[ Pobierz całość w formacie PDF ]
96
gotowania dla bogatych pań domu, ale darmowe lekcje dla bezrobotnych kobiet, które
chciałyby się dowiedzieć, w jaki sposób można tanio i zdrowo wyżywić rodzinę.
- Rozumiem. A gdzie by się odbywały te zajęcia?
- Tutaj. W Onions . W niedziele lub poniedziałki, bo wtedy restauracja i tak jest
zamknięta.
- A co z produktami? Kto za nie zapłaci?
- Ja.
Uśmiechając się do niej, tak jakby była małą dziewczynką, Gregory otoczył ją
ramieniem.
- Nigdy nie słyszałem o równie szlachetnej idei. Niestety, bardzo poważnie się
obawiam, że towarzystwo ubezpieczeniowe nie wyrazi na to zgody. Zbyt wiele obcych naraz.
- Przecież każdy gość jest w pewnym sensie obcy - zaprotestowała Kady.
- Porozmawiamy o tym pózniej, jak trochę ochłoniesz.
- Myślisz, że wszyscy biedacy to złodzieje, prawda? - krzyknęła, wyzwalając się z
jego uścisku. - Nie potrafiłbyś polubić nikogo z legendy!
Po raz pierwszy wypowiedziała głośno tę nazwę i coś się w niej przełamało. Opadłszy na
stołek, położyła głowę na rękach, wybuchając głośnym płaczem.
Kiedy Gregory wziął ją w objęcia, przywarła do niego jak dziecko.
- Co się z tobą dzieje, kochanie? Od dwóch tygodni naprawdę dziwnie się
zachowujesz.
- Nie wiem - odparła szczerze. - Moje życie straciło sens.
- Dlaczego tak mówisz? Czyżby wydarzyło się coś, o czym nie wiem?
Przecież nie mogła mu powiedzieć, że gdy tak na niego patrzy, czuje na sobie spojrzenie
niebieskich oczu Cole'a i widzi jego uśmiech.
Kiedy się nie odezwała, Gregory ucałował czubek jej włosów.
- Idz do domu. Za ciężko pracujesz. Połóż się do łóżka i pooglądaj telewizję. Przez
jakiś czas niczym się nie zajmuj. Wypocznij. Wrócisz tu we wtorek zupełnie odrodzona.
Pomógł jej spakować rzeczy, ale nie zaproponował, że odprowadzi ją do domu. Nie
obiecał również, że wpadnie z wizytą.
Dobrze przynajmniej, że mi nie każe przygotowywać niedzielnego obiadku - przemknęło
dziewczynie przez głowę.
Potrzebowała wypoczynku. Wiedziała, że po kilku dniach leniuchowania z pewnością
dojdzie do siebie.
18
Ale Kady nie odpoczywała. Kiedy znalazła się wreszcie w swoim mieszkaniu, odczuła
nagły przypływ sił i doznała wrażenia, że to Gregory i jego matka wysysają z niej całą
energię.
Mimo że dochodziła pierwsza w nocy, postanowiła sporządzić przepisy na potrawy, jakie
przygotowywała w Legendzie.
Wzięła prysznic, narzuciła szlafrok i wśliznęła się do łóżka. Zamiast jednak myśleć o
gotowaniu, zaczęła opisywać historię miasta, rysować mapy, wspominać mieszkańców...
Mijały godziny, stron przybywało, a ona nadal nie widziała w tym wszystkim sensu.
Czyżby odbyła tę podróż w czasie wyłącznie po to, by stworzyć Cole'owi szansę na
dorosłe życie lub pomszczenie rodziny?
Wstało słońce, a Kady nadal pisała. Zasnęła dopiero około południa. Zniła oczywiście o
tajemniczym jezdzcu. Zakwefiony Arab wyciągał do niej rękę, lecz ona nie mogła jej
dotknąć.
97
Obudziła się z płaczem i po raz pierwszy od chwili powrotu do domu zatęskniła za
Legendą. Nie tylko za Cole'em. Za wszystkimi.
- Dzięki nim czułam się ważna - powiedziała głośno. - Ważna i potrzebna.
Choć za wszelką cenę pragnęła uniknąć porównań między jej poprzednim a obecnym
życiem, nie mogła się oprzeć wrażeniu, że Gregory zachowuje się tak, jakby biorąc ją za
żonę, wyświadczał jej łaskę. Uświadomiła sobie nagle, że przed wyjazdem do Legendy
całkowicie się z tym pogodziła. Zupełnie nie rozumiała, co ten przystojny mężczyzna
zobaczył w takiej klusce.
Przez cały weekend usiłowała rozwiązać swój dylemat. Czy zakochała się w Cole'u? Czy
nadal kochała Gregory'ego?
I co zamierzała uczynić ze swoim życiem? Mając prawie trzydziestkę zapragnęła mieć
dom i dzieci. Doszła bowiem do wniosku, że kuchnia jej nie wystarczy.
Do wtorku niczego sensownego nie wymyśliła. Poszła do pracy, jakby nic się nie stało,
choć w głębi serca wiedziała, że wszystko się zmieniło. Nie miała jednak nadal pojęcia, jaki
to będzie miało wpływ na jej dalsze losy.
Pierwszy incydent miał ścisły związek ze skąpstwem pani Norman.
Kady próbowała przygotowywać zamówione potrawy, a matka Gregory'ego krążyła u jej
boku niczym sęp.
- Musisz dolewać tyle tej drogiej oliwy z oliwek? Dlaczego używasz wanilii w
laskach? Sproszkowana jest przecież o wiele tańsza! Nie, nie pakuj ryby. Jeśli chcą dostać
jedzenie na wynos, niech idą do baru szybkiej obsługi.
Przed restauracją stała ogromna kolejka i choć Kady wiedziała, że to nieodpowiednia
pora na awantury, jej cierpliwość całkowicie się wyczerpała.
- Wynoś się stąd! - wrzasnęła. - Won z mojej kuchni!
Pani Norman zamarła na chwilę, popatrzyła na Kady z przerażeniem, obróciła się na
pięcie i wypadła na korytarz. Po jej odejściu nastała grobowa cisza.
- Wiwat, Kady! - krzyknął nagle jeden z pomocników. - Hip, hip, hurra!
Potem ktoś odśpiewał hymn Wirginii, a dwie kucharki zaczęły tańczyć, podczas gdy
trzecia waliła w pokrywki od garnków, wystukując skoczny rytm na nieskazitelnie czystym
blacie.
Kady zamarła z wrażenia, a potem zaczęła się śmiać.
Nagle strzelił korek od szampana, co wzbudziło jeszcze większy aplauz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
96
gotowania dla bogatych pań domu, ale darmowe lekcje dla bezrobotnych kobiet, które
chciałyby się dowiedzieć, w jaki sposób można tanio i zdrowo wyżywić rodzinę.
- Rozumiem. A gdzie by się odbywały te zajęcia?
- Tutaj. W Onions . W niedziele lub poniedziałki, bo wtedy restauracja i tak jest
zamknięta.
- A co z produktami? Kto za nie zapłaci?
- Ja.
Uśmiechając się do niej, tak jakby była małą dziewczynką, Gregory otoczył ją
ramieniem.
- Nigdy nie słyszałem o równie szlachetnej idei. Niestety, bardzo poważnie się
obawiam, że towarzystwo ubezpieczeniowe nie wyrazi na to zgody. Zbyt wiele obcych naraz.
- Przecież każdy gość jest w pewnym sensie obcy - zaprotestowała Kady.
- Porozmawiamy o tym pózniej, jak trochę ochłoniesz.
- Myślisz, że wszyscy biedacy to złodzieje, prawda? - krzyknęła, wyzwalając się z
jego uścisku. - Nie potrafiłbyś polubić nikogo z legendy!
Po raz pierwszy wypowiedziała głośno tę nazwę i coś się w niej przełamało. Opadłszy na
stołek, położyła głowę na rękach, wybuchając głośnym płaczem.
Kiedy Gregory wziął ją w objęcia, przywarła do niego jak dziecko.
- Co się z tobą dzieje, kochanie? Od dwóch tygodni naprawdę dziwnie się
zachowujesz.
- Nie wiem - odparła szczerze. - Moje życie straciło sens.
- Dlaczego tak mówisz? Czyżby wydarzyło się coś, o czym nie wiem?
Przecież nie mogła mu powiedzieć, że gdy tak na niego patrzy, czuje na sobie spojrzenie
niebieskich oczu Cole'a i widzi jego uśmiech.
Kiedy się nie odezwała, Gregory ucałował czubek jej włosów.
- Idz do domu. Za ciężko pracujesz. Połóż się do łóżka i pooglądaj telewizję. Przez
jakiś czas niczym się nie zajmuj. Wypocznij. Wrócisz tu we wtorek zupełnie odrodzona.
Pomógł jej spakować rzeczy, ale nie zaproponował, że odprowadzi ją do domu. Nie
obiecał również, że wpadnie z wizytą.
Dobrze przynajmniej, że mi nie każe przygotowywać niedzielnego obiadku - przemknęło
dziewczynie przez głowę.
Potrzebowała wypoczynku. Wiedziała, że po kilku dniach leniuchowania z pewnością
dojdzie do siebie.
18
Ale Kady nie odpoczywała. Kiedy znalazła się wreszcie w swoim mieszkaniu, odczuła
nagły przypływ sił i doznała wrażenia, że to Gregory i jego matka wysysają z niej całą
energię.
Mimo że dochodziła pierwsza w nocy, postanowiła sporządzić przepisy na potrawy, jakie
przygotowywała w Legendzie.
Wzięła prysznic, narzuciła szlafrok i wśliznęła się do łóżka. Zamiast jednak myśleć o
gotowaniu, zaczęła opisywać historię miasta, rysować mapy, wspominać mieszkańców...
Mijały godziny, stron przybywało, a ona nadal nie widziała w tym wszystkim sensu.
Czyżby odbyła tę podróż w czasie wyłącznie po to, by stworzyć Cole'owi szansę na
dorosłe życie lub pomszczenie rodziny?
Wstało słońce, a Kady nadal pisała. Zasnęła dopiero około południa. Zniła oczywiście o
tajemniczym jezdzcu. Zakwefiony Arab wyciągał do niej rękę, lecz ona nie mogła jej
dotknąć.
97
Obudziła się z płaczem i po raz pierwszy od chwili powrotu do domu zatęskniła za
Legendą. Nie tylko za Cole'em. Za wszystkimi.
- Dzięki nim czułam się ważna - powiedziała głośno. - Ważna i potrzebna.
Choć za wszelką cenę pragnęła uniknąć porównań między jej poprzednim a obecnym
życiem, nie mogła się oprzeć wrażeniu, że Gregory zachowuje się tak, jakby biorąc ją za
żonę, wyświadczał jej łaskę. Uświadomiła sobie nagle, że przed wyjazdem do Legendy
całkowicie się z tym pogodziła. Zupełnie nie rozumiała, co ten przystojny mężczyzna
zobaczył w takiej klusce.
Przez cały weekend usiłowała rozwiązać swój dylemat. Czy zakochała się w Cole'u? Czy
nadal kochała Gregory'ego?
I co zamierzała uczynić ze swoim życiem? Mając prawie trzydziestkę zapragnęła mieć
dom i dzieci. Doszła bowiem do wniosku, że kuchnia jej nie wystarczy.
Do wtorku niczego sensownego nie wymyśliła. Poszła do pracy, jakby nic się nie stało,
choć w głębi serca wiedziała, że wszystko się zmieniło. Nie miała jednak nadal pojęcia, jaki
to będzie miało wpływ na jej dalsze losy.
Pierwszy incydent miał ścisły związek ze skąpstwem pani Norman.
Kady próbowała przygotowywać zamówione potrawy, a matka Gregory'ego krążyła u jej
boku niczym sęp.
- Musisz dolewać tyle tej drogiej oliwy z oliwek? Dlaczego używasz wanilii w
laskach? Sproszkowana jest przecież o wiele tańsza! Nie, nie pakuj ryby. Jeśli chcą dostać
jedzenie na wynos, niech idą do baru szybkiej obsługi.
Przed restauracją stała ogromna kolejka i choć Kady wiedziała, że to nieodpowiednia
pora na awantury, jej cierpliwość całkowicie się wyczerpała.
- Wynoś się stąd! - wrzasnęła. - Won z mojej kuchni!
Pani Norman zamarła na chwilę, popatrzyła na Kady z przerażeniem, obróciła się na
pięcie i wypadła na korytarz. Po jej odejściu nastała grobowa cisza.
- Wiwat, Kady! - krzyknął nagle jeden z pomocników. - Hip, hip, hurra!
Potem ktoś odśpiewał hymn Wirginii, a dwie kucharki zaczęły tańczyć, podczas gdy
trzecia waliła w pokrywki od garnków, wystukując skoczny rytm na nieskazitelnie czystym
blacie.
Kady zamarła z wrażenia, a potem zaczęła się śmiać.
Nagle strzelił korek od szampana, co wzbudziło jeszcze większy aplauz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]