[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyjść? - Nie wiedziała, czy utrzyma się na nogach, gdy wstanie.
Chciała zobaczyć jego twarz, dowiedzieć się, czy zauważył, co się
stało, ale nie miała odwagi spojrzeć. Bała się, że Luke dostrzeże jej
zakłopotanie.
- Siedz, a ja zrobię kawę - rzuciła i umknęła do kuchni. Wyrzucała
sobie swoje tchórzostwo. Nie stało się nic nieodpowiedniego, czego
mogłaby się wstydzić, więc dlaczego uciekła?
Podziwiała Luke'a Nemo za to, jak ułożył sobie życie po
przebudzeniu w tak trudnej sytuacji. Był człowiekiem fascynującym i
inteligentnym, który z każdym dniem robił na niej coraz większe
wrażenie: nie tylko w sferze doznań fizycznych, ale także w sferze uczuć.
Wzięła głęboki oddech i mocno oparła dłonie na kuchennym blacie,
aby stawić czoło nasuwającym się wnioskom.
Zraniona zdradą Briana, przyjechała tu z postanowieniem, że od tej
pory sama będzie decydować o swoim losie, Ponieważ jej zaufanie zostało
w brutalny sposób wykorzystane, przysięgła sobie, że żaden mężczyzna
nie dosięgnie jej serca.
Proszące szczeknięcie Amber przywołało ją do rzeczywistości.
Wpuściła psa do domu i zamknęła kuchenne drzwi.
Postawiła kubki ze świeżą kawą na tacy i wyprostowała ramiona.
Minione miesiące pokazały jej, że posiada znacznie większe zasoby
energii, niż się spodziewała. Wróci do salonu i spojrzy mu w oczy.
Usiądzie obok niego i opowie mu, dlaczego znalazła się w tej części kraju.
Przyzna się, że pomimo obaw i zastrzeżeń, czuje, że on ją pociąga...
43
RS
Stanęła w progu salonu, obserwując drżenie powierzchni kawy
świadczące o tym, jak bardzo jest spięta przed tą rozmową. Podniosła
oczy.
Widok, jaki ujrzała, wywołał na jej twarzy uśmiech.
Luke Nemo spał kamiennym snem na jej kanapie z głową opartą na
ramieniu pod bardzo niewygodnym kątem. Jego długie nogi zwisały
bezładnie niczym nogi nowo narodzonego zrebaka.
- O, Luke... - szepnęła rozczulona.
Na jego skroniach dostrzegła pierwsze nitki siwizny. We śnie
wyglądał bardzo młodo, wręcz niewinnie, młodziej niż ten opanowany i
zamknięty mężczyzna, jakim był, gdy nie spał.
Przeszła na palcach do bielizniarki po poduszkę i koce. Nie budząc
go, ułożyła go wygodnie. Kiedy zdejmowała mu buty i układała nogi na
kanapie, przypomniała sobie, że twierdził, iż nie potrzebuje dużo snu.
Czy to, dlatego, że należy do tych wybrańców losu, którzy mogą
spać krócej niż inni, czy dlatego, że nie może znalezć ukojenia?
Zgasiła lampę pod sufitem, pozostawiając małą lampkę w rogu
pokoju, która dawała akurat tyle światła, by mógł się zorientować w
sytuacji, jeżeli się obudzi w środku nocy.
- Dobranoc - szepnęła.
Czuła, że sama też powinna pójść do sypialni, ale wiedziała, że
trudno jej będzie zasnąć ze świadomością, że Luke śpi pod tym samym
dachem.
44
RS
ROZDZIAA CZWARTY
Budzik zadzwonił o siódmej. Leżąc jeszcze chwilę w ciszy poranka,
Sally poczuła, że zaszła jakaś zmiana.
- Luke.,. - szepnęła, po czym zerwała się na równe nogi i w
pośpiechu zbierając ubrania, pomknęła do łazienki.
Zbiegając po schodach na dół, poczuła zapach kawy. Z bijącym
sercem otwierała drzwi do kuchni.
Amber powitała ją radośnie, tłukąc ogonem w legowisko. Poza nią
jednak nikogo w kuchni nie było. Sally zdała sobie sprawę, że bardzo- jej
zależy na obecności Luke'a. Chciała siedzieć razem z nim przy stole,
popijając tę najważniejszą kawę w ciągu dnia.
Odwróciła się w stronę stołu i dopiero wówczas zauważyła kartkę
opartą o doniczkę z grudnikiem.
Amber już była na spacerze. Kawą zaparzyłem o szóstej. Wolałbym,
żeby na dzień dobry całowała mnie królewna, a nie jej wierny pies, ale
niestety... Dziękuję.
Sally roześmiała się na myśl, że Amber już odkryła, iż drzwi
kuchenne się nie domykają. Wyobraziła sobie reakcję Luke'a na jej mokre
i zimne powitanie.
Przeszła z kubkiem kawy do salonu, gdzie w rogu kanapy leżały
starannie poskładane koce: jedyny ślad bytności Luke'a.
Przyłapała się na tym, że gładzi poduszkę, na której spał, i poczuła
się jak nastolatka zauroczona jakimś idolem.
45
RS
- Co się z tobą dzieje?! - ofuknęła siebie w drodze do kuchni. Jest
przecież dorosłą kobietą, i to lekarzem. Jak można tak się wzruszać na
widok poduszki?!
- Do roboty, Amber - oświadczyła, sięgając po starą kurtkę i
rękawice. - Bierzemy się do naszego ogródka!
Roześmiała się, kiedy uradowany zwierzak wykonał szalony taniec
wokół niej, usiłując jednocześnie wyrwać jej rękawicę.
- Nic z tego! Mam tylko pół dnia...
- O, nie! - jęknęła, słysząc natarczywy dzwonek telefonu. Naprawdę
cieszyła się perspektywą fizycznego wysiłku przy pracach porządkowych
w ogródku. Miałaby także Sposobność pomyśleć o swojej przyszłości.
Podeszła do telefonu, zostawiając kalosze na wycieraczce pod
drzwiami.
- Słucham - powiedziała.
- Tu Sue. Przepraszam, że psuję pani wolny dzień.
- Nie ma sprawy - zapewniła ją Sally, wykrzywiając się brzydko w
stronę psa, który właśnie wrócił z dworu i położył się w drzwiach, dając
wyraz swojemu wielkiemu niezadowoleniu. - Co się stało? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl