[ Pobierz całość w formacie PDF ]
usiedli. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, szarpnęła nimi
jakaś potężna siła i przewróciła na ziemię. Upadając Johann
podrapał twarz o gałęzie najbliższego krzaka. Starał się
odzyskać równowagę, ale nie mógł. Nie potrafił pokonać
działania me znanej siły.
Pózniej mężczyzna i zakonnica zaczęli ześlizgiwać się po
zboczu góry. Przestali trzymać się za ręce.
- Czy nic ci się nie stało? - zapytał Johann, zaplątawszy
się w jakiś krzew, który na chwilę zatrzymał go po drodze.
- Na razie nie! - odkrzyknęła Beatńce. - Ale stanie się,
jeżeli ześlizgnę się na dół.
Nagłe szarpnięcie oswobodziło Johanna z objęć krzewu.
Koziołkując natknął się na siostrę Beatńce na sekundę, nim
działanie siły spychającej ich po zboczu góry ustało.
Potykając się i śmiejąc wstali z ziemi.
Johann zamierzał coś powiedzieć, ale siostra Beatńce
wyciągnęła nagle rękę, pokazując coś za jego plecami. W jej
oczach odbiło się niedowierzanie.
- Popatrz, bracie Johannie! - zawołała. - Spójrz tylko, co
stało się z jeziorem! Johann odwrócił głowę.
- O, mój Boże - powiedział tylko.
Przed trzęsieniem ziemi i działaniem nie znanej siły dom
Yasina znajdował się o trzydzieści metrów od brzegu
jeziora. Teraz jednak wody cofnęły się o co najmniej trzysta
metrów od brzegu, pozostawiając wolną przestrzeń pokrytą
wilgotnym piaskiem. Johann rozejrzał się, chcąc sprawdzić,
co stało się z linią brzegową. Wolna przestrzeń zmniejszała
się stopniowo po obu stronach domu, tak że na
przeciwległym krańcu wyspy, w pobliżu jaskiń Johanna i
siostry Beatńce, nie było widać, by uległa zmianom.
- To wszystko wydaje mi się bardzo dziwne - stwierdził
Johann. - Jezioro cofnęło się najbardziej w miejscu, w
którym wybuchł pożar. Zupełnie jakby ktoś świadomie
zaprojektował taką zmianę.
Trzęsienie ziemi nie ugasiło jednak pożaru. Kiedy Johann
przyglądał się wyrządzonym przez ogień szkodom, siostra
Beatńce dostrzegła na horyzoncie dziwną zmarszczkę na
powierzchni wody. Wyglądało, że kieruje się w stronę wyspy.
Pokazała ją Johannowi.
Obserwowali zmarszczkę, która z każdą chwilą
przemieniała się w coraz większą i grozniejszą falę.
Rzeczywiście zdążała ku nim, potężniejąc i wznosząc się
coraz wyżej i wyżej, aż w końcu Johann stwierdził, że jej
wysokość musi przekraczać sto metrów.
Poczuli, że na widok pędzącej w ich kierunku i mającej za
chwilę runąć na wyspę potwornej wodnej ściany ogarnia ich
uczucie panicznej trwogi. Johann starł się ocenić wysokość
gigantycznego wodnego wzniesienia. Zmuszając się do za-
chowania spokoju, oznajmił siostrze Beatńce, iż sądzi, że na
szczycie góry powinni być bezpieczni.
- To jasne - odezwał się właściwie do siebie samego. -W
jaki bardziej skuteczny sposób można ugasić pożar?
Piętrząca się niemal nad nimi potworna fala stanowiła
zdumiewający, mrożący krew w żyłach widok. Dotarłszy do
brzegu, rozbiła się o niego z ogłuszającym hukiem. W górę
zbocza popłynęły kaskady wody, zalewając wszelką
roślinność na swojej drodze. Miejsca, w których jeszcze
przed chwilą szalał pożar, ogarnął teraz wodny żywioł.
Johann i siostra Beatrice patrzyli na to wszystko jak onie-
miali. Nie przestając się trzymać za ręce, obserwowali, jak
wody powoli się cofają, spływając po zboczach wzniesień do
jeziora. Stwierdzili, że ukazujący się ich oczom krajobraz
zaledwie w dągu kilku chwil uległ dramatycznej zmianie.
Roślinność wyspy zamieniła się teraz w nieziemski gąszcz
powyrywanych z korzeniami drzew i krzaków splątanych ze
sobą i chaotycznie rozrzuconych po całym dużym obszarze,
który przyjął na siebie główny impet uderzenia. Po dziesięciu
minutach większość wód spłynęła do jeziora. Jego kształt i
linia brzegowa były teraz takie same jak w chwili, w której
zaczęło się trzęsienie ziemi, chociaż całe połacie plaży były
zaśmiecone szczątkami pozostawionymi tam przez cofającą
się wodę.
Nie było śladu po domostwie Yasina.
- To, czego właśnie byliśmy świadkami, bracie Johannie -
odezwała się z emfazą siostra Beatrice - było jednym z wielu
cudów Bożych.
Gigantyczna fala zrównała z ziemią niemal wszystkie
mniejsze wzniesienia na wyspie między miejscem, w którym
Johann i zakonnica wylądowali na plaży, a skalnymi
formacjami, pośród których zamieszkał Yasin. Ze szczytu
góry można było łatwo ocenić zasięg fali i rozmiary
dokonanych przez nią zniszczeń. Johann zapewnił siostrę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
usiedli. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, szarpnęła nimi
jakaś potężna siła i przewróciła na ziemię. Upadając Johann
podrapał twarz o gałęzie najbliższego krzaka. Starał się
odzyskać równowagę, ale nie mógł. Nie potrafił pokonać
działania me znanej siły.
Pózniej mężczyzna i zakonnica zaczęli ześlizgiwać się po
zboczu góry. Przestali trzymać się za ręce.
- Czy nic ci się nie stało? - zapytał Johann, zaplątawszy
się w jakiś krzew, który na chwilę zatrzymał go po drodze.
- Na razie nie! - odkrzyknęła Beatńce. - Ale stanie się,
jeżeli ześlizgnę się na dół.
Nagłe szarpnięcie oswobodziło Johanna z objęć krzewu.
Koziołkując natknął się na siostrę Beatńce na sekundę, nim
działanie siły spychającej ich po zboczu góry ustało.
Potykając się i śmiejąc wstali z ziemi.
Johann zamierzał coś powiedzieć, ale siostra Beatńce
wyciągnęła nagle rękę, pokazując coś za jego plecami. W jej
oczach odbiło się niedowierzanie.
- Popatrz, bracie Johannie! - zawołała. - Spójrz tylko, co
stało się z jeziorem! Johann odwrócił głowę.
- O, mój Boże - powiedział tylko.
Przed trzęsieniem ziemi i działaniem nie znanej siły dom
Yasina znajdował się o trzydzieści metrów od brzegu
jeziora. Teraz jednak wody cofnęły się o co najmniej trzysta
metrów od brzegu, pozostawiając wolną przestrzeń pokrytą
wilgotnym piaskiem. Johann rozejrzał się, chcąc sprawdzić,
co stało się z linią brzegową. Wolna przestrzeń zmniejszała
się stopniowo po obu stronach domu, tak że na
przeciwległym krańcu wyspy, w pobliżu jaskiń Johanna i
siostry Beatńce, nie było widać, by uległa zmianom.
- To wszystko wydaje mi się bardzo dziwne - stwierdził
Johann. - Jezioro cofnęło się najbardziej w miejscu, w
którym wybuchł pożar. Zupełnie jakby ktoś świadomie
zaprojektował taką zmianę.
Trzęsienie ziemi nie ugasiło jednak pożaru. Kiedy Johann
przyglądał się wyrządzonym przez ogień szkodom, siostra
Beatńce dostrzegła na horyzoncie dziwną zmarszczkę na
powierzchni wody. Wyglądało, że kieruje się w stronę wyspy.
Pokazała ją Johannowi.
Obserwowali zmarszczkę, która z każdą chwilą
przemieniała się w coraz większą i grozniejszą falę.
Rzeczywiście zdążała ku nim, potężniejąc i wznosząc się
coraz wyżej i wyżej, aż w końcu Johann stwierdził, że jej
wysokość musi przekraczać sto metrów.
Poczuli, że na widok pędzącej w ich kierunku i mającej za
chwilę runąć na wyspę potwornej wodnej ściany ogarnia ich
uczucie panicznej trwogi. Johann starł się ocenić wysokość
gigantycznego wodnego wzniesienia. Zmuszając się do za-
chowania spokoju, oznajmił siostrze Beatńce, iż sądzi, że na
szczycie góry powinni być bezpieczni.
- To jasne - odezwał się właściwie do siebie samego. -W
jaki bardziej skuteczny sposób można ugasić pożar?
Piętrząca się niemal nad nimi potworna fala stanowiła
zdumiewający, mrożący krew w żyłach widok. Dotarłszy do
brzegu, rozbiła się o niego z ogłuszającym hukiem. W górę
zbocza popłynęły kaskady wody, zalewając wszelką
roślinność na swojej drodze. Miejsca, w których jeszcze
przed chwilą szalał pożar, ogarnął teraz wodny żywioł.
Johann i siostra Beatrice patrzyli na to wszystko jak onie-
miali. Nie przestając się trzymać za ręce, obserwowali, jak
wody powoli się cofają, spływając po zboczach wzniesień do
jeziora. Stwierdzili, że ukazujący się ich oczom krajobraz
zaledwie w dągu kilku chwil uległ dramatycznej zmianie.
Roślinność wyspy zamieniła się teraz w nieziemski gąszcz
powyrywanych z korzeniami drzew i krzaków splątanych ze
sobą i chaotycznie rozrzuconych po całym dużym obszarze,
który przyjął na siebie główny impet uderzenia. Po dziesięciu
minutach większość wód spłynęła do jeziora. Jego kształt i
linia brzegowa były teraz takie same jak w chwili, w której
zaczęło się trzęsienie ziemi, chociaż całe połacie plaży były
zaśmiecone szczątkami pozostawionymi tam przez cofającą
się wodę.
Nie było śladu po domostwie Yasina.
- To, czego właśnie byliśmy świadkami, bracie Johannie -
odezwała się z emfazą siostra Beatrice - było jednym z wielu
cudów Bożych.
Gigantyczna fala zrównała z ziemią niemal wszystkie
mniejsze wzniesienia na wyspie między miejscem, w którym
Johann i zakonnica wylądowali na plaży, a skalnymi
formacjami, pośród których zamieszkał Yasin. Ze szczytu
góry można było łatwo ocenić zasięg fali i rozmiary
dokonanych przez nią zniszczeń. Johann zapewnił siostrę [ Pobierz całość w formacie PDF ]