[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie, nie chcę - zaprzeczyła stanowczo.
- Jesteś pewna? To najlepszy i najprzyjemniejszy sposób,
żeby się szybko nawzajem poznać.
- Absolutnie pewna.
- Szkoda.
- A teraz proszÄ™, wyjdz.
- Jeśli naprawdę tego chcesz... Dobranoc, Nicola. Słod-
kich snów. A tak przy okazji - odwrócił się w drzwiach -
mieszkam w sąsiednim pokoju. Jeśli przypadkiem zmienisz
zdanie, to między pokojami są drzwi.
Zesztywniała, słysząc to bezczelne zaproszenie. Drzwi się
za nim zamknęły. Ciekawe, czy od początku to zaplanował?
Czy dlatego dał jej ten akurat pokój? %7łeby sobie wszystko
ułatwić?
Próbowała nie myśleć o nim, o tym, jak jest blisko, jak
bardzo chce być z nim, niezależnie od wszystkiego. Rozej-
rzała się wokół.
Pokój miał cudowny, ozdobny sufit, ale poza tym wystrój
i meble były raczej proste. Znajdowało się tu kilka krzeseł,
komoda, szafa, toaletka i rzezbione łóżko z baldachimem z
niebieskiego brokatu.
Obok łóżka stał mały stolik nocny, a na nim telefon.
Umieszczono tam jej zegarek podróżny, a także książkę, któ-
rą akurat czytała, i szkatułkę na klejnoty babci.
Na jednej ścianie znajdowały się dwa wąskie okna. Z nie-
jakim zaskoczeniem usłyszała za nimi odgłosy ulewy.
Podeszła do najbliższego okna i otworzyła okiennice.
Przysłoniła oczy dłonią i spojrzała na ciemny kanał. W jed-
95
S
R
nej sekundzie niesamowite światło oświetliło czarną wodę
oraz odpadające stiuki i żelazne balkony palazzo naprze-
ciwko. Zaraz potem rozległ się przerazliwy huk grzmotu.
Nadeszła wreszcie burza.
Z każdej strony pokoju były drzwi. Zawahała się, roz-
myślając, które prowadzą do łazienki, a które do pokoju Do-
minika. Jeśli otworzy niewłaściwe, może nie będzie miała
siły, by drugi raz mu się wyrwać.
A to tylko ugruntuje tę fatalną opinię, jaką o niej miał.
Powiedział: następny pokój, więc z pewnością prowadzą
do niego drzwi po prawej stronie. Znajdował się na nich du-
ży, staroświecki zamek, ale nie było ani klucza, ani zasuwki.
Wiedziała, że Dominic był wprawdzie mężczyzną o go-
rącym temperamencie, ale na pewno nie wykona następnego
ruchu. Zaprosił ją, a teraz czeka, pozostawiając jej decyzję,
czy przyjąć zaproszenie.
Gdyby tylko nie myślał o niej tak zle... Ale nie mogła
mieć do niego wielkich pretensji - sama wiedziała, że sy-
tuacja mogła wyglądać dwuznacznie.
Westchnęła, zastanawiając się, czy kiedykolwiek zdoła go
przekonać, że jest całkowicie niewinna.
Otworzyła drugie drzwi i znalazła za nimi luksusową ła-
zienkę, gdzie czekał jej skromny szlafrok i kosmetyczka.
Starała się zapomnieć o swoich zmartwieniach, przynaj-
mniej na chwilę. Umyła zęby i wzięła prysznic. Wyszczot-
kowała włosy, włożyła nocną koszulę i, padając ze zmę-
czenia, wsunęła się do łóżka.
Było bardzo wygodne.
Wyłączyła nocną lampkę, zamknęła oczy, kompletnie
96
S
R
wyczerpana. Miała za sobą długi i męczący dzień - męczący
fizycznie i psychicznie.
Podróż samochodem, pierwszy widok Wenecji, wizyta w
Ca' Malvasia... A do tego wszystkiego taka emocjonalna huÅ›-
tawka... Jutro będzie trzeba podjąć kilka ważnych decyzji.
Przede wszystkim: wrócić do domu czy jednak konty-
nuować wakacje?
Odpowiedz była prosta. Dopóki jest chociaż najmniejsza
szansa na przekonanie Dominika, że zle ją osądza, nie może
odejść.
Przypomniała sobie, że Sandy mówiła o zamieszkaniu z
Brentem, i zrozumiała, że nie może już wrócić do dawnego
mieszkania. Czyli po powrocie będzie musiała znalezć no-
we...
Najważniejsze to - co zrobić z Ca' Malvasia... Przypo-
mniało jej się, że jest rano umówiona z signorem Mancinim.
Teraz nie będzie miała najmniejszych wyrzutów sumienia,
odwołując spotkanie...
Zaczynało jej się mącić w głowie, ziewnęła...
Prawie natychmiast pojawił się sen...
Wdrapywała się po schodach w Ca' Malvasia. Dom był
cichy, ciemny i w jakiś sposób grozny. Chciała zawrócić, ale,
jak to w snach, wiedziała, że może tylko iść naprzód.
Przeszła w stronę pustego korytarza. Było coraz ciemniej,
znajdowała drogę, trzymając dłoń na najbliższej ścianie. Sły-
szała skrobanie swoich palców o ścianę, ale oprócz tego usły-
szała jeszcze jakiś dzwięk.
Zadrżała, zatrzymała się i odwróciła, wpatrując się w
ciemność, wstrzymując oddech i nasłuchując. Poczuła, jak
włosy stają jej dęba.
97
S
R
Ktoś był bardzo blisko, skradał się w jej stronę, właśnie
miał wyciągnąć rękę i dotknąć jej.
Oblała się zimnym potem, wydała zduszony okrzyk i rzu-
ciła się do ucieczki. Zdołała zrobić tylko kilka kroków, zanim
wpadła na ścianę. Jej serce waliło wściekle, oddychała z tru-
dem, gorączkowo usiłowała wymacać drzwi. Musiało być ja-
kieś wyjście...
98
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Nagle otworzyły się drzwi, wpuszczając strumień światła
z leżącej za nimi sypialni. Chwilę pózniej Dominic chwycił
jÄ… w ramiona.
Początkowo, wciąż ogarnięta paniką, szarpała się dziko.
Trzymał ją bardzo delikatnie.
- Spokojnie, spokojnie - szeptał. - Już dobrze... To tylko
sen.
Kiedy przestała się szamotać i przywarła do niego, drżąc
na całym ciele, przytulił ją mocno. Chowając usta w jej wło-
sach, mruczał uspokajająco, aż jej ciężki oddech uspokoił się,
a serce zaczęło bić normalnie.
- Już dobrze? - zapytał po chwili.
- Tak, nic mi nie jest - wyjąkała ochryple, nadal drżała.
- No to pora z powrotem do łóżka - wziął ją na ręce. Gdy
położył ją na łóżku i przykrył lekką kołdrą, strach nagle po-
wrócił. Chwyciła go za rękę.
- ProszÄ™, nie zostawiaj mnie.
- Nie zostawię - obiecał.
Zamknął drzwi, zrzucił krótki, jedwabny szlafrok i wśli-
zgnął się do łóżka. Potem przyciągnął ją do siebie i wsunął
jej ramię pod głowę.
99
S
R
Kiedy Nicola się ocknęła, było jeszcze bardzo wcześnie.
Wciąż na pół śpiąca, poczuła dziwne ciepło, bezpieczeństwo,
szczęście.
Zaczynały do niej docierać różne fakty. Jedna z jej nóg
ocierała się o inną, dużo bardziej owłosioną, na żebrach czuła
ciężar czyjegoś ramienia, a jej policzek leżał na muskularnej
piersi.
Po tylu latach samotności było to cudowne. Westchnęła i
przytuliła się mocniej.
- Dzień dobry.
Otworzyła ciężkie powieki i zobaczyła Dominika. Ob-
serwował ją w skupieniu. W szarych oczach było coś, co
mylnie można by uznać za czułość. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl