[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skich oczach zamigotał błysk niepokoju - nigdy nie
ukrywałaś swych uczuć. Wszyscy wiedzieli, jak bardzo
lubiłaś dawnego stajennego i nikt w czterech wioskach
opactwa nie widział w waszej przyjazni niczego zdroż
nego. Ale to jest Londyn, Sophio, prawdziwa wylęgarnia
skandali i złośliwych plotek. Jeśli okażesz nowemu sta
jennemu tę samą sympatię, jaką żywiłaś dla Clema, to
wolę nie myśleć o oszczerstwach, które zaczną krążyć
na twój temat.
Sophia siedziała w milczeniu, przez parę minut
rozmyślając nad słowami Robiny, po czym, sięgnąw
szy po biszkopt ze słodkimi migdałami, machnęła rę
ką z lekceważeniem. Jej przyjaciółka wyraznie prze
sadza!
Jak się okazało, obawy Robiny nie były płonne.
Gdy Sophia i jej przystojny stajenny przez parÄ™ dni
regularnie pojawiali się w parku, wywołali masę plo
tek i domysłów. Oczywiście wiele osób nie widziało
nic złego w tym, że młoda dama i jej stajenny jadą
obok siebie, zatopieni w rozmowie; inni zaś, zwłasz
cza ci, którzy w zeszłym miesiącu byli na balu
u Yardleyów, zastanawiali się, czy w krążących
wówczas pogłoskach nie kryje się zdzbło prawdy. La
dy Sophia Cleeve od przyjazdu do Londynu poświę
cała bardzo mało uwagi dżentelmenom z eleganckie-
go świata, na oczach wszystkich okazując najwyższe
zainteresowanie plebejuszowi ze stajni!
Sophia pozostawała obojętna na liczne ukradkowe
mrugnięcia i złośliwe szepty, wymieniane za jej ple
cami. Odczuwała boleśnie tylko to, że Londyn stał się
niesłychanie zatłoczony, jego ludność jakby podwoiła
się w ciągu doby. Niezależnie od pory dnia, w jakiej
postanowiła odbyć przejażdżkę, nie mogła znalezć
ulicy, którą swobodnie dałoby się przejechać, ani
miejsca w parku, wolnego od plotkujących par. Któ
regoś ranka podczas śniadania, mniej więcej w ty
dzień po wyjezdzie Marcusa, gorzko poskarżyła się
na to rodzicom.
Lady Marissa rzuciła córce spojrzenie pełne zrozu
mienia.
- Obawiam się, moja droga, że będziesz musiała
się do tego przyzwyczaić. Zaczął się sezon i więk
szość gości pozostanie aż do jego zakończenia.
- ZdajÄ™ sobie z tego sprawÄ™, mamo, ale mam wra
żenie, że wszyscy zjechali do stolicy w ciągu ostat
nich paru dni. - Uderzył ją przewrotny zbieg okoli
czności. - Dokładnie rzecz biorąc, ten napływ zaczął
się od wyjazdu Marcusa. Może powinniśmy go za
wezwać i przekonać się, czy jego obecność nie nakło
ni paru przybyszów do powrotu do ich majątków.
Hrabia, pogrążony w lekturze licznej korespon
dencji, leżącej przy jego talerzu, nie mógł powstrzy
mać chichotu.
- Gdyby ktoś cię usłyszał, moje dziecko, mógłby
dojść do wniosku, że nie szanujesz brata, a tymcza
sem każdy przyzna, że...
Urwał, a jego twarz pokryła się tak chorobliwą bla
dością, że zaniepokojona hrabina zapytała, czy mąż
dobrze siÄ™ czuje.
- C... co? - Szeroko rozwartymi oczyma przyglÄ…
dał się jej przez stół, jakby była osobą zupełnie mu
nieznaną. Potem wziął się w garść, pospiesznie wstał
z fotela, zgarniając jednocześnie całą koresponden
cjÄ™. - CzujÄ™ siÄ™ doskonale, moje serce... tak, napra
wdę znakomicie. Przepraszam was, ale skończę czy
tanie listów w bibliotece.
- Co się nagle stało papie? - odezwała się Sophia,
gdy tylko je opuścił.
- Bez wątpienia coś go zdenerwowało - musia
ła przyznać matka, lecz zdecydowanie nie chciała
zagłębiać się w domysły i pospiesznie zmieniła te
mat.
- Mam nadzieję, że list do ciebie nie zawierał
złych wiadomości?
- Wręcz przeciwnie - zapewniła ją Sophia. - To
karteczka od 0livii Roade Burton. Napisałam do niej
w zeszłym tygodniu, lecz najwyrazniej wiadomość
ode mnie jeszcze do niej nie dotarła, gdyż pisze, że
uważa mnie za największą świnkę na świecie, skoro
tak szybko o niej zapomniałam.
- Ta młoda dama - zauważyła lady Marissa to-
nem, który nagle stał się oschły - nie ma prawa niko
go krytykować po tym, jak się sama zachowała.
Sophia nie mogła powstrzymać wesołości z tego
rzadkiego przejawu wyraznego niezadowolenia matki.
- Zdaję sobie sprawę, że nie masz zbyt dobrego
mniemania o 01ivii, mamo. Może jest trochę samo
lubna i rozpieszczona, ale ja też taka jestem.
- To święta prawda, moja droga - przytaknęła
hrabina, wcale nie zamierzając oszczędzać córki. -
Jestem jednak pewna, że nie igrałabyś z męskimi
uczuciami, w jednej chwili przyrzekając dżentelme
nowi rękę, a w następnej zmieniając zdanie. Zanim
zaczniesz bronić panny Roade Burton - ciągnęła,
uniemożliwiając córce przyjście znajomej z pomocą
- powiem ci jasno i otwarcie, że nigdy nie wierzyłam
w ten stek nonsensów, który rozgłaszał biedaczysko
lord Ravensden, jakoby nigdy nie byli oficjalnie za
ręczeni i że ogłoszenie w prasie było tylko przykrą
pomyłką.
Matka mówiła prawdę i Sophia czuła, że nie po
wiedzie się jej próba ukazania Olivii w lepszym
świetle. Nie ma co przekonywać lady Marissy, że wy
darzenia, które rozegrały się przed paroma miesiąca
mi, miały zupełnie inny przebieg. Powiedziała więc
tylko:
- Dżentelmen do ostatka, co, mamo? Pewnie dla
tego lubisz lorda Ravensdena i byłaś tak rada, kiedy
postanowił poślubić Beatrice. Zawsze o wiele bar-
dziej lubiłaś Beatrice niż jej siostrę... No, przyznaj
siÄ™, mamo!
Hrabina, prawdomówna jak zawsze, nawet nie za
mierzała zaprzeczać.
- Tak, trzeba przyznać, że Ravensdenowi się uda
ło, gdy 01ivia postanowiła go zostawić.
- Masz zupełną rację - przytaknęła Sophia. - Mo
że nie pochwalam sposobów postępowania 01ivii, ale
w sumie wyszły one na dobre wszystkim zaintereso
wanym. Poza tym - dodała z uśmieszkiem osoby,
która wie, co w trawie piszczy - nie wierzę, byś na
prawdę miała Olivii za złe to, że nie chciała wyjść za
mężczyznę, który jej nie kochał.
- Chyba tak, moja duszko - odparła matka, lecz
nie chciała już więcej ustępować córce i zmieniła te
mat, pytajÄ…c, czy list zawiera jakieÅ› interesujÄ…ce plo
teczki.
- Nie, nic ciekawego. - Sophia szybko przebiegła
wzrokiem pojedynczÄ… kartkÄ™ papieru. - 01ivia wspo
mina, że okolice opactwa wyglądają jak opuszczone.
Nic dziwnego, skoro większość mieszkańców dwo
rów zjechała do stolicy. Mogłabym przysiąc, że
wczoraj widziałam Beatrice, jak jechała z Ravensde-
nem powozem, i na pewno widziałam lorda Ishama,
który onegdaj, ponury jak gradowa chmura, jezdził
po parku, lecz nie zauważyłam, czy była z nim India.
I wiesz, oczywiście, że Percevalowie wreszcie przy
jechali do miasta.
- Tak, wiem o tym, - Hrabina nie mogła po
wstrzymać uśmiechu. - Jak powiedział któregoś dnia
drogi Hugo, jego matka nie jest zadowolona, że wy
dałyśmy dla ciebie bal, nim ona i Hester przybyły do
miasta. On, kochany chłopak, doskonale rozumie,
dlaczego to zrobiłam. Kalendarz wydarzeń towarzy
skich jest tak wypełniony, że nie zdołałybyśmy się
wcisnąć z naszym przyjęciem, gdy sezon oficjalnie
się rozpocznie. Ale, ale - dodała, wzmocniwszy się
łykiem kawy - nie zapomniałaś, że drogi Hugo ma [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
skich oczach zamigotał błysk niepokoju - nigdy nie
ukrywałaś swych uczuć. Wszyscy wiedzieli, jak bardzo
lubiłaś dawnego stajennego i nikt w czterech wioskach
opactwa nie widział w waszej przyjazni niczego zdroż
nego. Ale to jest Londyn, Sophio, prawdziwa wylęgarnia
skandali i złośliwych plotek. Jeśli okażesz nowemu sta
jennemu tę samą sympatię, jaką żywiłaś dla Clema, to
wolę nie myśleć o oszczerstwach, które zaczną krążyć
na twój temat.
Sophia siedziała w milczeniu, przez parę minut
rozmyślając nad słowami Robiny, po czym, sięgnąw
szy po biszkopt ze słodkimi migdałami, machnęła rę
ką z lekceważeniem. Jej przyjaciółka wyraznie prze
sadza!
Jak się okazało, obawy Robiny nie były płonne.
Gdy Sophia i jej przystojny stajenny przez parÄ™ dni
regularnie pojawiali się w parku, wywołali masę plo
tek i domysłów. Oczywiście wiele osób nie widziało
nic złego w tym, że młoda dama i jej stajenny jadą
obok siebie, zatopieni w rozmowie; inni zaś, zwłasz
cza ci, którzy w zeszłym miesiącu byli na balu
u Yardleyów, zastanawiali się, czy w krążących
wówczas pogłoskach nie kryje się zdzbło prawdy. La
dy Sophia Cleeve od przyjazdu do Londynu poświę
cała bardzo mało uwagi dżentelmenom z eleganckie-
go świata, na oczach wszystkich okazując najwyższe
zainteresowanie plebejuszowi ze stajni!
Sophia pozostawała obojętna na liczne ukradkowe
mrugnięcia i złośliwe szepty, wymieniane za jej ple
cami. Odczuwała boleśnie tylko to, że Londyn stał się
niesłychanie zatłoczony, jego ludność jakby podwoiła
się w ciągu doby. Niezależnie od pory dnia, w jakiej
postanowiła odbyć przejażdżkę, nie mogła znalezć
ulicy, którą swobodnie dałoby się przejechać, ani
miejsca w parku, wolnego od plotkujących par. Któ
regoś ranka podczas śniadania, mniej więcej w ty
dzień po wyjezdzie Marcusa, gorzko poskarżyła się
na to rodzicom.
Lady Marissa rzuciła córce spojrzenie pełne zrozu
mienia.
- Obawiam się, moja droga, że będziesz musiała
się do tego przyzwyczaić. Zaczął się sezon i więk
szość gości pozostanie aż do jego zakończenia.
- ZdajÄ™ sobie z tego sprawÄ™, mamo, ale mam wra
żenie, że wszyscy zjechali do stolicy w ciągu ostat
nich paru dni. - Uderzył ją przewrotny zbieg okoli
czności. - Dokładnie rzecz biorąc, ten napływ zaczął
się od wyjazdu Marcusa. Może powinniśmy go za
wezwać i przekonać się, czy jego obecność nie nakło
ni paru przybyszów do powrotu do ich majątków.
Hrabia, pogrążony w lekturze licznej korespon
dencji, leżącej przy jego talerzu, nie mógł powstrzy
mać chichotu.
- Gdyby ktoś cię usłyszał, moje dziecko, mógłby
dojść do wniosku, że nie szanujesz brata, a tymcza
sem każdy przyzna, że...
Urwał, a jego twarz pokryła się tak chorobliwą bla
dością, że zaniepokojona hrabina zapytała, czy mąż
dobrze siÄ™ czuje.
- C... co? - Szeroko rozwartymi oczyma przyglÄ…
dał się jej przez stół, jakby była osobą zupełnie mu
nieznaną. Potem wziął się w garść, pospiesznie wstał
z fotela, zgarniając jednocześnie całą koresponden
cjÄ™. - CzujÄ™ siÄ™ doskonale, moje serce... tak, napra
wdę znakomicie. Przepraszam was, ale skończę czy
tanie listów w bibliotece.
- Co się nagle stało papie? - odezwała się Sophia,
gdy tylko je opuścił.
- Bez wątpienia coś go zdenerwowało - musia
ła przyznać matka, lecz zdecydowanie nie chciała
zagłębiać się w domysły i pospiesznie zmieniła te
mat.
- Mam nadzieję, że list do ciebie nie zawierał
złych wiadomości?
- Wręcz przeciwnie - zapewniła ją Sophia. - To
karteczka od 0livii Roade Burton. Napisałam do niej
w zeszłym tygodniu, lecz najwyrazniej wiadomość
ode mnie jeszcze do niej nie dotarła, gdyż pisze, że
uważa mnie za największą świnkę na świecie, skoro
tak szybko o niej zapomniałam.
- Ta młoda dama - zauważyła lady Marissa to-
nem, który nagle stał się oschły - nie ma prawa niko
go krytykować po tym, jak się sama zachowała.
Sophia nie mogła powstrzymać wesołości z tego
rzadkiego przejawu wyraznego niezadowolenia matki.
- Zdaję sobie sprawę, że nie masz zbyt dobrego
mniemania o 01ivii, mamo. Może jest trochę samo
lubna i rozpieszczona, ale ja też taka jestem.
- To święta prawda, moja droga - przytaknęła
hrabina, wcale nie zamierzając oszczędzać córki. -
Jestem jednak pewna, że nie igrałabyś z męskimi
uczuciami, w jednej chwili przyrzekając dżentelme
nowi rękę, a w następnej zmieniając zdanie. Zanim
zaczniesz bronić panny Roade Burton - ciągnęła,
uniemożliwiając córce przyjście znajomej z pomocą
- powiem ci jasno i otwarcie, że nigdy nie wierzyłam
w ten stek nonsensów, który rozgłaszał biedaczysko
lord Ravensden, jakoby nigdy nie byli oficjalnie za
ręczeni i że ogłoszenie w prasie było tylko przykrą
pomyłką.
Matka mówiła prawdę i Sophia czuła, że nie po
wiedzie się jej próba ukazania Olivii w lepszym
świetle. Nie ma co przekonywać lady Marissy, że wy
darzenia, które rozegrały się przed paroma miesiąca
mi, miały zupełnie inny przebieg. Powiedziała więc
tylko:
- Dżentelmen do ostatka, co, mamo? Pewnie dla
tego lubisz lorda Ravensdena i byłaś tak rada, kiedy
postanowił poślubić Beatrice. Zawsze o wiele bar-
dziej lubiłaś Beatrice niż jej siostrę... No, przyznaj
siÄ™, mamo!
Hrabina, prawdomówna jak zawsze, nawet nie za
mierzała zaprzeczać.
- Tak, trzeba przyznać, że Ravensdenowi się uda
ło, gdy 01ivia postanowiła go zostawić.
- Masz zupełną rację - przytaknęła Sophia. - Mo
że nie pochwalam sposobów postępowania 01ivii, ale
w sumie wyszły one na dobre wszystkim zaintereso
wanym. Poza tym - dodała z uśmieszkiem osoby,
która wie, co w trawie piszczy - nie wierzę, byś na
prawdę miała Olivii za złe to, że nie chciała wyjść za
mężczyznę, który jej nie kochał.
- Chyba tak, moja duszko - odparła matka, lecz
nie chciała już więcej ustępować córce i zmieniła te
mat, pytajÄ…c, czy list zawiera jakieÅ› interesujÄ…ce plo
teczki.
- Nie, nic ciekawego. - Sophia szybko przebiegła
wzrokiem pojedynczÄ… kartkÄ™ papieru. - 01ivia wspo
mina, że okolice opactwa wyglądają jak opuszczone.
Nic dziwnego, skoro większość mieszkańców dwo
rów zjechała do stolicy. Mogłabym przysiąc, że
wczoraj widziałam Beatrice, jak jechała z Ravensde-
nem powozem, i na pewno widziałam lorda Ishama,
który onegdaj, ponury jak gradowa chmura, jezdził
po parku, lecz nie zauważyłam, czy była z nim India.
I wiesz, oczywiście, że Percevalowie wreszcie przy
jechali do miasta.
- Tak, wiem o tym, - Hrabina nie mogła po
wstrzymać uśmiechu. - Jak powiedział któregoś dnia
drogi Hugo, jego matka nie jest zadowolona, że wy
dałyśmy dla ciebie bal, nim ona i Hester przybyły do
miasta. On, kochany chłopak, doskonale rozumie,
dlaczego to zrobiłam. Kalendarz wydarzeń towarzy
skich jest tak wypełniony, że nie zdołałybyśmy się
wcisnąć z naszym przyjęciem, gdy sezon oficjalnie
się rozpocznie. Ale, ale - dodała, wzmocniwszy się
łykiem kawy - nie zapomniałaś, że drogi Hugo ma [ Pobierz całość w formacie PDF ]