[ Pobierz całość w formacie PDF ]
domu tej kobiety, ale to był tylko mały kroczek. Musiała się postawić Monice
we wszystkim. Czas pokazać teściowej, że już nie zamierza być przedłużeniem
jej zmarłego syna.
- Nie, Monico. Jeśli ktokolwiek jest tu winien, to ty. To ty zepsułaś
Roberta tak, że zmieniłaś go w drania, który odebrał mi wszystko, co tylko
zdołał.
Monicę zamurowało.
- Byłaś jego żoną!
- Byłam żoną, nie niewolnicą, którą chciał ze mnie zrobić. Ja też mam
swoje prawa.
- 101 -
S
R
Przez ułamek sekundy wydawało się, że Monica będzie dalej walczyć.
Otworzyła usta, chciała coś powiedzieć. A potem bez słowa zaczęła się osuwać
na ziemię.
- Był moim synem! - załkała, opadając na kolana. - Moim synem! A teraz
nie żyje! Co ja zrobię?
Szlochała głośno, coraz gwałtowniej.
Odgłosy rozpaczy sprowadziły Jean. Natychmiast pospieszyła jej z
pomocą. Pojawili się Louise i Thomas, zaniepokojeni, zaczęli pomagać
pielęgniarce.
Niezależnie od tego, co między nimi zaszło, Danielle współczuła starszej
pani bólu. Był głęboki i prawdziwy. Tak jak miłość Moniki do syna. Chciała
podejść, ale Flynn ją powstrzymał.
- Nie. Niech oni to załatwią.
- Ale...
- Jean jest profesjonalistką. Pozwól jej wykonywać swoją pracę.
Miał rację, więc pozwoliła się poprowadzić na górę. Jednak w każdym
ruchu jego ciała wyczuwała wściekłość. Wiedziała, że jest skierowana na
Monicę, ale i tak poczuła dreszcz. Sprawiał wrażenie niebezpiecznego i
gotowego kogoś skrzywdzić. Ten mężczyzna byłby strasznym wrogiem. Ale
przecież zawsze to wiedziała.
Zamknął za nimi drzwi sypialni. Podeszła po miękkim dywanie do łóżka i
osunęła się na kosztowną kołdrę.
W pokoju zapadło ciężkie milczenie. Coś sobie uświadomiła.
- To Monica wyrzuciła mnie z mieszkania, prawda?
- Jestem o tym przekonany.
- I żądała, żebyś się trzymał ode mnie z daleka, tak? Chciałeś mnie przed
nią chronić.
Wytrzymał jej spojrzenie.
- Tak.
- 102 -
S
R
Była napięta, ale zadowolona, że w końcu poznała powód jego propozycji
małżeństwa, choć jednocześnie dziwnie rozczarowana.
- Ale to niejedyny powód - dodał. Odetchnęła mocno. Serce zabiło jej w
piersi.
- Niejedyny?
- Bardzo mnie pociągasz, Danielle. Chcę, żebyś została moją żoną. Nie z
powodu Moniki. Lecz kiedy urodzi się dziecko, a ty nadal będziesz chciała
odejść, nie będę cię zatrzymywał.
Jeszcze niedawno kazałaby mu iść do diabła za takie manipulowanie nią,
ale teraz, kiedy wiedziała, że chciał ją chronić, kiedy usłyszała, jak mówił do
Moniki, zdała sobie sprawę, że się o nią troszczył.
Może nawet bardziej, niż sam by chciał...
- Jestem ci jeszcze za jedno winien przeprosiny - ciągnął beznamiętnym
tonem, ale rumieniec na jego policzkach zaprzeczał obojętności tego wyznania.
- Doprawdy? - Zmarszczyła brwi. Zaczął mu drgać mięsień na twarzy.
- Widząc teraz Monicę w akcji, to, jak wykorzystywała wszelkie możliwe
sposoby, by cię emocjonalnie zaszantażować, w końcu zrozumiałem, dlaczego
tak bardzo pragniesz niezależności.
Poczuła przypływ emocji, a jednocześnie odprężenie. Tak wiele znaczyło
dla niej, że Flynn wreszcie pojął w pełni, przez co przechodziła.
- Podejrzewam też, że to tylko wierzchołek góry lodowej, prawda? -
Wpatrywał się w nią nieruchomo. Nie mogła odwrócić wzroku.
- Tak - przyznała w końcu z trudem.
Coś błysnęło mu w oczach, tak silnego, tak dotykalnego, że aż dreszcz
przebiegł jej po plecach.
- Opowiedz mi o swoim małżeństwie.
Odetchnęła, żeby się uspokoić, zadowolona, że może się z tego zwierzyć.
- Niemal od początku była to pomyłka, ale usiłowałam udawać, że to bez
znaczenia. A po pewnym czasie już nawet tego nie potrafiłam.
- 103 -
S
R
- Kochałaś go?
- Tak myślałam, ale szybko odkryłam, że on miał zupełnie inną koncepcję
małżeństwa niż ja. On chciał bezwarunkowej miłości, a ja... no cóż, ja tylko
chciałam być wolna.
- A jednak zaszłaś z nim w ciążę - zauważył, z pozornie obojętnym
wyrazem oczu.
- Nierozmyślnie, Flynn. Nigdy bym nie chciała, by moje dziecko
wzrastało w takiej atmosferze. - Odetchnęła nerwowo, próbując powstrzymać
rodzące się mdłości. - Nie, po prostu wpadłam. W końcu byłam gotowa odejść
od Roberta, przekonał mnie jednak, żeby nie zaprzepaszczać małżeństwa i
spróbować jeszcze raz. Już wtedy go nie kochałam. Wiedziałam, że mną
manipuluje, ale... - zawahała się. - Obiecał, że odtąd będzie inaczej, tylko nigdy
nie miał okazji, żeby to udowodnić. Tydzień pózniej zginął w wypadku
samochodowym. Flynn powoli się odprężył.
- Bardzo mi przykro z powodu tego, co ci zrobił. Co oboje ci zrobili.
Gdybym mógł zmniejszyć twój ból, uczyniłbym to.
Nagle łzy napłynęły jej do oczu. Nieważne, co się pomiędzy nimi
wydarzyło, nieważne, jak była na niego zła ani o co ją oskarżał. Dał jej tak
wiele.
- Już to zrobiłeś - wymamrotała, połykając łzy. - Och, Flynn, kiedy się
kochaliśmy, znów się poczułam jak kobieta, a nie nędzna namiastka żony.
Oczy mu pociemniały.
- Nigdy nie będziesz niczego namiastką. Nigdy.
- Dziękuję.
W tym momencie rozległ się zbliżający się dzwięk syreny. Rzeczywistość
wdarła się pomiędzy nich. Flynn sięgnął do klamki.
- Odpocznij. Ja to załatwię. - Otworzył drzwi, patrząc na nią
beznamiętnym wzrokiem. - Przeniosę się do sąsiedniej sypialni. Już nie musisz
się obawiać, że będę próbował nad tobą zapanować.
- 104 -
S
R
- Och, ale... - Jego słowa chwyciły ją za serce, nagle poczuła, że nie
podoba jej się ściana wyrastająca pomiędzy nimi. - Flynn, nie chcę, żebyś miał
inną sypialnię. Chcę mieć cię w łóżku. Ja... - trudno jej było to wyrazić - chcę
cię teraz. Zamarł, nie odrywając od niej oczu.
- Jesteś pewna?
- Tak. - Zwilżyła wargi. - To... wrócisz? Próbował odgadnąć jej myśli.
- Możesz na to liczyć - powiedział w końcu szorstko i wyszedł.
Kiedy zniknął, siedziała długą chwilę, wyczerpana, ale czując ogromną
ulgę. Bała się ich związku, który przeszedł właśnie na wyższy poziom, ale
bardzo było dla niej ważne, by mieć Flynna u boku, choćby nawet tylko do
narodzin dziecka.
Po odjezdzie ambulansu Flynn poszedł do gabinetu, wziął z barku
nienapoczętą butelkę i nalał sobie solidną porcję whisky. Powinien poczuć jej
ostry smak, ale zaginął w palącym go od środka ogniu złości na konkretnego
mężczyznę, którego chętnie chwyciłby za gardło i rozszarpał gołymi rękami.
Monicę też. Przyznała się do wyrzucenia synowej z mieszkania i prób [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
domu tej kobiety, ale to był tylko mały kroczek. Musiała się postawić Monice
we wszystkim. Czas pokazać teściowej, że już nie zamierza być przedłużeniem
jej zmarłego syna.
- Nie, Monico. Jeśli ktokolwiek jest tu winien, to ty. To ty zepsułaś
Roberta tak, że zmieniłaś go w drania, który odebrał mi wszystko, co tylko
zdołał.
Monicę zamurowało.
- Byłaś jego żoną!
- Byłam żoną, nie niewolnicą, którą chciał ze mnie zrobić. Ja też mam
swoje prawa.
- 101 -
S
R
Przez ułamek sekundy wydawało się, że Monica będzie dalej walczyć.
Otworzyła usta, chciała coś powiedzieć. A potem bez słowa zaczęła się osuwać
na ziemię.
- Był moim synem! - załkała, opadając na kolana. - Moim synem! A teraz
nie żyje! Co ja zrobię?
Szlochała głośno, coraz gwałtowniej.
Odgłosy rozpaczy sprowadziły Jean. Natychmiast pospieszyła jej z
pomocą. Pojawili się Louise i Thomas, zaniepokojeni, zaczęli pomagać
pielęgniarce.
Niezależnie od tego, co między nimi zaszło, Danielle współczuła starszej
pani bólu. Był głęboki i prawdziwy. Tak jak miłość Moniki do syna. Chciała
podejść, ale Flynn ją powstrzymał.
- Nie. Niech oni to załatwią.
- Ale...
- Jean jest profesjonalistką. Pozwól jej wykonywać swoją pracę.
Miał rację, więc pozwoliła się poprowadzić na górę. Jednak w każdym
ruchu jego ciała wyczuwała wściekłość. Wiedziała, że jest skierowana na
Monicę, ale i tak poczuła dreszcz. Sprawiał wrażenie niebezpiecznego i
gotowego kogoś skrzywdzić. Ten mężczyzna byłby strasznym wrogiem. Ale
przecież zawsze to wiedziała.
Zamknął za nimi drzwi sypialni. Podeszła po miękkim dywanie do łóżka i
osunęła się na kosztowną kołdrę.
W pokoju zapadło ciężkie milczenie. Coś sobie uświadomiła.
- To Monica wyrzuciła mnie z mieszkania, prawda?
- Jestem o tym przekonany.
- I żądała, żebyś się trzymał ode mnie z daleka, tak? Chciałeś mnie przed
nią chronić.
Wytrzymał jej spojrzenie.
- Tak.
- 102 -
S
R
Była napięta, ale zadowolona, że w końcu poznała powód jego propozycji
małżeństwa, choć jednocześnie dziwnie rozczarowana.
- Ale to niejedyny powód - dodał. Odetchnęła mocno. Serce zabiło jej w
piersi.
- Niejedyny?
- Bardzo mnie pociągasz, Danielle. Chcę, żebyś została moją żoną. Nie z
powodu Moniki. Lecz kiedy urodzi się dziecko, a ty nadal będziesz chciała
odejść, nie będę cię zatrzymywał.
Jeszcze niedawno kazałaby mu iść do diabła za takie manipulowanie nią,
ale teraz, kiedy wiedziała, że chciał ją chronić, kiedy usłyszała, jak mówił do
Moniki, zdała sobie sprawę, że się o nią troszczył.
Może nawet bardziej, niż sam by chciał...
- Jestem ci jeszcze za jedno winien przeprosiny - ciągnął beznamiętnym
tonem, ale rumieniec na jego policzkach zaprzeczał obojętności tego wyznania.
- Doprawdy? - Zmarszczyła brwi. Zaczął mu drgać mięsień na twarzy.
- Widząc teraz Monicę w akcji, to, jak wykorzystywała wszelkie możliwe
sposoby, by cię emocjonalnie zaszantażować, w końcu zrozumiałem, dlaczego
tak bardzo pragniesz niezależności.
Poczuła przypływ emocji, a jednocześnie odprężenie. Tak wiele znaczyło
dla niej, że Flynn wreszcie pojął w pełni, przez co przechodziła.
- Podejrzewam też, że to tylko wierzchołek góry lodowej, prawda? -
Wpatrywał się w nią nieruchomo. Nie mogła odwrócić wzroku.
- Tak - przyznała w końcu z trudem.
Coś błysnęło mu w oczach, tak silnego, tak dotykalnego, że aż dreszcz
przebiegł jej po plecach.
- Opowiedz mi o swoim małżeństwie.
Odetchnęła, żeby się uspokoić, zadowolona, że może się z tego zwierzyć.
- Niemal od początku była to pomyłka, ale usiłowałam udawać, że to bez
znaczenia. A po pewnym czasie już nawet tego nie potrafiłam.
- 103 -
S
R
- Kochałaś go?
- Tak myślałam, ale szybko odkryłam, że on miał zupełnie inną koncepcję
małżeństwa niż ja. On chciał bezwarunkowej miłości, a ja... no cóż, ja tylko
chciałam być wolna.
- A jednak zaszłaś z nim w ciążę - zauważył, z pozornie obojętnym
wyrazem oczu.
- Nierozmyślnie, Flynn. Nigdy bym nie chciała, by moje dziecko
wzrastało w takiej atmosferze. - Odetchnęła nerwowo, próbując powstrzymać
rodzące się mdłości. - Nie, po prostu wpadłam. W końcu byłam gotowa odejść
od Roberta, przekonał mnie jednak, żeby nie zaprzepaszczać małżeństwa i
spróbować jeszcze raz. Już wtedy go nie kochałam. Wiedziałam, że mną
manipuluje, ale... - zawahała się. - Obiecał, że odtąd będzie inaczej, tylko nigdy
nie miał okazji, żeby to udowodnić. Tydzień pózniej zginął w wypadku
samochodowym. Flynn powoli się odprężył.
- Bardzo mi przykro z powodu tego, co ci zrobił. Co oboje ci zrobili.
Gdybym mógł zmniejszyć twój ból, uczyniłbym to.
Nagle łzy napłynęły jej do oczu. Nieważne, co się pomiędzy nimi
wydarzyło, nieważne, jak była na niego zła ani o co ją oskarżał. Dał jej tak
wiele.
- Już to zrobiłeś - wymamrotała, połykając łzy. - Och, Flynn, kiedy się
kochaliśmy, znów się poczułam jak kobieta, a nie nędzna namiastka żony.
Oczy mu pociemniały.
- Nigdy nie będziesz niczego namiastką. Nigdy.
- Dziękuję.
W tym momencie rozległ się zbliżający się dzwięk syreny. Rzeczywistość
wdarła się pomiędzy nich. Flynn sięgnął do klamki.
- Odpocznij. Ja to załatwię. - Otworzył drzwi, patrząc na nią
beznamiętnym wzrokiem. - Przeniosę się do sąsiedniej sypialni. Już nie musisz
się obawiać, że będę próbował nad tobą zapanować.
- 104 -
S
R
- Och, ale... - Jego słowa chwyciły ją za serce, nagle poczuła, że nie
podoba jej się ściana wyrastająca pomiędzy nimi. - Flynn, nie chcę, żebyś miał
inną sypialnię. Chcę mieć cię w łóżku. Ja... - trudno jej było to wyrazić - chcę
cię teraz. Zamarł, nie odrywając od niej oczu.
- Jesteś pewna?
- Tak. - Zwilżyła wargi. - To... wrócisz? Próbował odgadnąć jej myśli.
- Możesz na to liczyć - powiedział w końcu szorstko i wyszedł.
Kiedy zniknął, siedziała długą chwilę, wyczerpana, ale czując ogromną
ulgę. Bała się ich związku, który przeszedł właśnie na wyższy poziom, ale
bardzo było dla niej ważne, by mieć Flynna u boku, choćby nawet tylko do
narodzin dziecka.
Po odjezdzie ambulansu Flynn poszedł do gabinetu, wziął z barku
nienapoczętą butelkę i nalał sobie solidną porcję whisky. Powinien poczuć jej
ostry smak, ale zaginął w palącym go od środka ogniu złości na konkretnego
mężczyznę, którego chętnie chwyciłby za gardło i rozszarpał gołymi rękami.
Monicę też. Przyznała się do wyrzucenia synowej z mieszkania i prób [ Pobierz całość w formacie PDF ]