[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się, jakby chciał coś powiedzieć. Czekała, oniemiała z pragnienia, ale z
jego ust nie padło żadne słowo. Z wyrazu twarzy mogła czytać, co się
dzieje w jego sercu. Widziała, jak intensywnie pracuje jego umysł i jak
157
miłość zaczyna ustępować pola i znikać pod naporem... czego? Strachu?
Rozwagi? Zmienił się nawet sposób, w jaki trzymał jej rękę. To już nie
była pieszczota, lecz zwykłe, przyjacielskie dotknięcie.
- Zobaczymy się pózniej - powiedział i wyszedł.
Wciąż jeszcze stała w osłupieniu, gdy niespodziewanie do jej biura wszedł
Lucjusz. Nie miała już czasu przemyśleć tego, co się stało.
- Chcę z tobą pomówić, siostro, i to zaraz - oznajmił, dziwnie blady na
twarzy.
Zwilżyła wargi. - Oczywiście - wykrztusiła i przestała myśleć o Michaelu.
Lucjusz podszedł bliżej i stanął tuż przed jej biurkiem. Helen usiadła w
swoim fotelu.
- Mam z tobą na pieńku...
- A więc usiądz - odpowiedziała spokojnie.
- Nie ma potrzeby, bo to długo nie potrwa, skarbie! Chcę wiedzieć,
dlaczego pokrzyżowałaś moje plany wobec tej małej Pedder z mego
rodzinnego grajdołka.
Siostra otworzyła szeroko oczy. - Ja?
- Wiesz cholernie dobrze, żeś to zrobiła. Wszystko mi się z nią pięknie
układało i nagle, jak grom z jasnego nieba, ona mi mówi, że  to nie jest
właściwe, żebym się zadawała z takimi jak ty, bo jesteś tylko
sierżantem..." I jeszcze mówi, że rozmowa z tobą ukazała jej pewne
aspekty, których przedtem nie dostrzegała.
- Oczywiście, że to nie w porządku, że się spotykacie potajemnie, i chyba
sam wiesz, że oficer nie powinien utrzymywać intymnych stosunków z
kimś niższej rangi.
- Daj spokój, siostro! Wiesz równie dobrze jak ja, że w tym cholernym
miejscu każdej nocy łamie się te zasady. Przecież tu w ogóle nie ma
mężczyzn poza tymi niższych rang. Lekarze wojskowi? Jestem
przekonany, że żadnemu z tutejszych lekarzy nie stanie nawet dla Betty
Grabie... Pacjenci w randze oficerów? Przecież to same kaleki. Zaręczam,
że im nie stanie nawet dla Marii Panny...
- Jeśli już musisz używać tanich i wulgarnych słów, to przynajmniej
mógłbyś się powstrzymać od bluznierstw! - rzuciła ostro, ze stężałą twarzą
i twardym wzrokiem.
- Przecież mówię o czymś, co jest właśnie tanie i wulgarne, więc niby
jakich mam używać słów? I możesz mi wierzyć, moja słodka, że stać mnie
158
na znacznie gorsze rzeczy niż bluznierstwo... Ach, jaka z ciebie
pedantyczna stara panna... Myślisz, że o siostrze Langtry nie plotkuje się
w mesie?
Oparł dłonie na brzegu biurka, pochylił się i przybliżył swoją twarz do jej
twarzy tak, że dzieliło je tylko parę centymetrów. Już kiedyś zbliżył do
niej twarz, ale teraz malował się na niej zupełnie inny wyraz.
- Ostrzegam cię - syczał. - Nie waż się nigdy więcej wchodzić mi w
drogę, bo pożałujesz, żeś się w ogóle urodziła. Słyszysz? Przyjemnie mi
było z małą Pedder i robiliśmy to na wiele sposobów, których nigdy nie
poznasz, ty stara, sucha raszplo!
Lucjusz nie miał pewności, czy wszystko, co powiedział, dotarło do niej,
ale ten epitet dotarł bez wątpienia. Widział, jak po jej twarzy przemknął
płomień cierpienia i wściekłości. I nacisnął do końca ten pedał, żeby to
nieoczekiwane zwycięstwo nad nią w pełni wykorzystać. Zużył na to cały
zapas swego jadu...
- Palisz się, żeby pójść do łóżka z Michaelem, ale tego bałwana trudno
nazwać mężczyzną. Prędzej można uwierzyć, że to piesek pokojowy: Tu,
Mikę! Tam, Mikę! Do nogi, Mikę! Czego ty się po nim spodziewasz? %7łe
uklęknie i będzie cię o to błagał? Nigdy w życiu! Jego to wcale tak bardzo
nie interesuje, kochanie!
- Nie uda ci się wyprowadzić mnie z równowagi - powiedziała chłodno i
powoli. - Wolę myśleć, że te podłe oszczerstwa, które na mnie rzucasz, nie
zostały w ogóle wypowiedziane. Wiesz, jakie badanie jest najbardziej
bezsensowne? Pośmiertne! Sekcja zwłok! I to, co ty tu wydziwiasz, jest
równie bezsensowne. Jeśli siostra Pedder rzeczywiście zmieniła zdanie o
stosunkach z tobą, to bardzo się cieszę ze względu na was oboje, a
szczególnie ze względu na nią. Twoja tyrada przeciwko mnie nie ma
sensu, bo przecież nie wpłynie na to, co czuje siostra Pedder.
- Trudno o tobie powiedzieć, siostro, że jesteś jak góra lodowa, bo
przecież lód topnieje, a ty? Ty jesteś z kamienia. Ale znajdę drogę, by się
na tobie zemścić. Możesz być tego pewna! Będziesz jeszcze płakała
krwawymi łzami...
- Co za idiotyczny melodramat - zauważyła z pogardą w głosie. Nie boję
się twoich grózb, Lucjuszu! Czuję do ciebie obrzydzenie,
przyprawiasz mnie o mdłości, ale się ciebie nie boję! Blefujesz jak zawsze,
ale mnie nie wyprowadzisz w pole jak innych. Ja cię widzę na wskroś. Już
dawno cię przejrzałam. Jesteś tylko małym marnym oszustem, świadomie
nadużywającym cudzego zaufania.
159
- Wcale nie blefuję! - zaperzył się. - Zobaczysz! Jest coś, czego pragniesz,
a ja to zniszczę. Tak! I zrobię to z największą radością...
Od razu domyśliła się, że chodzi mu o Michaela. O nią i Michaela. Ale
Lucjusz nie mógł tu nic zdziałać. To, co było między nimi, mógł zniszczyć
tylko Michael lub ona sama.
- Idz już, Lucjuszu! Po prostu odejdz stąd! Zabierasz mi czas!
- Wredna suka! - rzucił przed siebie Lucjusz, patrząc na łóżko, na którym
siedział zgarbiony, apatyczny Ben. Rozejrzał się po sali i zdawało mu się,
że wszystko go tu osacza. - Wredna suka! - powtórzył głośniej, zwracając
się do Bena. - Czy wiesz, o kim mówię, ty zbzikowany jebaku? O tej
wrednej suce, twojej szacownej siostrze Langtry! - Nie panował nad sobą.
Obsesja nienawiści ogarnęła go do tego stopnia, że nie pamiętał już, iż nie
Bena, lecz innych kolegów zwykle tak prowokował. Po prostu musiał się
na kimś wyładować, a poza Benem nikogo tu nie było.
- Myślisz, że jej na tobie zależy? Otóż nie! Ani trochę! Jej na nikim nie
zależy, tylko na tym cholernym bohaterze, sierżancie Wilsonie! Czy to nie
śmieszne, że Langtry zakochała się w pedale?
Ben powoli podniósł się z łóżka. - Nie mów tak, Lucjuszu! Przestań
strzępić swój długi jęzor na niej i Michaelu! - zaklinał spokojnym głosem.
- Nie wygłupiaj się, idioto! Nie wiem, jak mam cię przekonać, że Langtry
to głupia stara panna zakochana w największym pedale w całej
australijskiej piechocie. - Podszedł do łóżka Bena ociężałym, kołyszącym
się krokiem, co potęgowało wrażenie, że jest ogromnej, mocnej postury.
- Wierz mi, Ben! Michael to ciota.
W Benedykcie narastała wściekłość, a on sam jakby rósł wraz z nią. Z jego
ciemnej, surowej twarzy opadła warstwa przygnębienia i pokory, a
obnażyło się coś głębszego i przerażającego - jak wtedy, gdy na dnie
głębokiej rany ukazują się kości. - Odczep się od nich, Lucjuszu!
- powiedział spokojnie. - Nie wiesz, o czym mówisz.
- Ależ wiem, Ben, wiem doskonale. Przeczytałem to w jego dokumentach.
Twój ukochany Mikę jest ciotą...
Dwa małe pęcherzyki o gęstej i lśniącej treści wydymały się w kącikach
ust Bena. Zaczął dygotać. Trzęsły nim krótkie, szybko po sobie
następujące dreszcze.
160
- Po cóż miałbym kłamać? To wszystko jest napisane w jego
dokumentach: obrabiał dupy połowy batalionu! - Lucjusz cofnął się
raptem o krok. Wolał nie znajdować się zbyt blisko Bena. - Jeśli Michael [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • exclamation.htw.pl