[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mamo, on po prostu spędził tu dzisiejszą noc. W
każdym razie...
- Byłam zdumiona, gdy o nim usłyszałam. Poczułam się
dotknięta. Zawsze uważałam, że zbyt mało mi o sobie
mówisz.
- Samuel nie jest tak do końca moim narzeczonym -
wyjaśniła Jane, przygryzając wargę.
- Powiedziałem twojej mamie, że jeszcze nie wszystko
ustaliliśmy na temat charakteru naszego związku - wtrącił się
Samuel. - Jane niepokoi fakt, że sprawy między nami
potoczyły się tak szybko, pani Smith - dodał.
- Mów mi Marilee - zaproponowała matka Jane,
podsuwając swój kubek.
- Marilee - powtórzył, napełniając kubek kawą. -
Rozumiem jej skrupuły. W końcu spotkaliśmy się w czasie
wakacji, nie znaliśmy się długo przed jej wyprawą w głąb
wyspy, a potem się rozstaliśmy. Jakkolwiek ja jestem pewien
swoich uczuć, Jane jednak chce mieć więcej czasu do
zastanowienia.
Jane mało się nie zachłysnęła kawą, słysząc to
wyjaśnienie.
- Ale nawet o tobie nie wspomniała.
- Cenię sobie prywatność. Myślę, że chciała to
uszanować. Ale o tobie wiele mi opowiadała - zapewnił,
przywołując w pamięci informacje o rodzinie Smithów
uzyskane w agencji, z których wynikało, iż rodzice Jane
rozwiedli się na krótko przed śmiercią jej ojca w wypadku
samochodowym.
Bardzo interesowało go wszystko, co dotyczyło ojca Jane.
- Naprawdę? - Marilee nie ukrywała zaskoczenia. - Nie
mogę uwierzyć, byś miał coś przeciwko temu, żeby Jane
podzieliła się z bliskimi wiadomością o twoim istnieniu. W
końcu sam rozmawiałeś ze mną niezwykle otwarcie. Pewnie
tak samo zachowujesz się wobec swoich rodziców.
- Niestety, od kilku lat nie żyją.
Jane zamruczała pod nosem coś w rodzaju: Dobrze się
złożyło".
Samuel uśmiechnął się na myśl, że Jane nie wierzy w jego
słowa nawet wówczas, gdy część z nich jest prawdziwa.
- Och, jak mi przykro - zmartwiła się Marilee. - Masz
siostry albo braci?
- Byłem jedynakiem.
- Mamo, daj spokój - poprosiła Jane.
- Nie możesz mieć pretensji, że jestem dociekliwa, skoro
sama nic mi nie powiedziałaś.
- Nie wiedziałam, co powiedzieć - odrzekła, rzucając
Samuelowi gniewne spojrzenie. - Właściwie nic nie jest
ustalone.
- Mogłaś wspomnieć, iż rozważacie możliwość
małżeństwa. Nawet nie wiedziałam, że Samuel istnieje, póki
nie zadzwoniła Teresa Goodman, która też niewiele wiedziała.
Nawet nie miała pojęcia, że on jest nauczycielem
akademickim. - Starsza pani spojrzała z aprobatą na
przyszłego zięcia.
Do tej chwili Jane również nie miała pojęcia o nowej
profesji tego człowieka.
- Jeszcze nie - wtrącił Samuel. - Jak wspomniałem,
właśnie zmieniam pracę.
- Och, nie sądzę, byś miał z tym jakiekolwiek problemy.
Z twoim przygotowaniem... Założę się, że Atherton College
natychmiast cię zatrudni. To takie miłe, iż przeniosłeś się tutaj
dla Jane.
Samuel wiedział, że jego narzeczona" nie podziela
entuzjazmu matki. Miała gniewne błyski w oczach i surowo
zaciśnięte usta.
Odstawił kubek i wstał.
- Musimy jechać, bo nie starczy czasu, by podwiezć cię
pod bank i zabrać twój samochód - zwrócił się do Jane.
- O Boże! Zupełnie zapomniałam. Przepraszam, mamo,
ale bardzo się spieszę.
W tej chwili Jane uznała, że jazda z Samuelem będzie
mniejszym złem.
- Twój samochód stoi pod bankiem? Ach, więc o tym
wspominała Teresa, dzwoniąc do mnie rano. Powiedziała, że
odjechałaś z Samuelem zaraz po zebraniu. Sama cię
podwiozę, nie ma sensu kłopotać twego narzeczonego.
- To mu w niczym nie przeszkadza, naprawdę - zapewniła
matkę Jane.
Pani Smith nie pozwoliła jednak odebrać sobie inicjatywy.
- Musicie przyjść do mnie na obiad w piątek -
powiedziała. - Samuel powinien poznać twoich braci oraz ich
żony. To kochane dziewczyny. Dzieci też są słodkie - dodała.
- Lubisz dzieci, prawda?
- Oczywiście - przyznał. - Pozwól, że ci pomogę -
zaproponował, podając płaszcz matce Jane.
Starsza pani była zachwycona.
- Pospiesz się - zawołała do córki.
Samuel pomyślał, iż Jane musi być bardzo niezadowolona
z tego, że przekazał matce więcej informacji niż jej samej.
- Masz zagięty kołnierz płaszcza, kochanie - zauważył z
uśmiechem, widząc gwałtowne ruchy Jane podczas ubierania.
Poprawiając kołnierz, delikatnie musnął palcami policzek
swojej rzekomej narzeczonej, co sprawiło, że dostała gęsiej
skórki i przeniknął ją przyjemny dreszcz.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, bym
pocałował Jane na pożegnanie. - Samuel zwrócił się do pani
Smith.
Marilee uznała, iż zaczeka na córkę przy samochodzie, i
wyszła.
- Jak mogłeś mi to zrobić? - zasyczała Jane, gdy tylko za
jej matką zamknęły się drzwi. - Będzie mnie teraz zamęczała
pytaniami na twój temat. I co mam powiedzieć?
- Dlatego właśnie postarałem się dla nas o chwilę
prywatności. Mogę ci dorzucić kilka informacji o sobie. -
Mówiąc to, zauważył, że kiedy Jane się złości, jej oczy
nabierają odcienia topazu, podobnie jak w dżungli, gdy się
kochali. Wsunął ręce pod jej płaszcz i dotknął piersi.
- Wykładam w szkole, podobnie jak ty. To nas zbliżyło
podczas rejsu. Ostatnio uczyłem historii w małym prywatnym
college'u w New Hampshire. Jestem kawalerem, mam
trzydzieści jeden lat, dwukrotnie odwiedziłem Amerykę
Południową w związku z badaniami naukowymi. Specjalizuję
się w historii Ameryki Aacińskiej oraz, w pewnym zakresie,
Azji. Teraz staram się o pracę w Atherton lub gdzieś w
pobliżu.
- A co mam jej powiedzieć o twojej ręce? Może któryś z
uczniów niezadowolony z oceny tak ci się odwdzięczył?
Samuel zamarł na chwilę. Zaprzątnięty erotycznymi
pragnieniami, zupełnie zapomniał o ranie.
- Wypadek z szydłem - zaproponował wyjaśnienie. - Nie
najlepiej radzę sobie z narzędziami.
- Czy cokolwiek z tego, co powiedziałeś, jest prawdą? -
spytała Jane. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
- Mamo, on po prostu spędził tu dzisiejszą noc. W
każdym razie...
- Byłam zdumiona, gdy o nim usłyszałam. Poczułam się
dotknięta. Zawsze uważałam, że zbyt mało mi o sobie
mówisz.
- Samuel nie jest tak do końca moim narzeczonym -
wyjaśniła Jane, przygryzając wargę.
- Powiedziałem twojej mamie, że jeszcze nie wszystko
ustaliliśmy na temat charakteru naszego związku - wtrącił się
Samuel. - Jane niepokoi fakt, że sprawy między nami
potoczyły się tak szybko, pani Smith - dodał.
- Mów mi Marilee - zaproponowała matka Jane,
podsuwając swój kubek.
- Marilee - powtórzył, napełniając kubek kawą. -
Rozumiem jej skrupuły. W końcu spotkaliśmy się w czasie
wakacji, nie znaliśmy się długo przed jej wyprawą w głąb
wyspy, a potem się rozstaliśmy. Jakkolwiek ja jestem pewien
swoich uczuć, Jane jednak chce mieć więcej czasu do
zastanowienia.
Jane mało się nie zachłysnęła kawą, słysząc to
wyjaśnienie.
- Ale nawet o tobie nie wspomniała.
- Cenię sobie prywatność. Myślę, że chciała to
uszanować. Ale o tobie wiele mi opowiadała - zapewnił,
przywołując w pamięci informacje o rodzinie Smithów
uzyskane w agencji, z których wynikało, iż rodzice Jane
rozwiedli się na krótko przed śmiercią jej ojca w wypadku
samochodowym.
Bardzo interesowało go wszystko, co dotyczyło ojca Jane.
- Naprawdę? - Marilee nie ukrywała zaskoczenia. - Nie
mogę uwierzyć, byś miał coś przeciwko temu, żeby Jane
podzieliła się z bliskimi wiadomością o twoim istnieniu. W
końcu sam rozmawiałeś ze mną niezwykle otwarcie. Pewnie
tak samo zachowujesz się wobec swoich rodziców.
- Niestety, od kilku lat nie żyją.
Jane zamruczała pod nosem coś w rodzaju: Dobrze się
złożyło".
Samuel uśmiechnął się na myśl, że Jane nie wierzy w jego
słowa nawet wówczas, gdy część z nich jest prawdziwa.
- Och, jak mi przykro - zmartwiła się Marilee. - Masz
siostry albo braci?
- Byłem jedynakiem.
- Mamo, daj spokój - poprosiła Jane.
- Nie możesz mieć pretensji, że jestem dociekliwa, skoro
sama nic mi nie powiedziałaś.
- Nie wiedziałam, co powiedzieć - odrzekła, rzucając
Samuelowi gniewne spojrzenie. - Właściwie nic nie jest
ustalone.
- Mogłaś wspomnieć, iż rozważacie możliwość
małżeństwa. Nawet nie wiedziałam, że Samuel istnieje, póki
nie zadzwoniła Teresa Goodman, która też niewiele wiedziała.
Nawet nie miała pojęcia, że on jest nauczycielem
akademickim. - Starsza pani spojrzała z aprobatą na
przyszłego zięcia.
Do tej chwili Jane również nie miała pojęcia o nowej
profesji tego człowieka.
- Jeszcze nie - wtrącił Samuel. - Jak wspomniałem,
właśnie zmieniam pracę.
- Och, nie sądzę, byś miał z tym jakiekolwiek problemy.
Z twoim przygotowaniem... Założę się, że Atherton College
natychmiast cię zatrudni. To takie miłe, iż przeniosłeś się tutaj
dla Jane.
Samuel wiedział, że jego narzeczona" nie podziela
entuzjazmu matki. Miała gniewne błyski w oczach i surowo
zaciśnięte usta.
Odstawił kubek i wstał.
- Musimy jechać, bo nie starczy czasu, by podwiezć cię
pod bank i zabrać twój samochód - zwrócił się do Jane.
- O Boże! Zupełnie zapomniałam. Przepraszam, mamo,
ale bardzo się spieszę.
W tej chwili Jane uznała, że jazda z Samuelem będzie
mniejszym złem.
- Twój samochód stoi pod bankiem? Ach, więc o tym
wspominała Teresa, dzwoniąc do mnie rano. Powiedziała, że
odjechałaś z Samuelem zaraz po zebraniu. Sama cię
podwiozę, nie ma sensu kłopotać twego narzeczonego.
- To mu w niczym nie przeszkadza, naprawdę - zapewniła
matkę Jane.
Pani Smith nie pozwoliła jednak odebrać sobie inicjatywy.
- Musicie przyjść do mnie na obiad w piątek -
powiedziała. - Samuel powinien poznać twoich braci oraz ich
żony. To kochane dziewczyny. Dzieci też są słodkie - dodała.
- Lubisz dzieci, prawda?
- Oczywiście - przyznał. - Pozwól, że ci pomogę -
zaproponował, podając płaszcz matce Jane.
Starsza pani była zachwycona.
- Pospiesz się - zawołała do córki.
Samuel pomyślał, iż Jane musi być bardzo niezadowolona
z tego, że przekazał matce więcej informacji niż jej samej.
- Masz zagięty kołnierz płaszcza, kochanie - zauważył z
uśmiechem, widząc gwałtowne ruchy Jane podczas ubierania.
Poprawiając kołnierz, delikatnie musnął palcami policzek
swojej rzekomej narzeczonej, co sprawiło, że dostała gęsiej
skórki i przeniknął ją przyjemny dreszcz.
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, bym
pocałował Jane na pożegnanie. - Samuel zwrócił się do pani
Smith.
Marilee uznała, iż zaczeka na córkę przy samochodzie, i
wyszła.
- Jak mogłeś mi to zrobić? - zasyczała Jane, gdy tylko za
jej matką zamknęły się drzwi. - Będzie mnie teraz zamęczała
pytaniami na twój temat. I co mam powiedzieć?
- Dlatego właśnie postarałem się dla nas o chwilę
prywatności. Mogę ci dorzucić kilka informacji o sobie. -
Mówiąc to, zauważył, że kiedy Jane się złości, jej oczy
nabierają odcienia topazu, podobnie jak w dżungli, gdy się
kochali. Wsunął ręce pod jej płaszcz i dotknął piersi.
- Wykładam w szkole, podobnie jak ty. To nas zbliżyło
podczas rejsu. Ostatnio uczyłem historii w małym prywatnym
college'u w New Hampshire. Jestem kawalerem, mam
trzydzieści jeden lat, dwukrotnie odwiedziłem Amerykę
Południową w związku z badaniami naukowymi. Specjalizuję
się w historii Ameryki Aacińskiej oraz, w pewnym zakresie,
Azji. Teraz staram się o pracę w Atherton lub gdzieś w
pobliżu.
- A co mam jej powiedzieć o twojej ręce? Może któryś z
uczniów niezadowolony z oceny tak ci się odwdzięczył?
Samuel zamarł na chwilę. Zaprzątnięty erotycznymi
pragnieniami, zupełnie zapomniał o ranie.
- Wypadek z szydłem - zaproponował wyjaśnienie. - Nie
najlepiej radzę sobie z narzędziami.
- Czy cokolwiek z tego, co powiedziałeś, jest prawdą? -
spytała Jane. [ Pobierz całość w formacie PDF ]