[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Lionel jest ślubnym dzieckiem.
Odparł natychmiast:
- To niemożliwe.
- Zapewniam cię, że to możliwe. Jak zapewne podejrzewałeś,
jego matką jest Elżbieta.
- Tak, a ty, dzielna kobieto, wzięłaś na siebie dziecko i cały
wstyd?
- Nie wstyd, lecz ogromne niebezpieczeństwo, bo może tego nie
wiesz, ale ojcem Lionela jest stryj Elżbiety.
Griffith zdał sobie sprawę, że wypił za mało wody, bo zaschło
mu w gardle.
- Ryszard - wyszeptał z trudem.
- Tak.
Griffith na samym początku snuł domysły, że ojcem Lionela
mógł być Ryszard. Potem, odkrywszy że Marianna jest dziewicą,
zaczął przypuszczać, że matką chłopca była Elżbieta. Lecz nie
dopuszczał do siebie gorszącej myśli o Elżbiecie i Ryszardzie.
Wiedział bowiem, jak niebezpieczny byłby taki związek.
Teraz Marianna dorzucała następne okropieństwo: ślubna para,
dwoje najbardziej królewskich ludzi w całym kraju, którzy
wspólnie spłodzili syna. Syna królewskiego, który zrodził się pod
ochroną świętego Kościoła.
- Modlę się, abyś była w błędzie, bo jeśli Lionel jest ślubnym
synem Ryszarda i Elżbiety, ma większe prawo do tronu nizli
Henryk Tudor.
- Wiem dobrze, co mówię. Lepiej niż ktokolwiek. Czy
wyobrażasz sobie, że zabrałabym Lionela z twego bezpiecznego
domu, gdybym nie zdążała na spotkanie z przeznaczeniem? Czy
przypuszczasz że zabrałabym go naprzeciw śmierci, gdybym nie
obawiała się, że śmierć sama po niego przyjdzie?
Griffith, pełen niesmaku i rozczarowania, zapytał:
- Jak mógł z nią spać? Jak mógł poślubić? Był jej stryjem, bratem
jej ojca. Kościół zabrania takich związków, takich bliskich
powiązań ludzi jednej krwi.
- Jak zapewne wiesz, papież przewiduje dyspensę dla członków
rodziny królewskiej, gdy zajdzie taka potrzeba. Ryszard był
pewny, że dostanie rozgrzeszenie i nawet wysłał emisariusza do
papieża, lecz zginął pod Bosworth, zanim otrzymał dyspensę.
Griffithowi zaświtało nikle światełko nadziei:
- A więc ślub nie był oficjalny.
Marianna zaśmiała się gorzko:
- Któż by się przejmował takimi księżymi nieporozumieniami.
Miała rację i obydwoje zamilkli. Griffith spoglądał na Mariannę
w świetle księżyca, wzruszony jej losem, który zmienił ją z pełnej
życia dziewczyny w zapędzoną w kozi róg kobietę. Jej suche oczy
nawet nie mrugnęły, pozostały szeroko otwarte i zamglone, dając
świadectwo dawno przelanym łzom.
Griffith pragnął dotknąć jej, pocieszyć, lecz nie miał odwagi.
Przepaść między nimi była zbyt głęboka i rozległa, wypełniona
problemami, które schwyciłyby go i wciągnęły w głąb.
Marianna wytłumaczyła mu:
- Elżbieta uczyniła to wyłącznie ze względu na swoich braci.
Ryszard wtrącił ich do więzienia w Tower i nikt nie wiedział, co
zamierza. Zaprosił Elżbietę na swój dwór i przybyłyśmy tam obie
z nadzieją, że poznamy jego zamiary. A potem... - westchnęła z
rozpaczą - wolałabym, żebyśmy nigdy ich nie poznały.
- Czy Ryszard zabił żonę, aby poślubić Elżbietę?
Marianna usiadła, lecz Griffith miał wrażenie, że nie dostrzega
ani jego, ani otoczenia.
- Czy Ryszard zabił Annę? Nie wiem. Wiem tylko tyle, że
Ryszard był najzimniejszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek
spotkałam. Pragnął Elżbiety nie dlatego, że była młoda i piękna,
lecz dlatego, że małżeństwo z nią zapewniało mu prawo do
korony. Cóż
- wzruszyła ramionami - pragnął jej z tego samego powodu co
Henryk. Związek z córką króla Edwarda czyni prawo do tronu
nienaruszalnym, czyż nie?
- Tak sądzę - odparł ostrożnie Griffith.
- Obiecał, że jeśli będzie z nim sypiać, uwolni jej braci. - Gorzki
uśmiech rozciął usta Marianny. - Nie wierzyłam mu, Elżbieta
chyba także, ale cóż miała począć?
- W tym czasie już nie żyli - powiedział Griffith.
- Nie było ciał. Trudno jest opłakiwać odejście kogoś, kogo nie
widziało się martwym... - Wyrwała pozbawioną liści gałązkę z
legowiska i złamała ją na pól, a potem jeszcze raz na pół. Na jej
dłoń wyciekła żywica i Marianna otarła ją z obrzydzeniem o
spódnicę.
A potem spróbowała zeskrobać żywicę i poskarżyła się: - Nie
chce zejść.
Griffith ujął jej dłoń i użył brzegu swego samodziałowego
kaftana, by zetrzeć lepką ciecz.
- Bardzo trudno usunąć taką plamę. - Puścił jej dłoń i Marianna
wpatrzyła się w nią, jakby wypisał tam jakieś przesłanie.
- Griffith? Jak myślisz, gdy to się skończy, czy my...?
Czekał wstrzymując oddech.
- Ale nie znasz jeszcze całej historii - nie dokończyła poprzedniej
myśli Marianna. - On...
- Kto?
- Ryszard. - Jego imię zabrzmiało gorzko w ustach Marianny.
- Natychmiast zrobił jej dziecko i to go cieszyło i gniewało. Gdy
Anna umarła, natychmiast poślubił Elżbietę, ale musiał to zrobić
w tajemnicy, bo zaczęły krążyć pogłoski. Ludzie podejrzewali go
o najgorsze. Ryszard nawet wtedy nie rozumiał, że uczciwi ludzie
uznają morderstwo, podstęp i przywłaszczenie za zbrodnie godne
kary. On sądził, że to strategia, która musi przynieść owoce.
- Kto wie o ślubie? - spytał Griffith.
- Elżbieta. Ryszard. Ksiądz. Książę Norfolk i ja.
Griffith poczuł się bliski omdlenia.
- Nigdy o tym nie słyszałem.
- Ksiądz nie żyje. Umarł, jak słyszałam w drodze do papieża po
nieodzowną bullę. Książę Norfolk także nie żyje. Został zabity pod
Bosworth; Ryszard także zginął pod Bosworth.
- Ty żyjesz.
- Tak.
Według niego Marianna była zbyt spokojna. Nie widziała... nie
mogła rozumieć grożącego jej niebezpieczeństwa. Griffith rzekł:
- I jeżeli chcesz pozostać przy życiu, nigdy nie mów nikomu
tego, co powiedziałaś mnie.
- Zabijesz mnie, jeśli powiem?
Griffith roześmiał się z gniewnym rozbawieniem.
- Nie ja, kochanie. Tego ranka przysięgałem ochrzanić cię. Ale na
polu pod Bosworth stałem przy Henryku i przyglądałem się, jak
Anglicy zabijają Ryszarda. Słyszałem przysięgę, którą złożył [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl