[ Pobierz całość w formacie PDF ]
233
zawsze tak mówiłam. Właśnie musiałam wyrzucić jego ojca po ledwie pięciominutowej
rozmowie!
Wyrzuciłaś księcia? Masklin był szczerze zdumiony. Jak?! Przecież on
nikogo nie słucha!
W Sklepie to on może być ważny nom w głosie Babki Morkie wyraznie
słychać było zadowolenie ale przy chorych to jest zwykłe utrapienie.
Muszę z nim porozmawiać! Z Angalem, nie z księciem sprecyzował Masklin.
Ja muszę z nim pogadać zawtórował mu Angalo. Muszę wszystkim powie-
dzieć! Tam jest wszystko! Część z tego, co widziałem. . .
Teraz to musisz odpocząć! Babka Morkie łagodnie, acz stanowczo popchnęła
go na poduszki. I ciesz się, że nie wyrzuciłam stąd tego twojego szczura!
Rzeczywiście, spod koca wystawał nos i wąsy Boba udającego, że go tam w ogóle
nie ma.
On jest czysty i jest moim przyjacielem sprzeciwił się Angalo. A poza tym
mówiłaś, że lubisz szczury!
234
Szczura! Powiedziałam szczura i chodziło mi o inne jego zastosowanie. . . Pa-
miętaj, Masklin, żeby się za bardzo nie rozochocił! rozkazała i wyszła.
Masklin z ulgą siadł na łóżku, a Angalo zaczął entuzjastycznie opowiadać o tym,
co widział na zewnątrz, zupełnie jak ktoś, kto całe życie miał opaskę na oczach i nagle
ją zdjął. Mówił o świetle na niebie, drogach pełnych ciężarówek, o takich dużych, wy-
stających z podłogi, do których poprzylepiano coś małego, zielonego (czyli drzewa, jak
mu podpowiedział Masklin). O wielkich budynkach, do których zabierano różne rzeczy
z ciężarówki albo i dokładano. Tam zresztą w jednym takim budynku Angalo się zgubił:
gdy ciężarówka się zatrzymała, wysiadł, żeby się załatwić, i nim skończył, ciężarówka
odjechała. Wdrapał się więc do innej, dojechał nią do parkingu i tam poszukał jakiejś
ciężarówki Arnolda Brosa (zał. 1905).
To musiało być koło bistro domyślił się Masklin. %7łyliśmy niedaleko tego
parkingu.
Tak się to nazywa? Angalo słuchał go jednym uchem, i to nie przez cały
czas. Był tam taki wielki niebieski znak z rysunkami filiżanek, noży i widelców.
235
Tylko że tam nie było żadnej ciężarówki ze Sklepu, a może była, ale stało ich tam tyle,
że nie zdołałem jej znalezć. . .
. . . w końcu zdecydował się poczekać na skraju parkingu, żywiąc się odpadkami,
i doczekał się właściwej. Co prawda nie był w stanie dostać się do kabiny, ale wspiął
się po kole i znalazł całkiem wygodny schowek między rurami i przewodami, w któ-
rym tylko czasami musiał się trzymać, żeby nie wypaść, gdy mocniej trzęsło. Było tam
chłodniej niż w kabinie, ale za to mógł obserwować uciekającą spod kół drogę.
Z dumą wyjął spod poduszki swój notes tak wypaprany, że prawie czarny.
O mało co go straciłem przyznał. I raz niemal zjadłem, taki byłem głodny.
Ale jednak ocalał podsumował Masklin, zezując na coraz bardziej zniecier-
pliwioną Babkę Morkie. I co, wiesz, jak się kieruje ciężarówką?
Wiem. Zaraz to znajdę. . . aha, jest! Angalo uroczyście podał mu notes otwarty
na skomplikowanym szkicu pełnym strzałek i numerów.
Obok znajdował się opis, który Masklina wprawił w autentyczne osłupienie.
Pierwsze: przekręcić kluczyk. . . drugie: nacisnąć czerwony guzik. . . trzecie:
wcisnąć lewą stopą pedał numer jeden, przestawić dzwignię w lewo i w górę. . . czte-
236
ry: puścić łagodnie pedał numer jeden i nacisnąć pedał numer dwa. . . Masklin miał
dość. Co to ma być? Obawiał się, że zna odpowiedz.
Tak się prowadzi ciężarówkę odparł zaskoczony Angalo. To jest opis tego,
co kolejno robił kierowca.
Aha. . . ale te wszystkie. . . pedały, dzwignie, przyciski i takie tam powiedział
słabo Masklin.
Wszystkie są potrzebne. A potem, jak już się jedzie i zmienia biegi, i. . .
Ano tak. . . rozumiem mruknął przybity Masklin, przyglądając się schematowi
i myśląc cały czas tylko o jednym. . .
JAK?!
Angalo okazał się wyjątkowo dokładny. Będąc sam w kabinie, pomierzył wszystko.
I te wymiary właśnie były przerażające rączka do skrzyni biegów, jak ją nazywał,
była na przykład pięć razy wyższa od noma, a wielkie koło, zwane kierownicą, było
szerokie na ośmiu nomów stojących obok siebie.
No i na dodatek trzeba było mieć kluczyki, o których dotąd Masklin nie wiedział.
Okazało się, że praktycznie nie wiedział o niczym.
237
I co, dobrze się spisałem? Angalo wyraznie domagał się pochwały. Wszyst-
ko zapisałem.
Dobrze. Nawet bardzo dobrze, żeby nie powiedzieć: za dobrze.
Musisz widzieć, jak jedziesz. Zapisałem też wszystko o klaksonie i o miganiu,
jak-się-skręca-za-róg dodał entuzjastycznie Angalo.
Jestem tego pewien.
I o pedale-szybciej i o pedale-wolniej też. I o wszystkim w ogóle. Tylko nie
wyglądasz na zadowolonego, Masklin. . .
Bo muszę w związku z tym przemyśleć całą kupę rzeczy.
Angalo niespodziewanie uczepił mu się rękawa i powiedział pospiesznie:
Mówili, że jest tylko jeden Sklep, a jest ich masa. Widziałem je. W każdym
mogą żyć nomy. . . wyobrażasz sobie? %7łycie w innych Sklepach! Naturalnie, że sobie
wyobrażasz.
Musisz się przespać. Masklin starał się, by stwierdzenie nie zabrzmiało jak
rozkaz.
Kiedy wyruszamy?
238
Tym się nie przejmuj, mamy czas. Teraz się prześpij.
Masklin wyszedł z sypialni prosto na kłótnię książę wrócił wraz z pomocnikami,
miał bowiem zamiar zabrać Angala do swego działu. Właśnie dyskutował o tym z Babką
Morkie.
A raczej próbował.
Madame, zapewniam, że będzie miał doskonałą opiekę oświadczył właśnie,
urażony.
Tak pan mówi! A co wy wiecie o doktorowaniu? Przecież wam tu się prawie
nic nie przytrafia. Tam, skąd ja pochodzę, to chorzy są przez okrągły rok! oznajmiła
z dumą Babka Morkie. Grypy i skręcenia, bóle brzucha i ugryzienia przez cały czas.
To się nazywa doświadczenie! W życiu widziałam więcej chorych niż pan ciepłych
obiadów, a sądząc po brzuchu, było ich sporo.
Madame! Mogę kazać panią uwięzić! ryknął książę.
Babka Morkie pociągnęła nosem, najwyrazniej nie przestraszona.
A co jedno ma wspólnego z drugim? spytała zaciekawiona.
239
Książę otworzył usta do następnego ryku, zobaczył Masklina i zamknął je z trza-
skiem.
Doskonale! parsknął. Prawdę mówiąc, co racja to racja. Ale będę go od-
wiedzał codziennie!
Byle nie dłużej niż dwie minuty odparsknęła Babka Morkie.
Pięć!
Trzy!
Cztery!
I na tym stanęło.
Książę rad nierad przytaknął i skinął na Masklina. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl exclamation.htw.pl
233
zawsze tak mówiłam. Właśnie musiałam wyrzucić jego ojca po ledwie pięciominutowej
rozmowie!
Wyrzuciłaś księcia? Masklin był szczerze zdumiony. Jak?! Przecież on
nikogo nie słucha!
W Sklepie to on może być ważny nom w głosie Babki Morkie wyraznie
słychać było zadowolenie ale przy chorych to jest zwykłe utrapienie.
Muszę z nim porozmawiać! Z Angalem, nie z księciem sprecyzował Masklin.
Ja muszę z nim pogadać zawtórował mu Angalo. Muszę wszystkim powie-
dzieć! Tam jest wszystko! Część z tego, co widziałem. . .
Teraz to musisz odpocząć! Babka Morkie łagodnie, acz stanowczo popchnęła
go na poduszki. I ciesz się, że nie wyrzuciłam stąd tego twojego szczura!
Rzeczywiście, spod koca wystawał nos i wąsy Boba udającego, że go tam w ogóle
nie ma.
On jest czysty i jest moim przyjacielem sprzeciwił się Angalo. A poza tym
mówiłaś, że lubisz szczury!
234
Szczura! Powiedziałam szczura i chodziło mi o inne jego zastosowanie. . . Pa-
miętaj, Masklin, żeby się za bardzo nie rozochocił! rozkazała i wyszła.
Masklin z ulgą siadł na łóżku, a Angalo zaczął entuzjastycznie opowiadać o tym,
co widział na zewnątrz, zupełnie jak ktoś, kto całe życie miał opaskę na oczach i nagle
ją zdjął. Mówił o świetle na niebie, drogach pełnych ciężarówek, o takich dużych, wy-
stających z podłogi, do których poprzylepiano coś małego, zielonego (czyli drzewa, jak
mu podpowiedział Masklin). O wielkich budynkach, do których zabierano różne rzeczy
z ciężarówki albo i dokładano. Tam zresztą w jednym takim budynku Angalo się zgubił:
gdy ciężarówka się zatrzymała, wysiadł, żeby się załatwić, i nim skończył, ciężarówka
odjechała. Wdrapał się więc do innej, dojechał nią do parkingu i tam poszukał jakiejś
ciężarówki Arnolda Brosa (zał. 1905).
To musiało być koło bistro domyślił się Masklin. %7łyliśmy niedaleko tego
parkingu.
Tak się to nazywa? Angalo słuchał go jednym uchem, i to nie przez cały
czas. Był tam taki wielki niebieski znak z rysunkami filiżanek, noży i widelców.
235
Tylko że tam nie było żadnej ciężarówki ze Sklepu, a może była, ale stało ich tam tyle,
że nie zdołałem jej znalezć. . .
. . . w końcu zdecydował się poczekać na skraju parkingu, żywiąc się odpadkami,
i doczekał się właściwej. Co prawda nie był w stanie dostać się do kabiny, ale wspiął
się po kole i znalazł całkiem wygodny schowek między rurami i przewodami, w któ-
rym tylko czasami musiał się trzymać, żeby nie wypaść, gdy mocniej trzęsło. Było tam
chłodniej niż w kabinie, ale za to mógł obserwować uciekającą spod kół drogę.
Z dumą wyjął spod poduszki swój notes tak wypaprany, że prawie czarny.
O mało co go straciłem przyznał. I raz niemal zjadłem, taki byłem głodny.
Ale jednak ocalał podsumował Masklin, zezując na coraz bardziej zniecier-
pliwioną Babkę Morkie. I co, wiesz, jak się kieruje ciężarówką?
Wiem. Zaraz to znajdę. . . aha, jest! Angalo uroczyście podał mu notes otwarty
na skomplikowanym szkicu pełnym strzałek i numerów.
Obok znajdował się opis, który Masklina wprawił w autentyczne osłupienie.
Pierwsze: przekręcić kluczyk. . . drugie: nacisnąć czerwony guzik. . . trzecie:
wcisnąć lewą stopą pedał numer jeden, przestawić dzwignię w lewo i w górę. . . czte-
236
ry: puścić łagodnie pedał numer jeden i nacisnąć pedał numer dwa. . . Masklin miał
dość. Co to ma być? Obawiał się, że zna odpowiedz.
Tak się prowadzi ciężarówkę odparł zaskoczony Angalo. To jest opis tego,
co kolejno robił kierowca.
Aha. . . ale te wszystkie. . . pedały, dzwignie, przyciski i takie tam powiedział
słabo Masklin.
Wszystkie są potrzebne. A potem, jak już się jedzie i zmienia biegi, i. . .
Ano tak. . . rozumiem mruknął przybity Masklin, przyglądając się schematowi
i myśląc cały czas tylko o jednym. . .
JAK?!
Angalo okazał się wyjątkowo dokładny. Będąc sam w kabinie, pomierzył wszystko.
I te wymiary właśnie były przerażające rączka do skrzyni biegów, jak ją nazywał,
była na przykład pięć razy wyższa od noma, a wielkie koło, zwane kierownicą, było
szerokie na ośmiu nomów stojących obok siebie.
No i na dodatek trzeba było mieć kluczyki, o których dotąd Masklin nie wiedział.
Okazało się, że praktycznie nie wiedział o niczym.
237
I co, dobrze się spisałem? Angalo wyraznie domagał się pochwały. Wszyst-
ko zapisałem.
Dobrze. Nawet bardzo dobrze, żeby nie powiedzieć: za dobrze.
Musisz widzieć, jak jedziesz. Zapisałem też wszystko o klaksonie i o miganiu,
jak-się-skręca-za-róg dodał entuzjastycznie Angalo.
Jestem tego pewien.
I o pedale-szybciej i o pedale-wolniej też. I o wszystkim w ogóle. Tylko nie
wyglądasz na zadowolonego, Masklin. . .
Bo muszę w związku z tym przemyśleć całą kupę rzeczy.
Angalo niespodziewanie uczepił mu się rękawa i powiedział pospiesznie:
Mówili, że jest tylko jeden Sklep, a jest ich masa. Widziałem je. W każdym
mogą żyć nomy. . . wyobrażasz sobie? %7łycie w innych Sklepach! Naturalnie, że sobie
wyobrażasz.
Musisz się przespać. Masklin starał się, by stwierdzenie nie zabrzmiało jak
rozkaz.
Kiedy wyruszamy?
238
Tym się nie przejmuj, mamy czas. Teraz się prześpij.
Masklin wyszedł z sypialni prosto na kłótnię książę wrócił wraz z pomocnikami,
miał bowiem zamiar zabrać Angala do swego działu. Właśnie dyskutował o tym z Babką
Morkie.
A raczej próbował.
Madame, zapewniam, że będzie miał doskonałą opiekę oświadczył właśnie,
urażony.
Tak pan mówi! A co wy wiecie o doktorowaniu? Przecież wam tu się prawie
nic nie przytrafia. Tam, skąd ja pochodzę, to chorzy są przez okrągły rok! oznajmiła
z dumą Babka Morkie. Grypy i skręcenia, bóle brzucha i ugryzienia przez cały czas.
To się nazywa doświadczenie! W życiu widziałam więcej chorych niż pan ciepłych
obiadów, a sądząc po brzuchu, było ich sporo.
Madame! Mogę kazać panią uwięzić! ryknął książę.
Babka Morkie pociągnęła nosem, najwyrazniej nie przestraszona.
A co jedno ma wspólnego z drugim? spytała zaciekawiona.
239
Książę otworzył usta do następnego ryku, zobaczył Masklina i zamknął je z trza-
skiem.
Doskonale! parsknął. Prawdę mówiąc, co racja to racja. Ale będę go od-
wiedzał codziennie!
Byle nie dłużej niż dwie minuty odparsknęła Babka Morkie.
Pięć!
Trzy!
Cztery!
I na tym stanęło.
Książę rad nierad przytaknął i skinął na Masklina. [ Pobierz całość w formacie PDF ]