętrznym spokojem. Des cieszył się, że
zmęczenie znikło. Zycie od razu wydawało się znośniej-
sze. Rance przestał się liczyć. Zrozumiał to, gdy dotknął
jej ust. Zdawał sobie sprawę, że musi postarać się zdobyć
jej zaufanie. Musi zachowywać się łagodnie i ostrożnie,
jakby miał do czynienia z przerażonym koniem, którego
próbuje oswoić. Audził się, że zna potrzeby i oczekiwania
Gerri.
f
Przez cały dzień Gerri ukradkiem dotykała ust, ponie-
waż zdawało się jej, że wciąż ma na nich ślad pocałunku.
Była roztargniona i o mało zapomniałaby, że właśnie tego
dnia Cassie Nevins znowu będzie podpisywała książki.
Gerri liczyła że - jak poprzednio - przyjdzie dużo praw-
dziwych miłośników literatury i tylko paru łowców auto-
grafów.
Zastanawiała się, czy to wszystko stało się naprawdę.
S
R
Czy naprawdę zwierzała się Desowi, a on jej, z
niemiłych przeżyć w przeszłości? Czy to, co się
wydarzyło, było pierwszym etapem porozumienia dusz?
Czy rzeczywiście Des pocałował ją, jak gdyby była piękną,
godną pożądania kobietą? Czy to możliwe, że obiecał
dalszy ciąg, ale jej pozostawił decyzję?
Czy naprawdę przyznała się, że pragnie więcej?
Zawstydziła się na wspomnienie swej zaskakującej
szczerości. Jak wyglądała, gdy to mówiła? Czy miała nie-
mądrą minę? Nawet jeśli tak, Desowi widocznie to nie
przeszkadzało.
Niedługo się dowie, co on wtedy myślał. I przeżyje
więcej, dużo więcej. Czuła, że usta jej drżą, jakby nie
mogły doczekać się następnych pocałunków.
f
Po odejściu ostatniego czytelnika Cassie Nevins zaczę-
ła pakować swoje rzeczy, a Gerri zajęła się sprzątaniem
talerzyków i szklanek.
- Dziękuję pani. Za wszystko - zawołała pisarka.
- Nie ma za co. Cała przyjemność po mojej stronie.
Chciałabym panią o coś zapytać, czy mogę?
- Oczywiście.
Nikogo w pobliżu nie było, więc Gerri podeszła do
pisarki i półgłosem zaczęła:
- Czy pamięta pani te okulary, które mi dała?
- Oczywiście. - Cassie Nevins uśmiechnęła się. - Jak-
że mogłabym zapomnieć o zaczarowanym przedmiocie?
Czy już się spełniło jakieś pani życzenie?
Gerri rozejrzała się wokoło, żeby sprawdzić, czy na
pewno nikt nie usłyszy tego, co chciała powiedzieć. Na
S
R
szczęście w pobliżu nie było żadnego klienta, więc przy-
sunęła krzesło do stolika i usiadła.
- W zasadzie tak, ale jestem trochę zdezorientowana.
- Proszę powiedzieć mi wszystko ze szczegółami.
Gerri ulżyło, że nareszcie może mówić o magicznych
okularach i nie zostanie wyśmiana. Opowiedziała o wy-
darzeniach w prawdziwym tygodniu oraz o tym, co zmie-
niło isię w zaczarowanym. I o sprzecznych uczuciach
w stosunku do Desa. Pytała, jak ma postąpić, jeżeli Rance
jednak ją zaprosi.
- Widzę, że życzenie naprawdę się spełniło.
- Ale co teraz?
- Chciała pani jeszcze raz przeżyć cały tydzień, żeby
zachować się inaczej, lepiej, prawda?
- Tak. Ale nie wszystko rozumiem i miałam nadzieję,
że pani mi pomoże.
- Jak?
Gerri oparła łokcie na stoliku, a głowę na splecionych
dłoniach i po krótkim namyśle zapytała:
- Czy pani życzenie też się spełniło?
- Tak. Prosiłam o ocalenie mnie i mojej córki. Zosta-
łam wysłuchana.
- Zjawił się człowiek, na którego pani od dawna cze-
kała?
- Pisarka uśmiechnęła się ze smutkiem.
- W pewnym sensie tak. Ale... nie mógł ze mną zostać.
- Czyli spotkało panią rozczarowanie.
- Skądże. Los mi nie dał człowieka, którego chciałam,
ale jakiego potrzebowałam.
- O?
S
R
Pisarka uścisnęła dłoń Gerri.
- Przysięgam, że dostałam mężczyznę moich marzeń,
chociaż odbyło się to inaczej, niż sobie wyobrażałam.
- Widocznie jestem tępa, bo nic z tego nie rozumiem.
- Gerri wyrwało się głośne westchnienie. - Nie wiem, co
zrobić z jutrzejszym wieczorem.
- Przykro mi, że nie mogę pani pomóc. Moim zdaniem
powinna pani iść za głosem serca. Dokądkolwiek popro-
wadzi.
- Ciekawe do kogo? Do Rance'a czy do Desa?
Wiedziały, że jest to pytanie retoryczne.
- Okulary są magiczne, aleja, niestety, nie jestem cza-
rodziejką. - Pisarka wstała. - Proszę zaufać sercu i nicze-
go się nie obawiać. Na pewno właściwa odpowiedz znaj-
dzie się we właściwym momencie.
f
PITEK. W miarę upływu czasu Gerri była coraz bar- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
Chodz. Niestety, trzeba wracać do prozy życia.
Cisza panująca w górach współgrała teraz z ogarnia-
jącym go wewnętrznym spokojem. Des cieszył się, że
zmęczenie znikło. Zycie od razu wydawało się znośniej-
sze. Rance przestał się liczyć. Zrozumiał to, gdy dotknął
jej ust. Zdawał sobie sprawę, że musi postarać się zdobyć
jej zaufanie. Musi zachowywać się łagodnie i ostrożnie,
jakby miał do czynienia z przerażonym koniem, którego
próbuje oswoić. Audził się, że zna potrzeby i oczekiwania
Gerri.
f
Przez cały dzień Gerri ukradkiem dotykała ust, ponie-
waż zdawało się jej, że wciąż ma na nich ślad pocałunku.
Była roztargniona i o mało zapomniałaby, że właśnie tego
dnia Cassie Nevins znowu będzie podpisywała książki.
Gerri liczyła że - jak poprzednio - przyjdzie dużo praw-
dziwych miłośników literatury i tylko paru łowców auto-
grafów.
Zastanawiała się, czy to wszystko stało się naprawdę.
S
R
Czy naprawdę zwierzała się Desowi, a on jej, z
niemiłych przeżyć w przeszłości? Czy to, co się
wydarzyło, było pierwszym etapem porozumienia dusz?
Czy rzeczywiście Des pocałował ją, jak gdyby była piękną,
godną pożądania kobietą? Czy to możliwe, że obiecał
dalszy ciąg, ale jej pozostawił decyzję?
Czy naprawdę przyznała się, że pragnie więcej?
Zawstydziła się na wspomnienie swej zaskakującej
szczerości. Jak wyglądała, gdy to mówiła? Czy miała nie-
mądrą minę? Nawet jeśli tak, Desowi widocznie to nie
przeszkadzało.
Niedługo się dowie, co on wtedy myślał. I przeżyje
więcej, dużo więcej. Czuła, że usta jej drżą, jakby nie
mogły doczekać się następnych pocałunków.
f
Po odejściu ostatniego czytelnika Cassie Nevins zaczę-
ła pakować swoje rzeczy, a Gerri zajęła się sprzątaniem
talerzyków i szklanek.
- Dziękuję pani. Za wszystko - zawołała pisarka.
- Nie ma za co. Cała przyjemność po mojej stronie.
Chciałabym panią o coś zapytać, czy mogę?
- Oczywiście.
Nikogo w pobliżu nie było, więc Gerri podeszła do
pisarki i półgłosem zaczęła:
- Czy pamięta pani te okulary, które mi dała?
- Oczywiście. - Cassie Nevins uśmiechnęła się. - Jak-
że mogłabym zapomnieć o zaczarowanym przedmiocie?
Czy już się spełniło jakieś pani życzenie?
Gerri rozejrzała się wokoło, żeby sprawdzić, czy na
pewno nikt nie usłyszy tego, co chciała powiedzieć. Na
S
R
szczęście w pobliżu nie było żadnego klienta, więc przy-
sunęła krzesło do stolika i usiadła.
- W zasadzie tak, ale jestem trochę zdezorientowana.
- Proszę powiedzieć mi wszystko ze szczegółami.
Gerri ulżyło, że nareszcie może mówić o magicznych
okularach i nie zostanie wyśmiana. Opowiedziała o wy-
darzeniach w prawdziwym tygodniu oraz o tym, co zmie-
niło isię w zaczarowanym. I o sprzecznych uczuciach
w stosunku do Desa. Pytała, jak ma postąpić, jeżeli Rance
jednak ją zaprosi.
- Widzę, że życzenie naprawdę się spełniło.
- Ale co teraz?
- Chciała pani jeszcze raz przeżyć cały tydzień, żeby
zachować się inaczej, lepiej, prawda?
- Tak. Ale nie wszystko rozumiem i miałam nadzieję,
że pani mi pomoże.
- Jak?
Gerri oparła łokcie na stoliku, a głowę na splecionych
dłoniach i po krótkim namyśle zapytała:
- Czy pani życzenie też się spełniło?
- Tak. Prosiłam o ocalenie mnie i mojej córki. Zosta-
łam wysłuchana.
- Zjawił się człowiek, na którego pani od dawna cze-
kała?
- Pisarka uśmiechnęła się ze smutkiem.
- W pewnym sensie tak. Ale... nie mógł ze mną zostać.
- Czyli spotkało panią rozczarowanie.
- Skądże. Los mi nie dał człowieka, którego chciałam,
ale jakiego potrzebowałam.
- O?
S
R
Pisarka uścisnęła dłoń Gerri.
- Przysięgam, że dostałam mężczyznę moich marzeń,
chociaż odbyło się to inaczej, niż sobie wyobrażałam.
- Widocznie jestem tępa, bo nic z tego nie rozumiem.
- Gerri wyrwało się głośne westchnienie. - Nie wiem, co
zrobić z jutrzejszym wieczorem.
- Przykro mi, że nie mogę pani pomóc. Moim zdaniem
powinna pani iść za głosem serca. Dokądkolwiek popro-
wadzi.
- Ciekawe do kogo? Do Rance'a czy do Desa?
Wiedziały, że jest to pytanie retoryczne.
- Okulary są magiczne, aleja, niestety, nie jestem cza-
rodziejką. - Pisarka wstała. - Proszę zaufać sercu i nicze-
go się nie obawiać. Na pewno właściwa odpowiedz znaj-
dzie się we właściwym momencie.
f
PITEK. W miarę upływu czasu Gerri była coraz bar- [ Pobierz całość w formacie PDF ]