[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chcesz powiedzieć, że po niecałym dniu...
A czemu nie? Niektóre kobiety są tak wyjątkowe, że wiesz to od
razu. Spójrz na nią. Czy taka dama nie powaliłaby cię z miejsca
na kolana? A może poprosisz ją do tańca? Nie mam nic prze-
ciwko temu.
Spojrzenie, jakim obrzucił Luke'a, było naprawdę mordercze. W
tym momencie muzyka przestała grać na chwilę. Primo szybko
wyszedł na parkiet i wziął Olimpię za rękę.
Zatańczmy.
Już obiecałam ten taniec - odparła.
Gładko wsunęła się w ramiona jednego z wujków, który aż się
rozpromienił, gdy trafiło mu się takie szczęście. Primo obser-
wował ich, planując straszną zemstę na swym niewinnym krew-
nym.
Kiedy taniec się skończył, Primo postanowił już nie ryzykować.
Następny będzie mój - powiedział, zdecydowanie biorąc ją za
rękę.
Kim ty, do diabła, jesteś, żeby zachowywać się tak arogancko? -
rzuciła z wściekłością.
Uśmiechnął się drapieżnie.
Primem Rinuccim, mężczyzną, o którym mówiłaś, że jest bez-
względny i kocha władzę. Czemu cię dziwi, że zachowuję się
tak, jak to sobie wyobrażałaś?
Dobra, rób, jak chcesz, skoro cię to bawi. Jutro pierwszym sa-
molotem wracam do Anglii.
S
R
Wątpię. Twój kontrakt z Curtis jest ważny jeszcze przez rok, co
oznacza, że ode mnie zależy, co się z tobą teraz stanie. Spróbuj
wyjechać, a zdziwisz się, jakie długie mam ręce.
Mogłam się tego spodziewać. A teraz mnie puść.
Nie, dopóki nie zaczniesz rozsądnie myśleć - warknął. - Przy-
znaję, że się zle zachowałem, ale wcale tego nie zaplanowałem.
Kiedy się uspokoisz, wyjaśnię...
Nic nie wyjaśnisz, bo nie będę cię słuchać.
Olimpio, proszę...
Powiedziałam, żebyś mnie puścił.
Luke z mieszanymi uczuciami przyglądał się bratu i Olimpii.
Znał ją zaledwie od kilku godzin, ale wywarła na nim ogromne
wrażenie. Marzył, że wkrótce pozna ją lepiej. Nawet nieuzasad-
nione nadzieje mamy nie wydawały mu się bezsensowne.
Jednak po wejściu Prima coś się zmieniło. W twarzy brata wi-
dział uczucia, jakich nawet się po nim nie spodziewał, dlatego
ani na chwilę nie spuszczał z nich ponurego spojrzenia.
Kiedy dostrzegł, że Olimpia wyrwała się z objęć Prima, szybko
do niej podszedł.
Może wymkniemy się stąd? - zaproponował. - Mama nam wy-
baczy.
Olimpio! - Twarz Prima pociemniała z gniewu. - Nie możesz
stąd tak wyjść!
Niby dlaczego? - spytała ze złością. - Jak śmiesz mi rozkazy-
wać? Poszukaj następnej ofiary, a mnie zejdz z drogi!
Przez ułamek sekundy myślała, że nie ustąpi, ale po
S
R
chwili spostrzegła, że napięcie go opuściło, a w jego oczach
pojawiło się przygnębienie.
- Więc idz - powiedział.
Ujęła Lukea pod rękę i bez słowa minęła Prima.
Pół godziny pózniej siedzieli w małej rybnej restauracji na na-
brzeżu. Luke zamówił spaghetti z małżami i zakazał jej mówić,
póki nie zaczęła jeść.
Dziękuję - westchnęła z przyjemnością. - Teraz czuję się o wiele
lepiej.
Miałem ukryte motywy - przyznał. - Oczekuję, że w nagrodę
usłyszę całą historię. Co ten drań zrobił?
Kiedy nie odpowiadała, spytał łagodnie:
Znasz go, prawda?
Tak, spotkaliśmy się w Anglii.
Ale nie powiedział ci, że to on jest tym wielkim Primem Rinuc-
cim?
Nie. Przedstawił się jako Jack Cayman.
To nazwisko jego ojca. Czasami posługuje się nim w intere-
sach...
To nie były interesy - ucięła.
Nie naciskał więcej, ale Olimpia stopniowo uspokoiła się i za-
nim skończyli spaghetti, Luke miał już mgliste pojęcie, co się
wydarzyło.
Siedział jak osłupiały. Czy to możliwe, że jego brat, którego
imię stało się niemal synonimem zdrowego rozsądku, uczciwo-
ści i potwornie nudnej prawości, prowadził podwójne życie?
- Teraz pragnę tylko wyjechać do Anglii i nigdy więcej go nie
widzieć - mówiła Olimpia z goryczą. Niestety podpisałam
umowę i on twierdzi, że ma mnie w garści.
S
R
- Nie możesz teraz wracać do domu - zaoponował natychmiast. -
Zostaniesz tutaj i sprawisz, że wszystkiego po żałuje. Odegrasz
się na nim, a ja ci w tym pomogę.
Uśmiechnęła się. -Jak?
- Zobaczysz.
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
Było jeszcze dość wcześnie, gdy Primo wyszedł z przyjęcia.
Bez celu jezdził po mieście, aż w końcu zawrócił samochód i
pojechał do hotelu. Odetchnął z ulgą, widząc, że światła w apar-
tamencie nadal są włączone. A więc Olimpia nie spełniła swojej
grozby i nie wyjechała.
Młody mężczyzna w recepcji uśmiechnął się na powitanie i się-
gnął do telefonu.
- Chcę jej zrobić niespodziankę - powstrzymał go Primo.
- Signore, naprawdę powinienem ją uprzedzić.
Banknot zmienił właściciela.
Mógł pan zapomnieć - Primo uśmiechnął się konspiracyjnie.
Si, signore. Oczywiście.
Tak długo nie podchodziła do drzwi, że zaczął się zastanawiać,
czy mimo wszystko nie wyjechała. W końcu otworzyła. Na wi-
dok Prima jej rysy stwardniały, jednak był na to przygotowany i
zanim zatrzasnęła drzwi, wsunął stopę do środka. Chwilę póz-
niej był już wewnątrz.
Wynoś się stąd! - wybuchnęła.
Nie wyjdę, dopóki nie porozmawiamy.
S
R
Już rozmawialiśmy. Wystarczy. Zresztą co tu jest do powiedze-
nia? Zaufałam ci, a ty przez cały czas mnie wrabiałeś.
To miał być żart, który wymknął się mi się z rąk. W końcu stra-
ciłem nad tym kontrolę.
Chyba zle słyszę! Straciłeś kontrolę? Wielki Primo Rinucci, na
którego skinienie wszyscy skaczą...
Skończ już! Nic o mnie nie wiesz. Nie jestem taki i nigdy nie
byłem.
Więc czemu nie wyprowadziłeś mnie z błędu?
Bo mnie to bawiło - odparł pochopnie.
No właśnie, nareszcie to przyznałeś! Bawiło cię robienie ze
mnie idiotki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
Chcesz powiedzieć, że po niecałym dniu...
A czemu nie? Niektóre kobiety są tak wyjątkowe, że wiesz to od
razu. Spójrz na nią. Czy taka dama nie powaliłaby cię z miejsca
na kolana? A może poprosisz ją do tańca? Nie mam nic prze-
ciwko temu.
Spojrzenie, jakim obrzucił Luke'a, było naprawdę mordercze. W
tym momencie muzyka przestała grać na chwilę. Primo szybko
wyszedł na parkiet i wziął Olimpię za rękę.
Zatańczmy.
Już obiecałam ten taniec - odparła.
Gładko wsunęła się w ramiona jednego z wujków, który aż się
rozpromienił, gdy trafiło mu się takie szczęście. Primo obser-
wował ich, planując straszną zemstę na swym niewinnym krew-
nym.
Kiedy taniec się skończył, Primo postanowił już nie ryzykować.
Następny będzie mój - powiedział, zdecydowanie biorąc ją za
rękę.
Kim ty, do diabła, jesteś, żeby zachowywać się tak arogancko? -
rzuciła z wściekłością.
Uśmiechnął się drapieżnie.
Primem Rinuccim, mężczyzną, o którym mówiłaś, że jest bez-
względny i kocha władzę. Czemu cię dziwi, że zachowuję się
tak, jak to sobie wyobrażałaś?
Dobra, rób, jak chcesz, skoro cię to bawi. Jutro pierwszym sa-
molotem wracam do Anglii.
S
R
Wątpię. Twój kontrakt z Curtis jest ważny jeszcze przez rok, co
oznacza, że ode mnie zależy, co się z tobą teraz stanie. Spróbuj
wyjechać, a zdziwisz się, jakie długie mam ręce.
Mogłam się tego spodziewać. A teraz mnie puść.
Nie, dopóki nie zaczniesz rozsądnie myśleć - warknął. - Przy-
znaję, że się zle zachowałem, ale wcale tego nie zaplanowałem.
Kiedy się uspokoisz, wyjaśnię...
Nic nie wyjaśnisz, bo nie będę cię słuchać.
Olimpio, proszę...
Powiedziałam, żebyś mnie puścił.
Luke z mieszanymi uczuciami przyglądał się bratu i Olimpii.
Znał ją zaledwie od kilku godzin, ale wywarła na nim ogromne
wrażenie. Marzył, że wkrótce pozna ją lepiej. Nawet nieuzasad-
nione nadzieje mamy nie wydawały mu się bezsensowne.
Jednak po wejściu Prima coś się zmieniło. W twarzy brata wi-
dział uczucia, jakich nawet się po nim nie spodziewał, dlatego
ani na chwilę nie spuszczał z nich ponurego spojrzenia.
Kiedy dostrzegł, że Olimpia wyrwała się z objęć Prima, szybko
do niej podszedł.
Może wymkniemy się stąd? - zaproponował. - Mama nam wy-
baczy.
Olimpio! - Twarz Prima pociemniała z gniewu. - Nie możesz
stąd tak wyjść!
Niby dlaczego? - spytała ze złością. - Jak śmiesz mi rozkazy-
wać? Poszukaj następnej ofiary, a mnie zejdz z drogi!
Przez ułamek sekundy myślała, że nie ustąpi, ale po
S
R
chwili spostrzegła, że napięcie go opuściło, a w jego oczach
pojawiło się przygnębienie.
- Więc idz - powiedział.
Ujęła Lukea pod rękę i bez słowa minęła Prima.
Pół godziny pózniej siedzieli w małej rybnej restauracji na na-
brzeżu. Luke zamówił spaghetti z małżami i zakazał jej mówić,
póki nie zaczęła jeść.
Dziękuję - westchnęła z przyjemnością. - Teraz czuję się o wiele
lepiej.
Miałem ukryte motywy - przyznał. - Oczekuję, że w nagrodę
usłyszę całą historię. Co ten drań zrobił?
Kiedy nie odpowiadała, spytał łagodnie:
Znasz go, prawda?
Tak, spotkaliśmy się w Anglii.
Ale nie powiedział ci, że to on jest tym wielkim Primem Rinuc-
cim?
Nie. Przedstawił się jako Jack Cayman.
To nazwisko jego ojca. Czasami posługuje się nim w intere-
sach...
To nie były interesy - ucięła.
Nie naciskał więcej, ale Olimpia stopniowo uspokoiła się i za-
nim skończyli spaghetti, Luke miał już mgliste pojęcie, co się
wydarzyło.
Siedział jak osłupiały. Czy to możliwe, że jego brat, którego
imię stało się niemal synonimem zdrowego rozsądku, uczciwo-
ści i potwornie nudnej prawości, prowadził podwójne życie?
- Teraz pragnę tylko wyjechać do Anglii i nigdy więcej go nie
widzieć - mówiła Olimpia z goryczą. Niestety podpisałam
umowę i on twierdzi, że ma mnie w garści.
S
R
- Nie możesz teraz wracać do domu - zaoponował natychmiast. -
Zostaniesz tutaj i sprawisz, że wszystkiego po żałuje. Odegrasz
się na nim, a ja ci w tym pomogę.
Uśmiechnęła się. -Jak?
- Zobaczysz.
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
Było jeszcze dość wcześnie, gdy Primo wyszedł z przyjęcia.
Bez celu jezdził po mieście, aż w końcu zawrócił samochód i
pojechał do hotelu. Odetchnął z ulgą, widząc, że światła w apar-
tamencie nadal są włączone. A więc Olimpia nie spełniła swojej
grozby i nie wyjechała.
Młody mężczyzna w recepcji uśmiechnął się na powitanie i się-
gnął do telefonu.
- Chcę jej zrobić niespodziankę - powstrzymał go Primo.
- Signore, naprawdę powinienem ją uprzedzić.
Banknot zmienił właściciela.
Mógł pan zapomnieć - Primo uśmiechnął się konspiracyjnie.
Si, signore. Oczywiście.
Tak długo nie podchodziła do drzwi, że zaczął się zastanawiać,
czy mimo wszystko nie wyjechała. W końcu otworzyła. Na wi-
dok Prima jej rysy stwardniały, jednak był na to przygotowany i
zanim zatrzasnęła drzwi, wsunął stopę do środka. Chwilę póz-
niej był już wewnątrz.
Wynoś się stąd! - wybuchnęła.
Nie wyjdę, dopóki nie porozmawiamy.
S
R
Już rozmawialiśmy. Wystarczy. Zresztą co tu jest do powiedze-
nia? Zaufałam ci, a ty przez cały czas mnie wrabiałeś.
To miał być żart, który wymknął się mi się z rąk. W końcu stra-
ciłem nad tym kontrolę.
Chyba zle słyszę! Straciłeś kontrolę? Wielki Primo Rinucci, na
którego skinienie wszyscy skaczą...
Skończ już! Nic o mnie nie wiesz. Nie jestem taki i nigdy nie
byłem.
Więc czemu nie wyprowadziłeś mnie z błędu?
Bo mnie to bawiło - odparł pochopnie.
No właśnie, nareszcie to przyznałeś! Bawiło cię robienie ze
mnie idiotki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]